Post Pana Ferusa przypomniał mi o moich starych przemyśleniach. Kiedyś rozmyślałem o przypadku grzechu w wykonaniu ludzi chorych psychicznie. Chorych od urodzenia - jakaś wada w rozwoju mózgu. Większość ludzi z Kościołem na czele takiemu człowiekowi zły czyn poczyta za grzech. Jednak czy słusznie? Wszak dla niego to co zrobił jest naturalne. Czy można go za to karać? Czy Bóg może go ukarać za to co sam stworzył? Może z Stalinem i Hitlerem było podobnie. Nie wiemy w jakim stopniu byli oni normalni. Normalny człowiek nawet dla najbardziej szczytnej idei nie zaplanowałbym ludobójstwa. Tym bardziej, że ci ludzi mu nie zagrażają.
Dyskutowanie ze ślepym o kolorach to jałowe mielenie słów.
Między Stalinem a religią jest kilka połączeń. Był seminarzystą. Zorganizował Komintern na wzór Papiestwa. Wprowadził "inkwizycję" i karał heretyków śmiercią - najlepszym przykładem jest los KPP np. Brunona Jasieńskiego i ok 14 tysięcy innych jego kolegow (wśrod 100 tysięcy Polaków) zamordowanych przez NKWD przed 1939 rokiem.
Stalin również używał Kościoła w Rosji do swoich celów (upartyjnienie kleru sięgało w niektórych regionach 60% wg Mitrochina), nie mówiąc o rozkazie oblatywania Moskwy przez bombowiec z świętym obrazem Madonny na pokładzie przez ok 2 tygodnie u szczytu niemieckiego naporu...