Jak już wielokrotnie to pisałem przy okazji innych postów, KrK zawsze miał i ma jeden najważniejszy cel: przetrwać zawieruchę, a później jakoś się wytłumaczy. Zresztą ludzie mają krótką pamięć. Kościół techniki przerwania ma dobrze 'obcykane' - miał na to 2000 lat.
Rodzi się pytanie, czy taka działalność ma jakikolwiek sens? Co z wartościami ze świętych ksiąg? Można je tak po prostu pominąć, bo akurat koniunktura jest licha? Kościół swym zachowaniem tylko potwierdza to co mu tak uwiera od czasów Darwina, prawa ewolucji - przede wszystkim przetrwać. Retoryka najwyższych głów kościoła nie zmieni się wobec Islamu, czy wobec jakiejkolwiek siły, która mogłaby zagrażać funkcjonowaniu kościoła. Żaden papież nie chce krwawych aktów terrorystycznych na placu św. Piotra. W przypadku islamu wystarczy jedno niewłaściwe słowo by tak się stało.
Znamienne że przez całe prawie 2k lat diaspory, Chrześcijaństwo nie obchodziło dnia Judaizmu. Dzień Islamu można zrozumieć tylko jako zwiastun zjednoczonego frontu antysemickiego. Z troską o los pszczół czy o niedźwiedzi polarnych ten sojusz chrześcijańsko-islamski nie ma nic wspólnego. Z wiarą w Boga też nie.