|
|
|
Fałszywi prorocy. Podsumowanie.
Twój komentarz do artykułu
AL zaczepił także i mnie, więc odpowiem. Żądanie "szacunku" dla Biblii: to zwykły UNIK by nie analizować jej jak zwykłej książki. Od razu blokuje krytyczne myślenie: to dobry "myk" dla rekrutacji członków do ŚJ, ale nie na tym portalu. Choć AL odmówił podania argumentów za prawdziwością "Słowa Bożego", to jednak w końcu w ostatnim wpisie przeprowadził "dowód ze skuteczności": 8 mln zdobytych wyznawców (jak rozumiem ŚJ- tyle podaje Wikipedia)więc Słowo "działa na ludzi pozytywnie". I tyle. Koniec dowodu, wszystko jasne. Przyznam, że jak na koronny dowód, to mnie zamurowało. Co w takim razie ze skutecznością np. Koranu; mają przecież ok. 1 mld wyznawców, więc "działa" ponad 100 x skuteczniej. Taka to siła argumentów. Na co liczył AL na tym portalu, że to nas przekona? Zamykam już temat i żegnam.
Widzę, że uwielbia Pan mieć ostatnie zdanie, co? Do rzeczy zatem: albo Pan nie doczytał mojego wpisu, albo go nie zrozumiał, skoro teraz pisze Pan do mnie: „Jak Pan będzie gotowy do rzeczowej wymiany myśli, bez wycieczek personalnych, to porozmawiamy”. Otóż raczej nie porozmawiamy, z tej prostej przyczyny, którą starałem się Panu wyjaśnić w poprzednim komentarzu. Napisałem przecież, iż miał Pan najlepszą z możliwych okazję, do zaprezentowania swoich poglądów i obrony swoich racji. Przynajmniej w ośmiu odcinkach tego cyklu było bardzo wiele różnych „prawd” religijnych, do których miał Pan okazję się odnieść, i z której to okazji Pan nie skorzystał. Inaczej mówiąc: bardziej gotowy niż wtedy, do rzeczowej wymiany myśli w przedstawionych tam kwestiach już raczej nie będę. Po wysłaniu Zakończenia raczej nie wrócę już do tej tematyki (może oprócz niektórych jej aspektów). Zatem pozwoli Pan, iż zapraszanie mnie teraz do „rzeczowej wymiany myśli” uznam jako kiepski żart z pańskiej strony, lecz doskonale się wpisujący w wymowę pańskich „komentarzy”. Żegnam.
Panie AL wątpię byś Pan zdołał na tym portalu kogokolwiek przekonać do swoich racji używając takich słów-wytrychów jak duchowość, branie na wiarę, szacunek do starej księgi. Duchowość to pewnie każdy jakąś ma, ale to tak personalna sprawa, że nie uchodzić się nią obnosić - zwłaszcza publicznie. Branie na wiarę jest ok zanim się nie sprawdzi... Wszak to Giordano Bruno spłonął za wiarę, która kłóciła się z ówczesnym obrazem Wszechświata. A na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Nie dziwię się, że KrK długo blokował dostęp do Biblii. Ja po przeczytaniu tego dzieła byłem zdruzgotany. Liczyłem na przemyślane, oślepiające jasnością i logiką wywodu dzieło. A jest wprost przeciwnie, a sceny okrucieństwa mogłyby przerazić nawet fanów serii Resident Evil. Ja "nie kupuje" wyjaśnień, że nie każdy jest w stanie zrozumieć boży przekaż, bo do tego trzeba zrobić przynajmniej kilka fakultetów. Czy ów Bóg ma wszystkich ludzi za kretynów, poza garstką wybranych? Jeśli dzieło boże jest dla tej wybranej grupy tj. kapłanów, to jest dla nikogo (to tylko moja opinia). Wszak daje to szerokie pole do nadużyć, co zgrabnie prezentuje cykl artykułów pana Ferusa, choć tu autor nie skupia się konkretnie na Biblii. Panie AL nikogo tu Pan nie przekabaci do swoich racji, bo to nie ten portal tematyczny, ale warto próbować, lecz z innym wachlarzem instrumentów w dyskusji. Pozdrawiam.
Pisze Pan o emocjach? Liczył Pan na wymianę argumentów, tylko po raz kolejny przypominam, że to właśnie pan nie podejmował żadnej rzetelnej wymiany. Natomiast pełno było ataków personalnych typu jak: człowieku, co ty bredzisz? To jest czysta reakcja emocjonalna. Pan nie darzy szacunkiem Pisma Św. więc uważam, że dyskusja na jego temat w warstwie duchowej jest dla Pana niedostępna. Mnie przepychanki intelektualne nie interesują. Natomiast interesuję się, czy Słowo Boże działa na ludzi w praktyce pozytywnie. I działa, na ponad 8 mln ludzi z całego świata. Pan tego albo nie dostrzega, albo celowo deprecjonuje mniejsza o przyczynę. Natomiast wyższa krytyka Biblii to widzę Pana domena, więc niech tak zostanie. Jak Pan będzie gotowy do rzeczowej wymiany myśli bez wycieczek personalnych to porozmawiamy. Na koniec: ciekawym i zdumiewającym jest, że Pan kompletnie nie dostrzega, iż to co Pan mi zarzuca samemu stosuje wobec mnie. Ale na to nie mam żadnego wpływu. Czekam na zakończenie. AL
Pierwszą myślą po przeczytaniu pańskiego „komentarza” było: „Człowieku, co ty bredzisz?! Co mnie niby miało „ubodnąć”? Czyjś infantylizm?”. Nie dam się w to wciągnąć, dla takich „dyskusji” szkoda mi czasu. Pisze Pan: „Argumenty to ja mam, ale dla tych, co darzą Pismo Święte szacunkiem. Pan je uważa za zbiór mitów, więc po co ta dyskusja?”. Właśnie po to, aby przekonał mnie Pan konkretnymi argumentami, że się mylę w tym względzie, a racja jest po pańskiej stronie. Okazję ku temu miał Pan najlepszą z możliwych i nie wykorzystał jej Pan. Jak widać rozminęliśmy się bardzo we wzajemnych oczekiwaniach. Liczyłem na ciekawą wymianę poglądów, ale wyraźnie widać, że lepiej czuje się Pan we wpisach szermujących emocjami, w których próżno by szukać merytorycznych, rozumowych argumentów, popartych logiką wywodu. Mnie akurat ten infantylno-emocjonalny sposób prowadzenia „polemiki” nie odpowiada. Nic ona dodatkowego nie wnosi do tekstu i szkoda na to czasu. Wiem skądinąd, iż niektórzy czytelnicy preferują ten sposób „polemizowania”, bo przy znikomym udziale rozumu, można z łatwością „dopiec” adwersarzowi, ku uciesze swego nadętego ego. Mnie to nie rajcuje, dlatego – bez urazy – ale pozwoli Pan, iż nie będę brał udziału w tej jałowej wymianie wpisów.
Śmietnik Panie Koraszewski to nie jest wypowiedziane kulturalnie zdanie polemiczne. Nawet, jeżeli według Pana nie odpowiada pańskim wyobrażeniom intelektualnym. Pan umieścił dyspozycję: skomentuj? Pan. jeżeli się panu coś nie podoba, proszę zaznaczyć, że prawo to mają tylko ci z ilorazem inteligencji powyżej.... tu proszę określić minimum. Innym kryterium według Pana jest zgadzanie się z pańskim widzeniem świata i otaczającej nas rzeczywistości. A więc trzeba określić, że tylko klakierzy. Można wtedy im podziękować za uznanie z właściwą Panu skromnością. Oczywiście pojmowaną wybiórczo, nie wobec "degeneratów" ewolucyjnych. Na koniec Panie Koraszewski: Panu też przydałoby się porządne lustro. Człowiek lżący drugiego człowieka tak jak to czyni Pan wobec mnie, ma jakieś wyraźne problemy natury emocjonalnej. O właściwej samoocenie nie wspomnę. PS. Ponieważ o Białej Księdze UE, spotkaniu wielkiej trójki na wysepce Ventotene i deklaracji rzymskiej raczył Pan nie wspomnieć, uważam, że jest Pan albo zwolennikiem idei Spinellego, albo zawodzi Pana własny nos. Pozdrawiam AL Redakcja: Instrukcja głosi "skomentuj" , ale rozumiem, że w głowie szanownego pana definicja skomentuj myli się z zabełkocz. Komentarz to coś, co dotyczy opublikowanego tekstu. Nawiązuje do treści, a nie jest czymś kompletnie od rzeczy. wolność słowa to przyzwolenie, że każdy może mówić co chce, w granicach prawa, ale nie gdzie chce (nie należy mylić ze swobodą bełkotu w każdym miejscu. Takiej wolności nie ma żaden kraj.) A teraz już najwyższy czas, żeby mędrzec poszukał sobie innej strony do przekazywania światu swoich myślątek.
Ale Pan ubodło. Proszę śmiało pisać. Nie ma Pan innego wyjścia, inaczej musiałby się sprzeniewierzyć swoim poglądom i zrobić woltę. Czyli będzie to czego się spodziewam. Pozdrawiam AL
Takich typowych "zainteresowanych" podpuszczających dla kitu spotkałem w swoim życiu wielu. Szkoda czasu Panie rogaty dla Pana. Mojego czasu. A i przyjemność żadna. Pozdrawiam AL
Czynie to z wyraźną niechęcią, ale powiem Panu, Panie Koraszewski. zapatrzył się Pan tak bardzo w swój poziom intelektu, że nic innego poza nim nie dostrzega. To swojego rodzaju pycha i megalomania. Równie dobrze mogę spytać, co to za wolność słowa, skoro knebluje Pan mi usta pod płaszczykiem utrzymania owego wyśrubowanego poziomu? A jaki to poziom pokazał Pan ubliżając mi przez pocztę elektroniczną i nie tylko. Przy okazji potwierdził Pan moje spostrzeżenia. Lewica, więc czego się można spodziewać dobrego? PS tego oczywiście Pan nie puści, ponieważ prawda w oczy kole. Pozdrawiam AL Redakcja No cóż, nie widzę powodu do robienia śmietnika z miejsca przeznaczonego na dyskusję. Gdybym wpuszczał tu każdego durnia, to wyglądałoby jak forum "Racjonalisty" albo "Gazety Wyborczej", mam inne ambicje i pasję wypraszania za drzwi ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia. A teraz, niech pan sobie jeszcze raz przeczyta swoje mądrości, które ogłosił pan światu i okolicom i uważnie spojrzy w lustro. Myśli pan, że przynajmniej pana wnuki zdołają uciec od schedy intelektualnej swojego dziadka? Czy po kolejnym przeczytaniu swoich wypocin rozumie pan lepiej moją intencję, aby takich świadectw ewolucyjnego nieszczęścia nie publikować?
Zal mi autora cyklu, że marnuje czas na polemikę z AL.Ostatnia rekontra kuriozalna. Argumenty przedstawi łaskawie darzącym szacunkiem Pismo św. czyli w praktyce ślepo wierzącym (a im żadnych argumentów nie trzeba - przecież wiara bez dowodów jest wystarczającym skarbem). I koło się zamyka. Nie dostąpimy więc zaszczytu poznania tych druzgocących dowodów, bo Biblii nie szanujemy. Jak to odkrył? Ano, nie wierzymy jej na słowo, żądamy dowodów na jej prawdziwość,a to już grzech nie do wybaczenia. Nie skusi się,żeby próbować nas przekonać? Prosimy...tak byśmy chcieli uwierzyć! Czekamy!
Panie AL. Pisze Pan: "Mnie Pana zakończenie średnio interesuje, ponieważ prawie na 100% będzie to, czego się spodziewam. Szczegóły nie uczynią żadnej różnicy". OK! Skoro taki jest Pan pewny swego jasnowidzenia, to proszę w paru zdaniach opisać treść owego Zakończenia. Ma pan czas do niedzieli, by w ten prosty sposób potwierdzić, iż pańskie poczucie własnej wartości ma realne uzasadnienie. Reszty pańskiego wpisu nie komentuję, zapewne domyśli się Pan z jakiego powodu.
A co ja mam obalać? Cokolwiek nie napisze, były ŚJ będzie miał rację. Ona przecież doskonale się wpisuje w pańskie poglądy. Argumenty to ja mam, ale dla tych, co darzą Pismo Święte szacunkiem. Pan je uważa za zbiór mitów, więc po co ta dyskusja? Panie Ferus. Pan stara się być błyskotliwy, przewidujący i wnikliwy w tym co ja myślę. Radzę więcej skromności i pokory. Mnie Pana zakończenie średnio interesuje, ponieważ prawie na 100% będzie to, czego się spodziewam. Szczegóły nie uczynią żadnej różnicy. Pisze Pan, że ten były ŚJ, z którego Pan tak obficie zaczerpnął, nawet na odrobinę szacunku nie zasłużył. Co najwyżej na rozbawienie z tytułu swojej głupoty. Ona wynikła z ataku na ŚJ, czy tylko z przejścia na KK? Bo jeżeli z całokształtu, to pogratulować „mądrego” źródła cytatów. Co do mojej empatii. Skoro Pan taki biegły w empatii, to proszę powiedzieć, czy pisząc ten tekst śmiałem się, płakałem z żalu, gniewałem się, może byłem sfrustrowany, może zamyślony, pogrążony w rozmyślaniach, marzeniach, sięgający dzieciństwa, badając złożoną materię jaką jest Pańska osobowość? Śmiało. Proszę się podzielić spostrzeżeniami. Pozdrawiam AL Redakcja Mamy ty klasyczny przykład komentarzy, które normalnie wyrzucam do kosza na śmieci. (Tan zachowuję bo świetnie ilustruje co należy wyrzucać.) Autor komentarza informuje nas wyniośle, że napisałby coś ciekawego, gdyby tylko mu się chciało, bo argumenty to ona ma, że ho ho.
A gdyby na końcu mojego tekstu było „cdn”, to miałby Pan o nim inne zdanie? Chyba nie, prawda? Więc w czym problem? Ach rozumiem! Nie mając żadnych argumentów, by obalić lub chociaż podważyć argumentację Autora książki, zamyślił Pan na końcu cyklu umieścić swój wpis, by wyrazić w nim przynajmniej swoją dezaprobatę i nic poza tym, tak? A tu ku pańskiemu zaskoczeniu okazało się, iż to jeszcze nie koniec i stąd ów problem, czyż nie? Widzę takie rozwiązanie: proponuję, by zamieścił Pan w ZAKOŃCZENIU ten sam wpis (metodą „kopiuj, wklej”), który napisał Pan do PODSUMOWANIA. Jest on na tyle ogólnikowy i nic nie wnoszący do „komentowanego” tekstu, iż może z powodzeniem znaleźć się pod tamtym tekstem. A co do pańskich słów: „..przecież wg Pana Bóg nie istnieje, jest urojony”, to bardziej mi odpowiada określenie WYMYŚLONY i nie Bóg, lecz wszyscy bogowie, jacy kiedykolwiek byli czczeni w religiach. To rozróżnienie jest ważne moim zdaniem, bo pokazuje właściwą perspektywę owego problemu. Jeszcze jedno: nie widzę powodów, dla których miałbym z „wyraźnym niesmakiem” przyjąć woltę Autora książki. Jeśli już, to raczej z rozbawieniem, choć wiem, że ludzka głupota nie powinna być powodem do wzbudzania wesołości u osób postronnych. Żadnego zawodu nie odczuwam również, a więc i empatia także Pana zawodzi.
Jeżeli się nie kończy tekstu z powodu "niewyrobienia się" po prostu należy napisać CDN.Co do konkretów? Ich po prostu nie było. Całą książkę poznałem wcześniej niż zdążył Pan ją tu przedstawić. Ten były ŚJ w rozgoryczeniu wyrzucił z siebie wszystko, na co nie znajdował odpowiedzi, co go niepokoiło, oraz szereg wątpliwości. I w poszukiwaniach gdzie zaszedł? W objęcia jak Pan to ujął zbrodniczego KK. Tam rzeczywiście jest najprawdziwsza prawda. A co do Pańskich interpretacji tych wywodów? Bardzo Panu pasują, ponieważ przecież według Pana Bóg nie istnieje, jest urojony jak to ujął zgrabnie Dawkins. I zrobił na tym karierę naukową. Dlatego w wyraźnym niesmakiem przyjął Pan woltę tego byłego w stronę przysłowiowej "rynny". Co za zawód.Przecież naprawdę Bóg nie istnieje, bo gdyby istniał, to jak mawiają niech ma nas w swojej opiece. Pozdrawiam AL Od Redakcji Wszystkie uwagi tego czytelnika są dokładnie takie jak owe "zrobienie kariery naukowej" przez Dawkinsa na "Bogu urojonym". Bóg urojony to jedna z ostatnich książek profesora Richarda Dawkinsa, pisanych już na emeryturze. Tak się składa, że Richard Dawkins jest biologiem i karierę zrobił jako biolog. Prawdą jest, że jego ateizm jest związany z nauką i jego karierą naukową, ponieważ, po rewolucji kopernikańskiej, naukowe dowody ewolucji gatunków pokazują nędzę "wiedzy" biblijnej. A co do zarzutu, że nie było cdn. to owszem był, ale go usunąłem, bo miałem wrażenie, że to zamyka już ten cykl. Mea culpa.
Jak zwykle zbyt wcześnie wyciąga Pan wnioski, które przez to są mylne. To nie jest koniec tego cyklu, będzie jeszcze ZAKOŃCZENIE, gdyż „nie wyrobiłem się” w tej części. Pomyślałbym nawet, iż ktoś inny podszywa się pod czytelnika AL., który tak wiele miał do powiedzenia, kiedy nie przedstawiałem jeszcze żadnych konkretów, a tak mało ma do powiedzenia (właściwie wcale) teraz, kiedy tych konkretów jest więcej. Jednakże ta przedwczesność w ferowaniu ocen i wyciąganiu wniosków przekonała mnie, iż jest to ta sama osoba. Czyż jednak nie lepsze jest milczenie od zakłamanych argumentów? Bezsprzecznie lepsze! Jak to ujął Oscar Wilde?: „Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, trzymają język za zębami”.
Koniec. Ok. Nic nowego, bo i nie można się było czegoś nowego spodziewać. Końcowy fragment tego Podsumowania mówi właściwie wszystko o Autorze książki, ale nie tylko. Pan Ferus jakby trochę niezadowolony. Brakuje tego końcowego akcentu, wiec sam go dopisał. Według oczywiście siebie. Pozdrawiam AL
Znalezionych 903 artykuły. |
|
| |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
