Moja religijność opierała się głównie na strachu. Przerażająca wizja piekła zasłania miłosierdzie, które wydaje się być słabsze od poczucia zaspokojenia gniewu. Jest to mroczna wizja psychopatycznego boga, który ma nienasyconą potrzebę karania i celowo stwarza ułomnego człowieka ze skłonnością do zła. Zbawienie jest nadzwyczajnym aktem łaski, bóg czasami ma dobry nastrój.
To doprowadziło mnie do pesymizmu, nihilizmu, szczęście to się nie narodzić. Silne uczucie strachu powoduje uaktywnienie najmroczniejszych instynktów, uczucia nienawiści, obsesji prześladowczej, pogłębienie dychotomii moralnej, rozchwianie emocjonalne itd.
Przetrwała we mnie ciekawość świata, pasja naukowa i religia przestała być tematem tabu, stała się przedmiotem badań. To spowodowało zmniejszenie panicznego strachu przed bogiem i zwrócenie uwagi na pozytywne strony życia, działania w kierunku odbudowy empatii i odczuwania radości z życia.
Dzisiaj myślę że religie nie posiadają nic dobrego, co uzasadniałoby podtrzymywanie tradycji kultywowania wiary przodków. Brak religii nie oznacza powstanie próżni, w której miejsce wejdzie zło. Jest świecka kultura, która wielokrotnie lepiej zaspokaja potrzeby społeczne.
Krytyka religii dla wielu ateistów jest tematem tabu. Wielu ateistów posyła dzieci na lekcje religii, bo myśli że jest to dobre dla moralności.
Moja krytyka religii doprowadziła, że zostałem wyrzucony z Racjonalisty. Pojawił się rozłam na starych ateistów - siedzieć cicho, nie krytykować - i nowych - krytyka religii bez tematów tabu.
Bierność powoduje, że wolność jest obierana przez religijnych aktywistów, więc więcej odwagi, brońmy świeckości państwa.