Wpaść w amok. Empiryczna analiza szaleńczych zabójstw pokazuje, że wyłaniają się dwa różne wzorce.


Robert King 2023-06-03


„Znieś to jak kobieta”

„Jak możesz oczekiwać, że jakikolwiek mężczyzna cię zechce, jeśli nie masz dobrze płatnej pracy?”

„Co masz na myśli, mówiąc, że jesteś ‘chora’? To po prostu ‘damska grypa’”.

„Dziewczyny nie płaczą”.

„Bądź kobietą!”

Jeśli te zwroty brzmią dziwnie, to dlatego, że czasami zapominamy, że mężczyźni poruszają się po prądach statusu społecznego, tak jak łosoś płynący w górę rzeki na tarło. Bądź twardy; miej niezależne zasoby, z których możesz korzystać; zazdrośnie chroń swój honor przed poniżeniem. Życie wielu mężczyzn kończy się walką „o nic” (jak zapisano w raportach policyjnych). Spory przy stole bilardowym. Przepychanie się w pubie. „Patrzysz na moją dziewczynę?” Ale te walki nie były o nic. Były to walki o męski status.


Nazwij to „twarzą”. Lub „honorem”. Lub „prestiżem”. Różnice (a istnieją one) pomiędzy różnymi rodzajami statusu nie muszą nas teraz interesować. Chodzi o to, że wszyscy pochodzimy od ludzi, którym na tym zależało. Przeprowadziliśmy analizę genetyczną i większości mężczyzn w całej historii ludzkości (60 procent) nie udało się rozmnożyć. Status był - i nadal jest, do pewnego stopnia - doskonale powiązany z sukcesem reprodukcyjnym mężczyzn, a mężczyźni, którzy tego nie widzieli, po prostu nie mieli potomków.


Częściowo oswoiliśmy i przekierowaliśmy to poszukiwanie statusu we współczesnym społeczeństwie. Dajemy mu akceptowalne — a nawet użyteczne — ujście. Sport. Nagrody. Wyrafinowane publiczne rytuały, w których pokazujemy, że dana osoba ma tak wielki zapas statusu, że może przetrwać nawet drwiny profesjonalnych komików. Jednak nie wszyscy grają według tych stosunkowo nowych zasad. Czasami strach przed utratą statusu powoduje gwałtowną reakcję.


Kilka lat temu do programu Jeremy Kyle Show zaprosili mężczyznę, który stale bił swoją dziewczynę. Były spodziewane drwiny i okrzyki ze strony publiczności w studiu, ale mężczyzna spojrzał Kyle'owi w oczy i powiedział mu, że jego biedna dziewczyna regularnie „mąci mu w głowie”, a kiedy to robi, on „ma czerwoną mgłę przed oczami”. Innymi słowy, nie może się powstrzymać od rzucenia się na nią.


„Patrz, do czego mnie zmusiłaś!” to był odwieczny krzyk tyrana.


Wykazując nieoczekiwany talent do eksperymentalnej psychologii społecznej, Kyle zaprosił do studia jednego z wykidajłów zatrudnionych telewizji — około 195 centymetrów i — jak można się spodziewać — zbudowanego jak ktoś, kto zarabia na życie wyrzucaniem ludzi z różnych miejsc. Ochroniarz zaczął obrażać łobuza, szturchając go kilka razy w klatkę piersiową i popychając go. „Gdzie jest teraz ‘czerwona mgła’?” -  zapytał uprzejmie Kyle. „Jest dwa razy większy ode mnie!” – wykrztusił damski bokser.


Więc nie do końca były to niekontrolowane odruchy, w które kazał nam wierzyć.


Najbardziej złożone zachowania są właśnie takie. Nie zwykły refleks, ale znakomicie wpasowany w lokalny kontekst. Dotyczy to także gwałtownych zachowań, które u społecznych naczelnych, takich jak my, uwzględniają cechy innych naczelnych w pobliżu: ich rozmiar, status i groźbę porażki.


W latach sześćdziesiątych znany neurobiolog José Delgado przeprowadził kilka niepokojąco odkrywczych eksperymentów przy użyciu sterowanych radiowo elektrod wszczepionych w mózgi ssaków. Mógł stymulować lub blokować ośrodki agresji u kotów, naczelnych, a nawet (w telewizji na żywo) szarżującego byka - zatrzymując go w miejscu, zanim go zaatakował. A co się stało, gdy ośrodki agresji były prowokowane u naczelnych społecznych? Nie atakowały bezmyślnie żadnej innej małpy w pobliżu. Wręcz przeciwnie, z góry ustalone hierarchie społeczne były widoczne we wzorcach agresji. Samce alfa rzucały się na osobniki o niższym statusie, ale nie na samice, z którymi niedawno współżyły. Samce niższej rangi rzucały się na młodzież. Jak mówi przysłowie, gówno ma tendencję do spływania w dół, podobnie jest z ludzką agresją. Myślę, że to częściowo pomaga wyjaśnić, dlaczego dzieci w wieku szkolnym są tak regularnie celem masowych morderstw.


W Ameryce w ostatniej dekadzie  odnotowywano mniej więcej jedną masową strzelaninę dziennie — mniej więcej w czasie, gdy po raz pierwszy zaczęliśmy przyglądać się temu zjawisku. Niektóre odpowiedzi na nasz pierwszy artykuł zaskoczyły mnie. Nie zdawałem sobie sprawy, że aż do 2015 roku przedstawianie przemocy z użyciem broni jako problemu zdrowia publicznego było w rzeczywistości zabronione przez Kongres, czego skutkiem jest dziwne zróżnicowanie w dochodzeniach i brak zapisów działań śledczych we wcześniejszych dziesięcioleciach. Ponadto amerykańskie uzależnienie od broni (coś, czym jako naukowcy byliśmy na początku zupełnie niezainteresowani, chyba że jako środek kontrolny do dalszej analizy) zaczęło wyglądać jak pomysłowe sposoby palaczy na zachowanie nikotyny w ich życiu. Niemal codziennie ktoś przysyła mi szczegóły o kuloodpornych plecakach dla gimnazjalistów, szybko montowanych kuloodpornych ścianach szkolnych, sugestie dotyczące uzbrojenia nauczycieli i podobne genialne (lub wręcz szalone) pomysły. Przypominają mi moje własne pomysłowe próby rzucenia palenia 20 lat temu. Próbowałem fajkę. Próbowałem gumy nikotynowej. Próbowałem plastrów. Spróbowałbym wszystkiego, zamiast stawić czoła uzależnieniu od nikotyny. Jak z wisielczym humorem ujął to Onion, „Nie ma sposobu, aby temu zapobiec — mówi jedyny naród, w którym to się regularnie zdarza”.


Ale to nie jest do końca fair. Szalone zabójstwa nie są wyłącznie amerykańskie. W rzeczywistości, obecnie dokumentujemy i analizujemy zabójstwa o dokładnie tych samych profilach na całym świecie – ale zazwyczaj przy użyciu pojazdów lub noży. To, co jest wyjątkowe w Ameryce, to łatwa dostępność broni palnej w połączeniu z organizacją lobbingową, która opiera się wszelkim próbom ograniczenia jej dostępu. Oznacza to, że śmiertelność w innych krajach jest znacznie niższa. Również zjawisko masowych, publicznych zabójstw obcych osób przez mężczyzn nie jest nowe. Jeszcze nie tak dawno takie zabójstwa uważano za stary i związany z kulturą syndrom. W końcu „amok” to malajskie słowo. A oto jak opisał to jeden z autorów (sprzed kilku wieków):


Mężczyzna (prawie zawsze był to mężczyzna), czuł, że odniesione upokorzenie było nie do zniesienia. Po okresie rozmyślań zaatakował wszystkich w zasięgu wzroku nożem lub inną ostrą bronią, siekając, aż inni wieśniacy lub władze w końcu go zabili.


Masowe zabójstwa są statystycznie mało prawdopodobnymi sposobami poniesienia śmierci, ale prymitywne liczenie zwłok nie jest jedynym sposobem oceny szkód w cywilizowanym społeczeństwie. Chociaż bezwzględne ryzyko śmierci z rąk takiego zabójcy jest niskie, wiele osób uparcie odmawia uznania, jak niskie jest tego prawdopodobieństwo. To nie powinno nas dziwić. Masowe zabójstwa to, między innymi, celowa publiczna próba zwrócenia na siebie uwagi, by wbić klin w istniejący porządek społeczny. Niektóre z tych motywów są oczywiście polityczne – w takich przypadkach celem jest sianie strachu i destabilizacja rządów – i nie będę miał wiele do powiedzenia na ich temat (chociaż podejrzewamy, że niektóre z takich prób zaczynają się pokrywać). A co z bardziej indywidualnymi motywami?


Nasze wstępne badanie było archiwalnym badaniem 70 masowych morderstw popełnionych na przestrzeni niemal stu lat. Nasza metodologia była wysoce konserwatywna, obejmując tylko te zabójstwa, dla których mogliśmy uzyskać niezależne potwierdzenie szczegółów. Media mają tendencję do spekulacji na temat tych wydarzeń, a my nie chcieliśmy dać się wyprowadzić w pole. Ograniczyliśmy wyszukiwanie do Stanów Zjednoczonych z dwóch powodów. Po pierwsze, wszechobecność broni palnej sprawia, że wyrażanie takich morderczych pragnień jest znacznie łatwiejsze do porównania między różnymi wydarzeniami, podczas gdy ci, którzy używają pojazdów lub noży, mają mniej ofiar. Po drugie, Stany Zjednoczone mają wydajne, szczegółowe i (przynajmniej w pewnym stopniu) niezależne archiwa medialne.


Wprowadziliśmy tyle danych, ile mogliśmy uzyskać — wiek, liczbę ofiar, rodzaj noszonego ubrania, osobistą historię, ostatnie kluczowe wydarzenia i tak dalej — uruchomiliśmy maszynę statystyczną i zobaczyliśmy, jakie wzorce się pojawiają.


To, co znaleźliśmy, było bardzo interesujące i przypominało, że średnie często mogą być bardzo mylące. Chociaż średni wiek masowych morderców w naszej próbie wynosił 33 lata, liczba ta była wysoce niereprezentatywna dla populacji. Zakres wieku wynosił od 11 lat (tak, naprawdę) do 66 (tak, naprawdę). O wiele bardziej interesujące było to, że rozkład wieku był bimodalny, to znaczy miał dwa wierzchołki. I tu jest zaskakująca część: dwie grupy skupione wokół tych szczytów wiekowych nie mogły się bardziej od siebie różnić.


Młodsza grupa (średnia wieku 23 lata) miała zwykle kłopoty z prawem i częściej cierpiała na choroby psychiczne. Innymi słowy, w wieku, w którym większość młodych mężczyzn zdobywa status (oraz umiejętności i zdolności, które im to umożliwią), ci mężczyźni wykazywali oznaki, że są na szybkiej drodze do reprodukcyjnej nicości. W dawnych czasach — w czasach bez dobrze wyszkolonych i wyposażonych oddziałów SWAT — ostatnia, rozpaczliwa próba by zwrócić na siebie uwagę i sprawić, by „oni” traktowali cię poważnie, mogła (tylko mogła) zadziałać. Ta grupa wiekowa była również mniej narażona na śmierć pod koniec ich morderczego szału. Dalsza praca, którą wykonaliśmy, sugeruje, że wielu z tego młodszego typu przyciąga znaczną ilość uwagi kobiet, kiedy siedzą w więzieniu.


Starsza grupa (średnia wieku 41 lat) znacznie częściej była żonata i często posiadała dzieci. Znacznie rzadziej występowały u nich problemy prawne lub choroby psychiczne. Byli również bardziej narażeni na śmierć w szale - albo w wyniku samobójstwa, albo „samobójstwa przez gliniarza”. Rzut oka na ich dane osobowe (na tyle, na ile było to możliwe) ujawnił, że ostatnio utracili status. Pracę. Związek małżeński. Bitwę o opiekę nad dziećmi. Groźny skandal. Ci starsi faceci nie tyle starali się zdobyć status; ich działania bardziej przypominały wysoce patologiczną próbę nieutracenia go. „Śmierć przed hańbą” to okrutny żart — zwłaszcza gdy tak naprawdę dostajesz jedno i drugie. Jednak samoocena utraty statusu może być brakującym elementem kilku morderczych tajemnic motywacyjnych.


Być może dlatego, że my, behawioryści, jesteśmy raczej nieśmiałymi molami książkowymi, postrzegamy przemoc jako coś obcego i niewytłumaczalnego. Nasze podręczniki psychologii nazywają to „bezmyślnym” lub „antyspołecznym”, ale nie są to pomocne epitety. Istotnie, zaślepiają nas na niektóre instrumentalne cechy przemocy. Jak mawiał słynny irytujący filozof Jerry Fodor, w odpowiedzi na frazesy typu „Zrozumieć znaczy wybaczyć”, możemy uderzyć w stół i powiedzieć: „Nie, czasem to po prostu zwiększa twoją pogardę”. A co może być bardziej godne pogardy niż mordowanie niewinnych dzieci dla realizacji twoich celów? Tym, co sprawia, że wydajemy okrzyki przerażenia i zdumienia, jest myśl, że nawet taka przemoc może być do pewnego stopnia wytłumaczalna. Niestety, nie mamy luksusu załamywania rąk i wyrzekania się naszej hierarchicznej natury naczelnych. Czy naprawdę jesteśmy tak niepewni naszych zobowiązań moralnych, że musimy ogłaszać w naszych metodologiach, że uważamy zabijanie niewinnych dzieci za zło? I czy naprawdę musimy wdawać się w idiotyczne wymiany definicji na temat tego, co stanowi, a co nie, „broń szturmową”?


Aby mówienie o toksycznej męskości miało sens, należy zwrócić uwagę na toksyczne gleby, na których rośnie. Udawana niewinność co do natury ludzkiej nie pomoże nam tutaj.

 

Link do oryginału: https://quillette.com/2023/05/27/running-amok/?ref=quillette-daily-newsletter

Quillette, 27 maja 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

*Robert King jest profesorem psychologii na University College Cork.