Świat w krzywych zwierciadłach


Andrzej Koraszewski 2023-05-02


Boeing ze 173 pasażerami zawrócił w poniedziałek 24 kwietnia tuż po starcie w stolicy stanu Ohio, ponieważ wleciał w stado gęsi. Pozostałe trzydzieści tysięcy samolotów, które wystartowały tego dnia z różnych lotnisk również wylądowały bez szwanku. Wiadomości informują nas o katastrofach mniejszych i większych, bliższych i dalszych, o wydarzeniach mrożących krew w żyłach, bo mogły się źle skończyć, o mordach i pobiciach, również tych, które pozostałyby wiadomością lokalną, gdyby nie wspaniały Internet. Medialny cyrk zawsze żywił się wydarzeniami niezwykłymi, ale ich podaż wzrosła niepomiernie wraz z szybkością przekazu informacji i możliwością ich błyskawicznego zbierania z najodleglejszych zakątków świata.

Im więcej czasu poświęcasz na zdobywanie wiadomości, tym bardziej twój obraz świata jest naszpikowany informacjami o wydarzeniach rzadkich, które mają przyciągnąć twoją uwagę. Wiadomości mają cię zadziwić, wystraszyć, oburzyć. Tworzą obraz świata, który radykalnie różni się od tego, którego doświadczasz w życiu codziennym.


Polska w ruinie, świat w ruinie, apokalipsa tuż tuż. „Przesada jest stałą cechą mediów, histeria dobrze się sprzedaje” – pisze amerykański dziennikarz, dodając, że dziennikarstwo zawsze było pogonią za tym, co można przedstawić w czarnych kolorach, a to w efekcie powoduje poważne szkody społeczne. 


Przekazujemy nieszczęścia w wysokiej rozdzielczości, oburzamy się profesjonalnie i z kapłańskim autorytetem, wiemy lepiej, co jeść, ile robić  kroków dziennie, kogo kochać, a kogo nie.     


Sensacyjne historie wypierają wszystko inne. Pełne emocji opinie bez zainteresowania faktami, absurdalne proroctwa bez przyznawania się, że się nie sprawdziły, prasowe wyroki bez prawa do obrony.  


Otrzymujemy potrójnie wypaczony obraz świata, przez nieustanną pogoń za sensacją, przez skłonność do pomijania analizy tego, co normalne i pozytywne, a wreszcie, przez sekciarski aktywizm, czyli nieustanne polowanie na wroga i podżeganie do nienawiści.


Jak media zmieniają świadomość swoich odbiorców? Wielu, być może większość, zdaje sobie sprawę z faktu, że media częściej dezinformują niż informują, że częściej umacniają grupowe stereotypy, przesądy i uprzedzenia niż uczą sceptycyzmu. Jednak ta wiedza, że media wypaczają rzeczywistość, jest zazwyczaj połączona z przekonaniem, że mam dostęp do rzetelnych źródeł i  umiejętność korygowania wypaczeń. To podwójny błąd, który nie uwzględnia faktu, że możemy mieć pogłębione rozeznanie tylko w odniesieniu do wąskiego odcinka rzeczywistości oraz, że akceptacja doniesień potwierdzających wcześniejsze uprzedzenia jest zawsze pokusą trudną do odepchnięcia.     


Biznes informacyjny zdominowała nieustająca reklama środowiskowych narracji. Spodziewany koniec wieku ideologii nie nastąpił, zgoła przeciwnie, jak się wydaje, jesteśmy świadkami odwrotnego trendu. Książka Raymonda Arona Opium intelektualistów (polski tytuł Koniec wieku ideologii) warta jest wznowienia, chociaż małe prawdopodobieństwo, by znalazło się wielu chętnych czytelników, bo intelektualną kawiarnię nadal przekonują nowe wersje powiedzenia francuskiego hasła sprzed ponad 60 lat, że „lepiej być w błędzie z Sartrem niż mieć rację z Aronem”. Nowości upraszczających rzeczywistość guru funkcjonują jako namiastka innowacji w technologii, jednak efekty są odwrotne. Podczas gdy innowacje zmieniają świat, guru cofają nas nieustannie do punktu wyjścia.     


Podczas gdy Raymond Aron pokazywał nędzę pasterzy prowadzących trzodę do Utopii, Daniel Bell miał nadzieję na rzeczywisty koniec wieku ideologii i zmierzch popularności proroków w związku z uderzającym wzrostem dobrobytu i pojawieniem się państwa opiekuńczego.


Na przestrzeni ostatnich stuleci rozwój techniki zwiększył tysiąckrotnie moce produkcyjne człowieka. Kapitalizm (czytaj innowacje dla zysku, a nie dla poetyckich fanaberii) pozwolił na wyciągnięcie miliardów ludzi z nędzy i nieustannego zagrożenia głodem. Prorocy zajmowali się przepowiadaniem rychłego końca świata, walką z konsumeryzmem i organizowaniem kolejnych rewolucji.


Końca ideologii nie widać, końca historii też nie. Proroctwo Fukuyamy o końcu historii jest dziś równie śmieszne, jak proroctwo Malthusa. Jedni upadek ZSRR uznali za ostateczne zwycięstwo kapitalizmu nad socjalizmem i koniec historii, inni za zagrożenie ze strony Ameryki i potrzebę nowego zrywu przeciw temu bezeceństwu.


Koniec historii ogłoszono w 1989, a w 2015 kolejny prorok zapowiedział koniec wojen, tym razem swoją Homo Deus: A Brief History of Tomorrow, krótką historią jutra, którą objawił w kraju start-upów, czyli w Izraelu.


Jaka jest różnica między innowacją techniczną i innowacją intelektualną? Innowacja techniczna musi działać i musi być użyteczna. Innowacja intelektualna musi przerażać i podniecać. Te pierwsze opierają się na skumulowanych i sprawdzonych osiągnięciach nauki, te drugie na doniesieniach medialnych, dobrych lub złych, ale nigdy rzetelnych.


Dóbr jest coraz więcej, jak grzyby po deszczu wyrastają sanktuaria świętych krów, które ryczą, mleka nie dają, prorokują koniec świata i uczą nas szukania wrogów, żebyśmy przypadkiem nie stracili rewolucyjnego romantyzmu.   


Innowacje techniczne w rękach poetów służą również ucieczce od rzeczywistości. Prawdopodobnie inaczej być nie może.