Was gesagt werden muss (Co musi zostać powiedziane)


Andrzej Koraszewski 2023-04-11

Kadr z krótkiego wideo o wizycie prezydenta Turcji w Teheranie. (Źródło: Interia)
Kadr z krótkiego wideo o wizycie prezydenta Turcji w Teheranie. (Źródło: Interia)

Szukam informacji w polskich mediach o rozmowach prezydenta Turcji z prezydentem Iranu. Jest tylko wzmianka na 5 wierszy w portalu interia.pl, że być może Erdogan będzie rozmawiał z Putinem i że chce zakończyć „11-letni konflikt w tym arabskim kraju” (nie wiem, w którym arabskim kraju, bo ani Iran ani Turcja nie są arabskim krajem). Interia informuje, że opiera się na doniesieniu AFP. Istotnie wygląda na to, że sprawą zainteresowała tylko France 24, inne zachodnie media zignorowały tę wizytę, tylko z izraelskich mediów można się dowiedzieć, o czym rozmawiał prezydent Turcji z prezydentem Iranu. Jak donosi World Israel News:

Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan powiedział prezydentowi Islamskiej Republiki Iranu, Ebrahimowi Raisi, że ‘Świat islamski musi się zjednoczyć przeciwko izraelskim atakom w Palestynie”.

Günter Grass w swoim głośnym wierszu pod tytułem „Co musi zostać powiedziane” pisał, że „oskarżenie o ‘antysemityzm’ słyszy się często”. Wyjaśniając, co właściwie chciał w tym wierszu powiedzieć, poeta przyznał, że owszem, w Iranie rzucają jakieś groźby, ale to tylko puste słowa, a strach Izraela przed kolejną zagładą zagraża pokojowi na świecie. Nie powiedział tego w ten sposób, powiedział to tak gładko, jak wielu przed nim i jak wielu po nim. Poeta w młodości był dzieckiem-żołnierzem, nie pisał, w co wierzył, mówił tylko, że uciekał od nadzoru rodziców, że na ochotnika wstąpił do armii, a do SS został wcielony wbrew swojej woli, zaś pisząc na starość swój wiersz walczył o pokój, bo to Izrael broniąc się zagraża wszystkim i trzeba temu położyć kres.


I przyznaję: przerywam milczenie,

dlatego, że dość już mam
obłudy zachodu; poza tym można mieć nadzieję,
że wielu wyzwoli się z milczenia…


Już przed nim tak wielu „wyzwoliło się z milczenia”. Minęło 11 lat od publikacji wiersza, który poruszył świat wrażliwych na poezję ludzi. Liczba irańskich rakiet na granicy z Izraelem wzrosła do ponad 160 tysięcy, Iran jest o pół kroku od własnych bomb atomowych, ma arsenał rakiet balistycznych dalekiego zasięgu, ma swoje siły w Libanie, Iraku, w Syrii i w Jemenie, jest również głównym finansistą Hamasu w Gazie.


Poeta umarł, żyją jego wzniosłe myśli. Wiersz Grassa padał na dobrze przygotowany grunt. Świat ochoczo zastąpił zdjęcie żydowskiego chłopca z warszawskiego getta zdjęciem palestyńskiego chłopca, którego Żydzi rzekomo pozbawili życia. Świat pozbywał się poczucia winy za Holokaust, odzyskiwał radość starej nienawiści. 


Opowieść o śmierci Muhammada al Durah była natchnieniem dla Bin Ladena. Żydzi mordują niewinnych muzułmanów, mordują dzieci. Zemsta jest obowiązkiem każdego muzułmanina. W jego filmach wzywających do globalnego dżihadu „zamordowany” Muhammad był centralnym symbolem. Każdy szanujący się muzułmanin miał stanąć w obronie „sprawiedliwości”. W niespełna rok po tym medialnym wydarzeniu byliśmy świadkami zamachu 11 września 2001, (który, jak zapewniali przywódcy zachodniego świata nie miał nic wspólnego z islamem.) Wcześniej (między 31 sierpnia a 8 września 2001) odbyła się konferencja w Durbanie „przeciw rasizmowi”. Ta konferencja była orgią nienawiści do Izraela, włącznie z wyrazami uwielbienia dla Adolfa Hitlera. Odbywała się pod egidą ONZ z aktywnym udziałem Amnesty International.     


Opisując tę zmianę trendu, tę coraz bardziej powszechną potrzebę obwiniania izraelskich Żydów za bezczelność obrony żydowskiego życia, Richard Landes w swojej książce Can “The Whole World” Be Wrong?: Lethal Journalism, Antisemitism, and Global Jihad [Czy „Cały świat” może się mylić? Zabójcze dziennikarstwo, antysemityzm i globalny dżihad] pisze o narastającej potrzebie zachodniego świata:

Dość poczucia winy za Holokaust, a raczej nigdy więcej wstydu z powodu Holokaustu. Teraz Żydzi, (ci Żydzi, którzy są u władzy w Izraelu), nie będą lepsi od nazistów, teraz będą napiętnowani hańbą przez „cały świat”. Są gorsi niż naziści, bo oni powinni wiedzieć lepiej.

Fakt, że tym głosom wtórowali jacyś Michalkiewicze z Polski, jest niemal bez znaczenia. Wtórowali im niektórzy Żydzi z diaspory, a nawet niektórzy Żydzi z Izraela.


Dlaczego? Cóż, ludzka sprawa, kiedy podczas pierwszej wojny światowej zaczęto w Londynie organizować Legion Żydowski, do pułkownika  Pattersona przychodzili bogaci londyńscy Żydzi, próbując go przekonać, że to jest zły pomysł. Obawiali się, że jeśli powstanie żydowskie państwo, Anglicy każą im wyjechać.


W Iranie niedawno obchodzono po raz kolejny Dzień Al Kuds. To arabska nazwa Jerozolimy, a dzień Al Kuds to dzień wezwań do odbicia Jerozolimy z rąk Żydów i oczyszczenia „Palestyny” z tego robactwa. W tym roku irańskie władze wezwały  pozostałych jeszcze w Iranie Żydów, żeby powstrzymali się od obchodzenia paschy i przyłączyli się do obchodów Dnia Al Kuds. Takiej prośbie lepiej nie odmawiać. Organizacja irańskich Żydów wydała nawet oświadczenie:

„Według naszej świętej Biblii każdy Żyd musi przeciwstawić się uciskowi ludzi. Gdy zbliżamy się do Dnia Kuds, społeczność żydowska Iranu weźmie udział w demonstracjach przeciwko reżimowi syjonistycznemu i zadeklaruje swój wstręt do polityki syjonistów wobec ludzi. Irańska społeczność żydowska jest oddzielona od syjonistów. Jesteśmy z Irańczykami i muzułmanami”.

Amerykańscy Żydzi też wydają różne oświadczenia. Presja jest trochę inna, ale otwarte popieranie Izraela naraża na ostracyzm ze strony kolegów, nauczycieli i przełożonych.


W Turcji w połowie maja odbędą się wybory prezydenckie i parlamentarne więc prezydent ma powody do niepokoju. Czy może przegrać? To mało prawdopodobne. Kontroluje media (Turcja ma dziś prawdopodobnie najwięcej na świecie dziennikarzy za kratkami), sądy, komisję wyborczą, więc wynik wyborów jest niemal pewny. Jednocześnie porzuciło go wielu dawnych zwolenników, jest ogromna inflacja, wyparowały zagraniczne inwestycje, więc trzeba wyborców zmobilizować, a nic tak nie mobilizuje jak odwołanie do tradycji.


W Izraelu każdego dnia giną ludzie w zamachach, próżno szukać w prasie (polskiej czy zagranicznej) nazwisk i zdjęć żydowskich ofiar. Nie mają żadnego znaczenia, nie ma o czym mówić.    


Co musi zostać powiedziane, to informacja o każdej śmierci niewinnych (uzbrojonych) Palestyńczyków, o agresji Izraelczyków, którzy nie powinni mieć takich praw. Przecież dawniej było nie do pomyślenia, żeby Żyd się bronił.


Poeta ponad dziesięć lat temu zastanawiał się, dlaczego do tej pory milczał. Wcześniej nie wypadało. Dziś nikt już nie milczy. Wszyscy żądają co najmniej proporcjonalności.


Czytam doniesienia, że Izraelczycy napadli na muzułmańską świątynię. Czytam i zastanawiam się, dlaczego to, co powinno być powiedziane, nie może być powiedziane. Odpowiedź znajduję w książce Richarda Landesa, której nie daje się czytać jednym tchem. Ta lektura zatyka, co kilka stron trzeba odpocząć.