Francja: “Krajobraz ruin”


Guy Milliere 2023-04-11

<span> Francja po raz kolejny znalazła się na skraju chaosu. Francuski system emerytalny nie jest jedynym systemem, który się rozpada. Kraj stoi w obliczu znacznie większego kryzysu. Na zdjęciu: uczestnicy zamieszek w Paryżu 19 stycznia 2023r. (Zdjęcie: Wikipedia)</span>
 Francja po raz kolejny znalazła się na skraju chaosu. Francuski system emerytalny nie jest jedynym systemem, który się rozpada. Kraj stoi w obliczu znacznie większego kryzysu. Na zdjęciu: uczestnicy zamieszek w Paryżu 19 stycznia 2023r. (Zdjęcie: Wikipedia)

Paryż, Francja. 23 marca, godz. 20.00 Odbyła się demonstracja; jak zwykle, po demonstracji wybuchły zamieszki, które przetoczyły się przez centrum miasta, a następnie rozprzestrzeniły do innych miast. Płonęły samochody, rozbijano witryny sklepowe, podpalano śmietniki. Strajk śmieciarzy rozpoczął się dwa tygodnie wcześniej; prawie dziesięć tysięcy ton śmieci wciąż zalega na chodnikach i prawie całkowicie blokują niektóre ulice. Plaga szczurów grozi chorobami. Rafinerie ropy naftowej są zamknięte; stacje benzynowe wysychają. Kolejne demonstracje miały miejsce 28 marca – i było więcej zamieszek.

Powodem niezadowolenia jest przyjęcie ustawy minimalnie reformującej system emerytalny: od 2010 r. ustawowy wiek emerytalny we Francji wynosi 62 lata; ustawa podnosi go o dwa lata, do 64 lat.



Gdy tylko ustawa została przedstawiona przez rząd, wszystkie związki zawodowe wezwały do strajków. Philippe Martinez, sekretarz generalny Generalnej Konfederacji Pracy (CGT), (związku o komunistycznych korzeniach), powiedział, że kompromis z władzami „nie wchodzi w grę”. Liderzy lewicowego związku pracowników kolei obiecali rzucić francuską gospodarkę na kolana. Jean-Luc Mélenchon, przywódca La France Insoumise, głównej partii lewicowej we Francji, powiedział swoim zwolennikom: „Blokujcie wszystko, co się da”. Członkowie prawicowego Zjednoczenia Narodowego byli zasadniczo na tym samym stanowisku co La France Insoumise: rok temu prowadzili kampanię o ustalenie wieku emerytalnego na 60 lat.


Ani członkowie rządu, ani ekonomiści w telewizji nie mają odwagi, by powiedzieć prawdę: francuski system emerytalny załamuje się. Przyjęta właśnie reforma nie wystarczy, by ją uratować; po prostu może pozwolić mu przetrwać trochę dłużej.


Stworzony w 1945 r.
 system jest zasadniczo systemem redystrybucji: obowiązkowe składki potrącane z pensji dzisiejszych pracowników służą do wypłaty emerytur dzisiejszych emerytów; dzisiejsi pracownicy polegają na przyszłych składkach, które będą potrącane z pensji osób zatrudnionych w momencie ich przejścia na emeryturę. Kiedy system powstał, wydawało się, że może działać: stosunek wynosił wtedy pięciu pracowników na emeryta. Oczekiwana długość życia we Francji wynosiła wówczas 65 lat (68 dla kobiet, 63 dla mężczyzn). Wiek emerytalny ustalono na 60 lat. Średnio emerytury musiały być wypłacane emerytom tylko przez pięć lat.


Jeśli jednak zmniejsza się liczba zatrudnionych na jednego emeryta i wydłuża się średnia długość życia, składki płacone przez pracowników musiałyby rosnąć aż do wysokości nie do udźwignięcia. Po powojennym wyżu demograficznym spadła liczba dzieci przypadających na kobietę, spadł też stosunek pracujących na jednego emeryta: dziś na jednego emeryta przypada tylko 1,7 zatrudnionego. Średnia długość życia we Francji wzrosła do prawie 82,5 lat (85,3 dla kobiet, 79,4 dla mężczyzn). Średnio emerytury muszą być wypłacane emerytom przez ponad 20 lat.


System zbankrutował przed laty, ale jego bankructwo staje się coraz bardziej kosztowne.


Francuski rząd znalazł się w sytuacji, w której musiał „coś zrobić”. Podniesienie podatków w celu częściowego wyrównania deficytu systemu emerytalnego jest praktycznie niemożliwe: Francja ma już jedno z najwyższych obciążeń podatkowych w krajach rozwiniętych (45,4 proc. PKB); jednocześnie spada konkurencyjność gospodarcza kraju. Francuskie wydatki publiczne są już najwyższe w krajach rozwiniętych i wciąż rosną. Podwyższenie podatków oznaczałoby dalsze miażdżenie podatników i zadłużanie kraju. Zmniejszenie wydatków publicznych pociągnęłoby za sobą cięcia w wydatkach socjalnych (jedna trzecia wydatków publicznych), ale duża część wypłacanych świadczeń trafia do populacji imigrantów i niezintegrowanych w „no-go zones”. Cięcia wywołałyby ryzyko jeszcze bardziej gwałtownych protestów.


Budżety kolejnych francuskich rządów co roku od 1970 roku są w deficycie; zadłużenie kraju osiągnęło alarmujący poziom. Relacja francuskiego zadłużenia do PKB osiągnęła w grudniu 2019 r. 100%. Obecnie wynosi 113,7%.


Francuski system emerytalny nie jest jedynym systemem, który się zawalił. Kraj stoi w obliczu znacznie większego kryzysu.


Francuski system ubezpieczeń zdrowotnych, również oparty na obowiązkowych składkach potrącanych z pensji, również jest w opłakanym stanie. Spadek stosunku liczby pracujących do emerytów i wzrost średniej długości życia powoduje, że wydatki na publiczną służbę zdrowia rosną szybciej niż suma składek, a system jest obciążony coraz większym deficytem. W 2000 r. socjalistyczny rząd stworzył państwowy zasiłek medyczny, który finansuje „darmową” opiekę medyczną dla nielegalnych imigrantów we Francji – zasiłek jeszcze bardziej zwiększający deficyt.


Tymczasem ceny żywności w 2022 roku wzrosły o 14,5%. Francuski poziom życia pogarsza się.


W obliczu fali przestępczości gwałtownie rośnie poczucie niepewności . Liczba napaści wzrosła o 33% procent między styczniem 2017 a styczniem 2022 roku. W zeszłym roku liczba gwałtów osiągnęła alarmującą liczbę 84 500, co oznacza wzrost o 11% w porównaniu z 2021 rokiem.


Według sondaży ludność francuska jest najbardziej pesymistyczna
 na świecie. Z sondażu opublikowanego w marcu 2021 roku wynika, że tylko 9% Francuzów uważa, że sytuacja gospodarcza ma szansę na poprawę (dla Meksyku, gdzie sytuacja jest znacznie trudniejsza niż we Francji, 46%; dla Indii 62%) .


Kryzys, przez który przechodzi Francja, ma również charakter polityczny. W maju 2017 roku Emmanuel Macron został wybrany na stanowisko prezydenta – nie z powodu entuzjazmu wyborców dla jego programu, ale z powodu odrzucenia przez nich jego przeciwniczki, liderki Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, którą Macron opisał jako wcielenie faszyzmu i jako niebezpieczną ekstremistkę. Macron utworzył partię, skupiając wokół siebie głównych przywódców politycznych centrolewicowej i centroprawicowej,  „La Republique en Marche”. Zniszczywszy w ten sposób partie centrolewicowe i centroprawicowe, które rządziły krajem przez dziesięciolecia, z łatwością wygrał wybory przytłaczającą większością głosów.


Przed 2017 rokiem Macron powiedział, że pracownicy zamykanej fabryki są „analfabetami” i mówił o różnicy między „tymi, którzy odnoszą sukcesy, a tymi, którzy są niczym”. Nawet po tym, jak został prezydentem, gardził biednymi: „Niektórzy martwią się, że będą mieli problemy z końcem miesiąca”, powiedział, ale on zajmuje się problemami dotyczącymi „końca świata”. W listopadzie 2018 roku stanął w obliczu buntu – „żółtych kamizelek” (gilets jaunes) – w dużej mierze motywowanego gniewem, jaki odczuwało wobec niego wielu Francuzów, i rosnącymi kosztami paliwa. Na ulicach palono portrety Macrona; podobizny Macrona wieszano i deptano.


Macron odpowiedział na rozruchy ostrymi represjami. Policja rzucała w tłum granaty z gazem łzawiącym i strzelała gumowymi kulami z bliskiej odległości. Setki demonstrantów odniosło ranny, dziesiątki doznało okaleczeń takich jak utrata oka, ręki lub stopy. Po powstaniu, które trwało miesiącami, nastąpił długi strajk komunikacji miejskiej, któremu towarzyszyły oczywiście zamieszki.


Spokój powrócił dopiero w marcu 2020 r. wraz z wybuchem pandemii Covid-19 – i wyjątkowo surowymi zasadami lockdownu wprowadzonymi przez rząd. Francuzi zostali zmuszeni do pozostania w swoich domach przez tygodnie i wypuszczani tylko na godzinę dziennie, na maksymalną odległość poniżej kilometra. Musieli również mieć przy sobie dokument wskazujący ich adres i godzinę, o której opuścili dom, aby przedstawić go policji, jeśli zostaną o to poproszeni.


Kiedy szczepionki stały się dostępne, stopniowo przywracano swobodę poruszania się, ale tylko dla osób zaszczepionych, które przez cały czas musiały mieć przy sobie paszport szczepień, aby wejść do sklepów, restauracji i ośrodków administracyjnych. Ograniczenia te zostały zniesione zaledwie na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi.


W maju 2022 roku Macron został ponownie wybrany dzięki odrzuceniu przez wyborców Marine Le Pen. Wskaźnik absencji wyborczej był niezwykle wysoki.


W wyborach parlamentarnych, które odbyły się po wyborach prezydenckich, partia stworzona przez Macrona (obecnie nazywana Renaissance) uzyskała zaledwie niewielką większość, co utrudnia uchwalanie ustaw.


Macron najwyraźniej widział, że modyfikacja systemu emerytalnego jest koniecznością. Zamiast próbować przekonać swoich przeciwników, zdecydował się wykorzystać artykuł 49.3 francuskiej konstytucji, (który pozwala na uchwalenie ustawy bez debaty), prosząc parlament o głosowanie za lub przeciw rządowi. Ustawa emerytalna, choć kontrowersyjna, została uchwalona, ale prowadzące do chaosu reakcje były nieuniknione.


Gniew, który został uciszony przez blokady i represje policyjne dwa lata wcześniej, powrócił. Sondaże pokazują, że 68% Francuzów nie popiera reformy.


Macron zareagował tak samo, jak wtedy, gdy stanął w obliczu powstania żółtych kamizelek. 22 marca powiedział, że ulica nie będzie dyktować mu programu politycznego i ponownie zastosował zaciekłe represje policyjne.


Prezydent wydaje się obawiać, że jeśli ustąpi i zrezygnuje z ostatniej reformy, zostanie bardzo osłabiony. Przeprowadzenie jakichkolwiek innych reform przez resztę jego prezydentury byłoby niemożliwe. Najwyraźniej nie zamierza się poddawać. Wydaje się też rozumieć, że bez reformy wydłużającej wiek emerytalny o dwa lata Francja mogłaby dość szybko znaleźć się w obliczu niewypłacalności.


Macron prawdopodobnie obawia się też, że jeśli zdecyduje się rozwiązać Zgromadzenie Narodowe i rozpisać nowe wybory parlamentarne, nie zdobędzie ponownie większości dającej mu większą swobodę działania. Partie centrolewicowe i centroprawicowe są martwe. Ani Partia Zbuntowanej Francji, ani Partia Zgromadzenia Narodowego nie byłyby w stanie zebrać wystarczającej liczby głosów, aby utworzyć alternatywną większość. Sytuacja polityczna jest zablokowana.


Komentatorzy mający dostęp do Macrona mówią, że ma on nadzieję, że represje będą wystarczające, by zmusić protestujących do poddania się. Reakcja jedna jest inna niż to, co wydarzyło się w 2020 roku. I tym razem nie ma pandemii, która zamknęłaby populację w domach.


Francja wydaje się być w impasie, możliwości odblokowania nigdzie nie widać.


Vincent Trémollet de Villers, redaktor naczelny gazety „Le Figaro”, opisał 23 marca dzisiejszą Francję jako „krajobraz ruin”, dodając:

„Skromna reforma oparta na nieubłaganych obserwacjach demograficznych doprowadziła Francję do kryzysu egzystencjalnego, w którym wszystko się chwieje… Na powierzchnię wyłania się znacznie głębsza niemoc. Niemoc kraju chylącego się ku upadkowi”.

"Czy sięgnęliśmy dna?" zapytał dziennikarz Franz-Olivier Giesbert. "Nie, jeszcze nie."


France: A ‘Field of Ruins’

Gatestone Institute, 5 kwietnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

* Guy Millière

Francuski eseista, profesor literatury francuskiej na uniwersytecie w Paryżu, autor 27 książek na temat Europy, Stanów Zjednoczonych i Bliskiego Wschodu.