Słowa nie mają znaczenia. Mamy władzę nad słowami, a nie odwrotnie.


Lawrence M. Krauss 2023-03-29


Words strain,
Crack and Sometimes break, under the burden,
Under the tension, slip slide and perish,
Decay with imprecision, will not stay in place,
Will not stay still.
—T.S. Eliot


U dołu strony dotyczącej praw autorskich najnowszych wydań książek Roalda Dahla pojawia się teraz nowa informacja. „Słowa mają znaczenie… Wspaniałe słowa Roalda Dahla mogą przenieść cię do różnych światów i przedstawić najwspanialsze postacie”.


Z pozoru wydaje się to figlarne i niewinne. Sygnalizuje jednak niedawne starania jego wydawcy, Puffina, mające na celu przepisanie jego klasycznych tekstów, aby były mniej „obraźliwe”. Usunięto słowa takie jak „gruby” i „brzydki”, przepisano całe wyrażenia i oczywiście w niektórych miejscach dodano terminy neutralne, ukrywające płeć.


Choć szeroko komentowane w mediach, to przepisywanie klasycznej literatury jest tylko najnowszym przejawem głównego aspektu nowego niebezpiecznego trendu określania języka jako formy przemocy, pod pozorem tej samej mantry, która wprowadziła nowe zniekształcenie pracy Dahla: Słowa mają znaczenie.


Ktoś mógłby pomyśleć, że jako pisarz będę bardziej przychylny temu twierdzeniu, ale tak nie jest. Uznaję i celebruję potencjalną moc słów, ale rozumiem, że to, czy ten potencjał ujawni się, zależy całkowicie od odbiorcy. Pióro może być potężniejsze niż miecz, ale tylko wtedy, gdy słowa docierają do chłonnej publiczności. Istnieje zasadnicza różnica między napaścią słowną a napaścią fizyczną. Wpływ tego pierwszego, jakkolwiek potencjalnie szkodliwy, zależy wyłącznie od umysłu słuchacza. Nie dotyczy to przemocy fizycznej.


Mówienie „Słowa mają znaczenie” lub „Słowa mają moc” jest jak powtarzanie starej mantry „Wiedza to potęga”. Ale to nie czyni żadnego z tych powiedzeń prawdziwym. Sama wiedza nie daje żadnej mocy, jakkolwiek byśmy sobie tego życzyli. Zapytaj większość naukowców zajmujących się środowiskiem lub zastanów się nad losem starożytnych bibliotekarzy w Aleksandrii. Liczy się to, co robisz z wiedzą. To samo dotyczy słów.


TS Eliot napisał również w swoim mistrzowskim poemacie Four Quartets 1: „Słowa po wymówieniu docierają do ciszy”. Słowa znikają po wypowiedzeniu. Jedynym miejscem, w którym mogą się utrzymywać, jest umysł słuchacza. To, co robimy ze słowami, które słyszymy, jest jednoznacznie określone przez połączenie kultury, doświadczenia, wykształcenia oraz świadomej lub podświadomej refleksji. Na bardzo podstawowym poziomie każdy z nas ma moc, przynajmniej teoretycznie, analizowania i interpretowania tego, co słyszy, i jeśli to konieczne, robienia tego w sposób, który pozytywnie wpływa na naszą psychikę i nasze życie, lub, alternatywnie, w sposoby, które mogą powodować emocjonalny ból i traumę.


Chociaż Eliot mógł również narzekać na śliskość języka w cytowanych powyżej wersach z Four Quartets, część siły słów leży jednocześnie w ich nieprecyzyjności, niejasności, a nawet nieszczerości. Język musi być interpretowany, a to otwiera wiele możliwości. Dlatego też wszyscy musimy interpretować to, co słyszymy lub czytamy.


Noam Chomsky powiedział mi kiedyś, kiedy rozmawialiśmy o wierzeniach religijnych: „Nie obchodzi mnie, w co ludzie wierzą. Liczy się to, co robią”. Przekonania mogą oczywiście wpływać na czyny, podobnie jak słowa. Słowa mają moc podżegania do przemocy, ale zależy to od wrażliwości umysłu słuchacza. Wezwanie do dżihadu może motywować zamachowca-samobójcę, ale dla tych, których umysły nie były latami przygotowywane poprzez wystawienie na dogmaty religijne i indoktrynację, pada ono w próżnię. Podobnie większość z nas mogła przejrzeć hiperbolę Donalda Trumpa 6 stycznia 2021 r., ale ci, którzy zgromadzili się wtedy przed budynkiem Kapitolu USA, byli już prawdziwie wierzącymi i byli przygotowani do działania.


Bez kontekstu i interpretacji, jeśli ktoś nie zdecyduje się ich zinternalizować, słowa są bezsilne, a to daje nam nad nimi władzę, a nie odwrotnie. Możemy być pod wpływem tego, co czytamy lub słyszymy, ale jesteśmy właścicielami naszych reakcji, w tym naszych działań, które w końcu mówią głośniej niż słowa.


Ta koncepcja jest jednak anatemą we współczesnym świecie, ponieważ sugeruje, że jeśli czujesz się zraniony lub urażony tym, co słyszysz lub czytasz, to przede wszystkim twój problem, z którym musisz się uporać. Trauma może być bardzo realna, ale leżące u jej podstaw problemy psychologiczne i procesy uzdrawiania to te, które ty, a nie inni, musisz wziąć na siebie jako główny właściciel. Nie byłeś ofiarą; poczułeś się urażony. Jest tu różnica.


Stosunkowo dobrze wiadomo, że jestem ateistą, ale też wychowałem się w żydowskim domu. Przez większą część mojego życia zawodowego żaden z tych czynników nie miał większego znaczenia. Jednak to się zmienia, po części ze względu na wzrost antysemityzmu. Zaczynam widzieć w Internecie pejoratywne komentarze na temat tego, że jestem „Żydem”. Na poziomie społecznym jest to z pewnością niepokojący trend, ale na poziomie osobistym nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Moją reakcją jest natychmiastowe zignorowanie reszty tego, co mówca ma do powiedzenia, a jednocześnie trochę współczuję jego głupocie i ignorancji.


Ta reakcja jest prawdopodobnie kulturowa. Kiedy byłem młody, ilekroć widziałem oznaki antysemickiego wykluczenia, jak na przykład jakiś klub nieprzyjmujący Żydów, kończyło się na tym, że Żydzi jednoczyli się, by zbudować lepszy klub w pobliżu. Reakcją na antysemityzm nie było poczucie prześladowania, ale raczej zachęta do bycia lepszym i do lepszego działania. Taka materialna reakcja może być luksusem okoliczności, który nie jest dostępny dla wszystkich, ale reakcja psychiczna jest zawsze dostępna. W końcu Die Gedanken Sind Frei („Myśli są wolne”).


Należy również zauważyć, że słowa nie są statyczne. Ich znaczenie ewoluuje wraz z rozwojem języka i kultury. Przepisywanie słów mówców czy pisarzy XVII wieku czy z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku tak, aby były zgodne z kulturową wrażliwością współczesności, pozbawia nas nie tylko wielkiej literatury, ale także perspektywy historycznej. Powtarzanie mantry „Słowa mają znaczenie” jako uzasadnienie cenzurowania słów lub uciszenia innych jest często po prostu kodem „Rozpieszczaj mnie”. Edytowanie Roalda Dahla czy Iana Fleminga, aby młodzi dorośli nigdy nie byli narażeni na słowa lub sytuacje, które mogłyby zostać uznane za nieodpowiednie dla dzisiejszego popularnego dyskursu, jest zahamowaniem ich rozwoju intelektualnego i emocjonalnego.


Cenzura i inne restrykcje dotyczące języka nie są rozwiązaniem. Racjonalna dyskusja, a nawet kpiny są. Same słowa mogą być najlepszymi narzędziami do zmiany wpływu innych słów. W końcu słowa nie są lub nie powinny być traktowane tak, jakby były święte. Pozwolenie na wypowiedzenie ich na głos często pozbawia je mocy. W 1972 roku komik George Carlin został aresztowany za zakłócanie spokoju za wykonanie skeczu, w którym opisał „Siedem słów, których nigdy nie można powiedzieć w telewizji”: „gówno”, „sikanie”, „kurwa”, „cipa”, „obciągacz”, „skurwysyn” i „cycki”, wyrażając zdumienie, że nie można ich użyć niezależnie od kontekstu. Później powiedział:

Nie wiem, czy był jakiś moment „Eureka!” czy coś w tym stylu… Po prostu nie można powiedzieć „to ogólna zasada”. Zobaczysz, że niektóre gazety piszą „p - puste miejsca - ć”. Niektóre drukują „p – gwiazdki - ć”. Niektórzy piszą „p - puste miejsca”. Niektórzy dodają słowo „beep”. Niektórzy piszą „przekleństwo usunięte”. Więc nie ma naprawdę spójnego standardu. To nie jest nauka. Jest to pogląd, który mają i jest to przesąd. Te słowa nie mają mocy. Dajemy im tę moc, odmawiając swobodnego i łatwego obchodzenia się z nimi. Dajemy im wielką władzę nad nami. Tak naprawdę same w sobie nie mają żadnej mocy. To siła zdania czyni je dobrymi lub złymi.

Następnym razem, gdy ktoś powie „słowa mają znaczenie”, zapytaj go, dlaczego. Jeśli mówią, że to dlatego, że słowa mogą wyrządzić im krzywdę lub obrazę, zasugeruj, aby rozważyli dorośnięcie. To też może urazić, ale może te słowa i późniejsza dyskusja mogą też zrobić coś dobrego.


Reżyser Terry Gilliam, znany z Monty Pythona, opisał cel wielu ich skeczy:

Użyj mózgu, użyj tych rzeczy. Jeśli o mnie chodzi, było to niezbędne dla Pythona. A obrażanie było tego częścią. Ma zaszokować ludzi. By wyrwać ich z samozadowolenia, nieśmiałości, ostrożności w życiu. Bądź odważny, upadnij kilka razy na twarz. To nie boli tak bardzo. Odbijesz się. To jest w porządku.

Niedawny porywający artykuł Quillette wychwalał odważną karierę pisarską Salmana Rushdiego i omawiał jego najnowszą książkę, Victory City, opublikowaną sześć miesięcy po tym, jak został dźgnięty nożem na scenie w sierpniu 2022 r. Tytuł artykułu Quillette „Słowa są jedynymi zwycięzcami” odnosi się częściowo do ostatnich słów jego bohaterki, która zakopuje gliniany garnek ze swoim zapisem ostatnich chwil zniszczenia swojego miasta.


W świecie rządzonym przez nienawiść i irracjonalność może być prawdą, że w następstwie przemocy słowa mogą być jedynymi zwycięzcami. Ale w świecie, w którym słowa traktuje się tak, jakby były zarówno bronią, jak i napastnikiem, i gdzie bronimy się przed nimi w obawie, że mogą wzbudzić w nas uczucia, których nie lubimy, nie stajemy się zwycięzcami –tylko jeszcze bardziej robimy z siebie ofiarę.


Words Don’t Matter

Quillette, 13 marca 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

*Lawrence Maxwell Krauss urodzony 27 maja 1954 w Nowym Jorku – fizyk teoretyczny i kosmolog. Jest profesorem na Arizona State University i twórcą The School of Earth and Space Exploration oraz dyrektorem The Origin Project. Jest również popularnym autorem książek z dziedziny fantastyki naukowej.