Nie każda solidarność budzi podziw i uznanie


Andrzej Koraszewski 2023-03-20

Michel Foucault. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Michel Foucault. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Guru, człowiek „który prowadzi z ciemności do światła”, (a częściej odwrotnie). Zazwyczaj powołuje się na związki z siłami nadprzyrodzonymi, ale racjonalizm osłabił atrakcyjność sił nadprzyrodzonych, otwierając bramy raju dla mistyków kroczących śladami Friedricha Nietzschego, wiernych zasadzie „Bóg umarł, ale bełkot jest nadal święty”. Michel Foucault wielkim guru był, a dla wielu jest nadal, o czym zaświadcza amerykańska filozofka Angela Davis, w niedawnym artykule o konieczności likwidacji więzień i zaprzestania finansowania policji, która sama w sobie jest rasistowska i przestępcza.

Jej guru Michel Foucault, chodził do jezuickiego gimnazjum, potem studiował filozofię, ale magisterskie studia robił z psychologii, doktoryzował się z transcendentalności, wędrując po bezdrożach fenomenologii ducha, który doprowadził go do Komunistycznej Partii Francji.


Po kilku latach wystąpił z partii, ale marksistą chyba pozostał, (piszę chyba, bo nie wszystko z jego wynurzeń dawało się zrozumieć). Jego dzieło Nadzorować i karać, podobno traktujące o tym, że przestępcy to nie przestępcy tylko rewolucjoniści, w polskim przekładzie ukazało się w 1993, drugie wydanie w 1998, trzecie w 2009 roku i czwarte w 2020 roku. Co może świadczyć o dużym popycie na myśli tego jednego z Ojców Założycieli filozofii „woke”.


Osobiście twórczość tego filozofa znam tylko z drugiej ręki, ponieważ nie zdołałem przebrnąć przez żadną z jego książek, a wszystkie próby studiowania jego myśli kończyły się niepowodzeniem.


Prawicowi publicyści ucieszyli się, kiedy przed rokiem pojawiło się oskarżenie, że Michel Foucault był jak ten nasz arcybiskup Józef Wesołowski, seksualnym drapieżnikiem, polującym na małych chłopców.


Sprawa arcybiskupa Wesołowskiego jest, jak się wydaje, lepiej udokumentowana. Nie wiemy dlaczego został nuncjuszem papieskim w Dominikanie, czy był to awans, czy raczej karne przeniesienie na odległą plebanię, bo kuria wiedziała o jego skłonnościach? Wiemy, że dominikańska policja ma nagrania nuncjusza w dzielnicy męskiej prostytucji, że w jego komputerze znaleziono dziesiątki tysięcy zdjęć i filmów z dziecięcą  pornografią, a wreszcie, że przekazane do Watykanu dowody skłoniły kurię do jego natychmiastowego odwołania, pozbawienia kapłaństwa i rozpoczęcia procesu, podczas którego oskarżony zmarł w Watykanie 27 sierpnia 2015 roku.  


Oskarżenia Michela Foucault mają zdecydowanie słabsze podstawy, opierają się bowiem wyłącznie na opowieściach innego francuskiego intelektualisty, który po dziesięcioleciach przypomniał sobie, że odwiedził Foucaulta w Tunezji w końcu lat sześćdziesiątych i był świadkiem jak Foucault rzucał małym chłopcom pieniądze, krzycząc: „spotkamy się tam gdzie zawsze o dziesiątej wieczorem”. Guy Sorman dodaje, że Foucault uprawiał seks z tymi dziećmi na lokalnym cmentarzu.


Trudno się nie zastanawiać, dlaczego Sorman potrzebował pół wieku, żeby sobie o tym przypomnieć, więc podniecenie prawicowych publicystów zlekceważyłem, ale z ciekawości postanowiłem sprawdzić, jak też przed tym szkalowaniem bronią swojego guru, ci którzy w niego wierzą.

 

Najbardziej spodobała mi się obrona w wykonaniu brytyjskiej woke-feministki, specjalistki od seksu, gender, medycyny, etyki i Michela Foucaulta.


Heather Brunskell-Evans równo rok temu wystąpiła z druzgoczącą krytyką tych oskarżeń, stwierdzając, że francuski intelektualista oskarżający drugiego francuskiego intelektualistę jest całkowicie niewiarygodny.       

Faktycznie Foucault podpisał list domagający się obniżenia wieku przyzwolenia, ale był tylko jednym z sygnatariuszy i nie prowadził żadnej kampanii. Przebudzona feministka łapie byka za rogi i stawia pytanie wprost: „Czy Foucault był podłym pedofilem, gwałcicielem dzieci i apologetą wykorzystywania seksualnego dzieci?” Wydaje się odpowiadać, że nie jest to takie proste. Owszem jest w jego pismach scena, w której opisuje, jak wieśniak chce zapłacić dziewczynce za to, żeby go onanizowała, ignoruje to jako trywialną scenę „sielskich przyjemności”. Scena jest z początków drugiej połowy XIX wieku, a Foucault przywołuje ją pokazując jak „pedofilię” próbowano zdefiniować jako chorobę i analizując, jak religijną władzę nad seksem pod koniec XIX wieku zaczęła zastępować „biowładza”, medycyna i  psychologia.

Te ostatnie przedstawiały istotę ludzką jako mającą seksualną tożsamość powiązaną z tym, czym „w rzeczywistości są” z natury, zastępując religijną „duszę” „duszą” psychologiczną. „Pedofilia” dołączyła do tych zmedykalizowanych tożsamości, takich jak „patologiczny homoseksualizm” czy w przypadku kobiet nimfomania, histeryczki, których seksualne dusze były niezdrowe. „Pedofilia” oddziela „niezdrowych psychicznie mężczyzn”, którzy uprawiają seks z dziećmi, od rzekomo zdrowych „normalnych mężczyzn”, którzy uprawiają seks tylko z kobietami, najlepiej z ich żonami.

Ta brawurowa obrona francuskiego intelektualisty przed pomówieniem o pedofilię może (w moim odczuciu), zwiększać prawdopodobieństwo tego, iż Guy Sorman ujawnił faktyczne zdarzenie, chociaż nadal byłbym ostrożny z twierdzeniem, że jego opowieść jest równoznaczna z dowodem.


Być może nieco więcej mogłyby wykazać polskie archiwa IPN, ponieważ jak informuje Wikipedia, Michel Foucault:

W latach 1958–1959 był dyrektorem Centrum Francuskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Pobyt w Polsce pogłębił jego rozczarowanie ideologią partii komunistycznej. Warszawę musiał opuścić nagle w wyniku prowokacji na tle seksualnym (Służba Bezpieczeństwa sprowokowała intrygę, wykorzystując homoseksualizm Foucaulta).

Głęboka niechęć do komunistycznej Służby Bezpieczeństwa nie jest dowodem, że owa „prowokacja” nie miała podstaw w czynach kryminalnych francuskiego intelektualisty.


Zastanawia intrygujące zjawisko, jakim jest przymykanie oczu przez „przebudzonych” na islamską pedofilię i to zarówna na małżeństwa z nieletnimi dziewczynkami, jak i masowe wykorzystywanie małych chłopców. Czy wreszcie na wyczyny muzułmańskich gangów gwałcących dziewczynki z robotniczych rodzin w angielskich miastach. Równie trudno zrozumieć trudności z oddzieleniem akceptacji homoseksualizmu od krzywdzenia dzieci, czy to przez nakłanianie ich do dziecięcej prostytucji, czy przez wykorzystywanie autorytetu (księża, nauczyciele, trenerzy, aktorzy).


Podczas gdy w środowiskach nauczycielskich raczej nie obserwuje się heroicznej obrony pedofilii we własnych szeregach, kler, środowiska artystyczne i intelektualne mają tendencję do solidarnej obrony swoich „świętych”, „wielkich” i modnych guru. Czy zbliżamy się do punktu, w którym ta solidarność z przestępcami we własnych szeregach zaczyna obracać się przeciwko tym środowiskom?


Dlaczego kusi mnie również opowieść o śmierci innego francuskiego intelektualisty, który zmarł nagle 20 maja 1974 roku z powodu nadmiernego zadowolenia z dostarczonej usługi. Kardynał Jean-Guinole Daniélou był zwolennikiem  katolickiej odnowy, podobno doskonały znawca kultury helleńskiej oraz źródeł biblijnych, wyrządził niezamierzoną krzywdę Mimi umierając w jej mieszkaniu, bowiem była przerażona śmiercią i wystraszona jej możliwymi konsekwencjami. Ani dziewiętnastoletnia pracownica seksualna, ani kardynał nie popełnili przestępstwa, chociaż kardynał naraził na szok nie tylko dziewczynę, ale i Kościół katolicki, jako, że cieszył się ogromnym szacunkiem jako człowiek mądry i dobry. Podjęto starania aby przedstawić jego wizytę u Mimi jako wizytę pasterską, ale ponieważ kardynał zmarł bez odzieży, a raport policji przedostał się do prasy, więc Kościół katolicki naraził się na gromki śmiech.  


Pism kardynała też nie czytałem, ale podejrzewam, że nie odrzucałyby mnie aż tak strasznie jak twórczość Michela Foucaulta. Trzeba to sprawdzić.