Credo Ateisty (XIII)


Lucjan Ferus 2023-03-19

Skazani na piekło, fresk Luca Signorelli, 1500–02; w kaplicy San Brizio w katedrze w Orvieto. (Źródło: Britannica)
Skazani na piekło, fresk Luca Signorelli, 1500–02; w kaplicy San Brizio w katedrze w Orvieto. (Źródło: Britannica)

Wypadałoby pomyśleć o końcu tego cyklu, nim przerodzi się on w niestrawny elaborat. Zatem na zakończenie postaram się wytłumaczyć, dlaczego mimo tzw. „podeszłego wieku” nie żałuję, iż jestem osobą niewierzącą religijnie, czyli popularnie nazywanym: ateistą. Otóż zacznę od tego, że z racji na swój pacyfistyczny charakter, religia nie jest mi do niczego potrzebna. Na dodatek podzielam poniższe poglądy: „O ile człowiek potrzebuje religii, aby postępować przyzwoicie, oznacza to, że albo ma ograniczony umysł, albo zepsute serce” (Ninon de Lenclos), oraz: „Tylko zwyrodniałe życie potrzebuje zakazów moralnych” (Friedrich Nietzsche). Lepiej bym tego nie ujął!

Jednakże fakt, że religia nie jest mi do niczego potrzebna w tym sensie, iż mogłaby wpłynąć w jakiś pozytywny sposób na moje życie (czyli przynieść mi jakiegoś rodzaju korzyści, np. „duchowe”), nie świadczy bynajmniej o tym, że jest mi ona (a właściwie one) całkiem obojętna. Odwrotnie jak widział ów problem Andre Frosard: „Prawdziwy ateista to ten, dla którego problem bogów/Boga nie istnieje”. Zależy od punktu widzenia. Dla mnie akurat ten problem nie może nie istnieć, bowiem ja nie godzę się na gigantyczną cenę jaką płaci ludzkość od tysiącleci za istnienie „naszych bogów/Boga”, jak i Kościołów i religii.

 

Co mnie bowiem najbardziej irytuje i wręcz odrzuca od religii, to zakłamana do granic nieprzyzwoitości moralność religijna i podobne jej wizerunki bogów. Co pozwala w imieniu miłosiernego i kochającego nas Boga, popełniać od wieków wszelkie zło jakie jest do pomyślenia: masowe ludobójstwa, noszące ładną nazwę „ewangelizacji” lub „Dobrej Nowiny”, różnorakie zbrodnie, pogromy i przestępstwa, prześladowania na tle religijnym, wyrządzanie ludziom niezawinionych krzywd i cierpienia, terror psychiczny i nietolerancja, obskurantyzm, oportunizm i wiele, wiele innych niegodziwości, u podłoża których leży fałszywa moralność religijna, pozwalająca na to wszystko, gdyż „Cel uświęca środki” ?!

 

Może gdybym nie znał prawdziwej historii religii (nie tej pisanej przez apologetów), od której „włos na głowie się jeży”, być może dałbym się oczarować religijnym, infantylnym opowiastkom o Dzieciątku Bożym urodzonym w ubogiej stajence pomiędzy zwierzętami i jeszcze bardziej infantylnej opowieści o Trzech Królach „prowadzonych” przez Gwiazdę, która zatrzymała się nad stajenką, jak i o złym królu Herodzie, który nakazał (pośmiertnie?) „rzeź niewiniątek” itp., opowieści, które wierni „kupują” bez zastanowienia się. Jednakże mam taką „wadę” charakteru, iż zawsze konfrontuję słowa z czynami, czyli ideę religijną z historią danej religii. Jaki to daje efekt i jakie są jego konsekwencje na dłuższą metę?

                                                           ------ // ------

Otóż są one takie, jakie przewidział Friedrich Nietzsche w twierdzeniu: „Człowiek staje się ateistą wtedy, kiedy czuje się lepszy od swego Boga”. Jak bardzo trafne jest to spostrzeżenie, wystarczy zajrzeć do Biblii, aby się dowiedzieć co też Bóg oczekiwał od swych wyznawców? I tak np. ze ST możemy się dowiedzieć, że: „Nie pozwolisz żyć czarownicy” (Kpł 22,17). A dlaczegóż to człowiek miałby łamać dane od niego przykazanie: „Nie będziesz zabijał” i wyręczać go w podejmowaniu decyzji, kto zasługuje aby istnieć a kto nie? Nikogo z wiernych nie dziwi, iż ów Bóg zaprzecza sam sobie? Wymaga od nich, by nie zabijali się wzajemnie i jednocześnie nakazuje im łamać to przykazanie! Czy to nie dziwne?! Dalej jest podobnie:

 

„/../ Jeżeli i wtedy nie będziecie Mi posłuszni i będziecie Mi postępować na przekór, to i Ja z gniewem wystąpię przeciwko wam i ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy. Będziecie jedli ciało synów i córek waszych. Zniszczę wasze wyżyny słoneczne, rozbiję wasze stele, rzucę wasze trupy na trupy waszych bożków, będę brzydzić się wami. Zamienię w ruinę wasze miasta, spustoszę wasze miejsca święte, nie będę wchłaniał przyjemnej woni waszych ofiar. Ja sam spustoszę ziemię /../ Was rozproszę między narodami” (Kpł 26,27-32).

 

„Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw /../ spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną cię. Przeklęty będziesz w mieście i na polu /../ Przeklęty owoc twego łona /../ Zostaniesz zmiażdżony i zginiesz nagle /../ ponieważ Mnie opuściłeś. Pan sprawi, że przylgnie do ciebie zaraza /../ Pan dotknie cię wycieńczeniem, febrą, zapaleniem, oparzeniem, śmiercią od miecza /../ będą cię one prześladować aż zginiesz. /../ Pan dotknie cię wrzodem egipskim, hemoroidami, świerzbem i parchami, których nie zdołasz wyleczyć. Pan dotknie cię obłędem, ślepotą i niepokojem serca. /../ Stale będziesz napastowany, ograbiany, a nikt cię nie będzie ratował. /../

 

Zawsze będziesz gnębiony i uciskany. Dostaniesz obłędu /../ Pan cię dotknie złośliwymi wrzodami na kolanach i nogach /../ rozciągną się od stopy aż do wierzchu głowy. /../ Spadną na ciebie te przekleństwa, będą cię ścigały i dosięgną cię, aż cię zniszczą, bo nie słuchałeś głosu Pana, Boga swego /../ Pan nadzwyczajnymi plagami dotknie ciebie i twoje potomstwo, plagami ogromnymi i nieustępliwymi: ciężkimi i długotrwałymi chorobami. Sprawi, iż przylgną do ciebie wszystkie zarazy Egiptu /../ Da ci Pan serce drżące ze strachu, oczy wypłakane z tęsknoty i duszę utrapioną. /../ będziesz drżał dniem i nocą ze strachu, nie będziesz pewny życia. /../ To są słowa przymierza /../” (Pwt 28,15-69).

                                                           ------ // ------

I pomyśleć, że wielu wierzących używając określenia „Dobry Boże”, jest przekonana, iż wierzy w miłosiernego i dobrego Boga, który kocha ludzi i chce dla nich jak najlepiej. A wystarczy lektura Pisma Świętego, aby się dowiedzieć, że prawda w tym względzie wygląda „nieco” inaczej. Dodam tylko, iż wybrałem zaledwie niektóre przykłady tej „bożej dobroci” spośród licznie zaprezentowanych w Biblii. Wydawać by się mogło, że mieści się w nich tyle skondensowanej nienawiści do człowieka, iż nie sposób tego „przebić”. A jednak można! To fragmenty rozdziału: „Mowy wieszcze przeciw narodom pogańskim”. Oto co im Bóg obiecuje:

 

„Ukarzę Ja świat za jego zło i niegodziwców za ich grzechy. Położę kres pysze zuchwałych i dumę okrutników poniżę./../ każdy odszukany będzie przebity, każdy złapany polegnie od miecza. Dzieci ich będą roztrzaskane na ich oczach, ich domy będą splądrowane, a żony – zgwałcone./../ Wszyscy chłopcy będą roztrzaskani, dziewczynki zmiażdżone. Nad noworodkami się nie ulitują, ich oko nie przepuści także niemowlętom” (Iz 13,11-18).

„Sprawię też, że padną od miecza przed swymi wrogami /../ Ciała ich wydam na pożarcie ptakom i zwierzętom /../ Sprawię, że będą jedli ciało swoich synów i córek; jeden będzie jadł ciało drugiego. /../ Tak samo zniszczę ten naród i to miasto /../” (Jr 19,7-9). Itd., itp.

                                                           ------ // ------

Jakby kto miał wątpliwości przypomnę tylko, iż są to fragmenty „Pisma Świętego”, także nazywanego Słowem Bożym, skierowanym do ludzkości. Wiem oczywiście, iż wierni naszej religii słusznie zwrócą uwagę, że powyższe cytaty dotyczą starotestamentowego Boga Jahwe, a przecież Bogiem chrześcijan jest jego Syn Jezus Chrystus. To prawda, tyle, że nie ma to szczególnego znaczenia skoro wg dogmatu o Trójcy Świętej jest to jeden i ten sam Bóg. A zresztą, czy Jezus tak bardzo różnił się od swego Ojca w kwestii wzajemnych relacji z niektórymi swymi bliźnimi? Może podam parę przykładów dla jasności sytuacji:

 

„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową. /../ Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, i nie idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”(Mt 10,34-38). „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” /../ „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie: i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Mt 11,25-30).

 

„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Muszą przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub z dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego” (Mt 18,6-9).

 

„Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?”(Mt 23,33). „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych (ludzi) od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów./../ Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! /../ I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt  25, 31-46).                                                 ------ // ------

Nie muszę chyba nadmieniać, iż takie przykłady zachowania biblijnego Boga jak powyższe, nie tylko utwierdzają mnie w ateistycznych poglądach, ale też potwierdzają ponad wszelką wątpliwość, że w żaden sposób nie mógłbym być osobnikiem religijnie wierzącym. Chyba, że całkowicie wyrzekłbym się korzystania z rozumu, logicznego myślenia i wyobraźni. Cóż bowiem takiego istotnego wynika z tychże cytatów, a czego nie dostrzegają osoby wierzące?

 

Głównie to, jak bardzo w tej religii (i nie tylko w tej) jest zakłamany wizerunek Boga! Czego możemy dowiedzieć się z pierwszych stron biblijnej Księgi Rodzaju? Przede wszystkim tego, że Bóg stworzył cały Wszechświat słowami: „Niechaj się stanie”, co ma świadczyć o tym, iż jest on wszechmogący i wszechwiedzący (wg teologii). Czyli jego relacja ze stworzonymi przez siebie istotami rozumnymi – ludźmi, jest tego rodzaju, że posiada on nad nimi władzę absolutną, bo nie dość, że zna on całą przyszłość stworzonej przez siebie rzeczywistości, jaka zależy wyłącznie od jego woli, to jeszcze zna myśli ludzi, zanim powstały w ich głowach. Np. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” (Jr 1,5).

 

Natomiast wszystkie religie charakteryzują się żałośnie infantylnymi wizerunkami swych Bogów, którzy nie tylko nie potrafili (lub nie chcieli) stworzyć doskonałego świata, jak i doskonałych istot zamieszkujących go, to teraz próbują wymuszać na nich, aby zajęli się „poprawianiem” ich ułomnego dzieła oraz ułomnych stworzeń, czemu mają właśnie służyć te „boskie” nakazy skierowane do wiernych, jak np. w islamie: „Zwalczaj i zabijaj niewiernych gdziekolwiek ich znajdziesz” (Koran 9,5), albo: „Wrzucę przerażenie w serca tych, którzy nie wierzą, dlatego odetnijcie im głowy i odetnijcie wszystkie palce” (Koran 8,12). Żenująco naiwne w swej wymowie, a zarazem odrażająco okrutne i bezlitosne,

                                                           ------ // ------

Wróćmy jednak do „naszego Boga” i naszej religii (czyli cytowanych wyżej fragmentów). Dlaczego Bóg o nieskończonych możliwościach, grozi swym wyznawcom, iż będzie się nimi brzydził (?!), że zamieni w ruinę ich miasta i miejsca święte, i że nie będzie wchłaniał przyjemnej woni składanych mu ofiar (?!). I że sam spustoszy ziemię, a ich rozproszy między narodami?! Nie rozsądniej byłoby mu spowodować, aby ludzie byli bardziej prawowierni, bardziej posłuszni i dzięki temu nie sprzeciwiali mu się, powodując jego gniew?

 

Dlaczego Bóg grozi swym wyznawcom, że jeśli nie będą go słuchać, to rzuci na nich wszelkie możliwe przekleństwa, ale też liczne, bardzo dokuczliwe i nieuleczalne choroby, a także uprzykrzające życie dolegliwości cielesne i psychiczne, jakim podlegać będzie także ich potomstwo?! Zamiast po prostu zmienić bardzo ułomną naturę ludzką, na taką, która bardziej odpowiadałaby jego wymogom moralnym i nie miałaby tych wszystkich wad, tak bardzo „wkurzających” Boga i powodujących u niego częste napady „słusznego” (?!) gniewu.

 

Czemu teraz Bóg grozi, iż ukarze świat za jego zło i niegodziwców za ich grzechy, skoro już na samym początku swej kreacji mógł nie dopuścić do tego, aby ludzie rodzili się i rozmnażali z naturą skażoną grzesznymi skłonnościami i przekazywali ją swemu potomstwu „drogą rozrodu”? Przecież wszechwiedzący Bóg musiał wiedzieć jakie będą konsekwencje tej jego ówczesnej decyzji w tym względzie? Niepotrzebne byłoby późniejsze roztrzaskiwanie niewinnych dzieci na oczach ich rodziców, gwałcenie żon tych nieszczęśników i plądrowanie domów. Nie mówiąc już o mordowaniu niewinnych noworodków i niemowląt!

                                                          

Jakie są przyczyny czy też powody, tego żenująco infantylnego wizerunku Boga? Otóż apologetyka tak to tłumaczy: „Za Bogiem tylko przebaczającym i miłosiernym nie poszedłby naród wybrany. Z ówczesną umysłowością musiał się liczyć sam Jahwe /../” (Z. Ziółkowski „Najtrudniejsze stronice Biblii”). No, tak!, tłumaczenie godne wyznawców tegoż Boga, a wiadomo: jacy wyznawcy (w tym kapłani) – takie też wizerunki ich bogów. Jaka jest zatem rzeczywistość w tym względzie, którą potwierdzałoby religioznawstwo, a nie tylko wiara?

                                                           ------ // ------

Otóż ujmując ten problem w dużym uproszczeniu, można założyć, że już bardzo dawno temu, pomysłowi i nad wyraz przedsiębiorczy ludzie, wynaleźli skuteczne sposoby na „duchową eksploatację ludzkości”, wykorzystując w tym celu wrodzony człowiekowi lęk przed śmiercią i głęboką psychiczną potrzebę nieskończonego życia i świadomego istnienia. Nie był to oczywiście nagły i jednorazowy „wynalazek”, lecz kulturowy proces trwający tysiąclecia. Odzwierciedlał on rozwój umysłu człowieka, jego świadomości, wyobraźni jak i nabywanej wiedzy o otaczającym go świecie. Jednym z „kluczowych momentów” tego rozwoju, było uświadomienie sobie przez ludzi własnej śmiertelności i ograniczonej długości życia.

 

Najprościej i najkrócej to ujmując, religie są wyrafinowanymi systemami władzy człowieka nad człowiekiem, dzierżonej w imieniu wymyślonych bóstw/bogów/Boga. W ich doktrynach mamy zawarte wszystko to, co jest potrzebne do „logicznego” uzasadnienia tej „uświęconej” władzy nad zwykłymi „zjadaczami chleba”. Począwszy od ustanowienia wyższości Boga nad swymi stworzeniami, co skutkuje tym, iż wszyscy ludzie na ziemi muszą być mu posłuszni i podporządkowani jego woli. Nie ważne, że jak dotąd nie ma żadnego dowodu na istnienie jakiegokolwiek Boga, i że w kontaktach z wiernymi nie może się on obejść bez pośrednictwa kapłanów. Czy nie dlatego właśnie, że to oni są twórcami wszystkich naszych bogów?

                                                           ------ // ------

W czym tkwi wielka siła, a zarazem perfidia religii (każdej religii)? Otóż w tym, iż kapłani wszechczasów wykreowali (lub mówiąc wprost: wymyślili) taką naszą „rzeczywistość”, która w wielu swych aspektach może „zagrażać” człowiekowi, jeśli nie będzie on znał specyficznej „tajemnej wiedzy” i sposobów zachowań (zazwyczaj rytualnych), które pozwalają ustrzec się przed wieloma niewidzialnymi (dla laików) „niebezpieczeństwami”, „czyhającymi” na drodze doczesnego życia ludzkiego. W tej wymyślonej przez kapłanów „rzeczywistości”, prawie na każdym kroku grozi człowiekowi jakieś „niebezpieczeństwo, spowodowane jego grzeszną od urodzenia naturą”, która, jak mówi ludowe porzekadło: „ciągnie wilka do lasu”, czyli do zła.

 

I po to właśnie istnieją religie i kapłani, będący „duchowymi przewodnikami ludzkości” z racji swego wyszkolenia w tej „duchowej materii”, znający odpowiednie zaklęcia i rytuały, aby pomagać wierzącym osobom „przeciwstawiać się złym mocom, czyhającym na „nasze niewinne dusze”. Oni doskonale „znają się na rzeczy i wiedzą”, że człowiek bez Boga i religii byłby bliższy zwierzęciu niż istocie rozumnej, panującej nad światem zwierząt. Potrafią oni zdefiniować czym jest „grzech powszedni” i czym się on różni od „grzechu śmiertelnego”. „Wiedzą” też, że bez „łaski Bożej” człowiek nie jest w stanie czynić dobra, czyli być dobrym człowiekiem, bo przecież „wszyscy zgrzeszyli i nie ma sprawiedliwego, ani jednego”.

 

„Wiedzą” oni też ponad wszelką wątpliwość, że człowieka nie wierzącego w ich Boga (niezależnie od tego czy będzie on moralnie prawym osobnikiem czy nie), czeka po śmierci gorejące piekło z wiecznymi mękami i sforą diabłów nękających jego duszę. Wcześniej zaś pobyt w czyśćcu tak długo, jak długo rodzina zmarłego będzie w stanie „wykupywać” jego zasługi, by skrócić mu pobyt w tym miejscu, aby wcześniej zmarły mógł pójść do nieba. Itd., itp. Czy w tym odwiecznym i uświęconym tradycją religijnym procederze ma jakiekolwiek znaczenie fakt, iż te wszystkie religijne „prawdy” nie mają odzwierciedlenia w naszej rzeczywistości, której prawdziwość potwierdzają nasze zmysły i nasz rozum?

 

Oczywiście, że nie ma to najmniejszego znaczenia (dla osób wierzących), bowiem – jak twierdzi apologetyka – ludzie chcą być oszukiwani w kwestii swojej śmiertelności, tyle, że w taki wyrafinowany sposób, aby byli „święcie” przekonani, że Kościoły, religie i ich kapłani głoszą im prawdę, a najlepiej Prawdę objawioną ludziom przez ich Boga (bo inni bogowie oszukują swych wiernych). Wystarczyło więc kapłanom wszechczasów wymyślić „Bożą obietnicę życia wiecznego po śmierci”, aby z ludzkości uczynić oddanych niewolników tej perfidnie pomyślanej idei, wpajanej każdemu osobnikowi od wczesnego dzieciństwa w tym ogólnoświatowym „projekcie uduchowiania” zwykłego człowieka homo sapiens.

                                                           ------ // ------

Religie są niejako ubocznym produktem ewolucji kulturowej ludzkości, a więc należy próbować je rozumieć głównie poprzez wiedzę religioznawczą, która opisuje historię religii człowieka na przestrzeni kilkudziesięciu tysięcy lat ich istnienia. W tym kontekście łatwiej jest pojąć i wytłumaczyć sobie „prawdy” religijne, których nie sposób wyjaśnić logicznie w kontekście ewolucji kosmicznej, chemicznej czy też ewolucji biologicznej życia na Ziemi. Mówiąc krótko: nasi bogowie i nasze religie są „produktem” ludzkiej świadomości (myśli). Wystarczy więc poznać ewolucję świadomości człowieka, przejawiającą się poprzez jego kultury, których jednym z aspektów są właśnie religie, aby zrozumieć ich fenomen i prawdę o nich. Czy może być inny, równie racjonalny punkt widzenia, związany z tą problematyką?

                                                           ------ // ------

PS. Na koniec małe wyjaśnienie: Otóż tytułowe „Credo ateisty” wzięło się stąd, iż tym tekstem chciałem nawiązać do mojego pierwszego artykułu jaki został opublikowany w Internecie w 2002 r. w ówczesnym Racjonaliście i który nosił tytuł „Credo sceptyka”. Czyli z założenia, miałby on być taką umowną „klamrą” spinającą ten dwudziestojednoletni okres mojej twórczości. Jednakże zdaję sobie sprawę z tego, że łacińskie „credo” (wierzę) nie jest zbyt fortunnie dobranym tytułem dla rozważań ateistycznych (do sceptycznych także, ale wtedy o tym nie pomyślałem), które opierają się na wiedzy religioznawczej, a nie na wierze. Bardziej pasowałby tytuł np. „Non serviam” („Nie będę służył”), ale „niestety” już dawno temu wykorzystał go do swego genialnego opowiadania Stanisław Lem. Pozostaje mi więc to „Credo”, mając nadzieję, że czytelnicy mi wybaczą tę językową nieścisłość. Autor.         

 

Kwiecień 2023 r.                    ------ KONIEC ------