Błędne przekonania o Żydach Mizrahijczykach i izraelskiej polityce
Odpowiedź na artykuł Sama Shubego


Lyn Julius 2023-03-11

Widok na miasto Arad na południu Izraela, 17 października 2021. Zdjęcie: Yonathan Sindel/Flash90
Widok na miasto Arad na południu Izraela, 17 października 2021. Zdjęcie: Yonathan Sindel/Flash90

Czy wspólna miłość do „kultury arabskiej” może być siłą prowadzącą do umiarkowania? Co więcej, czy może powstrzymać „Drugi Izrael” od głosowania na prawicowego Benjamina Netanjahu i jego „lekkomyślne, antydemokratyczne” wizje? Sam Shube uważa, że tak. Jego Stowarzyszenie Hagar prowadzi różne inicjatywy łączące Arabów i Żydów, „bez polityki”.


Shube poprawnie identyfikuje zwolenników Bibi jako w przeważającej mierze pochodzenia mizrachijskiego – Żydów z krajów arabskich i innych krajów muzułmańskich, którzy stanowią ponad połowę izraelskiej populacji żydowskiej. Jego rozwiązanie: przypomnieć im o ich „kulturze wspólnej” z Arabami. Celebrowanie kulturowych korzeni, które łączą Arabów i Żydów, może być podstawą prawdziwie demokratycznego państwa.


W tym rozumowaniu jest jednak szereg błędów. Moje argumenty opieram częściowo na rozmowach przeprowadzonych niedawno podczas podróży do Izraela, która obejmowała Beer-Szewę, Kirjat Malachi i Arad na południu kraju.


Po pierwsze, o jakiej “wspólnej kulturze” mówimy? Mimo arabizacji i islamizacji sami Arabowie nie mają wspólnej kultury – Arabowie z Algierii i Maroka mają bardzo niewiele wspólnego z Beduinami z Arabii Saudyjskiej lub Jordanii. Palestyński język arabski nie jest taki sam jak iracki arabski. Berberzy z Libii i Kurdowie z Iraku nawet nie mówią tym samym językiem, co ich arabscy współobywatele.


Jeśli społeczeństwo arabskie ma wspólny mianownik, jest to kultura „wstydu i honoru”. Zdaniem znajomego Araba, Arabowie mają tendencję do „zamiatania pod dywan” niewygodnych faktów, aby nie stracić twarzy. Zauważył, że Żydzi nie boją się ujawniać wstydliwych faktów. Mówi, że kieruje nimi poczucie winy. To bardzo różne sposoby myślenia.


Kiedy w krajach arabskich istniały społeczności żydowskie, Żydzi kontaktowali się z Arabami w biznesie i handlu, ale każda społeczność prowadziła osobne życie: małżeństwa mieszane były rzadkością. Żydzi mówili własnymi dialektami języka arabskiego i mieli własną, odrębną, bogatą kulturę religijną.


Po drugie, kultura Żydów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej nie była monolitycznie arabska. To prawda, że Żydzi i Arabowie mogą dzielić miłość do piosenek Um Kalthum lub Farida al-Atrasha. Egipscy piosenkarze i filmy były bardzo popularne w całym świecie arabskim w latach 30. i 40. dwudziestego wieku. Ale Żydzi chodzili też tłumnie do kina, żeby obejrzeć najnowsze filmy amerykańskie. Wielu Żydów mieszkających w krajach arabskich było pod wpływem kultury zachodniej, kształciło się we francuskojęzycznych szkołach, nosiło europejskie nazwiska, a wielu wyraźnie preferowało Edith Piaf nad Um Kalthum. Nikt nie odebrał Żydom z krajów arabskich czystej kultury mizrachijsko-arabskiej, ponieważ wielu ją utraciło przed przybyciem do Izraela.


To prawda, że muzyka mizrahijsko-arabska została odsunięta na bok przez zdominowany przez Aszkenazyjczyków establishment w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. (Podobnie było z kulturą jidysz.) Ale to już nie jest prawdą i nie było prawdą od dziesięcioleci. Już w latach 70. jemeńscy śpiewacy, tacy jak Ofra Haza i Zohar Argov, byli dominującymi postaciami izraelskiej kultury. Dziś można śmiało powiedzieć, że Mizrachijczycy wygrali wojny kulturowe w Izraelu, jeśli chodzi o muzykę i potrawy. A sensacja Netflixa, Fauda, umieściła arabskojęzycznych Żydów na mapie.


Po trzecie, Żydzi mizrachijscy nie są monolitem. Irańscy, tureccy i afgańscy Żydzi nie pochodzą z krajów arabskich i nie mówią po arabsku. Ponadto wśród Żydów z krajów arabskich należy wyróżnić z jednej strony potomków północnoafrykańskiej elity kupieckiej oraz poliglotów i wysoko wykształconych Żydów egipskich i irackich (którzy osiedlili się głównie w środkowym Izraelu), a z drugiej strony, na przykład, Żydów z gór Atlasu, których wysłano, aby zaludnili rozwijające się miasta na granicach Izraela.


Mizrachijczycy rzeczywiście cierpieli z powodu dyskryminacji ze strony instytucji stworzonych na własny obraz i podobieństwo przez aszkenazyjskich założycieli państwa. Ale dyskryminacja stała się bardziej funkcją klasy niż pochodzenia etnicznego. Bieda i niedostatek dotknęły głównie marokańską klasę robotniczą na peryferiach. Mogli być wysyłani do nauki obróbki metali w szkołach zawodowych. Inicjatorami zamieszek w Wadi Salib i Czarnych Panter w latach 70. byli głównie marokańscy Żydzi mieszkający w slumsach. Ta grupa była upośledzona przez biedę, brak edukacji i brak przywództwa: elita marokańsko-żydowska zdecydowała się przenieść do Francji lub Kanady.


Według ostatnich statystyk różnice ekonomiczne między Mizrahijczykami i Aszkenazyjczykami zmniejszyły się. Podział jest większy między świeckimi a religijnymi. Mizrahijczycy nie są uciskaną mniejszością: piastowali wszystkie urzędy ministerialne z wyjątkiem premiera i było kilku mizrahijskich szefów sztabów IDF.


Ale Mizrahijczycy odnieśli mniejszy sukces w dwóch dziedzinach – mediach i środowisku akademickim. To ostatnie reduty dominacji Aszkenazyjczyków. Jeśli istnieje stronniczość systemowa, to w „europocentrycznym” programie nauczania w szkołach, który zaniedbuje korzenie i historię Izraelczyków z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Wszyscy uczniowie dowiadują się o pogromie w Kiszyniowie w 1903 roku, podczas gdy niewielu słyszało o Farhudzie w Iraku w 1941 roku. Jest to rażąca luka w edukacji, którą natychmiast trzeba wypełnić.


Wzorców głosowania Mizrahijczyków nie można w przekonujący sposób wytłumaczyć jako reakcji na dyskryminację ze strony establishmentu aszkenazyjskiego. Integracja z Izraelem nie była uwarunkowana odrzuceniem „lewantyńskiego” komponentu ich tożsamości. Istotnie, nie można zaprzeczyć, że od tego czasu Izrael stał się znacznie bardziej bliskowschodni. Wielu Mizrachijczyków, z ulgą uciekło ze świata arabskiego, z wyboru hebraizowało swoje nazwiska (podobnie jak Aszkenazyjczycy – na przykład niejaki David Ben-Gurion, urodzony jako David Green). Twierdzenie, że Mizrahijczycy „zinternalizowali wrogość wobec wszystkiego, co arabskie, ponieważ jest to wbudowane w system, system zbudowany przez samą syjonistyczną lewicę”, jest pozbawianiem Mizrahijczyków (i Arabów) sprawczości, tak jakby konflikt był wymysłem zdominowanego przez Partię Pracy establishmentu.


Nieufność Mizrahijczyków do Arabów, lub to, co Shube nazywa „antyarabskim rasizmem”, jest rzeczywista i nie jest wynikiem propagandy i indoktrynacji przez Aszkenazyjczyków. Wynika z gorzkich doświadczeń – wrogości, jaką Mizrahijczycy przywieźli ze sobą z krajów muzułmańskich. To jest słoń w salonie, ignorowany lub bagatelizowany przez aszkenazyjską lewicę: podświadome wspomnienie arabskich i muzułmańskich prześladowań, jakich doświadczali rodzice i dziadkowie – gwałtowne zamieszki, aresztowania, tortury, a nawet egzekucje w niedalekiej przeszłości, połączone z atawistycznymi obawami bezbronnej i służalczej mniejszości zdanej na łaskę nieprzewidywalnej większości. Mizrahijczycy postrzegają palestyński dżihad przeciwko Żydom w Izraelu jako kolejny rozdział w długiej historii arabskiego i muzułmańskiego antysemityzmu.


A oto kolejny błąd dotyczący „wspólnej kultury”: ta „wspólnota” nie uratuje cię przed pociskami ani przed tłumem, który chce twojej śmierci, ani przed rządem, który chce zrobić kozła ofiarnego z twojego ludu. „Wspólna kultura” nie uratowała „zarabizowanych” Żydów w Iraku, podobnie jak akulturacja nie uratowała Żydów niemieckich przed nazistami.


Jest miejsce na wspólne projekty arabsko-żydowskie – ale kultura nie zastąpi polityki. Mizrahijczycy, którzy tańczyli do śpiewu Um Kalthum, mogą jednocześnie mieć antyarabskie poglądy polityczne.


W ostatecznym rachunku polityka, a nie kultura, dyktuje zachowanie wyborców. 66 procent wyborców, którzy poparli Likud w Beer-Szewie, obawia się załamania prawa i porządku na południu. Beduini stają się coraz bardziej radykalni. Nie służą już w znaczących liczbach w IDF. Żenią się z kobietami z Gazy. Zgwałcenie sześcioletniej żydowskiej dziewczynki przez Beduina, który włamał się do jej domu, wstrząsnęło wyborcami. Przynajmniej jeden mężczyzna, z którym rozmawialiśmy, ubiegał się o pozwolenie na broń prywatną – ponieważ nie czuł się bezpiecznie w swoim kibucu na Negewie. Zaalarmowani bezprecedensowym wybuchem zamieszek podczas wojny w Gazie w maju 2021 r., żydowscy mieszkańcy mieszanych miast masowo głosowali na Likud.


Jeśli taksówkarze są barometrem nastrojów narodowych, to ci, z którymi rozmawiałam (zanim wybuchły kontrowersje wokół reformy sądownictwa) – w tym jeden Druz – wyrażali życzenie, by krajem kierował silny człowiek, który przeciwstawiłby się terroryzmowi i przywrócił im poczucie bezpieczeństwa. Tym człowiekiem jest Bibi. Kilkakrotnie słyszałem zdanie „Arabowie nie szanują słabości” Żydzi Bliskiego Wschodu o tym wiedzą. Wspólne śpiewanie Um Kalthum niestety nie zapewni większego bezpieczeństwa.


Fallacies about Mizrahi Jews and Israeli Politics

Fathom, March 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

* Lyn Julius jest brytyjską dziennikarką pochodzącą z Iraku.