Skandal wokół Jezusa niefrasobliwego


Marcin Kruk 2023-03-08

Rzeźba Jezusa Toma White’a z jego broszury reklamowej.
Rzeźba Jezusa Toma White’a z jego broszury reklamowej.

Wszyscy żyją teraz grzechami Jana Pawła II, a Piotrek też nagrzeszył i miał nadzieję, że ludzie będą  mówić. Piotrek miał od dziecka artystyczną duszę, ale ojciec popchnął go do technikum samochodowego, więc kolegów ma z innej branży, ale nigdy nie rozstał się z marzeniem o pracy twórczej. Pracuje na stacji kontroli pojazdów, eksperymentując w wolnych chwilach z rzeźbą w styropianie. Hobby właściwie niewinne, ale kosztowne, bo już władował sporo pieniędzy w sprzęt, ale ma nadzieję, że powoli opanuje rzemiosło i zacznie na tym zarabiać.

Ojcu tłumaczył, że przecież sam go uczył, że najpierw trzeba dobrze opanować technikę, potem zacząć robić rzeczy, które mnie samemu się podobają, a dopiero potem można myśleć komu to sprzedać. Ludzie trochę się z niego śmiali, bo rzeźba w styropianie nie brzmiała specjalnie atrakcyjnie, Piotrek też się śmiał i mówił, że jak mu rzeźby w styropianie będą dobrze wychodzić, to przerzuci się na marmur.


Ten pomysł z Jezusem niefrasobliwym nie był właściwie jego. Kolega ze szkoły jest teraz kurierem i dużo jeździ samochodem po wiejskich drogach. Widać nudno mu było, bo zaczął liczyć i wyszło mu, że mamy w naszym województwie dwanaście przydrożnych gipsowych figurek Matki Boskiej na sto kilometrów, a Jezusów góra dwóch. Wyraźny deficyt, z czego wynika, że albo naród bardziej wierzy w Matkę Boską niż w Jezusa, albo Jezus w gipsie źle wychodzi i ludzie odstąpili od przydrożnych Jezusów ze względów estetycznych. Piotrek przychylił się do tego argumentu, bo jak był w górach, to widział figurki Jezusa frasobliwego, nawet całkiem ładne, ale wszystkie były w drewnie, a w gipsie nie było żadnej. Kolega  powiedział, że u nas frasobliwy byłby plagiatem, Piotrek zgodził się, że u nas Jezus powinien być raczej niefrasobliwy, dodając, że chyba by umiałby takiego niefrasobliwego Jezusa strzelić.


Nie ma co dużo mówić, napadło go. Co mu kto przez ramię zajrzał, to on sztukę sakralną w telefonie oglądał, albo w hasło „niefrasobliwość” się wpatrywał, grafiki przerzucał. Nawet klienci pytali czemu taki zafrasowany, a on machał ręką lekceważąco, mówiąc tylko, że się nad jednym pomysłem zastanawia. Potem przestał w telefon zaglądać, widać było, że końca dnia nie może się doczekać, jak tylko robota się kończyła łapał kurtkę i jak wariat pędził do domu. Szef zaczął się nawet trochę martwic, bo dobry pracownik, ale mało ambitny, jakby myślami był gdzieindziej, ale wszystko robił jak trzeba, więc nie było się czego czepiać.


Ojciec też się niepokoił, bo mijały miesiące, a Piotrek w tej swojej szopie do później nocy siedział, ale do środka nikomu nie pozwalał zajrzeć. Tylko Mirka tam miała wstęp, ale ona też nic nie mówiła, poza tym, że wariat i że szafę ma pełną różnych elektrycznych noży, czy jak on mówił „piór” do rzeźbienia, maszynę do frezowania i inne takie narzędzia, które sam sobie zrobił. Raz powiedziała, że z żywicą do utwardzania eksperymentuje, ale tego to już nikt nie rozumiał.   

Wreszcie przyszła ta niby wiosna i przy jednej drodze wylotowej z miasteczka, gdzie akurat żadnej Matki Boskiej nie było, pokazał się Jezus niefrasobliwy. Pojawił się tam w nocy z piątku na sobotę i w sobotę nikt na niego zwrócił uwagi, a przynajmniej nikt nic nie mówił. Samochody mijały Jezusa niefrasobliwego i nic, kilku rowerzystów przejechało i nic. Jednak w niedzielę ludzie zaczęli mówić. Pewnie nie doszłoby do grandy, gdyby Piotrek swojej rzeźby nie podpisał: „Jezus niefrasobliwy”. To się ludziom nie spodobało. Jezus jako taki to nawet się podobał. Myśleli, że z drewna jest, bo wyglądał jak z drewna i taki pogodny, uśmiechnięty, siedział sobie na kamieniu z książką na kolanie. Pytali skąd ten Jezus się tam wziął, ale nikt nie wiedział, nawet ksiądz, który zaraz po mszy pojechał zobaczyć, czy to nie jakaś obraza boska, obejrzał i wrócił bez komentarza.      


W poniedziałek burmistrz powiedział, że Jezus niefrasobliwy został postawiony na gruncie publicznym bez zezwolenia i właściciel ma go usunąć, gdyż w przeciwnym wypadku rzeźba zostanie usunięta i zniszczona przez władze gminne. Decyzja została przekazana na oficjalnej stronie miasteczka. Nawet bez zdjęcia, co Piotrka uraziło do głębi. Miał jednak nadzieję, że teraz zainteresują się media i zrobią stosowny szum. A media nic, ani powiatowe, ani krajowe. Jezus niefrasobliwy wcale ich nie ruszył.


W środę Piotrek rozwiesił obwieszczenie, że rzeźba Jezusa niefrasobliwego zostanie oficjalnie zdemontowana w sobotę o godzinie dwunastej i że zaprasza wszystkich na uroczystą ceremonię usunięcia Jezusa niefrasobliwego z gruntu publicznego i przemieszczenia go na grunt prywatny. W czwartek do stacji kontroli pojazdów przyszedł policjant i nakazał zdjąć obwieszczenia, grożąc Piotrkowi mandatem bez podania podstawy prawnej. Szef pokiwał głową i pojechał obejrzeć rzeźbę, bo jej jeszcze  nie widział, a ludzie mówią, że ładna. Wrócił i patrzył z niedowierzaniem na Piotrka, który wymieniał klocki hamulcowe. Piotrek wstał i zapytał szefa, jak mu się Jezus podobał. Szef powiedział, że Jezus śliczny, tylko ta niefrasobliwość ludzi denerwuje. Mógł być taki jak jest, ale nie musiałeś podpisywać. Jakbyś nie podpisywał, to jedni by pomyśleli, że to Jezus, a inni, że figura i nikt by się nie czepiał, a ty od razu, że niefrasobliwy. To ludzi uraziło, bo to tak jakby się ten twój Jezus nimi nie przejmował. Ludzie nie są przyzwyczajeni do takiego Jezusa.


- Ale ja chciałem ludzi troszkę zdenerwować, żeby był szum, żeby były zdjęcia w gazecie, żeby się mówiło.


- I to jest problem z wami, artystami, ciągle wam się szumu chce. Do nas ludzie przychodzą bo robimy solidnie, a nie dlatego, że robimy szum. Wystawiłbyś tego Jezusa u siebie, to może by go ktoś kupił, może nawet ksiądz, a tak to nie wiem. A rzeźba ładna, to naprawdę styropian? Wiatr tego nie porwie?


- Nie, nie da rady, jest na kołkach wpuszczonych w ziemię. Wiatr tego nie ruszy, ale popsuć łatwo, jakby ktoś młotkiem uderzył, to po Jezusie. Zobaczymy, może ludzie przyjdą w sobotę na demontaż…


- I jak to zdemontujesz?


- Spokojnie, dwie osoby bez trudu podnoszą w górę, trąba powietrzna to by tego Jezusa niefrasobliwego jak nic do nieba zabrała. Jak się go już z kołków zdejmie, to dalej go sam na przyczepę wrzucę. Wrócili do swoich zajęć, bo robota czekała.


W sobotę pojechał Piotrek z Mirką samochodem z przyczepą, a tam nawet spory tłumek się zebrał, chyba z piętnaście osób, tylko Jezusa nie było, zniknął. Zwyczajnie zniknął, tylko kołki zostały. Ktoś ukradł Jezusa niefrasobliwego, burmistrz zaklinał się potem, że to nie gmina. Piotrek nawet udawał, że się cieszy, że przynajmniej złodziejowi się spodobał, Mirka powiedziała, że złodziej mógł chcieć  zniszczyć rzeźbę, ale Piotrek wiedział swoje, jakby chciał zniszczyć to rozwaliłby na miejscu i byłyby ślady, a tu widać, że ktoś ostrożnie zdjął Jezusa niefrasobliwego z kołków i zabrał. Ludzie mówili że rzeźba była bardzo ładna, ale Piotrek był niepocieszony, przyznał się, że ta jego rzeźba była trochę kopią pracy angielskiego rzeźbiarza Toma White’a, tylko w styropianie takie rozłożone ręce są groźne, bo nawet wiatr może je urwać, więc jego Jezus trzymał ręce przy sobie na wszelki wypadek.     


- No i tak to jest – powiedział już w samochodzie - papieżowi to grzechy zza grobu wywlekają, a ja się tyle nagrzeszyłem i wszystko na nic.


- To musimy teraz grzeszyć inaczej, a Jezus niefrasobliwy nam wybaczy, gdziekolwiek jest.    

* Marcin Kruk - autor wydanej przez "Stapis" książki "Grzeszyć inteligencją".