Czy Samolubny gen zaszkodził publicznemu rozumieniu biologii?


Jerry A. Coyne 2022-10-13


Dziś rano Matthew wysłał mi tweet „Biologa dialektycznego” (TDB), który mnie trochę zdziwił. Nie wiem kim jest TDB, ale identyfikuje się jako „Biolog. Antydziedziczny. Fan Lewontina”. Ten anty-dziedziczny kawałek wyjaśnia niektóre krytyczne uwagi w poniższym tweecie i warto zauważyć, że sam Lewontin napisał bardzo krytyczną recenzję z książki Samolubny gen w „Nature” w 1977 roku.

Oto tweet (druga część to ważne twierdzenie) i dwa z sześciu kolejnych tweetów wyjaśniających, dlaczego TDB postrzega Samolubny gen jako „najbardziej szkodliwą popularnonaukową książkę wszechczasów”.

Dialektyczny Biolog @DialecticBio


Odnośnie „geny = jednostki doboru”:
zgadzam się z poglądem starej szkoły, że przynajmniej przy omawianiu organizmów geny nie powinny być uważane za jednostki doboru. https://t.co/yff9go7V2s

1/7 https://t.co/39LN8J5oxy ;pic.twitter.com/oMjab11fyf


—Dialektyczny Biolog (@DialecticBio) 9 października 2022

Uważam, że Samolubny gen Richarda Dawkinsa dokonał nieobliczalnych szkód zrozumieniu biologii ewolucyjnej przez tak wielu ludzi. Uczy hiper-adaptacjonistycznego myślenia i całkowicie błędnych koncepcji (np. “geny = jednostki doboru”). Być może jest to najbardziej szkodliwa popularnonaukowa książka wszechczasów.

W kolejnych tweetach pisał:


Już w 1976 r. teoria samolubnego genu [TSG] była przestarzała. Na przykład, weźmy nieskończenie arbitralną definicję Dawkinsa genu jako „odcinka chromosomu, który potencjalnie trwa przez pokolenia”. To jest bezużyteczne. W książce o genach nie jest to wręcz spójny…… pogląd na nie. Ani też nie pisze choćby zdawkowo o podstawowym, ale ważnym pojęciu dryfu genetycznego. Mutacja jest wspomniana tylko parę razy, prawdopodobnie dlatego, że jest niewygodna dla jego całej metafory o „nieśmiertelnych” genach.

Już w 1976 r. teoria samolubnego genu [TSG] była przestarzała. Na przykład, weźmy nieskończenie arbitralną definicję Dawkinsa genu jako „odcinka chromosomu, który potencjalnie trwa przez pokolenia”. To jest bezużyteczne. W książce o genach nie jest to wręcz spójny…

… pogląd na nie. Ani też nie pisze choćby zdawkowo o podstawowym, ale ważnym pojęciu dryfu genetycznego. Mutacja jest wspomniana tylko parę razy, prawdopodobnie dlatego, że jest niewygodna dla jego całej metafory o „nieśmiertelnych” genach.



Oczywiście, byłem doktorantem Dicka Lewontina i kochałem oraz podziwiałem tego człowieka. Muszę jednak dodać, że jego marksistowska polityka, która obejmowała poglądy o niemal nieskończonej plastyczności ludzkiego zachowania, wpłynęła na jego naukę i myślę, że jego recenzja książki Dawkinsa jest popsuta przez tę ideologię. Jeśli przeczytasz recenzję Dicka, zobaczysz, że podobnie jak powyżej TDB, Lewontin sprzeciwia się brakowi dyskusji na temat dryfu genetycznego i domniemanemu twierdzeniu Dawkinsa (którego nie ma u Richarda), że każdy aspekt każdego organizmu został zainstalowany przez dobór naturalny, któremu towarzyszą niedające się przetestować „historie adaptacyjne” o tym, jak powstał. (Lewontin nazywa to „wulgarnym darwinizmem”).


Krótko mówiąc, recenzja Lewontina była skróconą wersją jego artykułu napisanego wraz ze Stevem Gouldem The Spandrels of San Marco and the Panglossian Paradisd: A  critique of the adaptationist program. Artykuł ten był cenny w korygowaniu ekscesów hiperselekcjonizmu, wskazując inne przyczyny poza doborem na pojawianie się cech i zachowań organizmu oraz pośrednio domagając się danych zamiast fantazyjnych opowieści dla wyjaśnień dotyczących doboru naturalnego. (Istnieje jednak wiele cech, takich jak ekstremalna mimikra, gdzie nie ma wiarygodnego wyjaśnienia poza doborem naturalnym działającym na odcinki DNA.)


Błędem jest obwinianie książki Dawkinsa o to, że nie zajmuje się in extenso genetycznym dryfem lub alternatywami „San Marco”. Samolubny gen jest zasadniczo książką o tym, jak naprawdę działa dobór naturalny. Nie jest ważne, że nie definiuje „genu” w sposób, jakiego chce TDB; w rzeczywistości biolodzy nie ustalili jeszcze definicji genu! W odniesieniu do zjawiska doboru naturalnego wystarczy zdefiniować gen jako „odcinek DNA, który wpływa na właściwości organizmu”. Jeśli te właściwości poprawiają reprodukcję nosiciela („nośnika”), gen staje się nadreprezentowany w następnym pokoleniu w porównaniu z alternatywnymi formami genów („allelami”). Te wybrane odcinki DNA zachowują się tak, jakby były samolubny, „chcące” zdominować pulę genów. To bardzo dobra metafora, ale powszechnie źle rozumiana przez ludzi, którzy powinni myśleć jaśniej.


Wartość tej książki polega na jasnym wytłumaczeniu, w jaki sposób dobór naturalny działa w dużej mierze (ale nie całkowicie) na poziomie genu, a nie organizmu, grupy, populacji lub gatunku; rozróżnieniu między „replikatorami” (fragmentami DNA podlegającymi doborowi naturalnemu) a „nośnikami” (nosicielami replikatorów, na których reprodukcję mogą wpływać te replikatory); że „dobór krewniaczy” nie różni się w istocie niczym od doboru naturalnego działającego na geny jednostki; i że w przeciwieństwie do poglądu „samolubnego genu”, altruizm może wynikać z doboru naturalnego. Na koniec jasno wyjaśnia tezę (wcześniej przytaczaną przez GC Williamsa), że „dobór grupowy” — selekcja na populacjach — nie jest głównym źródłem adaptacji w przyrodzie. (Zobacz wspaniały esej Steve'a Pinkera na temat nieskuteczności doboru grupowego opublikowany dziesięć lat temu w „Edge”.)


Samolubny gen
 jest najlepszym wyjaśnieniem, jakie znam, jak działa dobór naturalny, a także przedstawieniem idei, takich jak dobór krewniaczy, które były całkiem nowe w czasie publikacji książki. Wprowadza również ideę „memów”, co moim zdaniem jest rozproszeniem, które nie doprowadziło prawie donikąd w rozumieniu kultury, ale jest to tylko koncepcja rzuconą mimochodem na końcu książki.


Pomyśl o książce jako o wyjaśnieniu dla laika, jak naprawdę działa dobór naturalny, a rozpoznasz jego wartość. Jeśli chodzi o „szkodzenie” potocznemu rozumieniu nauki, jest to rażąco chybione oskarżenie. Wyjaśniając, jak naprawdę działa dobór naturalny, wyjaśniając niektóre jego warianty (takie jak dobór krewniaczy) i odrzucając rozpowszechnione, ale w dużej mierze błędne poglądy na temat doboru grupowego, Samolubny gen wyświadczył społeczeństwu ogromną przysługę. Chociaż popularność nie zawsze jest wskaźnikiem jakości książki naukowej, w tym przypadku tak jest: wielu laików pisało o tym, jak w końcu zrozumieli dobór naturalny po jej przeczytaniu.


Mógłbym właściwie argumentować, że także artykuł Goulda i Lewontina o „San Marco” był szkodliwy, ponieważ nadmiernie ograniczał dziedzinę doboru naturalnego i nie przedstawiał przypadków, w których dryf lub plejotropia nie są wystarczającym wyjaśnieniem cech (mimikra jest jednym z nich), a więc dobór naturalny był najbardziej oszczędnym wyjaśnieniem. (W dalszej części swojej kariery trudno było Steve'owi Gouldowi nawet przyznać, że dobór jest ważny, nie mówiąc już o tym, że jest wszechobecny). Ale „San Marco” sam w sobie był cenny w tłumieniu hiperdarwinizmu i przede wszystkim był dobrym wkładem w biologię ewolucyjną. Samolubny gen był jednak znacznie lepszym wkładem.


Zapytałem Matthew, człowieka, który oczywiście zna tajniki genetyki ewolucyjnej, czy zgadza się z negatywną oceną Samolubnego genu przez TDB . Jego odpowiedź:

Biorąc pod uwagę, że wygłaszam jutro wykład, w którym mówię 600 studentom, że wszyscy powinni przeczytać tę książkę, myślę, że nie…

Kiedy poprosiłem o pozwolenie na odtworzenie powyższego cytatu, powiedział „jasne”, a dał mi slajd, który pokazuje swoim 600 studentom:



i dodał to:

Pokazuję im także trzy poglądy na poziomy/jednostki debaty o doborze (filozofa, który mówi, że muszą to być geny, ponieważ są to jedyne rzeczy, które są przekazywane, Dicka, który mówi, że tak naprawdę nie możemy wiedzieć i Hamiltona, który mówi, że to skomplikowane i to zależy od tego, na co patrzysz).

Kolejna część wykładu dotyczy zachowań społecznych (stąd ostatnia linijka).

Did The Selfish Gene damage public understanding of biology?

Why Evolution Is True, 9 października 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Emerytowany profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest również jednym ze znanych "nowych ateistów" i autorem książki "Faith vs Fakt" (wydanej również po polsku przez wydawnictwo "Stapis)". Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.