Iran: dymiący wulkan


Amir Taheri 2022-10-03

Antyreżimowe protesty w Iranie rozprzestrzeniły się na ponad 300 miast i miasteczek, w niektórych z nich dzieje się to po raz pierwszy w najnowszej historii. Na zdjęciu: jeden z rozlicznych obrazów z hashtagiem Iranprotest) 

Antyreżimowe protesty w Iranie rozprzestrzeniły się na ponad 300 miast i miasteczek, w niektórych z nich dzieje się to po raz pierwszy w najnowszej historii. Na zdjęciu: jeden z rozlicznych obrazów z hashtagiem Iranprotest)

 



„Biały olbrzym w łańcuchach!” Tak Bahar, jeden z największych współczesnych poetów Iranu, opisuje Górę Demawend, wysoki wulkan, który wznosi się na horyzoncie w pobliżu Teheranu.


Pod koniec swojej qasida (ody) Bahar błaga wulkan, aby zakończył swoją ciszę wybuchem ognia i lawy, aby „oczyścić świat z tyranii i zepsucia”.


Przez ostatnie dwa tygodnie ogólnonarodowe powstanie w Iranie przypominało wielu Irańczykom wiersz Bahara z pytaniem: czy wulkan rozpoczął swoją ostateczną erupcję?


Dzisiejszy Demawend to nowe pokolenie Irańczyków, którzy nie dają dwóch groszy za odrzucającą ich narrację Republiki Islamskiej i wolą życie we współczesnym świecie, z wszystkimi jego wadami, od oferowanego im społeczeństwa w stylu Korei Północnej, jakie „Najwyższy Przewodnik” Ali Chamenei próbuje narzucić Iranowi.


Powstanie wywołała śmierć w areszcie 22-letniej Mahsy Amini, która przebywała z rodzinną wizytą w Teheranie.


W ciągu 24 godzin od jej śmierci, podobno w wyniku pobicia przez agentów bezpieczeństwa, nazwisko Amini było znane prawie wszystkim Irańczykom, a w ciągu 48 godzin stało się symbolem oporu wobec tyranii na całym świecie.


Ze względu na cenzurę i presję wywieraną na dziennikarzy, w tym kilku pozostałych w Iranie korespondentów zagranicznych, trudno jest ocenić rozmiary tego, co wygląda na ogólnonarodowe powstanie, którego głównym przesłaniem jest: Nie będziemy tego dłużej znosić!


Do czasu pisania tego artykułu otrzymaliśmy nazwiska 84 osób, w tym dziewięciu kobiet i sześciorga dzieci, zabitych przez służby bezpieczeństwa, podczas gdy półoficjalne dane podają liczbę aresztowań na ponad 1800.


Powstanie rozprzestrzeniło się na ponad 300 miast i miasteczek, a w niektórych z nich protesty dzieją się po raz pierwszy w najnowszej historii.


Ale czy to jest wielki wybuch, o który Bahar błagał górę Demawend?


Przez ostatnie 43 lata, to znaczy od przejęcia władzy przez mułłów w Teheranie, irański wulkan miał liczne erupcje.


8 marca 1979 roku, 25 dni po tym, jak ajatollah Ruhollah Chomeini został nowym władcą, ponad pół miliona kobiet zgromadziło się w Teheranie, by zaprotestować przeciwko narzuceniu „hidżabu” i innym restrykcjom ogłaszanym przez mułłów.


Mimo brutalnych represji i masowych egzekucji, w latach 1979-1988 Iran był świadkiem kolejnych erupcji, gdy różne warstwy koalicji utworzonej za Chomeiniego zaczęły się rozpadać. W tamtych latach Iran był także świadkiem masakr dokonywanych przez siły nowego reżimu w kilku regionach, zwłaszcza w Chuzestanie, Kurdystanie i Turkmen Sahra.


Od tego czasu Iran doświadczył ponad 20 średnich lub dużych masowych protestów, z których wszystkie zostały brutalnie stłumione.


Na początku swojego istnienia reżim Chomeiniego ustanowił utrwalenie władzy jako swój najwyższy cel. Chomeini nazwał to „obowiązkiem zobowiązań” (po arabsku oujab al-wajebat ), twierdząc, że aby chronić reżim, nawet islam można poświęcić.


Aby chronić reżim, mułłowie zrobili dwie rzeczy.


Po pierwsze, przeznaczyli dużą część produktu krajowego brutto (PKB) na rozbudowę  armii i sił bezpieczeństwa. Najskromniejsze szacunki wskazują, że „ochrona reżimu” pochłania 14 procent PKB, cztery razy więcej niż środki przeznaczone na edukację lub zdrowie. Siły ochrony reżimu, nie licząc armii narodowej, liczą ponad 600 tysięcy ludzi. Bezpieczeństwo islamskie jest zorganizowane w dziewięciu różnych jednostkach, z których co najmniej cztery są przeszkolone i wyposażone do tłumienia protestów ulicznych.


Wszystkie jednostki bezpieczeństwa, w tym Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), odnoszą liczne korzyści, w szczególności płacowe, gdzie wynagrodzenie jest o 30 procent wyższe niż w armii narodowej.


Posiadają również (lub zarządzają), ponad 8000 firm i kontrolują 25 nabrzeży w dziewięciu portach, z których mogą importować lub eksportować, co tylko chcą, bez konieczności przestrzegania przepisów celnych.


Członkowie sił bezpieczeństwa również otrzymują wiele ciepłych posadek.


W rzeczywistości w ciągu ostatnich pięciu lat, jeśli chodzi o obsadzanie znaczących stanowisk, wyprzedzili mułłów. Otrzymują również priorytetowy dostęp do miejsc uniwersyteckich, mieszkań, opieki zdrowotnej, towarów konsumpcyjnych, podróży zagranicznych oraz stypendiów dla dzieci studiujących w Europie lub w Stanach Zjednoczonych.


Następnie reżim stworzył szereg szczodrze subsydiowanych grup pod takimi nazwami jak „rodzina męczenników”, „wywłaszczony”, „zwolennicy linii imama”, recytatorzy świętych tekstów (po arabsku maddahoun ) i „ochotnicy do męczeństwa".


Do tego należy dodać sieć mułłów i studentów teologii, którzy otrzymują stypendia i/lub okazjonalne „prezenty” (znane jako „ciężkie koperty”) od „Najwyższego Przewodnika”.


Jeszcze inny krąg bezpieczeństwa składa się z dziesiątków tysięcy Irańczyków przebywających na emigracji w Europie i Ameryce Północnej, którzy krążą tam i z powrotem, mieszając interesy z przyjemnością, jednocześnie działając jako apologeci reżimu za granicą. Nazywa się ich „prowadzący podwójne życie” (po arabsku zu-hayatain).


Jak duża jest baza reżimu, pozostaje kwestią spekulacji.


W ostatnich wyborach prezydenckich faworyzowany przez reżim kandydat, ajatollah Ebrahim Raisi, zdobył jedną czwartą głosów uprawnionych do głosowania. Były prezydent Hassan Rouhani, mułła, oszacował, że około 30 procent Irańczyków było zadowolonych z reżimu i zapewniło mu wsparcie.


Bez względu na wielkość bazy poparcia reżimu, jedno jest pewne: ta baza kurczy się.


Podczas obecnego powstania nieoczekiwana liczba postaci związanych z reżimem i korzystających z jego przywilejów, w tym zdumiewająca liczba celebrytów i byłych islamistycznych funkcjonariuszy, publicznie opowiedziała się po stronie protestujących. Poeci, którzy pisali ody na cześć Chomeiniego czy Chameneiego, i powieściopisarze, którzy próbowali usprawiedliwić każdy występek mułłów, publicznie „pokutują”.


Najnowsze powstanie różni się od poprzednich pod wieloma względami.


Odbywa się na większą skalę i łączy ludzi ze wszystkich środowisk. Nie ogranicza się do kwestii bytowych, takich jak lepsze zarobki i warunki pracy. Nie skupia się też na konkretnych pretensjach, takich jak utrata oszczędności, ucisk nieislamskich wspólnot religijnych czy ograniczenia kulturowe. Tym razem słychać niemal jednogłośne wezwanie do zmiany reżimu.


Dlatego rządzący wydają się nie być w stanie zdecydować, jak poradzić sobie z powstaniem. Niektórzy wzywają do „bezlitosnych represji”, podczas gdy inni doradzają dialog i reformę niektórych praw.


Do czasu pisania tego tekstu Chamenei, który ronił łzy po śmierci George'a Floyda w Stanach Zjednoczonych, milczał na temat erupcji protestów zagrażającej jego reżimowi.


Nawet jeśli ostatnia erupcja nie jest tym wielkim wybuchem, który ich zmiecie, jedno jest pewne: Demawend irańskiego gniewu syczy i jest nieokiełznany.


Iran: Chained Volcano

Gatestone Institute, 2 października 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Amir Taheri

Pochodzący z Iranu dziennikarz amerykański, znany publicysta, którego artykuły publikowane są często w ”International Herald Tribune”, ”New York Times”, ”Washington Post”, komentuje w CNN, wielokrotnie  przeprowadzał wywiady z głowami państw (Nixon, Frod, Clinton, Gorbaczow, Sadat, Kohl i inni)  jest również  prezesem Gatestone Institute).