Do przyjaciół Moskali


Jerzy Łukaszewski 2022-09-29


W Rosji nagle objawiła się chmara takich, którzy nie akceptują wojny. Od kiedy? To oczywiste. Od czasu, gdy Putler ogłosił mobilizację.


I u nas i w Europie rozgorzała dyskusja na temat czy należy przyjmować uciekających z Rosji młodych ludzi. Argumentacja jest aż nadto bogata i to po obu stronach sporu.


Ponieważ należę do zdecydowanych przeciwników przytulania nagle objawionych przeciwników wojny czuję się zobowiązany do wyjaśnienia stanowiska, ponieważ tak w mediach, jak i wśród znajomych nie jest to sprawa oczywista.


Po pierwsze – kiedy Putin napadł Ukrainę głosy protestu były niemal niesłyszalne. I to nie z powodu nagłych dolegliwości laryngologicznych po naszej stronie. Protestowali nieliczni, bardzo nieliczni.


Nagle, w dniu ogłoszenia mobilizacji na ulicę wyległy tysiące.


Czyli co? Kiedy wojska rosyjskie mordowały na Ukrainie cywilów, kobiety i dzieci to wszystko było ok, tak? Ale kiedy zagrożony jest mój własny tyłek to staję się walecznym i super odważnym przeciwnikiem wojny?


Wartość takiego „protestu” jest naprawdę żadna
.


Potwierdzają to doniesienia z Gruzji dokąd ucieka coraz więcej Rosjan ze względu na wciąż utrzymywany ruch bezwizowy. I to w tej właśnie Gruzji coraz częściej dochodzi do scysji między nimi a miejscowymi. Rosjanie potrafią np. wywołać awanturę widząc na jakimś budynku flagę Ukrainy. Naprawdę ktoś wierzy, że to „przeciwnicy wojny”?


Być może jest to zjawisko szersze, wykraczające poza Rosję i aktualny przypadek wojny. Być może to „znak pokolenia” przywykłego do wojen, brutalności i zbrodni, ale na … ekranie komputera, na którym „grają w grę”.


Kiedy okazuje się, że strzelają do nich naprawdę, są zszokowani, że tego „komputera” nie da się wyłączyć, ani zresetować. Nie wiem, możliwe. Taka myśl przyszła mi do głowy po stwierdzeniu na podstawie doniesień, że zdecydowana większość uciekinierów to ludzie całkiem zamożni. Biednych nie stać na bilety lotnicze po kilkadziesiąt tysięcy !!!


Stąd uważam, że naiwne są oczekiwania niemieckie, że oto napłynie do nich fala imigrantów z Rosji, którzy wesprą miejscowy rynek pracy. Ktoś, kto za cenę dobrego samochodu kupuje sobie bilet lotniczy, raczej nie będzie skory do podejmowania pracy.


Zdarzają się i u nas tacy naiwni, którzy sądzą, że duża liczba uciekinierów osłabi Putina. Bzdura do kwadratu. Przy tej liczbie ludności zmobilizowanie 300 tys. ludzi to zadanie nie takie trudne, nawet jeśli część poborowych wykaże się inicjatywą podróżniczą. Ponadto osobiście bym wolał, by właśnie ci potencjalni uciekinierzy trafili do armii. Może tym razem to ja wykazuję się naiwnością, ale sądzę, iż żołnierz wzięty w kamasze wbrew sobie, niechętny i spanikowany to nie jest wartościowy materiał dla wojska. A tego właśnie Putinowi życzę.


Duża fala “uchodźców” z Rosji będzie nie do zweryfikowania. Nie wierzę, by ich służby specjalne nie skorzystały z okazji i nie wyekspediowały na zachód sporej liczby agentów. Zdziwiłbym się, gdyby tak nie zrobiły. Po co nam ten bałagan? Mało mamy własnego?


Kolejny argument to ten, że uciekinierzy, chcąc nie chcąc osłabią opór wewnątrz Rosji. Reżim Putina nie osłabnie od tego, że jego przeciwnicy zbiegną za granicę. Kiedy będą na miejscu, w pewnym momencie może się okazać, że ichnia milicja nie dysponuje już taką liczbą pałek, by pobić nimi wszystkich przeciwników. Nagły strach przed wysłaniem na wojnę, strach, który okazał się większy od obaw przed OMON-em wskazuje właśnie na taki rozwój wydarzeń w przyszłości. Oby niedalekiej.


Znawcy tematu szacują liczbę prawdziwych przeciwników wojny na mniej niż 20% rosyjskiego społeczeństwa, wliczając w to takich, którzy nigdy na żaden protest nie wyjdą.


Zanim więc pokochamy falę fałszywych pacyfistów, zastanówmy się dobrze co nam z tego przyjdzie?


Wiem, to brutalne i nieeleganckie pytanie. A jednak konieczne.


I na koniec drugie pytanie: czy niemożliwa jest taka wersja wydarzeń, że któregoś pięknego dnia Putin bądź jakiś jego następca postanowi “wziąć w obronę” utworzoną u nas czy gdzie indziej rosyjską mniejszość, którą źli ludzie gnębią i prześladują?


Myślicie, że to niemożliwe? Na pewno?

 

Artykuł opublikowany pierwotnie w Studio Opinii.
*Jerzy Łukaszewski - historyk i publicysta.