Hic Rhodus, hic salta!


Andrzej Koraszewski 2022-09-21

Zrzut z ekranu wiadoości.gazeta.pl
Zrzut z ekranu wiadoości.gazeta.pl

Od kilku dni, gdzie nie spojrzę na ojczyźniane strony informacyjne, widzę radosne tytuły na temat tego, że opozycja dogadała się i teraz maszeruje już równym krokiem do zwycięstwa.


W wiadomościach mój wzrok zatrzymało zdjęcie czterech przywódców i przez moment dumałem nad mową ich ciał. Ciała czterech przywódców siedziały w rzędzie (pewnie przed nimi siedziała jakaś publiczność). Przywódcy dwóch największych rozdzieleni byli przywódcą pomniejszej, a najbardziej na prawo siedział ten, który jest najbardziej na lewo.


Tusk szepcze do Hołowni, siedzący między nimi ludowy Kosiniak spogląda wzrokiem lekarza, zastanawiając się nad pytaniem, co on z tego będzie miał. Czarzasty dotyka palcem dolnej wargi, podkreślając tym gestem swój sceptycyzm i brak zaufania, a może również ujawniając poczucie wykluczenia.


W kampaniach wyborczych zazwyczaj widzimy popisy przywódców partii i partyjek, a od czasu wtargnięcia w życie publiczne telewizji arena polityczna zmieniła się w teatr, zaś o zwycięstwie nierzadko decydują aktorskie umiejętności przywódców partii oraz medialne wsparcie. Głęboko w czasach komunizmu popularne było powiedzenie „kto ma telewizję, ten ma władzę”, a po upadku komunizmu pojawiła się nadzieja, że jak będzie więcej kanałów telewizyjnych pod różnymi zarządami, to ludzie nie dadzą się wpędzić w kanał. (Okazało się, że nic z tego, teraz każdy ma taki kanał, na jaki zasługuje.)          

Na łamach "Studia Opinii" Ernest Skalski wyraża zadowolenie z faktu, że demokratyczna opozycja uzgodniła, iż po wyborach stworzy koalicyjny rząd i chciałby, aby już stworzyła koalicję wyborczą. Doświadczony dziennikarz zdaje sobie sprawę z tego, że jest to mało prawdopodobne, przytacza kontrargumenty przywódcy ludowców i zastanawia się nad pytaniem, na ile wyborcy potraktują poważnie tę zapowiedź utworzenia wspólnego rządu w przypadku wygranej. Autor proponuje listę 12 priorytetów i kończy ją pytaniem, czy w tych priorytetach jest coś, czego partie demokratycznej opozycji nie mogłyby zaakceptować?


Jako socjolog mogą zaledwie zapewnić, że oczywiście, że spory toczyłyby się zarówno o kolejność i wagę tych priorytetów, jak i o sposób sformułowań oraz o to, czego tu nie ma, a co dla różnych grup społecznych jest szczególnie ważne.


Jeśli nie ma szans na utworzenie koalicji wyborczej tych ponadprogowych partii politycznych, które łączy wyłącznie opozycja wobec PiS, czy jest możliwość udokumentowania powagi zapowiedzi wspólnego rządu po wyborach? (Koalicja wyborcza pozwoliłaby na marginalizowanie mniejszych partii już na listach wyborczych i prowadziłaby do zaostrzenia personalnych konfliktów jeszcze przed wyborami.) Jedną z takich możliwości byłoby utworzenie gabinetu cieni, który obejmowałby wszystkie sfery działania rządu i prezentowałby akceptowane przez te cztery partie polityczne rozwiązania problemów. Nie trzeba przedwyborczej koalicji, aby już dziś zastanawiać się nad tym jak postrzegamy diagnozy problemów w różnych dziedzinach życia społecznego i jakie rozwiązania byłyby akceptowalne dla partnerów w takiej koalicji rządowej. Krótko mówiąc, jeśli mówicie, że stworzycie po wyborach rząd, pokażcie przed wyborami, że będziecie umieli współdziałać. Innymi słowy: hic Rhodushic salta


Zasadnie powie ktoś w tym miejscu, że to marzenie ściętej głowy, że na takie działanie nie ma ani woli politycznej, ani pieniędzy, ani czasu, gdyż byłoby to nazbyt poważne przedsięwzięcie wymagające stworzenia struktury odpowiadającej rządowi. Tak więc, jeśli opozycja przypadkiem wygra, będzie montować wspólny rząd i opracowywać jego wspólny program z poniedziałku na wtorek.


Czy możliwy jest zatem przynajmniej opozycyjny okrągły stół, który zająłby się diagnozą najważniejszych problemów, ustaleniem wspólnych priorytetów i przeglądem kadr z punktu widzenia możliwości merytorycznego zarządzania państwem?


Przygotowanie takiego okrągłego stołu potencjalnej koalicji rządowej, wymagałoby od wszystkich czterech partii przedstawienia swoich ludzi, których uważają za kompetentnych w poszczególnych dziedzinach zarządzania państwem, przemyślenia swoich postulatów w tych dziedzinach, prezentacji swoich koncepcji rozwiązań najbardziej palących problemów. Czy to pozwoliłoby na ocenę umiejętności partnerstwa, sposobu dyskutowania o problemach i zdolności do kompromisów? Nie wiem, byłoby to jednak znacznie więcej niż spotkania przywódców partii i pozwoliłoby na sprawniejsze przejęcie pałeczki w przypadku ewentualnej wygranej. Brytyjski gabinet cieni nigdy nie stawał się rządem z chwilą gdy przywódca opozycji dostawał misję utworzenia rządu. Nigdy również nie tworzy rządu ex nihilo.                     


Spotkania przywódców opozycyjnych partii politycznych budzą nadzieję, ale na tym etapie pozostają mało konkretną zapowiedzią, że tworzenie ewentualnego rządu będzie zażartą walką o stołki po ogłoszeniu wyników wyborów, co znaczącej poprawy Rzeczpospolitej nie wróży.       


Wiele lat temu poseł Mikołaj Rej ostrzegał w Sejmie, że źle przygotowana sukcesja może być powodem nieszczęścia. Miał rację, chociaż dziś pamiętamy go raczej jako poetę, niż jako przeraźliwie przenikliwego posła. Jednak wezwania, aby już dziś partie opozycyjne pokazały, że potrafią ze sobą współpracować, aby były skuteczne musiałyby być powtarzane z wielu stron. Tego się jednak nie spodziewam.