Norwegia dostaje za swoje


Bruce Bawer 2022-09-08


„Stosunki między Norwegią a Izraelem” — pisał niedawno Trond Ellingsen w Document, wiodącej norweskiej alternatywnej stronie informacyjnej - „są obecnie na historycznie najniższym poziomie”. Za chwilę przejdziemy do powodu tej sytuacji, ale najpierw zauważmy, że to wiele mówi, biorąc pod uwagę, że antysemityzm na bardzo głębokim poziomie ma długą historię w przepięknej krainie fiordów. Konstytucja norweska, sporządzona w 1814 roku, pierwotnie zawierała zdanie: „Żydzi są nadal wykluczeni z wstępu do królestwa”. Knut Hamsun, prawdopodobnie najwybitniejszy pisarz norweski, był nazistą. W czasie II wojny światowej to norweska policja, posłuszna niemieckim okupantom, łapała Żydów na wysyłkę do obozów zagłady; z kolei w sąsiedniej Danii policja odegrała kluczową rolę w odważnym wysiłku - w którym brali udział praktycznie wszyscy Duńczycy - ukrycia Żydów przed nazistami, a następnie pomocy w przemyceniu ich w bezpieczne miejsce w Szwecji. W rezultacie, podczas gdy tylko 38 z 773 norweskich Żydów wysłanych do Auschwitz przeżyło wojnę, większość z około 7800 duńskich Żydów dotarła do Szwecji; Spośród 464 schwytanych i zgodnie ze specjalną umową z władzami duńskimi wysłanych do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt zamiast do obozów zagłady, 425 wróciło żywych do domu.

Tak, Norwegia szybko uznała państwo Izrael. Ale nienawiść do tego kraju i ogólnie do Żydów kwitła od tego czasu w norweskiej polityce. O premierze Kåre Willochu, członku Partii Konserwatywnej, który w końcu zmarł w zeszłym roku po dwóch dekadach działania  jak zły Strażnik Krypty, znana pisarka i dziennikarka Mona Levin napisała kiedyś, że: „nienawiść świeci w jego oczach, gdy mówi o Izraelu”. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek widział kogoś, kto by tak wyraźnie nienawidził Żydów. Mimo to większość norweskiej nienawiści do Żydów jest na lewicy - głównie w Partii Pracy, która w okresie powojennym cieszyła się lojalnością większości norweskiego establishmentu kulturalnego. Mieszkając w Oslo przez ponad dziesięć lat, od czasu do czasu spotykałem członków tego establishmentu, z których wielu – ponieważ jestem pisarzem z Nowego Jorku o wieloznacznie brzmiącym nazwisku – podejrzewali mnie o to, że nie tylko jestem Amerykaninem, ale czymś okropniejszym, Żydem. „Czy jesteś Żydem?” pytali tonem oficera SS. (Mieszkam teraz w odległym zakątku norweskiego zadupia, gdzie ludzie kochają stare amerykańskie samochody i amerykańską muzykę – mamy jeden z największych corocznych europejskich festiwali bluesowych – i gdzie jeszcze nie spotkałem się ani z antyamerykańskimi, ani antyżydowskimi nastrojami.)


Norweska, finansowana przez podatników, rządowa sieć telewizyjna i radiowa, NRK ( Norsk rikskringkasting) – gdzie sympatie do Partii Pracy są tak silne, że jest żartobliwie nazywana  ARK (Arbeiderpartiets rikskringkasting czyli „Krajowa Rozgłośnia Partii Pracy”) – od dawna znana jest z wrogości wobec Żydów i Izraela. W obliczu faktu, że na początku zeszłego roku Izraelczycy, daleko przed resztą świata, byli już w pełni zaszczepieni przeciwko COVID-19 i że wskaźnik infekcji był niezwykle niski, kilku reporterów NRK poczuło się zobowiązanych do wymyślenia negatywnego naświetlenia tego. Na przykład korespondent na Bliskim Wschodzie Yama Wolasmal (pochodzący z Kabulu) powiedział słuchaczom radiowym, że Izrael odmawia szczepienia Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu. W odpowiedzi Jan Benjamin Rødner z grupy Med Israel for Fred (Z Izraelem dla Pokoju) wyjaśnił, że zgodnie z porozumieniami z Oslo opieka zdrowotna na Zachodnim Brzegu jest odpowiedzialnością Autonomii Palestyńskiej. Tak, Izrael jest zobowiązany do współpracy – i zrobił to w tym przypadku, szkoląc personel medyczny Zachodniego Brzegu w zakresie używania respiratorów i innego sprzętu. Ale AP odrzuciła izraelskie oferty pomocy przy szczepieniach, a także odrzuciła podobne oferty ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Czemu? Ponieważ pomoc ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich byłaby dostarczana przez izraelskie lotnisko, co jest haram. Innymi słowy, nie była to historia izraelskiego złego traktowania Arabów, ale islamskiej pogardy dla żydowskich „świń i psów”. 


Inny „niezłomny” z radia NRK, Shaun Henrik Matheson, przedstawił informację o sukcesie szczepień Izraela w następujący sposób:

Dobre wieści z Izraela - a kiedy to się ostatnio wydarzyło? Ale [media, które przekazały tę historię] zapomniały o czymś ważnym lub zaniedbały powiedzenia tego – [a to jest ] coś, o czym nigdy nie wolno nam zapominać: Izrael jest siłą okupacyjną, jest to reżim apartheidu, w którym niektórzy ludzie są warci więcej niż inni i gdzie ci inni są poddawani systematycznemu uciskowi. Ich ziemia została im skradziona, [i] tracą prąd i wodę, jeśli nie zachowują się właściwie. A jeśli rakieta domowej roboty wyląduje gdzieś wśród ludu wybranego przez Boga, nastąpi okrutny akt zemsty, w którym giną tysiące ludzi, głównie dzieci.

Matheson podsumował wiadomość o izraelskich szczepieniach i dodał: „Chciałbym tylko, żeby ta wiadomość pochodziła skądinąd, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Prawie żałuję, że szczepionka zadziałała”.  


Wyrażenie „wybrany przez Boga naród” może brzmieć jak nazistowska propaganda, ale nie po raz pierwszy zostało użyte w widocznym miejscu we współczesnych norweskich mediach. W 2006 roku Jostein Gaarder, autor ukochanej powieści Świat Zofii (1991), międzynarodowego bestsellera, opublikował artykuł w „Aftenposten”, szacownej norweskiej gazecie, pod takim dokładnie tytułem: „Naród wybrany przez Boga”. Jak najdalszy od przemyślanego komentarza, był to wylew czystej nienawiści do Żydów, oparty na kłamstwie, że większość Izraelczyków z pasją potwierdza swoją wyższość nad innymi grupami etnicznymi i religijnymi. „Nie wierzymy w pojęcie ludu wybranego przez Boga” – napisał Gaarder.

Śmiejemy się z pretensji tego ludu i opłakujemy ich złe uczynki… Są granice naszej cierpliwości i są granice naszej tolerancji. Nie wierzymy w boskie obietnice jako podstawie okupacji i apartheidu. Odeszliśmy od średniowiecza. Z rozpaczą śmiejemy się z tych, którzy wciąż wierzą, że Bóg flory, fauny i galaktyk wybrał pewien lud na swoich faworytów i dał im śmieszne kamienne tablice, płonące krzaki i pozwolenie na zabijanie. Nazywamy morderców dzieci mordercami dzieci i nigdy nie akceptujemy tego, że takie rzeczy mają boski lub historyczny mandat….

I tak leciało dalej i dalej – dokładnie ta sama żółć akapit za akapitem, jakby Gaarder był tak opętany przez demoniczne Himalaje bigoterii, że nie mógł powstrzymać jej przed wylaniem się, nawet po tym, jak całkowicie jasno przedstawił swoją odrażającą opinię. W dalszej części artykułu wyobrażał sobie małe żydowskie dziewczynki, które piszą nienawistne pozdrowienia na bombach, które zostaną zrzucone na ludność cywilną Libanu i Palestyny. „Małe izraelskie dziewczynki nie są słodkie, kiedy radują się śmiercią i mękami po drugiej stronie frontu”. Można by pomyśleć, że Gaarder, we wszystkich swoich słowach o dosłowności pism świętych, średniowiecznych przesądach, mordowaniu dzieci i małych dzieciach szkolonych w nienawiści i zabijaniu, odnosił się do Palestyńczyków, których święta księga wielokrotnie podkreśla wyższość muzułmanów nad niewiernymi i którzy pod każdym względem pasują do opisu Gaardera o wiele lepiej niż robią to Izraelczycy. Ale oczywiście tchórz taki jak Gaarder nigdy nie atakowałby muzułmanów w taki sposób – a „Aftenposten”nigdy nie opublikowałby takiego artykułu. Nie, miał na myśli jeden z najbardziej rozwiniętych i cywilizowanych krajów na ziemi, kraj, w którym bohaterscy żydowscy lekarze rutynowo nadstawiają drugi policzek i zapewniają opiekę medyczną wrogim muzułmańskim pacjentom, którzy plują na nich i życzą im śmierci.  


W 2011 r. profesor prawa z Harvardu Alan Dershowitz napisał w „Wall Street Journal”, że ostatnio mówił na norweskich uniwersytetach o prawie międzynarodowym i konflikcie izraelsko-palestyńskim. „Ale ta wyprawa - dodał omal nie została storpedowana”. Wyjaśnił, że był sponsorowany przez „norweską grupę proizraelską”, która „zaoferowała trzem głównym uniwersytetom moje bezpłatne wykłady”. Ale nie było chętnych. Na Uniwersytecie w Bergen był mile widziany z omówieniem sprawy OJ Simpsona (w której był obrońcą), jeśli obieca, że „nie będzie wspominać o Izraelu”. Uniwersytet w Trondheim nazwał temat Izraela „kontrowersyjnym”. (Nie może być kontrowersji na uczelni!) A Uniwersytet w Oslo „po prostu powiedział „nie”. Na szczęście wkroczyły grupy studentów i Dershowitz pojechał z wykładami. Ale skąd te odrzucenia? Dershowitz pogrzebał trochę i odkrył, że antysemityzm „jest najwyraźniej akceptowalny wśród wielu członków norweskiej elity”. Miał rację.


Ale jak to jest, że teraz, jedenaście lat po tym, co spotkało Dershowitza, stosunki norwesko-izraelskie są gorsze niż kiedykolwiek? Według YNet powody były następujące:

Raport opublikowany około rok temu przez izraelski instytut badawczy NGO Monitor ujawnił, że Norwegia finansuje organizacje antyizraelskie, w tym ruch BDS [bojkot, dywestycje i sankcje]. W tym samym roku największy norweski fundusz emerytalny ogłosił, że wycofał swoje inwestycje z 16 spółek powiązanych z Judeą i Samarią. Pięć lat temu „LO” – organizacja zrzeszająca związki zawodowe w Norwegii, odpowiednik Histadrutu w Izraelu – podjęła decyzję o bojkocie ekonomicznym, kulturalnym i akademickim Izraela.

Jest jeszcze Anniken Huitfeld, która od 14 października ubiegłego roku jest ministrem spraw zagranicznych Norwegii. To kobieta, która od lat prowadzi kampanię na rzecz bojkotu izraelskich produktów. Po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu była pierwszym urzędnikiem rządowym na świecie, który zaprosił talibów do swojej stolicy, aby dyskutowali o prawach kobiet (tak, prawach kobiet). Na początku tego roku, kiedy Izrael dodał do swojej listy terrorystów sześć palestyńskich organizacji pozarządowych, które Norwegia regularnie obsypuje pieniędzmi podatników, Huitfeldt ostro skrytykowała tę decyzję.


Jest więcej. W ostatnich miesiącach lokalne władze Partii Pracy w dwóch norweskich miastach głosowały za zakazem importu towarów z Izraela. Prowadzona przez Partię Pracy rada miejska w Bergen, drugim co do wielkości mieście Norwegii, poszła dalej, wzywając do zamrożenia wszelkich kontaktów międzynarodowych z Izraelem – propozycja, która, jeśli zostanie wdrożona, zabroniłaby wszelkiego rodzaju kulturalnej, technologicznej, edukacyjnej lub sportowej współpracy, od członkostwa w ONZ po udział w igrzyskach olimpijskich. Nie trzeba dodawać, że implikacja tutaj jest taka, że Izrael jest nieporównywalnie gorszy niż, powiedzmy, Chiny, Korea Północna, Iran czy Kuba. Jak skomentowała Michal Rachel Suissa z Norweskiego Centrum Przeciwko Antysemityzmowi, żaden z tych organów lokalnych nigdy nie głosował „za bojkotem towarów z Timoru Wschodniego, Tybetu, Krymu lub północnego Cypru”. Potem, w czerwcu, jakby tego było mało, rząd norweski postanowił umieścić metaforyczną opaskę z Gwiazdą Dawida, na niektórych produktach spożywczych importowanych z Izraela. Zgodnie z tą nową polityką artykuły spożywcze pochodzące z izraelskich osiedli – „głównie wino, oliwa z oliwek oraz owoce i warzywa” – są wyraźnie oznakowane, aby konsumenci mogli je skutecznie bojkotować.


W pewnym momencie podczas całego tego prześladowania izraelscy politycy znudzili się kopniakami od swoich norweskich kolegów, którzy wyraźnie uważają się za moralnie lepszych. Więc to, co stało się następnie, nie powinien nikogo dziwić. Tak się składa, że co najmniej kilka razy w roku norweska ministerka spraw zagranicznych podróżuje do Izraela, aby spotkać się z przywódcami podejrzanych grup palestyńskich, które otrzymują ogromne, regularne przesyłki norweskiej gotówki. Podczas tych wizyt standardową praktyką pani ministerki spraw zagranicznych  jest spotykanie się ze swoim izraelskim odpowiednikiem, którym obecnie (ponieważ posiada również tytuł ministra spraw zagranicznych) jest premier Jair Lapid. Huitfeldt planuje wizytę w Izraelu we wrześniu. Kiedy jednak Kåre Aas, ambasador Norwegii w Izraelu, wystąpił z prośbą o spotkanie Huitfeldta i Lapida, prośba została odrzucona przez Alizę Ben Noon z izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, która tytułem wyjaśnienia dostarczyła mu listę antyizraelskich działań rządu norweskiego w ciągu ostatnich kilku lat. Odpowiedzią, nie tylko ze strony norweskich polityków, ale ogólnie ze strony elity Oslo, był szok: to było tak, jakby dzieciak, który zawsze był zaczepiany na boisku szkolnym przez zabijakę, w końcu się odwzajemnił. Dlatego właśnie stosunki między Norwegią a Izraelem nigdy nie były gorsze.


Tym, co sprawia, że cała ta historia jest szczególnie odrażająca, jest następujące: w 2006 roku, kiedy rządy muzułmańskie wyraziły oburzenie z powodu publikacji karykatur Mahometa przez duńską gazetę „Jyllands-Posten”, premier Danii – w godnym przypomnienia geście odwagi, z jaką nie-żydowscy Duńczycy ratowali żydowskich Duńczyków podczas okupacji hitlerowskiej - odmówił spotkania się z ambasadorami z islamskich krajów i zamiast tego udzielił im lekcji o podstawach wolności słowa. Ale kiedy te same karykatury przedrukował „Magazinet”, małe czasopismo chrześcijańskie w Norwegii, najpotężniejsi ludzie w norweskim rządzie stanęli po stronie muzułmanów przeciwko redaktorowi „Magazinet”, Vebjørnowi Selbekkowi. Minister spraw zagranicznych Jonas Gahr Støre, który jest obecnie premierem, powiedział, że wolność słowa wymaga wrażliwości „na wartości etniczne i religijne”. Selbekk przez kilka tygodni opierał się ogromnej presji, by przeprosić; w końcu uległ, błagając o przebaczenie czternastu imamów w obecności kilku ministrów w rządzie. Dziekan katedry w Oslo, Olav Dag Hauge, udał się następnie do Kataru, by błagać najsłynniejszego teologa islamu, al-Karadawiego, o przyjęcie przeprosin Selbekka. Na każdym kroku Norwegia okazywała haniebną gotowość do ustępowania w sprawie swoich najszlachetniejszych wartości, aby ułagodzić tyranów.


Po latach praktykowania takich podwójnych standardów – haniebnej kapitulacji przed islamskim totalitaryzmem i niekończących się zamachów na demokratyczne państwo Izrael – Norwegia w pełni zasługuje na izraelski afront. W rzeczywistości zasługuje na znacznie więcej. Najwyższy czas, aby jej przywódcy zostali zmuszeni do refleksji nad faktem, że dusza ich „narodu pokoju” wciąż jest mocno zatruta głęboko zakorzenionym antysemityzmem. Ale czy będą? Oczywiście nie. Pomijając uprzedzenia, w ich kraju mieszka co najwyżej dwa tysiące Żydów. Tymczasem liczba muzułmanów mieszkających w Norwegii wynosi podobno około 170 tysięcy, z których większość mieszka w Oslo, mieście liczącym 600 tysięcy osób. Policzcie sami. Robi to większość norweskich polityków.


Norway’s Comeuppance

Frontpage Mag. 31 sierpnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Bruce Bawer
Amerykaski pisarz mieszkający w Norwegii. Urodził się w 1956 roku. Jego ojciec był Amerykaninem polskiego pochodzenia, któremu rodzice dali na imię Tadeusz Kazimierz, próbując tymi imionami polskich bohaterów amerykańskiej rewolucji zbudować pomost między starą i nową tożsamością. Niektórzy uważają go za konserwatystę. Ciekawy przypadek konserwatysty. Studiował literaturę angielską, zaczynał swoją karierę jako krytyk literacki i poeta. Pierwsza jego książka, która wzbudziła zainteresowanie szerszej publiczności, to A Place at the Table: The Gay Individual in American Society (Miejsce przy stole. Gej w amerykańskim społeczeństwie). Inna Stealing Jesus. How Fundamentalism Betrays Christianity (Kradnąc Jezusa. Jak fundamentalizm zdradza chrześcijaństwo), to opowieść o protestanckich fundamentalistach, jego najgłośniejsza książka While Europe Slept (Kiedy Europa spała - polskie wydanie Wydawnictwo "Stapis" ) traktuje o zagrożeniu Europy przez fundamentalizm islamski.