Dżihad i pokój, kiedy wyrosną gruszki na wierzbie


Ruthie Blum 2022-08-13

Palestyńscy bojownicy Islamskiego Dżihadu biorą udział w paradzie wojskowej w Gazie 19 października 2016 r.(źródło zdjęcia: REUTERS)

Palestyńscy bojownicy Islamskiego Dżihadu biorą udział w paradzie wojskowej w Gazie 19 października 2016 r.

(źródło zdjęcia: REUTERS)



Operacja Przed świtem, 55-godzinna wojna Izraela przeciwko Islamskiemu Dżihadowi w Gazie, która zakończyła się w niedzielę wieczorem, nie tylko wzbudziła gniew tych, co zwykle, antysemitów z całego świata; spowodowała również, że mały, ale hałaśliwy chór izraelskiego „obozu pokoju” śpiewał swój stary refren o desperackiej potrzebie politycznego rozwiązania konfliktu.


Wyświechtaną mantrę „dwóch państw” przy każdej okazji powtarzają również oficjele Białego Domu i Departamentu Stanu, z wyjątkiem sytuacji, gdy pracowicie błagają Iran o powrót do umowy nuklearnej. Oczywiście prezydent USA Joe Biden powtórzył to podczas swojej wizyty w zeszłym miesiącu w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej (AP).


Wykroczył jednak poza swoją i tak już głupią „bezstronność”, zwiedzając szpital Augusta Victoria na Górze Oliwnej w Jerozolimie. W drodze do centrum medycznego, które leczy palestyńskich pacjentów z Wschodniej Jerozolimy, Judei, Samarii i Gazy, jego zespół zdjął izraelską flagę z wiozącej prezydenta limuzyny, a wcześniej zabronił izraelskim reporterom obecności podczas tego wydarzenia. Następnie wygłosił krótkie przemówienie, w którym porównał los Palestyńczyków do losu swoich irlandzkich przodków.

„Mamy długą historię konfliktu z Wielką Brytanią i ich stosunku do irlandzkich katolików przez 400 lat, która nie różni się tak bardzo od historii narodu palestyńskiego”, powiedział, zanim zacytował irlandzki wiersz o nadziei przybywającej na „wielkiej fali sprawiedliwości."


Prezydent USA Joe Biden spotyka się z palestyńskim prezydentem Mahmoudem Abbasem w Betlejem na Zachodnim Brzegu 15 lipca 2022 r. (kredyt: REUTERS / EVELYN HOCKSTEIN)
Prezydent USA Joe Biden spotyka się z palestyńskim prezydentem Mahmoudem Abbasem w Betlejem na Zachodnim Brzegu 15 lipca 2022 r. (kredyt: REUTERS / EVELYN HOCKSTEIN)

Nie wiedział, że zupełnie inny rodzaj „fali sprawiedliwości” od tej, o której myślał, nadejdzie zaledwie trzy tygodnie później, kiedy IDF uderzyło w Islamski Dżihad, finansowaną przez Republikę Islamską organizację terrorystyczną, zabijając jej najwyższego dowódcę i większość kierownictwa. Jednym z dowódców Islamskiego Dżihadu, który wyszedł z tego bez szwanku, był Zijad al-Nachala, sekretarz generalny oddziału Islamskiego Dżihadu na Zachodnim Brzegu (Judea i Samaria). Podczas gdy w Gazie trwały walki, al-Nachala przebywał w Teheranie, kumplując się z prezydentem Iranu Ibrahimem Raisim.


Jedno, co można powiedzieć o Bidenie, to że przynajmniej jest konsekwentny, jeśli chodzi o fantazję, że można angażować się w dyplomację z ludźmi i organizacjami nastawionymi na unicestwienie Zachodu w ogóle, a państwa żydowskiego w szczególności. Kłopot polega na tym, że chociaż Biden nie zaprzecza wyścigowi Iranu do wejścia w posiadanie broni jądrowej – ale uważa, że porozumienie takie jak nowa wersja Wspólnego Wszechstronnego Planu Działania zapobiegnie jej produkcji przez reżim w Teheranie – uważa również, że terroryzm palestyński jest wyrazem frustracji z powodu braku niezależności.


Jak na ironię, mordercy Żydów w Judei, Samarii i Gazie jako pierwsi przyznają, że dla nich śmierć jest lepsza niż życie w sąsiedztwie Izraela. Nie dzieje się tak tylko dlatego, że rodziny tych, którzy kończą życie w trakcie mordowania Izraelczyków, są obsypywane pochwałami i mnóstwem gotówki, dzięki uprzejmości Funduszu Męczenników Autonomii Palestyńskiej – choć dodatkowe korzyści z pewnością dodają uroku.


Ibrahim al-Nabulsi


Weźmy, na przykład, przypadek Ibrahima al-Nabulsiego , który został zlikwidowany w tym tygodniu przez izraelskie siły specjalne. Ostatnie słowa 19-letniego członka niezrzeszonej komórki terrorystycznej „Baruka” skierowane do jego licznych zwolenników w mediach społecznościowych brzmiały: „Kocham was wszystkich. Teraz umrę śmiercią męczeńską. Proszę, abyście nigdy nie porzucali swojej broni. Kocham moją matkę. Zajmijcie się dla mnie ojczyzną.”


Był sensacją TikToka, nazwany przez wielbiących go fanów w AP „Lwem Nablusu”, był odpowiedzialny za kilka ataków na izraelskich żołnierzy i cywilów, w tym zastrzelenie pielgrzymów przy grobie Józefa. Od początku roku trzykrotnie uniknął schwytania przez IDF.


Podczas jednego ze starć padł jego kolega-terrorysta. Po tym incydencie w Internecie krążyło wideo, na którym Nabulsi niesie ciało swojego towarzysza broni i słyszymy, jak mówi: „Szczęśliwiec; jesteś teraz w łaskach Allaha”.


Jeśli takie pożegnanie brzmi niedobrze w zachodnich uszach, to jeszcze nic w porównaniu z radosną pochwałą wygłoszoną przez matkę Nabulsiego po śmierci jej „ukochanego” syna. Aby zrozumieć skalę jej chorej reakcji na stratę, trzeba przypomnieć szczegóły nalotu, w którym został zastrzelony.


We wtorek rano we wspólnej operacji członkowie Szin Bet (Izraelskiej Agencji Bezpieczeństwa), Narodowy Oddział Antyterrorystyczny izraelskiej policji i jednostka Duvdevan z Brygady IDF weszli do Nablusu i otoczyli budynek, w którym ukrywał się Nabulsi i inni terroryści. Odmawiając poddania się, on i inni bandyci otworzyli ogień do sił izraelskich.


Odpowiedzią było uderzenie w budynek przenośną rakietą. Misja, zakończyła się starciem z  mieszkańcami sąsiednich domów, rzucającymi w siły izraelskie kamieniami i bombami zapalającymi, ujawniono również duży magazyn broni i urządzeń wybuchowych.


Wielogodzinna bitwa pochłonęła życie Nabulsiego i dwóch innych terrorystów, Islama Soboukha i Husseina Taha, a ponad dziesięciu palestyńskich terrorystów zostało rannych.


JEDYNĄ ofiarą terrorystów po stronie izraelskie był Zili, pies Yamam K-9, nazwany przez komisarza izraelskiej policji Kobi Szabtaia „prawdziwym czworonożnym wojownikiem”.


W kilka dni po tym nalocie formalny pogrzeb Ziliego był głównym tematem wiadomości i reportaży, a trenerzy i oficerowie okrzyknęli 9-letniego owczarka belgijskiego lojalnym przyjacielem i prawdziwym bohaterem. Zwrócenie uwagi w całym kraju na żałobę po Zili wywołało wiele wrogich komentarzy na temat tego, że rzekomo podobne współczucie nie było okazywane dzieciom zabitym w Gazie kilka dni wcześniej.


Nieważne, że to nieprawda, ani to, że winnym śmierci tych dzieci był Islamski Dżihad, którego rakiety spadały również na Gazę; każda wymówka, by rzucać nieuzasadnione oskarżenia na Izrael, jest dobra. Zamiast wskazywać palcami w złym kierunku, krytycy izraelskiej moralności mogą chcieć zatrzymać się i przyjrzeć formie, jaką często przybiera palestyńska żałoba.


To prowadzi nas do matki Nabulsiego. Stojąc wśród tłumu zwolenników, uśmiechnięta kobieta oświadczyła: „Ibrahim, zastrzelili go. Ale jest tu jeszcze 100 Ibrahimów. Wszyscy tutaj to Ibrahim. Wszyscy tutaj to Ibrahim. Wszyscy jesteście moimi dziećmi. Wszyscy jesteście Ibrahimem. Ibrahim jest teraz z Abrahamem; Ibrahim jest teraz z Prorokiem Mahometem”.


Jej słowa wywołały radosne skandowanie tłumu.


 „Gratulacje dla matki męczennika!” - krzyczeli. W tym momencie uśmiechnęła się i obiema rękami pokazała znak zwycięstwa.


„Chciałbym, żeby moja matka zajęła twoje miejsce” – powiedział ktoś z tłumu. „Ibrahim wygrał. On wygrał. On wygrał."


Kiwając głową na znak zgody, krzyczała: „Chwała Allahowi, chwała Allahowi, chwała Allahowi!”


Nie ma pokoju z Palestyńczykami


Myśl, że istnieje choćby najmniejsza szansa na osiągnięcie pokoju, nie mówiąc już o „rozwiązaniu w postaci dwóch państw”, ze społeczeństwem, które promuje morderstwa i adoruje męczeństwo, jest śmiechu warta. Dlatego coraz mniej Izraelczyków uważa to za opcję wartą rozważenia w ramach platformy politycznej.


Rzeczywiście, wszelkie puste słowa są niejasne i hipotetyczne. W końcu wszyscy akceptują, że kiedy Palestyńczycy zbuntują się przeciwko swoim przywódcom, odrzucą brutalną ideologię religijną i przestaną być wspierani przez największego na świecie państwowego sponsora terroryzmu – czyli mniej więcej wtedy, kiedy gruszki będą rosły na wierzbie – pojawi się możliwość pokojowej koegzystencji i będzie można ją traktować poważnie.


Do tego czasu gotowość i sprawność armii pozostanie tak samo konieczna dla dobra Izraela, jak płacz z powodu śmierci psa, który pomagał chronić życie. 


Jihad and peace: When apples grow on cherry trees

Jerusalem Post, 12 sierpnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

*Ruthie Blum jest publicystką "Jerusalem Post".