Świadoma ślepota Europy w sprawie palestyńskiej


Ruthie Blum 2022-07-22

Europa (z mitologii greckiej). Wielokrotnie podkreśla się wspólną tożsamość, historię, tradycję prawną i dziedzictwo kulturowe. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Europa (z mitologii greckiej). Wielokrotnie podkreśla się wspólną tożsamość, historię, tradycję prawną i dziedzictwo kulturowe. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Jak długo rzuca się pieniędzmi w złym kierunku i obdarowuje nimi złych ludzi, Palestyńczycy nie mogą stworzyć jakiegokolwiek „społeczeństwa obywatelskiego”, nie mówiąc już o społeczeństwie wolnym i demokratycznym.

 

Dziewięć krajów europejskich zadeklarowało we wtorek, że będą nadal wspierać palestyńskie organizacje pozarządowe, które w ubiegłym roku Izrael uznał za organizacje terrorystyczne. We wspólnym oświadczeniu ministerstwa spraw zagranicznych Belgii, Danii, Francji, Niemiec, Irlandii, Włoch, Holandii, Hiszpanii i Szwecji argumentowały, że Izrael nie dostarczył „istotnych informacji… które uzasadniałyby rewizję [ich] polityki” w odniesieniu do wymienionych grup „społeczeństwa obywatelskiego”.


Nazywając obszar, na którym wspomniane organizacje działają, jako OPT (Okupowane Terytoria Palestyńskie) – a nie AP (Autonomia Palestyńska) – ci członkowie UE powiedzieli, że „jeśli udostępniono by dowody przeciwne, postąpilibyśmy odpowiednio”.


Zdecydowali o tym po zapewnieniu, że przyjmują „oskarżenia o terroryzm lub powiązania z grupami terrorystycznymi… z najwyższą powagą”. Wszystko pięknie, jeśli definicja śmiertelnego zjawiska jest otwarta do interpretacji.


„Wolne i silne społeczeństwo obywatelskie jest niezbędne do promowania wartości demokratycznych i rozwiązania w postaci dwóch państw”, podsumowały te kraje, uzasadniając dalsze finansowanie organizacji pozarządowych znajdujących się na izraelskiej liście przestępców. Samo to zdanie jest dowodem na świadomą ślepotę Europy Zachodniej, jeśli chodzi o wszystkiego, co palestyńskie.


CZŁONKOWIE Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny (LFWP) celują bronią w wizerunek przedstawiający prezydenta USA Donalda Trumpa podczas protestu w Gazie. (zdjęcie: REUTERS)
CZŁONKOWIE Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny (LFWP) celują bronią w wizerunek przedstawiający prezydenta USA Donalda Trumpa podczas protestu w Gazie. (zdjęcie: REUTERS)

Nie ma niczego wolnego w Autonomii Palestyńskiej


Po pierwsze, nie ma niczego „wolnego” w AP, która jest kontrolowana przez skorumpowanych i złych przywódców. Po drugie, szychy w Gazie i Ramallah nie promują żadnych „wartości demokratycznych”. Ani władcy obu państw nie naciskają na „rozwiązanie w postaci dwóch państw”.


Wręcz odwrotnie. Wychowują dzieci do nienawiści do Żydów i Izraela; wypełniają swoje sale lekcyjne i media propagandą, której celem jest zachęcanie do zniszczenia państwa żydowskiego; i płacą twardą gotówką tym, którzy przeprowadzają ataki przeciwko „syjonistycznemu tworowi” i jego mieszkańcom.


PONADTO oszczerstwa rozpowszechniane przez palestyńskich oficjeli są nie tylko inspirowane tekstami Trzeciej Rzeszy; mogłyby sprawić, że Hitler wyrazi podziw zza grobu. Na przykład niecałe dwa tygodnie temu premier AP Mohammad Shtajjeh oskarżył Izrael o „zwiększanie bólu rodzin pogrążonych w żałobie po stracie dzieci przez zatrzymywanie zwłok ich dzieci i wykorzystywanie ich w laboratoriach szkół medycznych na izraelskich uniwersytetach w rażącym łamaniu praw człowieka, wartości, zasad i etyki naukowej”.


Według palestyńskiego serwisu informacyjnego WAFA, Shtajjeh wygłosił te słowa 4 lipca na początku cotygodniowego spotkania gabinetu w Ramallah, gdzie „wezwał uniwersytety na całym świecie do bojkotu tych izraelskich uniwersytetów w celu wywarcia presji na izraelskie władze okupacyjne, aby okazały szacunek zmarłym Palestyńczykom i natychmiast uwolniły dziesiątki zatrzymanych zwłok, aby ich rodziny mogły się z nimi pożegnać w godny sposób i aby uszanować ich uczucia”.


To palestyńskie oszustwo, jedno z wielu, jest godne uwagi ze względu na wewnętrzną ironię. Shtajjeh albo nie zdaje sobie sprawy, albo nie obchodzi go, że tym sektorem w Izraelu, który szczególnie sympatyzuje z nim i jego kolegami kłamcami, jest świat akademicki. Rzeczywiście, izraelskie kampusy pełne są lewicowych profesorów i studentów – zarówno Żydów, jak i Arabów – produkujących dokumenty i organizujących demonstracje przeciwko „okupacji”.


Co doprowadza nas do piekła, które rozpętało się na lewicy, w kraju i za granicą, kiedy izraelski minister obrony Benny Gantz ogłosił pod koniec października, że uznał sześć palestyńskich organizacji pozarządowych – Al-Haq, Addameer, Defense for Children International-Palestine , Centrum Badań i Rozwoju Bisan, Związek Komitetów Kobiet Palestyńskich oraz Związek Komitetów Prac Rolniczych – za organizacje terrorystyczne. Impulsem do tego ruchu, wyjaśnił, było to, że wszyscy byli „aktywni pod przykrywką organizacji społeczeństwa obywatelskiego, ale w praktyce należą i stanowią ramię [LFWP]… którego główną działalnością jest wyzwolenie Palestyny i zniszczenie Izraela”.


Gantz był zaskoczony gniewną reakcją, jaką wywołało to, także ze strony jego kolegów w rozpadającej się koalicji. W końcu wspierany przez Iran LFWP (Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny) jest uznawany za organizację terrorystyczną przez Stany Zjednoczone, UE, Kanadę, Australię i Izrael.


Powinien był jednak wiedzieć, że poddawanie w wątpliwość prawości palestyńskich organizacji pozarządowych uderzy w czułe miejsce. Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price powiedział dziennikarzom, że Izrael nie udzielił Ameryce „z wyprzedzeniem ostrzeżenia” o „tych oznaczeniach”, dodając: „Uważamy, że poszanowanie praw człowieka, podstawowych wolności i silnego społeczeństwa obywatelskiego są niezwykle ważne dla odpowiedzialnego i elastycznego zarządzania ”.


Same frazesy, które nie mają żadnego związku z obecną sytuacją w Autonomii Palestyńskiej, a już na pewno nie odnoszą się do organizacji pozarządowych wymienionych przez Gantza, których jedynymi „wolnościami” są te, którymi cieszą się podczas działania w Izraelu i przeciwko Izraelowi.


To nie powstrzymało J Street przed określeniem tego zakazu jako „środka represyjnego… zaprojektowanego do zakazania i prześladowania ważnych palestyńskich grup praw człowieka”.


O tak. Prawa człowieka. Mordercza, marksistowsko-leninowska LFWP – która, nawiasem mówiąc, nigdy nie zaprzeczała swoich powiązań ze wspomnianymi organizacjami pozarządowymi – znana jest z podtrzymywania tak wysokich wartości.


Członkini „szwadronu”, kongresmenka Ilhan Omar (D-Minn.), również skorzystała z okazji, aby zaangażować się w napaści na Izrael. „Muszą być natychmiastowe konsekwencje ze strony USA i społeczności międzynarodowej za ten bezczelny czyn” – napisała na Twitterze.


Powyższe potępienia spoza Izraela były kroplą w wielkim wiadrze lewicy. New Israel Fund, Jewish Voice for Peace, IfNotNow i Human Rights Watch również włączyły się, aby potępić ten krok przeciwko terrorystom.


Potem przyszła histeria z samego Knesetu. Połączona (Arabska) Lista dostała szału. Minister zdrowia i (ustępujący) przewodniczący Meretz, Nitzan Horowitz, zażądał dowodu, że sześć organizacji pozarządowych było choćby pośrednio związanych z terroryzmem, i ubolewał nad sposobem, w jaki ta kwestia „skomplikuje sprawy Izraela na arenie międzynarodowej… [z] implikacjami [w kraju] dla praw człowieka i demokracji”.


Profesor Gerald Steinberg, założyciel i prezes think tanku NGO Monitor zajmującego się analizą polityki, bronił decyzji Gantza.

„Aby zrozumieć wściekłą reakcję na uznanie przez izraelski rząd sześciu palestyńskich organizacji pozarządowych… za zakazane organizacje terrorystów - napisał w listopadowym kwartalniku Fathom Journal - niezbędne jest zrozumienie kontekstu politycznego i ideologicznego. Pod etykietą ‘organizacji pozarządowej’ (lub rzekomo niezależnego społeczeństwa obywatelskiego) sieć jest integralną częścią strategii palestyńskiej i przez co najmniej 20 lat otrzymywała podstawowe finansowanie od zagranicznych rządów (głównie zachodnioeuropejskich, w tym UE) w zamian za wpływy i informacje. Pod przykrywką społeczeństwa obywatelskiego organizacje pozarządowe współpracują ze swoimi europejskimi sponsorami, promując ‘miękką’ wojnę wymierzoną w Izrael, w tym kampanie oskarżające o apartheid i zbrodnie wojenne”.

Dlatego wyjaśnił, „izraelska desygnacja stanowi poważne zagrożenie dla aktorów, którzy zainwestowali w organizacje pozarządowe i ich kampanie polityczne. Pomimo wyrazów zdziwienia i twierdzeń ze strony amerykańskich i europejskich urzędników, że nie zostali poinformowani z wyprzedzeniem, decyzji należało się spodziewać, opierając się na wcześniejszych działaniach i istniejących informacjach publicznych”.

 

STEINBERG przemówił ponownie w tym tygodniu, mówiąc Lahavowi Harkovowi z „Jerusalem Post”:,

„Kiedy urzędnicy europejscy mówią, że nie widzą ‘żadnych dowodów’ na powiązania terrorystyczne swoich klientów z palestyńskich organizacji pozarządowych, ignorują liczne możliwe do zweryfikowania przykłady z otwartych źródeł. Nie ma usprawiedliwienia dla tego ślepego nadużywania funduszy podatników”.

Bruksela, Kopenhaga, Paryż, Berlin, Dublin, Rzym, Amsterdam, Madryt i Sztokholm wyraźnie nie zgadzają się z tym. To, czego ich rządy nie widzą, to fakt, że nie tylko ich ludność jest obrabowywana w wyniku tego szaleństwa.


Jak długo rzuca się pieniędzmi w złym kierunku i obdarowuje nimi złych ludzi, Palestyńczycy nie mogą stworzyć jakiegokolwiek „społeczeństwa obywatelskiego”, nie mówiąc już o wolnym i demokratycznym.


Europe’s Palestinian blind spot

Jerusalem Post, 14 lipca 2022

Tłumaczenie; Małgorzata Koraszewska



Ruthie Blum

Amerykańsko-izraelska dziennikarka, publicystka Jerusalem Post.