Kiedy aktor jest aktorem


Jeff Jacoby 2022-06-24

Kadr z filmu „Filadelfia”.
Kadr z filmu „Filadelfia”.

W filmie z 1993 roku „Filadelfia” Tom Hanks wcielił się w Andrew Becketta, geja prawnika, który został wyrzucony ze swojej firmy prawniczej po zarażeniu się AIDS. Za swoją  przekonującą, pełną współczucia grę Hanks dostał w następnym roku Oscara dla najlepszego aktora.


Film „Filadelfia” — wyreżyserowany przez Jonathana Demme, z udziałem Denzela Washingtona, Jasona Robardsa i Antonio Banderasa — przeszedł do historii. Był to pierwszy wysokobudżetowy film hollywoodzki, który zajmował się kryzysem AIDS w Stanach Zjednoczonych, a Hanks w roli geja chorego na nieuleczalną wówczas chorobę wniósł swoje wspaniałe aktorstwo do sprawy, jakiej nie chciało wcześniej dotykać żadne duże studio filmowe. Krytyk Roger Ebert porównał to do filmu „Zgadnij, kto przyjdzie na obiad”, który wszedł na ekrany w 1967 roku, i który (również jako pierwszy w Hollywood) pokazał międzyrasowy romans.


Rola Hanksa w „Filadelfii” była tak niezapomniana, ponieważ Hanks doskonale wszedł w rolę Becketta. Jak pisał Alexander Pope. “Act well your part, there all the honor lies”. Hanks właśnie to zrobił w „Filadelfii” i być może film nigdy nie osiągnąłby takiego sukcesu bez niego – a zarobił ponad 200 milionów dolarów, co odpowiada prawie 400 milionom dolarów w 2022 roku. Nie chodzi jednak tylko o zyski. „Film był katalizatorem rozmów, akceptacji i przecierał drogę dla innych projektów filmowych, które mogły nigdy nie wyjść z ukrycia” – napisała Holly Millea w Smithsonian Magazine w 2019 roku. „Po części dzięki tego rodzaju edukacji i świadomości o AIDS piętno choroby nie jest już tak silne w Stanach Zjednoczonych”.

Wyjątkowa gra Hanksa nie miała nic wspólnego z jego własną orientacją seksualną. Nie jest gejem. Nie jest też prawnikiem, nie mieszka w Filadelfii i nigdy nie miał AIDS. Grał. Zagrałby tak samo, gdyby „Filadelfia” z Hanksem w roli głównej była kręcona dzisiaj – tak jak grał rolę niezbyt rozgarniętego południowca, który został biegaczem i zdobywcą Medalu Honoru w „Forrest Gump”, astronauty Jima Lovella w „Apollo 13”, młodego wdowca z siedmioletnim synem w „Bezsennym w Seattle” i kapitana US Army Ranger, który wylądował na plaży Omaha w D-Day w „Szeregowiec Ryan”. Do żadnej z tych darzonych wielkim uznaniem ról Hanks nie wniósł doświadczenia kogoś, kto przeżył je w prawdziwym życiu. Czy to zmniejszyło wiarygodność i przenikliwość jego przedstawień? Oczywiście nie. Czy to osłabiło oddziaływanie tych filmów? Publiczność z pewnością tak nie uważała.

Jednak Hanks mówi, że gdyby „Filadelfia” powstawała dzisiaj, aktor, który nie jest gejem, nigdy nie zostałby obsadzony w roli głównej. „Czy heteroseksualny człowiek mógłby teraz zrobić to, co ja zrobiłem w Filadelfii?” zastanawia się w długim wywiadzie z Davidem Marchese dla New York Times Magazine. – „Nie, i słusznie”.

Całym sensem „Filadelfii” było: nie bój się. Jednym z powodów, dla których ludzie nie bali się tego filmu, jest to, że grałem geja. Wyszliśmy już poza to i nie sądzę, żeby ludzie zaakceptowali nieautentyczność heteroseksualisty grającego geja. To nie zbrodnia, że ktoś powiedziałby, że będziemy żądać więcej od filmu we współczesnym świecie autentyczności.

Czy Hanks rzeczywiście w to wierzy? A może po prostu tak mówi, by trzymać przebudzony motłoch z dala od siebie? Argument „autentyczności” – twierdzenie, że role w dramacie muszą grać aktorzy, którzy mieszczą się w tej samej rubryce demograficznej, co ludzie, których przedstawiają – może być zgodny z politycznie poprawnymi poglądami na temat „zawłaszczenia kulturowego”, ale jest głęboko sprzeczny z tym, co robią dobrzy aktorzy.

Aktorzy udają. Wcielają się w postacie i ożywiają je. Kiedy dwa lata temu Gal Gadot została obsadzona w roli Kleopatry w filmie, który niebawem wejdzie na ekrany, pojawiły się skargi dotyczące obsadzenia „białej” aktorki (w rzeczywistości Gadot pochodzi z Bliskiego Wschodu/Afryki Północnej), aby zagrać egipską królową. Pisałem wtedy, że „Świetne aktorstwo nie zależy”…

od tego, czy rasa, orientacja seksualna, tożsamość płciowa, pochodzenie etniczne, religia, kolor skóry lub stan fizyczny aktorów odpowiadają postaci, którą przedstawiają. Zależy od tego, czy aktorzy potrafią przezwyciężyć różnice — czy potrafią sprawić, by ich portrety były tak wiarygodne, tak przekonujące, że widzowie widzą nie aktora, ale postać, którą gra.

W „Hamilton” Lin-Manuela Mirandy nie-biali aktorzy i aktorki wcielili się w założycieli Ameryki i stało się hipnotyzującym doświadczeniem teatralnym. Liam Neeson, Irlandczyk, zagrał niemieckiego nazistowskiego przemysłowca Oskara Schindlera z przykuwającym uwagę człowieczeństwem i wnikliwością moralną. Eddie Redmayne, który wydaje się zdrowy pod każdym względem, tak genialnie odegrał rolę sparaliżowanego Stephena Hawkinga w „Teorii wszystkiego”, że 
sam Hawking powiedział: „Czasami myślałem, że to ja”. Dev Patel, którego rodzice pochodzą z Gudżaratu, w niczym nie przypomina Davida Copperfielda, jak wyobrażał go sobie Charles Dickens — ale w nowym filmie ożywia tę postać bardziej żywiołowo i przekonująco niż wielu białych aktorów.

Atakowanie aktorów za odgrywanie postaci niepodobnych do siebie, oznacza atakowanie samej sztuki dramatycznej. Obecnie jednak polityka tożsamości zaraziła ogromne obszary współczesnej kultury. Aktorzy nie mieli szans, by się temu oprzeć. Scarlett Johansson znalazła się pod ostrzałem w 2018 roku, kiedy zgodziła się zagrać w „Rub & Tug”, filmie o transpłciowym właścicielu burdelu, Dante „Tex” Gil. Rozprawiono się z Tildą Swinton za rolę Przedwiecznej w „Doktorze Strange”, roli zaadaptowanej z postaci, która była Azjatką w oryginalnym komiksie Marvela. Disney został potępiony za wybranie Jacka Whitehalla, heteroseksualnego aktora, do roli geja w komedii przygodowej „Rejs po dżungli”. Pismo Latina zganiło filmowców za obsadzenie nielatynoskimi aktorami ról latynoskich w co najmniej 13 filmach. Fizycznie sprawny Bryan Cranston został zaatakowany za przyjęcie roli sparaliżowanego biznesmena w „The Upside”.

W wyniku takich ataków filmy były odkładane na półkę, zanim zdążyły powstać, a aktorów zastraszano, by sami rezygnowali z przyjmowania ról. Sprzeciw wobec Johansson skłonił ją do rezygnacji z roli Gil, co spowodowało rezygnację z nakręcenia filmu. Darren Criss (który zdobył nagrody Emmy i Złotego Globu za rolę w telewizji geja-zabójcy Andrew Cunanana) ogłosił, że nie będzie już grał postaci LGBT ponieważ nie chce być „kolejnym heteroseksualnym chłopcem przyjmującym rolę geja”. A teraz nawet Hanks deklaruje „ nieautentyczność aktora heteroseksualisty grającego geja”.

 

Tom Hanks w swojej długiej i pełnej sukcesów karierze aktorskiej wcielił się w dziesiątki postaci.


Twierdzenie, że tylko aktorzy, z cechami X, mają grać postacie, które są X, są równoznaczne z twierdzeniem, że aktorstwo nigdy nie może być głębsze niż naskórek. Jest to stwierdzenie, że niezwykły artyzm i talent wielkich aktorów — ich zdolność do wcielania się w rolę i urzeczywistnianie jej — muszą być zawsze ograniczone do sztywnych linii rasy, płci i wszelkich innych kategorii, które komisarze polityczni uznają za nienaruszalne. Jest to nakazywanie wykonawcom, by pozostawali na własnych wąskich klatkach, trzymali się postaci takich jak oni i pod żadnym pozorem nie przekazywali doświadczeń i prawd, których nie znają z własnego życia.

W rzeczywistości przekazywanie doświadczeń i prawd, których nie znają z własnego życia, jest samym sensem pracy aktora. Jeśli ktokolwiek to wie, to jest to Hanks. Co za rozczarowanie, że dziś boi się to powiedzieć.


Tom Hanks is a great pretender 

Arguable with Jeff Jacoby, 20 czerwca 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Jeff Jacoby

Amerykański prawnik i dziennikarz, publicysta “Boston Globe” od 1994 roku.