Kwestia żydowska w wielkim świecie


Andrzej Koraszewski 2022-06-11

Demonstracja w Londynie 2011r. (Źródło: Facebook - Shah Arifur Rahman Arifi)
Demonstracja w Londynie 2011r. (Źródło: Facebook - Shah Arifur Rahman Arifi)

„Pan to chyba jakiś Żyd”, zastanawia się stały czytelnik i trudno mu się dziwić, bo kwestia żydowska pojawia się na naszej stronie internetowej równie często jak na forum ONZ. Właśnie najnowsza komisja Rady Praw Człowieka ONZ wydała swój pierwszy raport  stwierdzający stanowczo, że wszystkiemu winni są Żydzi. Rada, jak pamiętamy, nazywała się kiedyś Komisją, ale Komisja była tak skoncentrowana na sprawie ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, że w końcu zażenowani posiadacze oenzetowskich synekur postanowili wymienić tabliczkę i rada w radę nazwali ją Radą Praw Człowieka, niepomni, że Organizacja Narodów Zjednoczonych jest instytucją demokratyczną, w której dyktatury mają większość, a demokracje pamięć i tożsamość.

Czy ta walka o ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej powinna również niepokoić ludzi bez podejrzanych genetycznych korzeni? Wśród arabskich dysydentów spotyka się głosy, że być może ta walka powinna niepokoić ludzi bez żydowskich korzeni jeszcze bardziej niż tych, którzy takie korzenie posiadają, bo to dążenie do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej zdumiewająco skutecznie blokuje wszelki rozwój, tragicznie redukuje konkurencyjność i szkodzi zdolności logicznego myślenia. Mało jest jednak tak myślących arabskich dysydentów i to nie oni zasiadają w Radzie (Praw Człowieka), nie są również atrakcyjnymi kandydatami do pracy w zachodnich redakcjach i w zachodnich organizacjach obrony praw człowieka, więc pewnie nie warto zwracać na nich uwagi.     


Amerykański Departament Stanu zareagował na wspomniany raport ostrożnie, czyli starając się nie urazić uczuć religijnych autorów i ich mocodawców. Jak powiedział rzecznik Departamentu Ned Price:

„Podczas gdy Stany Zjednoczone uważają, że Rada Praw Człowieka ONZ odgrywa kluczową rolę w promowaniu poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności na całym świecie, Niezależna Międzynarodowa Komisja Śledcza ONZ w sprawie okupowanych terytoriów palestyńskich, w tym Wschodniej Jerozolimy i Izraela i jej raport nie służą realizacji tego celu”.  

Jak zauważył brytyjski komentator, pułkownik Richard Kemp, istnieje zdumiewające podobieństwo między wojną Putina z Ukrainą i wojną świata z Izraelem. Putin odmawia Ukrainie prawa do istnienia w roli samodzielnego państwa, a jego operacja specjalna ma na celu położenie kresu temu absurdalnemu zjawisku, które jego zdaniem jest sprzeczne z prawami człowieka i ma nazistowski charakter.      


Amerykański Departament Stanu może nie być świadomy, że jest świadomy, iż Rada Praw Człowieka ONZ nie odgrywa kluczowej roli w promowaniu praw człowieka, ale postronny obserwator może odnieść wrażenie, że odgrywa kluczową rolę w  promowaniu operacji specjalnej i Departament dobrze o tym wie.


W tym samym obwieszczeniu rzecznik Departamentu powiedział:      

„Jak wielokrotnie oświadczaliśmy, stanowczo sprzeciwiamy się otwartemu i niejasno zdefiniowanemu charakterowi Komisji Śledczej Rady Praw Człowieka ONZ w sprawie sytuacji w Izraelu, na Zachodnim Brzegu i w Gazie, która stanowi jednostronne, stronnicze podejście, które nie sprzyja perspektywom pokoju”.

Być może Departament ma wrażenie, że jego własne działania sprzyjają perspektywom pokoju, ale ma pełną świadomość, że wspierana przez niego Rada Praw Człowieka ONZ tego nie robi. Rzecznik w tym samym wystąpieniu mówił:

„Chociaż żaden kraj nie jest poza kontrolą, istnienie tej komisji w jej obecnej formie jest kontynuacją długotrwałego wzorca niesprawiedliwego wyróżniania Izraela”.

Price przypomniał, że USA zrezygnowały z uczestnictwa (i finansowania) Rady Praw Człowieka ONZ i powróciły, wyjaśniając to pragnieniem naprawienia jej wad.   


Przedstawiciel Departamentu Stanu zapewnił, że Stany Zjednoczone są zaangażowane w szerzenie praw człowieka w Izraelu, na Zachodnim Brzegu i w Gazie, dodając, że „Izraelczycy i Palestyńczycy zasługują na równe miary wolności, bezpieczeństwa i dobrobytu”. Ktokolwiek uważnie obserwuje przebieg operacji specjalnej w Ukrainie może w tym miejscy wybuchnąć homeryckim śmiechem. Może również zacząć zastanawiać się, czy przedstawiciel Departamentu Stanu jest kompletnym idiotą i nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi, czy traktuje cały świat jak idiotów i zakłada, że nikt nie rozumie, co on właściwie powiedział, czy wreszcie daje nam do zrozumienia, że on wie, że my wiemy, że on wie, ale to taka dyplomacja, która sprzyja perspektywom pokoju. Rzecznik Departamentu Stanu USA mógł równie dobrze wypowiedzieć zdanie: „Ukraińcy i Rosjanie zasługują na równe miary wolności, bezpieczeństwa i dobrobytu”.


Amerykański badacz pochodzenia iracko-libańskiego Hussain Abdul-Hussain stwierdził kiedyś, że:

„Dla wielu Amerykanów, którzy mają kłopoty z odróżnieniem Szwecji od Sudanu, Palestyna stała się łatwym sposobem na wsiadania na wysokiego konia moralności i wykazanie się  świadomością w sprawach globalnych”.

Ten sam autor, napisał krótką recenzję z książki amerykańsko-palestyńskiego historyka Rahida Khalidiego, The Hundred Years’ War on Palestine. Dla Hussaina Abdul-Hussaina sprawa uznania prawa Izraela do istnienia i suwerenności jest kluczowa, bez tego nie da się rozmawiać o żadnej perspektywie pokoju. Autor pisze, że Kahalid przypomina, iż brat jego pradziadka, Jusuf Dia Khalidi, wysłał list do założyciela syjonizmu, Theodora Herzla, w którym określił syjonizm jako “naturalny, piękny i sprawiedliwy” i dodał, że “kto mógłby kwestionować prawa Żydów w Palestynie? Mój Boże, historycznie to jest wasz kraj!”

„Młodszy Khalidi utrzymuje, że syjoniści używają tego cytatu ‘w izolacji, bez reszty listu’, w którym starszy Khalidi ostrzega ‘przed konsekwencjami syjonistycznego projektu’. Tu jednak młodszy Khalidi popełnia błąd logiczny. Uznanie prawa syjonistów do Palestyny jest jedną rzeczą, ostrzeganie przed problemami wykonalności ich projektu jest czymś innym. Kiedy Izraelczycy cytują ten list jako uznanie ich prawa do ziemi Palestyny, nie wyjmują niczego z kontekstu”.

Hussain Abdul-Hussain wielokrotnie pokazywał, że nie ma żadnych przeszkód, żeby Palestyńczycy mieli własne państwo, jedynym warunkiem jest to, żeby tego chcieli bardziej niż ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.

 

Żaden pracownik amerykańskiego Departamentu Stanu nie może być nieświadomy faktu, że we wszystkich większych i średnich miastach USA raz za razem pojawiają się demonstranci z hasłem: “From the river to the sea, Palestine will be free”. Czy ci demonstranci mogą nie kojarzyć, że jest to wezwanie do likwidacji Izraela? Tego akurat nie wiem, ale mądrość rzecznika Departamentu, że „Izraelczycy i Palestyńczycy zasługują na równe miary wolności, bezpieczeństwa i dobrobytu” może pomijać kamień węgielny tego, co uważamy za miarę wolności, bezpieczeństwa i dobrobytu. Ukraina nie kwestionuje rosyjskiej suwerenności, nie zagraża wolności Rosjan, nie kradnie rosyjskiego zboża, ani w żaden inny sposób nie utrudnia Rosjanom budowy dobrobytu rosyjskiego społeczeństwa. Jednak Putin i jego propagandyści przekonują nas, że jest odwrotnie.    

 

Rada Praw Człowieka ONZ, która była niegdyś Komisją Praw Człowieka ONZ, ma komisję ONZ, na której czele stoi prawniczka z Afryki Południowej, Navi Pillay. Patrząc na jej biogram w Wikipedii możemy mieć wrażenie, że wybrano najbardziej właściwą osobę, gwarantującą kompetencję i bezstronność. Była sędziną Sądu Najwyższego w Południowej Afryce, potem była sędziną w Międzynarodowym Trybunale Karnym, pełniła przez 6 lat funkcję Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka. Kiedy rok temu objęła swoją funkcję przewodniczącej Komisji do badania wszystkich win Izraela, organizacja UNWatch przedstawiła władzom ONZ powody, dla których powinna poddać się natychmiast do dymisji. Liczący 34 strony dokument ma następujące rozdziały:


A. Komisja śledcza została stworzona do atakowania Izraela

B. Pillay ogłosiła z góry, że Izrael jest winny walkom w 2021 roku, którą to sprawę właśnie bada

C. Pillay wielokrotnie oskarżała Izrael o “Apartheid”

D. Pillay określiła działania Izraela jako “nieludzkie”

E. Pillay broniła antysemickiego “procesu Durban”

F. Pillay broniła stałego punktu obrad Rady, którego celem jest atakowanie Izraela

G. Pillay z góry uznała Izrael za winnego w poprzednich konfliktach z Gazą

Pillay z góry uznała Izrael za winnego konfliktu Hamas-Izrael w 2009 roku

Pillay uznała Izrael za winnego w kilka godzin po incydencie flotylli w 2010 roku

Pillay z góry uznała Izrael za winnego za wojnę Hamas-Izrael w 2014 roku

                

Na stronie 11 tego przeglądu stronniczości Navi Pillay czytamy:   

Prezentowanie Izraela jako opresyjnego państwa apartheidu, jej obrona bojkotów i sankcji przeciw Izraelowi układa się w ciągły wzór charakteryzujący jej pracę na stanowisku Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka w latach 2008-2014. Po objęciu stanowiska w 2008 roku, jednym z pierwszych jej działań była organizacja konferencji Durban II, która miała zatwierdzić postanowienia Światowej Konferencji na temat Rasizmu, która odbyła się w Durban (Południowa Afryka) w 2001 roku i była skażona wściekłym antysemityzmem.

Navi Pillay nie była nieświadoma tego, co działo się w jej rodzinnym mieście Durban w 2001 roku. W przeddzień konferencji Durban II w Genewie pisała o szczytnych celach tej konferencji dodając

A jednak od ponad roku liczne głosy wzywają do bojkotu tej przeglądowej konferencji, zanim cokolwiek zostało przelane na papier. Ta opozycja opiera się na obawach, że spotkanie w Genewie będzie powtórką wściekłej antysemickiej aktywności pewnych pozarządowych organizacji [jaka miała miejsce] na marginesie Światowej Konferencji w Durban w 2001 roku. Wstrętne działania nielicznych skaziły reputację całego procesu konferencji w Durban w 2001 roku i konferencji w Genewie w 2009 roku.

Krótko mówiąc Navi Pillay odcinała się od tych, którzy w Durban rozdawali  przed budynkiem, w którym odbywała się konferencja, ulotki z hasłem „Hitler miał rację” i podpisywała się oburącz pod wypowiedziami tych, którzy na sali obrad powtarzali radziecką propagandę, że antysyjonizm to nie antysemityzm, że syjonizm jest rasizmem, a Izraelczycy to naziści.

 

Departament Stanu USA ma rację, Rada Praw Człowieka „odgrywa kluczową rolę w promowaniu poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności na całym świecie” i to jest powód, dla którego bardzo starannie dobiera się ludzi na stanowiska centralnych obrońców praw człowieka w ONZ. To musi być człowiek świadomy, że badanie zbrodni Putina i jego armii w Ukrainie, badanie zbrodni chińskiego rządu na Tybecie, wobec Ujgurów, czy wobec dysydentów, badanie zbrodni irańskiej teokracji, Hamasu lub Hezbollahu, badanie zbrodni w Nigerii lub Wenezueli, to wszystko mogłoby powodować komplikację procesów promujących pokój.  

 

Komisja do badania wszystkich win Izraela opublikowała swój pierwszy raport, który został już skrytykowany nie tylko przez amerykański Departament Stanu. Wśród licznych głosów szczególnie ciekawy wydaje mi się głos kanadyjskiej prawniczki, profesor Anne Bayefsky, tym razem z ramienia izraelskiego Institute for Contemporary Affairs, która informuje, o czym komisja została poinformowana. Bayefsky nazywa działania komisji przy Radzie „Ćwiczeniami z rewizjonizmu historycznego”. We wstępie Bayefsky pisze, iż komisja otrzymała od Instytutu w Jerozolimie nazwiska 600 tysięcy żydowskich uchodźców z krajów Bliskiego Wschodu, nazwiska 4220 izraelskich cywilów zabitych przez arabskich terrorystów, nazwiska 24 092 izraelskich żołnierzy, którzy polegli w wojnach, mających na celu likwidację Izraela i eksterminację jego mieszkańców, przedstawiono komisji dokumentację, że autonomia Palestyńska płaci za zabijanie Żydów.


Anne Bayefsky pisze:

W raporcie nie znaleziono żadnego palestyńskiego terrorysty, palestyńskich organizacji terrorystycznych ani palestyńskiego terroryzmu. Najdalszymi określeniami, na jakie zdobyli się wielcy inkwizytorzy, było spekulowanie o działaniach „de facto władz” Gazy i anonimowych „palestyńskich grup zbrojnych” „mogących szerzyć terror wśród ludności cywilnej w Izraelu”. Co się tyczy „Hamasu”, definiuje się tę organizację tylko jako angażującą się w „wykonywanie funkcji podobnych do rządowych”. 

Trudno o wątpliwości, że raport komisji dostarczył Radzie tego, co Rada zamówiła. Anne Bayefsky zwraca uwagę na cykliczność tych deklaracji o winie Izraela.  

Nadrzędny standard raportu dotyczący „dowodu”, że państwo żydowskie jest rzekomo moralną zniewagą dla ludzkości, ogranicza się do stwierdzenia: ONZ tak powiedziała. Raport nie tylko opiera się na systemie zakorzenionych uprzedzeń, ale Navi Pillay w dużym stopniu polegała na wcześniejszych pracach ONZ, w których sama odgrywała kluczową rolę.

Krótko mówiąc, kwestia żydowska jest dla świata ważnym, może nawet kluczowym elementem walki o prawa człowieka.


„Pan to chyba jakiś Żyd”, pisze czytelnik, który nie jest antysemitą, dziwi się tylko, dlaczego tak często wracam do kwestii żydowskiej. Jeśli odpowiem, że nie, i właśnie dlatego, może mieć kłopoty ze zrozumieniem równie wielkie jak rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu, jak Sekretarz Generalny ONZ, jak wszyscy, którzy kochają Palestyńczyków tylko za to, że są biednymi ofiarami tych nazistów Żydów. Instrukcje rosyjskiej propagandy pozostają aktualne od czasów Ochrany. Protokoły mędrców Syjonu nadal są wznawiane, ale przecież nawet pani Pillay uważa, że to wstrętna literatura i tak przecież nie można.


Mojego czytelnika zostawię własnym myślom i nadal będę wracał do kwestii żydowskiej równie często jak Organizacja Narodów Zjednoczonych.