Wielka Brytania dąży do zezwolenia na edytowanie genów


Steven Novella 2022-06-02


Wygląda na to, że z Brexitu wyszło coś dobrego. UE zasadniczo zakazała produktów GMO (organizmów modyfikowanych genetycznie), co moim zdaniem jest sprzeczne z nauką i nadmiernie restrykcyjne. Postawy anty-GMO są wyraźnie skorelowane ze słabą wiedzą na temat rolnictwa i genetyki. Jest tak, ponieważ postawy anty-GMO zostały w dużej mierze stworzone przez kampanię propagandową opartą na kłamstwach i dezinformacji. Na przykład wiele osób, które sprzeciwiają się GMO, twierdzi, że Monsanto pozwała rolników za przypadkowe zanieczyszczenie. To absolutnie nieprawda, ale skutecznie demonizowało branżę.


Wielka Brytania może teraz swobodnie tworzyć własne przepisy dotyczące GMO i wydaje się, że zmierzają do poluzowania swoich ograniczeń. Jednak ograniczają to rozluźnienie do organizmów z „edytowanych genami” i tylko do roślin (nie zwierząt). To jest zaledwie pół kroku, ale przynajmniej we właściwym kierunku. Jaka jest różnica między genetyczną modyfikacją a edytowaniem genów?

 

„Edytowanie genów” to nowa kategoria, obejmująca zmiany genetyczne, (które wcześniej były wrzucane do jednego worka w ramach GMO), wyodrębniona teraz głównie ze względu na dostępność nowej technologii. Roślina z edytowanymi genami to taka, w której jeden lub więcej genów zostało włączonych lub wyłączonych, ale nie dodano nowego materiału genetycznego. GMO jest obecnie ograniczone do organizmów, do których dodawany jest nowy materiał genetyczny (albo cisgeniczny, jeśli pochodzi z tego samego gatunku, albo transgeniczny, jeśli pochodzi z innego gatunku). Dlaczego różnica? To wszystko jest ostatecznie arbitralne, nie oparte na żadnej racjonalnej nauce. Na przykład możesz użyć promieniowania lub chemikaliów, aby szybko zmutować rośliny, zasadzić setki mutantów, a następnie wybrać te, które mają pożądane cechy (proces zwany hodowlą mutacji). To jest w porządku i nie jest uważane za zmodyfikowane genetycznie. Takie rośliny liczą się nawet jako „organiczne” (kolejna arbitralna etykieta). Jeśli jednak precyzyjnie wstawisz znany gen, to w jakiś sposób jest to uważane za GMO i demonizowane przez duży odłam populacji.

 

Próbując ominąć trwającą od dziesięcioleci kampanię mającą na celu skierowanie opinii publicznej przeciwko GMO za pomocą propagandy, niektórzy zwolennicy i regulatorzy stworzyli nową kategorię edytowania genów, częściowo w odpowiedzi na CRISPR, który pozwala na znacznie szybsze i tańsze włączanie i wyłączanie genów. Powstało znacznie więcej roślin uprawnych z edytowanymi genami, a w niektórych krajach organy nadzorcze zdecydowały, że nie stanowią one takiego samego poziomu ryzyka, jak faktyczne wprowadzenie nowego genu. To jest częściowa wygrana – ale muszę zaznaczyć, że nie ma wykazanego ryzyka także transgenicznych GMO.

 

Proponowane brytyjskie rozporządzenie pozwoliłoby na uprawę i sprzedaż roślin, które zostały poddane edytowaniu genów. Nadal nie znosi to unijnego zakazu GMO ani zwierząt z edytowanymi genami, głównie z powodu utrzymujących się uprzedzeń i propagandy. Na przykład powodem, dla którego nie zniesiono zakazu dotyczącego zwierząt z edytowanymi genami, jest to, że chcą przeprowadzić więcej badań, aby upewnić się, że powstałe zwierzęta nie będą cierpieć. Jestem całkowicie za tym, by zwierzęta nie cierpiały, i za takim regulowaniem przemysłu, aby upewnić się, że nie cierpią. Ale znowu nie ma powodu, by sądzić, że edytowanie genów powoduje cierpienie. Oczywiście każda indywidualna zmiana musi być oceniana indywidualnie i ponownie jestem za regulowaniem branży oraz ocenianiem i zatwierdzaniem każdej proponowanej zmiany z osobna. Tak się teraz dzieje. Proponowana edycja genów ma na celu na przykład uczynienie zwierząt bardziej odpornymi na choroby. Jest to dobre dla zwierząt, dobre dla przemysłu i dobre dla konsumenta. Nie wiem, jak odporność na choroby spowoduje cierpienie zwierzęcia. Ale dobrze – oceń badania pod kątem wszelkich proponowanych zmian, zamiast wprowadzenia ogólnego zakazu opartego na niejasnych i nieuzasadnionych obawach.

 

Tłumek sprzeciwiający się GMO, w tym lobby organiczne, odpowiedział przewidywalnie słabymi argumentami. Jak donosi BBC:

Jo Lewis, dyrektorka ds. polityki organicznej żywności w Soil Association, krytycznie odniosła się do projektu ustawy, mówiąc: „unika bezpośredniego zajmowania się transformacją potrzebną w naszym systemie żywnościowym i rolniczym dla osiągnięcia prawdziwego bezpieczeństwa i odporności.


Jesteśmy głęboko rozczarowani, widząc, że rząd traktuje priorytetowo niepopularne technologie, zamiast skupiać się na prawdziwych problemach takich jak  – niezdrowa dieta, brak różnorodności upraw, nadmiar zwierząt gospodarskich i spadek liczby pożytecznych owadów, które mogą jeść szkodniki”.

Po pierwsze, technologia wciąż cieszy się poparciem >50%, a jeszcze większym, jeśli jest wykorzystywana do poprawy jakości żywności, a nie do zysków dla rolników (ci chciwi rolnicy, ledwo dający sobie radę z bardzo małymi marginesami zysków). Co ważniejsze, są one niepopularne tylko do tego stopnia, do jakiego ekologiczni lobbyści, tacy jak Lewis, niesprawiedliwie demonizowali technologię. Jej argumentem jest zatem – nie używaj tej technologii, ponieważ uczyniliśmy ją niepopularną, by wesprzeć naszą, konkurencyjną markę. Dokonuje również klasycznej (i w tym przypadku fałszywej) sztuczki – nie skupiaj się na tej kwestii, ale raczej skup się na tej innej kwestii, która naszym zdaniem jest ważniejsza, ponieważ tak mówimy. Oczywiście używanie GMO nie ma absolutnie nic wspólnego z problemami, które według Lewis są ważniejsze, takimi jak niezdrowa dieta i stłoczenie zwierząt. Jej argument jest zatem całkowitym non-sequitur.


Potem jest jeszcze gorzej. Mówi:

Historia dowiodła, że poprzednik edycji genów, GM, „przynosi korzyści tylko mniejszości dużych firm, przy znacznym wzroście kontroli patentów roślin uprawnych i niepożądanych, dochodowych cech, takich jak chwasty odporne na herbicydy”.

Patenty na rośliny uprawne są popularne od 1930 r., kiedy uchwalono pierwsze rozporządzenie dotyczące takich patentów. Od tego czasu zdecydowana większość sprzedawanych nasion to hybrydy, które są w większości opatentowane i nie można ich sadzić ponownie. GMO generalnie mają wyższy poziom ochrony patentowej (patent użytkowy, a nie roślinny), ponieważ mogą dostarczyć dużo więcej informacji na temat genetyki odmiany i mogą chronić nowy kod genetyczny, który stworzyli, a nie tylko ogólną odmianę. Jednak dla rolników nie zmienia się zbyt wiele – wciąż muszą co roku kupować opatentowane nasiona. A przecież przed GMO większość (około 98%) upraw komercyjnych stanowiły hybrydy, których plonów z definicji nie można używać jako materiału siewnego (cechy hybrydowe nie przenoszą się).

 

Co więcej, teraz, gdy minęło ponad 20 lat od pierwszego GMO, patenty zaczynają wygasać. Na rynku pojawiają się teraz generyczne odmiany GMO po znacznie niższych cenach, a rolnicy mogą oszczędzać i ponownie sadzić nasiona, jeśli chcą. Jest to więc właściwie ulepszenie w porównaniu z erą przed GMO, kiedy większość nasion była hybrydami. Rynek generyczny wciąż się rozwija, ale rolnicy mogą już kupować generyczną soję GMO.

 

A na czym polega problem z „dochodowymi” cechami? Jeśli są bezpieczne (a są) i sprawiają, że rolnictwo jest bardziej wydajne (a robią to), w czym problem? Jest to również część wspólnej strategii propagandy anty-GMO, która sprawia, że opinia publiczna myśli, że „GMO” oznacza odporność na herbicydy. Biją w ten bęben bez końca i to działa. Ale modyfikacja genetyczna (i edytowanie genów) to technologia. Nie jest to związane z żadnym poszczególnym zastosowaniem. Demonizowanie całej technologii nie ma sensu, ponieważ nie podoba ci się jedno lub kilku zastosowań. Modyfikację i edytowanie można również wykorzystać do uczynienia upraw odpornymi na choroby, suszę, do lepszej odżywczości, opóźnionego psucia się lub tolerancji na zimno. Pozwala to rolnikom na uprawę większej ilości żywności na mniejszej powierzchni, sprawia, że żywność jest bezpieczniejsza i bardziej pożywna, a także pomoże nam przystosować rośliny do ocieplającego się klimatu. Ale, o zgrozo!– jakaś firma może na tym zarobić. Nie możemy do tego dopuścić.

 

To jest dosłownie najlepszy argument, jakim dysponują mają. To i zwykłe kłamstwa. Będą nawet sprzeciwiać się GMO, które zostało opracowane w laboratorium uniwersyteckim, nie jest opatentowane, zostanie udostępnione rolnikom za darmo i poprawi odżywianie, aby walczyć z plagą dotykającą biednych świata (złoty ryż). Desperacko chcą zabronić tej technologii przed ratowaniem biednych dzieci przed ślepotą i śmiercią, ponieważ może to przynieść publiczne zwycięstwo przeciwko ich szkalowaniu GMO. A ich argumenty są równie żałosne. Takie są boje skrajnej ideologii. Ale możemy cieszyć się z małego zwycięstwa nauki i rozumu w Wielkiej Brytanii.

 

UK Seeks to Allow Gene-Edited Plants

NeuroLogica Blog, 27 maja 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steven Novella 

Neurolog, wykładowca na Yale University School of Medicine. Przewodniczący i współzałożyciel New England Skeptical Society. Twórca popularnych (cotygodniowych) podkastów o nauce The Skeptics’ Guide to the Universe. Jest również dyrektorem Science-Based Medicine będącej częścią James Randi Educational Foundation (JREF), członek Committee for Skeptical Inquiry (CSI) oraz członek założyciel Institute for Science in Medicine. Prowadzi blog Neurologica.