Toksyczny nektar, czyli ostrożnie z tureckim miodem


Athayde Tonhasca Júnior 2022-05-20

Ryc. 1. “Marsz dziesięciu tysięcy”, Bernard Granville Baker, 1901.
Ryc. 1. “Marsz dziesięciu tysięcy”, Bernard Granville Baker, 1901.

Armia greckich najemników pod dowództwem Ksenofonta wkroczyła w 401 roku p.n.e. do Anatolii (dzisiejsza Turcja), aby sięgnąć po tron perski. Ksenofont prowadził dziennik wyprawy zatytułowany Anabasis, czyli „Marsz dziesięciu tysięcy”, który dziś jest klasyczną pozycją literatury starożytnej Grecji. Wśród wielu bitew i innych przygód dowódca opisał pewien ciekawy epizod. Jego żołnierze natknęli się na zapas miodu, a niektórzy zaczęli objadać się nim z zapałem. Szybko tego pożałowali: żołnierze nie mogli ustać na nogach, mieli ciężkie wymioty i biegunkę. „Leżały ich setki, jak gdyby doszło do wielkiej klęski, byli ofiarami najokrutniejszej niemocy. Ale następnego dnia nikt nie umarł; i prawie o tej samej godzinie dnia, o której jedli, odzyskali zmysły, a trzeciego lub czwartego dnia znowu stanęli na nogach, jak rekonwalescenci po poważnej chorobie”. ( Anabasis, Księga IV).

Rzymianie też zakosztowali miodu anatolijskiego, tym razem z bardziej ponurymi konsekwencjami. W 97 roku p.n.e generał Pompejusz Wielki poprowadził armię przez Turcję w pościgu za królem Mitrydatesem z Pontu, dawnym wrogiem Rzymu. Miejscowa plemię, Heptakomitów, wycofało się. Ale zostawili prezent dla ludzi Pompejusza, prawdopodobnie na rozkaz Mitrydatesa. Geograf i historyk Strabon opowiada, co się wydarzyło: „Heptakomici ścięli trzy manipuły [około 1500 żołnierzy] armii Pompejusza, gdy przechodzili przez górzysty kraj; zmieszali bowiem wodę z miodem obłędu, który dają gałązki drzew, i umieścili ją w miskach na drogach, a potem, gdy żołnierze wypili miksturę i stracili zmysły, zaatakowali ich i łatwo się ich pozbyli”.


Ryc. 2. Gnaeus Pompeius Magnus, Pompejusz Wielki. Rzymski generał nie spodziewał się użycia miodu przeciwko jego żołnierzom © Michël Manseur, Wikimedia Commons.
Ryc. 2. Gnaeus Pompeius Magnus, Pompejusz Wielki. Rzymski generał nie spodziewał się użycia miodu przeciwko jego żołnierzom © Michël Manseur, Wikimedia Commons.

„Miód obłędu” Strabona, który obezwładnił wojska greckie i rzymskie, jest dziś znany jako „miód szaleństwa”. Pochodzi z nektaru wytwarzanego przez różanecznik pospolity (Rhododendron ponticum), który jest endemiczny i licznie występujący w północnej Turcji, w regionie Morza Czarnego. Roślina ta jest pełna grajanotoksyn, grupy toksycznych substancji, które chronią ją przed roślinożercami, ale także znajdują się w nektarze.


Ryc. 3. Różanecznik pospolity, źródło miodu szaleństwa © Rasbak, Wikipedia.
Ryc. 3. Różanecznik pospolity, źródło miodu szaleństwa © Rasbak, Wikipedia.

Pszczoły, które produkują miód szaleństwa, podgatunki pszczół miodnych rasy kaukaskiej (Apis mellifera caucasia) i anatolijskiej (Apis mellifera anatoliaca) wydają się być odporne na działanie grajanotoksyn. Ale inne podgatunki nie są: umierają lub stają się sparaliżowane, ospałe lub nieobliczalne po spożyciu nektaru R. ponticum – chociaż uczą się unikać kwiatów rododendronów. Z nieznanych dotąd przyczyn rododendron pospolity rosnący poza swoim naturalnym zasięgiem ma niższy poziom grajanotoksyn, więc miód szaleństwa nie stanowi problemu.


Miód rododendronowy jest spożywany przez miejscową ludność w niewielkich ilościach ze względu na jego właściwości lecznicze, halucynogenne lub afrodyzjakalne. Ale żądny przygód smakosz, biorąc nawet łyżkę tego miodu, ryzykuje pojawieniem się długiej listy nieprzyjemnych i niebezpiecznych objawów klinicznych. Rzeczywiście, nierzadko zdarza się, że ludzie w Turcji – niektórzy z nich to turyści – trafiają do szpitala po eksperymentach z miodem szaleństwa.


Więc jeśli znajdziesz się w Anatolii na wakacjach, nie bądź zbyt odważny w odkrywaniu egzotycznych lokalnych produktów. Możesz podzielić los żołnierzy Pompejusza.

 


Ryc. 5. Turecki miód szaleństwa, znany lokalnie jako deli bal lub tutan bal © turkishmadhoney.com.
Ryc. 5. Turecki miód szaleństwa, znany lokalnie jako deli bal lub tutan bal © turkishmadhoney.com.

Może wydawać się, że roślina, która wydziela toksyczny nektar, samookalecza się, ponieważ ta bogata w cukier substancja jest głównym bodźcem dla zapylaczy do odwiedzania jej kwiatów. Ale setki gatunków roślin wytwarza nektar z wtórnymi związkami, takimi jak alkaloidy, terpeny i fenole, które często są szkodliwe lub niesmaczne. Musi więc istnieć powód tego pozornego paradoksu. Toksyczność może być sposobem na wykluczenie nieefektywnych zapylaczy, rezerwując drogi metabolicznie nektar dla kilku specjalistów odpornych na związki wtórne. Wiele z tych związków chemicznych chroni rośliny przed patogenami i roślinożercami, więc kilka martwych zapylaczy może być akceptowalnymi szkodami ubocznymi.


Toksyczny miód może być skutkiem ubocznym nektaru o właściwościach ochronnych, ale kruszczyk szerokolistny odurza odwiedzających kwiaty dla własnej korzyści.


Ryc. 6. Kwiat kruszczyka szerokolistnego © Björn S., Wikipedia.
Ryc. 6. Kwiat kruszczyka szerokolistnego © Björn S., Wikipedia.

Ta orchidea występuje w dużej części Europy i Azji we wszystkich rodzajach siedlisk. Została wprowadzona do Ameryki, gdzie w niektórych stanach jest postrzegana jako gatunek inwazyjny. Pomimo solidnej podaży nektaru, kruszczyk szerokolistny jest często ignorowany przez owady, na co zwrócił uwagę Karol Darwin. Małe, niepozorne, zielonkawo-fioletowe kwiaty orchidei nie są dobrym sposobem na zwabienie pszczół i innych zapylaczy. Ale jedna grupa owadów odwiedza je chętnie: osy społeczne, takie jak osa europejska (Vespula germanica) i osa pospolita (V. vulgaris).


Dorosłe osy żywią się głównie węglowodanami, które pozyskują z nektaru (lub z twojego słodkiego napoju, jeśli dasz im szansę). Ale nektar kruszczyka szerokolistnego jest wyjątkowy: zawiera substancje chemiczne o właściwościach narkotycznych. Zawiera również etanol i inne alkohole, prawdopodobnie w wyniku fermentacji przez drożdże i bakterie. Ten chemiczny koktajl jest toksyczny lub odstraszający dla wielu odwiedzających, ale nie dla os: one go chłoną. Nieuchronnie mikstura pochodnych opioidów i morfiny z alkoholem, nawet w niewielkich ilościach, ma konsekwencje dla konsumentów. Osy stają się odurzone i ospałe po kilku łykach, co bardzo odpowiada orchidei. Spędzają więcej czasu na kwiatku, zataczając się i zwiększając w ten sposób szanse na zebranie pyłku (lepkiej masy ziaren pyłku), który przykleja im się do głowy. Obejrzyj podchmielone osy w pracy. Nikt nie wie, czy później osy mają kaca.

 



Orchidee są bardzo zróżnicowane: z około 25 000 opisanych gatunków stanowią około 10% wszystkich roślin kwitnących. Około jedna trzecia orchidei nie oferuje odwiedzającym nagrody żywnościowej – nektaru lub pyłku. Zamiast tego wyewoluowały różnego rodzaju sztuczki, aby zwabić owady. Niektóre kwiaty mają kształt, kolory lub zapachy roślin nagradzających żywnością; mogą zwabiać samce owadów, przypominając ich żeńskie odpowiedniki lub uwalniając zapach naśladujący ich feromony.


Nic dziwnego, że orchidee były tematem drugiej książki Darwina, opublikowanej w 1862 r. (On the Various Contrivances by Which British and Foreign Orchids Are Fertilised by Insects, oraz On the Good Effects of Intercrossing). Darwin pracował z orchideami, by przetestować niektóre ewolucyjne idee, takie jak koewolucja. Nigdy nie mógłby wyobrazić sobie, że jego studia zainspirują HG Wellsa (1866-1946) do napisania opowieści o panu Winter-Wedderburn, który kupuje niezwykłą orchideę i mówi swojej gospodyni: „Orchidee są takie dziwne. Darwin zbadał ich zapłodnienie i wykazał, że cała struktura zwykłego kwiatu orchidei została wymyślona po to, by ćmy mogły przenosić pyłek z rośliny na roślinę”. Ale nauka przeradza się w horror, gdy orchidea zakwita: wytwarza zapach, który sprawia, że Winter-Wedderburn traci przytomność. Orchidea owija korzenie wokół jego szyi, by wyssać jego krew. Na szczęście gospodyni jest pod ręką, by uratować nieszczęsnego ogrodnika przed roślinną wampirzycą. Opowiadanie Wellsa zostało przetłumaczone na wiele języków i zainspirowało wielu naśladowców do nowego gatunku science/horror fiction, który wciąż istnieje: o roślinach zabijających ludzi. Jeśli masz wystarczająco wiele lat, możesz pamiętać głodną orchideę z Little Shop of Horrors .


Ryc. 8. Herbert George Wells: The flowering of the strange orchid, The Pall Mall Budget, 1894.
Ryc. 8. Herbert George Wells: The flowering of the strange orchid, The Pall Mall Budget, 1894.

Odbiór opowieści Wellsa odzwierciedla naszą fascynację Naturą i jej tajemniczymi drogami. Z pewnością dużo więcej pozostaje do odkrycia o roślinach i ich zapylaczach, więc można jeszcze napisać wiele fantastycznych opowieści.

 

Toxic nectar!

Why Evolution Is True, 16 maja 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Athayde Tonhasca Júnior 
jest brytyjskim entomologiem.