Kursy walut w czasach putinowskiej zarazy


Andrzej Koraszewski 2022-04-27


Wirus był chiński, wojna jest putinowska, bomba atomowa będzie irańska (chociaż te rosyjskie są teraz czyszczone do połysku, żebyśmy sobie nie myśleli). Pośrednikami między USA i mułłami z Teheranu są Rosjanie, to bardzo mili ludzie i chętni do pomocy, a ponieważ Irańczycy oznajmili, że nie mogą oddychać tym samym powietrzem co ci wstrętni Amerykanie, więc rosyjscy przyjaciele są w tej sytuacji zbawieniem, bo bez nich trudno byłoby rozmawiać.

W samej Rosji czekamy na działanie sankcji, kupujemy od Rosjan ropę i gaz, dostarczamy broń Ukrainie. Od początku wojny Rosja zarobiła na handlu paliwami z Zachodem około 40 miliardów dolarów, Ukraina dostała około półtora miliarda. Miedwiediew twierdzi, że Europa nie przeżyłaby tygodnia bez rosyjskich dostaw. Jest w tym beczułka prawdy, o czym mogą świadczyć informacje o kursach walut. Na początku wojny rosyjski rubel poleciał w przepaść i mogło się zdawać, że nic go z tej przepaści nie wyciągnie. Kreml tupał nogami i domagał się stanowczo, żeby Zachód za paliwa płacił rublami. Niektórzy ekonomiści kręcili głowami nie całkiem rozumiejąc, o co też tym idiotom chodzi. Bogate kraje nie trzymają rezerw walutowych w rublach, więc musieliby te ruble kupować i to po cenach wyznaczanych przez Moskwę, a nie przez kantory wymiany.   


W miarę trwania wojny wartość rubla powoli, ale systematycznie pnie się w górę. Jeszcze w lutym i na początku marca zachodnie media hucznie zapowiadały szybką degrengoladę rosyjskiej waluty. 16 lutego 1 euro było warte ok. 85 rubli; 15 marca (po nałożeniu sankcji) było to 145 rubli. Ale dziennikarze na ogół nie informowali, że od tego czasu rosyjska waluta odrobiła straty: do 8 kwietnia wróciła do poziomu sprzed sankcji: 86 rubli za euro. Ciekawe czy jakiś sprytny spekulant wykorzystał ten dołek, ale jak widać ani wojna, ani sankcje już rublowi nie szkodzą. Co będzie dalej? Przepraszam, ale nie jestem wróżką.  


Zmiany kursu rubla od początku wojny.



Rosyjski prezydent wydał 31 marca dekret nakazujący „nieprzyjaznym krajom” płacenie za kupowane paliwa w rosyjskich rublach. Rządy Niemiec i Francji natychmiast zareagowały protestem twierdząc, że jest to łamanie kontraktu, szantaż i granda. (Nic dziwnego, Rosja jest ich głównym dostawcą ropy naftowej, gazu i węgla). Kupowanie za ruble wzmocniłoby parytet rubla, jednak łatwiej dowiedzieć się tego, kto jaką broń wysyła Ukrainie, niż tego, kto grzecznie płaci rublami jak nakazał Putin. To co widzimy, to wzrost siły rubla.


A może przyjazne Chiny płacą Rosjanom rublami? Tego też nie wiemy, jednak pytanie jest zasadne.


Jak pisze Judith Bergman, izraelska dziennikarka szwedzkiego pochodzenia i po studiach w londyńskiej LSE:

Arabia Saudyjska rozważa sprzedaż ropy naftowej do Chin – które kupują ponad 25% saudyjskiego eksportu ropy – w zamian za juany [lub jak kto woli Renminbi, w skrócie RMB, co oznacza „walutę ludową”, zwaną z przyzwyczajenia juanami –A.K.], według niedawnego raportu Wall Street Journal. Ruch byłby bezprecedensowy. Arabia Saudyjska, od czasu zawarcia w 1974 r. umowy z prezydentem USA Richardem Nixonem, sprzedaje ropę w zamian za dolary amerykańskie.

Sama zapowiedź takiej możliwości wzmocniła siłę juana, zaś wprowadzenie jej w życie może stanowić istotny cios w gospodarkę amerykańską. Możemy się długo zastanawiać, czy taka decyzja miałaby czysto ekonomiczne podłoże, czy zgoła odwrotnie, kryją się za tym wszystkim głównie motywy polityczne?   


Chiny są coraz poważniejszym partnerem gospodarczym krajów arabskich, dużo kupują, dużo inwestują, więc jest tu silna motywacja ekonomiczna. Jednak izraelska autorka pokazuje, że równie ważna, a może jeszcze ważniejsza może być motywacja polityczna. Joe Biden nie tylko był od początku swojej prezydentury wrogo nastawiony do Arabii Saudyjskiej, co wyjaśniał troską o prawa człowieka. Arabia Saudyjska patrzy z coraz większa podejrzliwością na dawnego sojusznika, widząc, że ten świadomie i celowo wspiera śmiertelnego wroga tego kraju, otwierając Iranowi drogę do bomby atomowej, zdejmując Huti z listy organizacji terrorystycznych i stosując ulgową taryfę dla irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. W sytuacji egzystencjalnego zagrożenia Arabowie poszukują nowych źródeł dostaw broni i sojuszy, które mogą zwiększyć ich bezpieczeństwo.


Nieufność wobec Stanów Zjednoczonych, nawet jeśli nie jest dominująca w tej sprawie, to bardzo silnie wzmacnia decyzje, żeby chińską walutę traktować co najmniej jako równie ważną jak amerykańskiego dolara i euro.


W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku Margaret Thatcher powiedziała, że żyjemy w świecie dolara, japońskiego jena i niemieckiej marki, informując tym samym, że czas świetności brytyjskiego funta należy już do przeszłości. Dziś wielu zauważa, że czas absolutnej dominacji amerykańskiego dolara zbliża się do swojego kresu i nawet Izrael postanowił po raz pierwszy włączyć do swojego banku rezerw chińskie juany, redukując rezerwy dolarowe.  


Tymczasem jednak warto śledzić kurs rubla, bo może mówić sporo o skuteczności sankcji wobec Rosji. Na szybkie uniezależnienie się od rosyjskich paliw nie można liczyć, amerykańska i europejska strategia poszukiwania alternatywnych źródeł dostaw nie wygląda na głęboko przemyślaną. Płaszczenie się wobec Iranu, czy krajów takich jak Nigeria to nie tylko głupia zdrada dawnych sojuszników, to również oddawanie pola Chińczykom, ale i wybór niskiej skuteczności działań. Chwilowo liczymy na niską skuteczność rosyjskiej armii, w tej grze jest jednak wiele czynników, które zadecydują o przyszłości świata.