Wykopanie Rosji z Rady Praw Człowieka ONZ jest pustym gestem


Jonathan S. Tobin 2022-04-07

Sala Praw Człowieka i Sojuszu Cywilizacji w Pałacu Narodów w Genewie. Sala jest miejscem spotkań Rady Praw Człowieka ONZ. Zdjęcie: Ludovic Courtès via Wikimedia Commons.

Sala Praw Człowieka i Sojuszu Cywilizacji w Pałacu Narodów w Genewie. Sala jest miejscem spotkań Rady Praw Człowieka ONZ. Zdjęcie: Ludovic Courtès via Wikimedia Commons.



Członkostwo Rosji w Radzie Praw Człowieka ONZ zostało zawieszone 7 kwietnia 2022r. Głosowało za tym 93 członków Zgromadzenia Ogólnego ONZ, 24 sprzeciwiło się, a 58 wstrzymało się od głosu. Dwa dni przed tym  głosowaniem Jonathan Tobin pisał: 


Starania o zreformowanie organu, który głównie zajmuje się szerzeniem antysemityzmu, nie mogą być skuteczne, jak długo tyranie takie jak Chiny i Kuba pozostają jego członkami. Stany Zjednoczone powinny opuścić go i przestać finansować, a nie starać się o jego naprawienie.    


Po niedawnych ujawnieniach zbrodni wojennych popełnionych przez Rosję w Ukrainie, świat szuka sposobów utrudnienia życia reżimowi prezydenta Władimira Putina i wyraża swoje oburzenie. Kiedy więc ambasador Ameryki przy Narodach Zjednoczonych, Linda Thomas-Greenfield oznajmiła, że Stany Zjednoczone poproszą Zgromadzenie Ogólne o wyrzucenie Rosji z Rady Praw Człowieka, inicjatywę szeroko oklaskiwano.


Biorąc pod uwagę potworności popełnione przez Rosjan w ich nielegalnej agresji, usunięcie Moskwy z Rady Praw Człowieka ONZ jest z pewnością uzasadnione. Jest to jednak gest całkowicie bez znaczenia. W końcu, jaki sens ma wykopanie Rosjan, podczas gdy Chiny, które popełniają ludobójstwo na Ujgurach, albo Kuba, kolejne totalitarne państwo komunistyczne, albo Wenezuela, Erytrea lub Somalia – które wszystkie są brutalnymi dyktaturami – mogą pozostać tam pełnymi członkami?


Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Jakoś jednak Stany Zjednoczone pozostają przywiązane bardziej niż kiedykolwiek do instytucji, która jest kpiną z zasad, do ochrony których została powołana. Wiele krajów, które są wybrane przez Zgromadzenie Ogólne ONZ, by zasiadać w Radzie, są ocenione przez Freedom House jako „ nie wolne”. Inne są tylko „częściowo wolne”. Niemniej organ składający się z przedstawicieli niektórych najgorszych tyranii na świecie, jest traktowany jako arbiter tego, co jest, a co nie jest naruszeniem praw człowieka.

 

Tymczasem administracja Bidena, która dołączyła do Rady Praw Człowieka po tym, jak były prezydent, Donald Trump, wycofał Stany Zjednoczone z tej farsy, nadal jest jej oddana, jak również całej ONZ. Ich argumentem jest to, że bycie w Radzie, w odróżnieniu od bycia na zewnątrz, daje Ameryce szansę na naprawienie tego, co powinno być ważną instytucją międzynarodową.


Każde pokazanie łajdactw Rosji i Putina jest teraz uzasadnione. I będzie upokarzające jeśli  Rosja, która dotąd cieszyła się lojalnością wielu państw rozwijających się (stanowiących większość z 193 państw członkowskich Narodów Zjednoczonych), zostanie kwalifikowaną większością głosów wyrzucona z tej rady.


Jeśli międzynarodowe sankcje poparte przez większość świata nie zrobiły niczego, by przekonać Rosję do wycofania się z Ukrainy lub do zmiany zachowania, to ten krok będzie równie daremny. Pozbawienie ich miejsca w Radzie Praw Człowieka nie dokona żadnej prawdziwej szkody Rosji ani Putinowi. Nie zatrzyma rosyjskiej armii przed popełnianiem dalszych potworności ani nie doprowadzi do zwrócenia ziemi, jaką okupuje. Pomoże jednak Bidenowi i innym obrońcom ONZ wysuwać fałszywe twierdzenia o perspektywach zreformowania tego światowego organu.


Jeśli zespół Bidena będzie w stanie zebrać dwie trzecie krajów Zgromadzenia Ogólnego ONZ, by głosowały razem z Ameryką za wyrzuceniem Rosji, umożliwi im to twierdzenie, że prawdziwa zmiana tej światowej organizacji i jednej z jego najbardziej problematycznych agencji jest możliwa.


To twierdzenie będzie jednak całkowicie błędne.


Usunięcie Rosji, ale pozostawienie Chin i innych państw równie jawnie łamiących prawa człowieka nie spowoduje, że zaczną one dbać o tych, którzy żyją w krajach, gdzie wolność jest tylko marzeniem. Wręcz przeciwnie, będą działać tak, jak działali dotychczas.  


Nie odstraszy to Rady Praw Człowieka od poświęcania większości swoich wysiłków na demonizowanie i delegitymizowanie demokratycznego Izraela, który pozostaje obiektem stałych obrad i potępień Rady. Jak niedawno pisałem, antysemickie inwektywy i ataki na jedyne państwo żydowskie na planecie pozostaje tam na porządku dziennym. Narzekania Ameryki na tę sytuację raz za razem okazują się farsą.

 

Co jeszcze gorsze, powrót USA do Rady Praw Człowieka wysłał sygnał jej i innym agendom ONZ, że Ameryka nie jest naprawdę poważna w próbach zmuszenia ich do zmiany zachowań. Jedyną rzeczą, która mogłaby zdobyć ich uwagę i zmusić ich do rezygnacji z nałogu atakowania i oczerniania Izraela, byłoby wstrzymanie finansowania przez USA.


Problemem jest to, że establishment polityki zagranicznej i biurokracja Departamentu Stanu pozostaje wierna zdyskredytowanej idei, że ONZ jest nadal zdolna do realizowania idealistycznych celów, jakie leżały u podstaw jej założenia. W sytuacji, w której ONZ przygotowuje permanentny sąd kapturowy do osądzania Izraela, którego zamiarem jest oczernianie i pomoc w uczynieniu z Izraela pariasa, każdy gest wzmacniający legitymację tej instytucji, która dawno temu utraciła ostatnie resztki wiarygodności, jest nie tylko błędny. Pomaga wzmocnić główne motory międzynarodowego antysemityzmu.

 

Niemniej nawet ci, którzy są przyjaciółmi Izraela, nie zrozumieli tej podstawowej prawdy.


Widać to w niedawnym liście do sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena podpisanym przez 68 senatorów USA z obu partii, włącznie w liderem większości Senatu, Chuckiem Schumerem (D-N.Y.) i liderem mniejszości Senatu, Johnem Thune (R-S.D.), którzy wezwali administrację Bidena, by użyła swojej obecności w Radzie do „zajęcia się wielkimi problemami praw człowieka na całym świecie. Ważnym krokiem w tej sprawie byłoby przekierowanie marnotrawnego używania funduszy i personelu z nadmiernego zajmowania się szerzeniem pogardy dla Izraela na pozwolenie Radzie Praw Człowieka ONZ, by promowała prawa człowieka na całym świecie”. Dalej w liście napisali, że Stany Zjednoczone powinny powstrzymać “dyskryminujące i nieuzasadnione traktowanie Izraela” przez Radę Praw Człowieka.

 

W liście postawiono poprawną diagnozę tego, co jest chore w Radzie Praw Człowieka, ale nie wskazano właściwej terapii. Język krytykujący tę instytucję był zarówno szlachetny, jak poprawny. Jednak przez zgodę na powrót Ameryki do Rady i koncepcję, że zmiana Rady jest możliwa, ten list, rozprowadzany przez AIPAC, w rzeczywistości wyrządza więcej szkody niż dobra.


Znacznie wnikliwszy był inny list podpisany przez czterech republikańskich senatorów - Toma Cottona (R-Ark.), Teda Cruza (R-Texas), Billa Hagerty’ego (R-Tenn.) i Jamesa Lankforda (R-Okla.) – wzywający Blinkena do wycofania się z Rady Praw Człowieka.

 

Jak autorzy elokwentnie stwierdzili w liście:


“Pozostawanie w Radzie nie tylko legitymizuje szkalowanie Izraela; szkodzi międzynarodowej pozycji moralnej Ameryki przez pozwalanie krajom takim jak Rosja i Chiny – które w tym momencie dokonują zbrodni przeciwko ludzkości i ludobójstwa  - na służenie w międzynarodowych organach praw człowieka. Ponadto, minimalizuje potworności popełniane przez Kubę, Wenezuelę, Libię i Erytreę przez sugerowanie, że ich przywódcy mogą dostarczać Radzie wskazówek”.


Dawno minął czas, kiedy nawet ci, którzy rozumieją, że Narody Zjednoczone to toksyczne wysypisko nienawiści do Żydów i racjonalizowania tyranii, przestali próbować poprawiać instytucję, która jest niezdolna do reform. Jest strukturalnie ustawiona do umożliwiania tych niesprawiedliwości zamiast zatrzymania ich. Branie udziału w tym i płacenie za to (22 procent jej funduszy dostarczane jest przez Stany Zjednoczone) jest trwającą katastrofą moralną, która wyrządza wiele szkód i żadnego dobra.   


Rada Praw Człowieka ONZ jest przykładem tego, jak złą organizacją stała się ONZ. Usunięcie jednego zgniłego jabłka, takiego jak Rosja, nie naprawi tego, co jest zepsute, ale pozwoli apologetom ONZ udawać, że zmierza w dobrym kierunku. Fakt, że także wielu zwolenników Izraela uważa, że zgoda na taki stan rzeczy lub popieranie amerykańskiego uczestnictwa w tej trawestacji jest uzasadnione, jest przerażającym błędem, który tylko pogarsza sytuację.

 

Kicking Russia off the UN Human Rights Council is an empty gesture

JNS Org. 5 kwietnia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.