Przeciwstawianie się Putinowi jest czymś więcej niż sympatią dla słabszego


Jonathan S. Tobin 2022-03-15

Spotkanie na konferencji wideo prezydenta USA Joego Bidena z prezydentem Rosji Władimirem Putinem 7 grudnia 2021 r. Zdjęcie: Presidential Executive Office of Russia via Wikimedia Commons.
Spotkanie na konferencji wideo prezydenta USA Joego Bidena z prezydentem Rosji Władimirem Putinem 7 grudnia 2021 r. Zdjęcie: Presidential Executive Office of Russia via Wikimedia Commons.

Rosja, Chiny i Iran tworzą nową oś zła, która grozi wolnemu światu. Tym, co jest potrzebne teraz, jest polityka oporu wobec całej trójki.

 

Amerykanie są tak spolaryzowani, że nawet kiedy niemal wszyscy zasadniczo zgadzają się w jakiejś sprawie, instynkt mówi im, by temu nie ufali. To dzieje się w dyskusji o napaści Rosji na Ukrainę, Praktycznie rzecz biorąc nikt poza bagnem skrajnej prawicy i skrajnej lewicy nie przeczy, że inwazja rozpoczęta przez autorytarnego władcę Rosji, Władimira Putina, jest potwornością, nie mówiąc już o tym, by w jakikolwiek sposób chciano ją usprawiedliwiać.  


Także ci, którzy wyrażali sceptycyzm wobec myśli, że groźby wobec Ukrainy są czymś, co powinno obchodzić Amerykanów, w zasadzie przyznali, że nie mieli racji. W obliczu wideo pokazujących oblężone miasta, ofiary cywilne i miliony uchodźców uciekających, by ratować życie, jest tylko jedna możliwa reakcja: współczucie i pragnienie niesienia pomocy. Jednak mimo tego konsensusu brak prawdziwej dyskusji o znaczeniu tych wydarzeń i o tym, co Stany Zjednoczone powinny zrobić.


Wszyscy zgadzają się, że Ukraińcy potrzebują pomocy. Niestety, dalece nie jest jasne, czy duże transporty broni z Zachodu lub paraliżujące sankcje na Rosję wystarczą, by wymusić koniec walk lub przywrócić terytorialną integralność Ukrainy, nawet jeśli uda się doprowadzić do zawieszenia broni. Ukraińska prośba do NATO, by narzuciła strefę zakazu lotów nad Ukrainą, jest niewykonalna, bo oznaczało by to walkę między siłami Zachodu a siłami Rosji. Rozpoczynanie wojny między nuklearnymi mocarstwami może znacznie pogorszyć sytuację dla Ukraińców – i dla całego świata.


Niemniej pokrzepia fakt, że w obliczu nagiej agresji autorytarnej siły przeciwko słabszemu sąsiadowi załamały się normalnie silne podziały między Republikanami a Demokratami, konserwatystami a liberałami. Miejmy nadzieję, że to skłoni administrację do zakończenia wszelkiej powściągliwości w nakładaniu sankcji ekonomicznych, jak również do rozpoczęcia działań, by rozszerzyć produkcję energii i powrócić do sytuacji, w której rosyjska ropa naftowa nie była potrzebna, mimo ideologicznego zobowiązania do zakończenia korzystania z paliw kopalnych, co tylko wzmocniło Putina.   


Może być hiperbolą twierdzenie, że Ukraina i jej wspaniały przywódca, prezydent Wołodymyr Zełeński, są wcieleniem demokracji. Jednak odwaga pokazana przez niego i jego naród, kiedy trzymają się przeciwko Rosjanom mimo przeważających sił wroga, zdobyła im sympatię większości Amerykanów, jak też międzynarodowej opinii publicznej.

 

Jest także prawdą, że tej tragedii można było uniknąć, gdyby prezydent Joe Biden nie przekonał Putina o swojej słabości przez zniesienie sankcji, jakie były prezydent Donald Trump nałożył na rosyjski gazociąg Nord Stream 2 do Europy w połączeniu z jego haniebnym wycofaniem się z Afganistanu latem ubiegłego roku.


Równocześnie fakt, że niektórzy na prawicy, szczególnie Tucker Carlson z Fox News, wydawali się gotowi działać jako apologeci Putina aż do momentu inwazji, także mógł ośmielać rosyjskiego autokratę. Jedni mogli się oszukiwać, że niepokój o Ukrainę był spiskiem podżegających do wojny neokonserwatystów, inni że cokolwiek Biden i liberalne media widziały jako złe, musi w jakiś sposób nie być tak straszne. Było to niesłuszne, mimo że lata jawnej stronniczości w mediach głównego nurtu czyniły, że trudno było wierzyć w cokolwiek, co donosiły.   

 

Dalsze rekryminacje trzeba jednak zostawić historykom. Tym, co liczy się teraz, nie jest to, co zrobiliśmy źle. Liczy się to, że niezależnie gdzie stoisz w politycznym spektrum, inwazja Putina zjednoczyła amerykańską i międzynarodową opinię wokół słusznej tezy, że agresorowi trzeba się przeciwstawić i go ukarać. 


Powrót do tej zasady nie jest romantyzmem ani sposobem ożywienia zamkniętych rozdziałów historii. Ukraina nie jest powtórką hiszpańskiej wojny domowej, która była w latach 1930., i była często (choć niewłaściwie) uważana za próbę generalną przed II wojną światową. Jakkolwiek straszny, Putin nie jest Adolfem Hitlerem. Ponadto, w tej walce nie tylko chodzi o samą ideę potrzeby bronienia demokracji, ale również o zrozumienie, że istnieje nowa oś zbójeckich państw, którą trzeba zatrzymać.


Ukraina nie jest doskonałą demokracją i w przeszłości jej ruch nacjonalistyczny był kojarzony z mrocznymi momentami historii świata, które były szczególnie bolesne i krwawe dla narodu żydowskiego. Niemniej jej obywatele zasługują na prawo do samostanowienia i do tego, by nie narzucano im obcej władzy. Międzynarodowe poparcie Ukrainy jest nie tylko uzasadnione; w sytuacji niesprowokowanej wojny jest to konieczność.


Taka jest prawda, choć jest wyrażana w sposób, który odzwierciedla głęboki brak powagi wielu warstw amerykańskiego społeczeństwa. Wylewanie wódki mającej rosyjską nazwę – choć jest produkowana w Stanach Zjednoczonych – jest pokazem tego rodzaju pustych gestów, jakie prowadziły do zmiany nazwy sauerkraut na „kapustę zwycięstwa” podczas I wojny światowej lub nazywania francuskich frytek „frytkami wolności”, kiedy Francja nie poparła Ameryki podczas inwazji na Irak w 2003 roku. Fakt, że niektóre organizacje zajmujące się sztuką zakazują teraz występów rosyjskich artystów za to, że nie potępiają Putina, nawet jeśli potępiają jego wojnę, jest równie bezsensowne, niesprawiedliwe (ponieważ zrobienie tego zagroziłoby ich rodzinom i zamieniło ich w permanentnych wygnańców) i jest jedynie sygnalizowaniem cnoty.


Co ważniejsze, całkowite skupienie się na Rosji i jej agresji usuwa z pola widzenia szersze znaczenie obecnej sytuacji międzynarodowej.


Tym, co często gubi się w zrozumiałym oburzeniu na Putina, to fakt, że jest on sprzymierzony z Chinami, które popierają jego agresję – co jest złowieszczym znakiem dla Tajwanu, który żyje z podobną groźbą inwazji ze strony Pekinu. Równie ważne jest to, że Rosja także jest stowarzyszona z Iranem i że marzenie Bidena o nowej, jeszcze słabszej umowie nuklearnej z Teheranem, która będzie stanowić egzystencjalne zagrożenie dla Izraela, dla krajów arabskich i dla Zachodu, umożliwiła rosyjska pomoc.

 

Fakt, że Amerykanie, którzy oburzają się w sprawie Ukrainy, wydają się w zasadzie obojętni na ludobójstwo prowadzone przez Chiny w ich zachodnich prowincjach przeciwko Ujgurom, nie znaczy, że wrogość wobec Putina jest niesłuszna. Pokazuje tylko, jak marnie są poinformowani i jak krótkowzroczni i zagubieni są ich przywódcy.


Autorytarny nacjonalizm Putina nie ma nic wspólnego z ideologią chińskiej partii komunistycznej ani z fanatycznym szyickim islamizmem, który jest ideologią irańskiej teokracji. Wszyscy oni jednak podzielają pragnienie rozbicia zachodnich demokracji i narzucenia nowej, tyrańskiej epoki na świat. Im potężniejsze stają się te kraje – a Chiny są na progu stania się autentycznym supermocarstwem i rywalem Stanów Zjednoczonych – tym niebezpieczniejszy staje się świat.  


W tej sytuacji jasno widać potrzebę powstrzymania Rosji Putina i zrobienia wszystkiego poza wojną nuklearną, by odepchnąć jego agresję.


Próby zrozumienia podstawowych faktów międzynarodowego życia nie należy mylić z krucjatą skierowaną na narzucanie krajom demokracji i kultury, jakich one albo nie chcą, albo nie potrafią sobie z nimi poradzić.  Ani nie jest to odpowiednik pragnienia, by Ameryka działała jako imperialny policjant świata.  


Duchem systemu sojuszy po II wojnie światowej było to, że opierały się one na koncepcji, iż wspólne bezpieczeństwo nie opiera się na wrogości do narodowej suwerenności per se ani na pragnieniu narzucenia na świat Pax Americana. Był to raczej sposób akceptowania, że zagraniczne konflikty trzeba czasami widzieć w szerszym kontekście, który wymaga, by Ameryka działała w obronie interesów swoich i demokratycznych sojuszników.  


Amerykanów powinno obchodzić to, co dzieje się w Ukrainie, i powinni zrobić co w ich mocy, żeby zatrzymać to i pomóc ludziom w potrzebie. Dla administracji jednak żądanie odwrotu rosyjskiej agresji przy równoczesnym dążeniu do wzbogacenia i wzmocnienia równie niebezpiecznego irańskiego reżimu – a także nieopieranie się chińskiemu ekspansjonizmowi i jego zbrodniom przeciwko ludzkości – jest oburzająco błędną oceną i jest całkowicie oderwane zarówno od moralności, jak i od rozsądnych zasad polityki zagranicznej.    

 

Opposing Putin is about more than sympathy for an underdog

JNS. Org, 7 marca 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.