Kościół, który promuje antysemityzm


Jonathan S Tobin 2022-02-04

Wielebny dr J. Herbert Nelson II, administrator Walnego Zgromadzenia Kościoła Prezbiteriańskiego USA (PCUSA). Źródło: Facebook.
Wielebny dr J. Herbert Nelson II, administrator Walnego Zgromadzenia Kościoła Prezbiteriańskiego USA (PCUSA). Źródło: Facebook.

To wydarzenie dostało się na czołówki w wielu żydowskich mediach, choć inna prasa je przemilczała, Wielebny dr J. Herbert Nelson II, administrator Walnego Zgromadzenia Kościoła Prezbiteriańskiego USA (PCUSA), wygłosił kazanie w Dzień Martina Luther Kinga, w którym powiedział: “Trwająca okupacja w Palestynie/Izraelu jest niewolnictwem XXI wieku i powinna zostać natychmiast zniesiona”.

Tym, co naprawdę przyciągnęło uwagę do jego wypowiedzi, było twierdzenie, że Izrael stosuje „niewolę”. Jest to oszczercza fikcja. Termin “niewolnictwo” nie jest metaforą. Szczególnie, kiedy przywołuje się je w dniu upamiętniania życia Martina Lutra Kinga i sposobu, w jaki Ameryka radziła sobie z dziedzictwem rzeczywistego niewolnictwa. Rzucanie tego słowa w religijnym oświadczeniu, w którym deklaruje się, że Izrael jest złem, jest czymś więcej niż mało znaczącą krytyką osadzoną w intersekcjonalnych mitach, fałszywie twierdzących, że palestyńska wojna przeciwko istnieniu żydowskiego państwa jest moralnym odpowiednikiem walki o prawa obywatelskie w Ameryce.  


W rzeczywistości tego rodzaju prowokacja jest podobna do tradycyjnych antysemickich oszczerstw. A fakt, że te słowa wypowiedział duchowny w zaledwie dwa dni po ataku terrorystycznym na synagogę w Colleyville w Teksasie, tylko powiększa szkody.


Było więc zrozumiałe, że ta wypowiedź wywołała oburzenie w całym zorganizowanym życiu żydowskim, włącznie z liberalnymi grupami, takimi jak Jewish Council for Public Affairs i Anti-Defamation League, które obie cenią międzywyznaniowy dialog.


Dla tych jednak, którzy śledzili burzliwe relacje między żydowską społecznością a PCUSA, nie było to żadnym zaskoczeniem.

 

To wyznanie, które ma ponad 1,2 miliona aktywnych członków i niemal 9 tysięcy parafii, jest od dawna wrogie wobec Izraela i syjonizmu. Jego krajowe zgromadzenie wielokrotnie popierało posunięcia BDS i stało na czele starań o legitymizację tego antysemickiego ruchu. W jednym przypadku nawet interwencja liberalnego żydowskiego sojusznika - rabina Ricka Jacobsa, przywódcy Reformowanego Judaizmu – w 2014 roku nie mogła ich przekonać do ponownego przemyślenia lub choćby powstrzymania na chwilę ich krucjaty przeciwko żydowskiemu państwu.

 

Jeśli chodzi o najnowszą wypowiedź Nelsona, fakt, że czołowy protestancki duchowny mógł mówić o “okupacji” trwającej w Izraelu/Palestynie”, był informacją, że dla niego nie ma żadnej różnicy (podobnie jak dla wielu innych „krytyków” Izraela) między tym, co dzieje się w Izraelu a jego polityką na Zachodnim Brzegu [tj. w Judei i Samarii, MK]. Więc podobnie jak palestyńscy dyktatorzy i jak zwolennicy ruchu BDS, Nelson użył języka, który można interpretować tak, że cały Izrael jest “okupowany”, co znaczy, że żydowskie państwo nie ma prawa istnieć, niezależnie od tego, gdzie są nakreślone jego granice.


To jest zgodne z doktryną PCUSA, który w tym samym roku, kiedy odrzucił starania Jacobsa, wydał poradnik do badań i towarzyszące mu DVD dla tych, którzy otrzymują religijną edukację w parafiach, pod tytułem “Zionism Unsettled”, z potępieniem całej idei żydowskiego państwa i z krytyką Kościoła katolickiego za starania osiągnięcia pojednania z Żydami i za porzucenie mitu bogobójstwa w jego encyklice z 1965 roku, Nostra Aetate.

 

Choć liberalne organizacje żydowskie często traktują ulgowo poglądy swoich sojuszników, zwłaszcza afroamerykańskich, na Izrael, świat żydowski w zasadzie zjednoczył się w oburzeniu na PCUSA.


Widziane w kontekście postępków w przeszłości nikczemne kazanie Nelsona nie było zaskoczeniem. Niemniej powinno nas obchodzić nie tylko dlatego, że jest kolejnym dowodem na legitymizację antysemickiej retoryki w czasach, kiedy narasta liczba ataków na Żydów. Jeszcze ważniejsze jest zrozumienie, że jest to coś, co powinno skłonić Żydów do przemyślenia swoich założeń o antysemityzmie i do wyciągnięcia wniosków, kto i jak podsyca kulturę nienawiści do nich.


Dla większości amerykańskich Żydów, którzy identyfikują się jako Demokraci i są w znacznej mierze świeccy, wiara głównego nurtu, liberalnego, protestanckiego wyznania nie jest czymś, co ich niepokoi. Choć mogą wiedzieć, że jedne grupy kościelne są bardziej wrogie wobec Izraela niż inne, czują się z bardziej postępowymi dobrze, bo widzą ich jako sojuszników w tak wielu innych sprawach, jak aborcja i imigracja. Rozumieją także, że członkowie tych kościołów żywią podobne do Żydów poglądy polityczne i traktują konserwatystów z wrogością.


Jeśli niepokoją się o chrześcijański antysemityzm, zakładają, że problemem są ewangelikanie, którzy są na ogół konserwatywni politycznie. Fakt, że ewangelikanie są na ogół zdecydowanymi zwolennikami Izraela, jest zazwyczaj zbywany jako nieistotny lub przypisywany millenialnej wierze w Drugie Przyjście. Dla większości liberałów nieufność wobec chrześcijańskich syjonistów jest instynktowna. Ich religijna żarliwość i ogólna niechęć do mówienia językiem ruchów sprawiedliwości społecznej – niezależnie od ich filantropijnych i filosemickich działań – zaznacza ich jako obcych dla Żydów, którzy – szczerze mówiąc – traktują konserwatywnych chrześcijan z rodzajem pogardy, jaką typowi mieszkańcy amerykańskich wybrzeży mają dla „nieszczęśników” z głębokiej prowincji pośrodku kraju.  


Jest to w znacznej mierze produkt kulturowej wojny politycznych plemion, który zakaził wszystkie aspekty amerykańskiego społeczeństwa i dyskursu. Niemniej to jest powodem, że tak wielu Żydów jest tak zaalarmowanych antysemityzmem skrajnie prawicowych grup o niewielkiej liczebności i zerowym wpływie w korytarzach władzy, choć nie widzą powodu do traktowania lewicowych i postępowych antysemitów – czy to w odzieży duchownych, jak Nelson, czy bohaterskich aktywistek, jak Rep. Ilhan Omar (D-Minn.)—z tym samym rodzajem niepokoju.


Faktem jest, że antysemityzm istnieje zarówno na prawicy, jak i na lewicy; istnienie jednego zagrożenia nie neguje tego, które przychodzi z drugiego krańca politycznego spektrum. Niemniej pozostaje także faktem, że większość Żydów nadal patrzy z przerażeniem na małe, rozproszone grupy neonazistów, ale zachowuje obojętność lub lekceważy wpływ nienawiści do Żydów, która przychodzi ze strony bardziej szacownego protestantyzmu głównego nurtu lub też radykałów z Democratic Socialists of America. To samo dotyczy odmowy zrozumienia, że grupy takie jak Council of American-Islamic Relations (CAIR) podsycają antysemityzm wśród muzułmanów, udając równocześnie, że są grupami obrony praw człowieka zwalczającymi „islamofobię”.  

 

Fakt, że kazanie Nelsona ledwo zauważono poza żydowskim światem, jest ważny, bowiem odzwierciedla sposób, w jaki liberalne media głównego nurtu umożliwiają większości Żydów niezrozumienie zarówno natury, jak źródła zagrożenia dla ich życia. To samo dotyczy także sposobu, w jaki najnowszy dowód antysemityzmu nie zdobył wielkiego nagłośnienia.

 

Wielu, jeśli nie większość, Żydów nadal widzi proizraelskich ewangelikanów jako zagrożenie, ponieważ głosowali na prezydenta Trumpa i sprzeciwiają się aborcji. Niemniej wzruszają jedynie ramionami na jadowitą nienawiść przychodzącą ze strony grup lub instytucji, które traktują jako sojuszników, nawet jeśli ci są przeciwni istnieniu Izraela. Jak długo to będzie trwało, tak długo amerykańscy Żydzi będą ślepi na siły, które w rzeczywistości legitymizują antysemityzm i stanowią zagrożenie dla ich bezpieczeństwa.


A timely reminder of what groups enable anti-Semitism

JNS Org., 24 stycznia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.