Czego nie rozumieją ci, którzy akceptują mit o „skradzionej ziemi”


Jonathan S. Tobin 2022-01-28

Protestujący demonstrują przeciwko planom wyburzenia kilku domów Palestyńczyków w dzielnicy wschodniej Jerozolimy, Szejk Dżarrah, 30 lipca 2021 r. Zdjęcie: Olivier Fitoussi/Flash90
Protestujący demonstrują przeciwko planom wyburzenia kilku domów Palestyńczyków w dzielnicy wschodniej Jerozolimy, Szejk Dżarrah, 30 lipca 2021 r. Zdjęcie: Olivier Fitoussi/Flash90

Jednym z tragikomicznych i aż nazbyt powszechnych zwyczajów obecnej “przebudzonej” kultury jest sposób, w jaki wiele grup i korporacji otwiera każde zebranie rytualnym przyznaniem, że mieszkają na „skradzionej ziemi”. Organizator każdego spotkania musi rozpocząć obrady od stwierdzenia, że ci, którzy zabiorą na nim głos, znajdują się “na ziemiach” plemienia Rdzennych Amerykanów, którzy kiedyś żyli tam jako tubylczy mieszkańcy kontynentu Ameryki Północnej.

 

To jest część kontekstu twierdzenia, że państwo Izrael zostało zbudowane na “skradzionej ziemi”, zwrot, którego użył Hussain Altamimi, członek personelu reprezentantki Nowego Jorku, Alexandrii Ocasio-Cortez, kiedy szkalował Izrael jako “rasistowsko-europejskie państwo narodowe”. Oczywiście, Altamimi nie stracił pracy, kiedy to wyszło na jaw. Dlaczego AOC miałaby wyrzucić kogoś, kto odzwierciedla tę samą nienawiść do żydowskiego państwa, jakiej ona i jej koleżanki ze “Squadu” tak często dawały wyraz?


Jest to powszechny mit szerzony przez tych, którzy wierzą w ideologię intersekcjonalizmu, czyli, że starania wszystkich uciskanych “ludzi kolorowych”, by opierać się uciskowi ze strony tych, którzy posiadają “biały przywilej”, są częścią jednej, wielkiej, szlachetnej walki.


Częścią problemu z tą płytką i fałszywą ideą jest to, że jakakolwiek twoim zdaniem może być odpowiedź na pytanie o tożsamość prawowitych właścicieli kontynentu Ameryki Północnej, koncepcja, że Żydzi są tylko “Europejczykami” lub że nie są rdzenni dla Bliskiego Wschodu i Ziemi Izraela, jest zwyczajnym kłamstwem.   


Niestety, ludzie, którzy akceptują i szerzą to kłamstwo, nie są ograniczeni do pracowników biur radykalnych członków Kongresu, choć ich szefowie są młodymi gwiazdami Partii Demokratycznej, którzy planują przejęcie jej, kiedy odejdzie obecne kierownictwo osiemdziesięciolatków. Te mity są szeroko akceptowane w świecie akademickim i w mediach głównego nurtu. Widać je w relacjach o Izraelu, w których, jak to ujął autor niedawnego artykułu w “New York Times” o sporze wokół nieruchomości w Jerozolimie, Żydzi są oskarżeni o próbę "judaizowania" własnej, starożytnej stolicy.

 

Ten konkretny spór dotyczy palestyńskiej rodziny, która mieszka na ziemi, która nie jest ich własnością, w dzielnicy Jerozolimy, w której żyli Żydzi, zanim zostali stamtąd wyrzuceni w 1948 roku przez jordańskich najeźdźców. Do innych nieruchomości w tej dzielnicy wnoszą roszczenia reprezentanci pierwotnych, żydowskich właścicieli, ale ta dotyczy ziemi państwowej, która teraz zostanie użyta do zbudowania szkoły dla arabskich dzieci o specjalnych potrzebach. W rzeczywistości, niektórzy Palestyńczycy uważają, że rodzina  eksmitowana przez Izrael im ukradła tę ziemię.

 

To jednak nie przeszkodziło administracji Bidena w potępieniu Izraela w tej sprawie. Ani też fakty nie przeszkodziły jej przedstawicielom w próbach wywierania nacisku na Izrael, by pozwolił nielegalnym lokatorom pozostać na ziemi, która jest własnością Żydów. Koncepcja, że nieprzejednanie Arabów, którzy nie akceptują legalności żydowskiej obecności gdziekolwiek w kraju, może zanegować żydowskie prawa w Jerozolimie, okazuje się być czymś, co nawet liberałowie twierdzący, że popierają Izrael, są gotowi zaakceptować.

 

Niezależnie od teoretycznych korzyści rozwiązania w postaci dwóch państw (które Palestyńczycy wielokrotnie odrzucili), lub od uprawnionego egzekwowania żydowskich praw własności w częściach Jerozolimy, Żydzi nie “kradną” niczyjej ziemi w Jerozolimie. Ani nie są najeźdźcami w kraju, w którym żyli przez trzy tysiąclecia i z którego nigdy więcej nie pozwolą się wyrzucić.  


Jeśli chodzi o Amerykę Północną, prawdą jest, że plemiona Rdzennych Amerykanów, które żyły na tym kontynencie, zostały wywłaszczone przez Europejczyków, którzy zaczęli przybywać 500 lat temu. Ten proces obejmował oszukańczą sprzedaż ziemi, w której członkowie plemion często nie mieli pojęcia, jakie jest znaczenie tych transakcji, w dodatku do łamania traktatów i zwykłej kradzieży, której na ogół towarzyszyła wojskowa agresja i masakry. To, co tradycyjne amerykańskie opowieści nazywały “zdobywaniem” kontynentu, oznaczało tragedię dla Rdzennych Amerykanów.


Niewielu jednak spośród tych, którzy teraz sygnalizują swoją cnotę przez składanie hołdu rdzennym plemionom, które kiedyś żyły na takiej “skradzionej ziemi”, planują oddanie swojej własności i domów ich potomkom, jeśli udałoby się jakichś znaleźć. W rzeczywistości, nawet uznane plemiona Rdzennych Amerykanów, z których kilka istotnie chciałoby odzyskać niektóre z miejsc, gdzie ich przodkowie kiedyś mieszkali lub wędrowali, zauważyły pustkę tych „przebudzonych” oświadczeń. 


Cynicy, być może z lepszym zrozumieniem historii tych plemion niż ci, którzy proklamują swoje oddanie ich pamięci, mogliby także wskazać, że te “rdzenne ludy” same nieustannie prowadziły wojny między sobą. Wiele z “uświęconej ziemi”, do jakiej teraz składają roszczenia jedne plemiona, były kiedyś święte dla innych plemion – pokonanych, wywłaszczonych i zmasakrowanych, bardzo podobnie do sposobu, w jaki biali Europejczycy później potraktowali zwycięskie plemię. 


Koncepcja, że ten proces wywłaszczania jest niemoralny, nie zmienia faktu, że był sposobem, w jaki grupy ludzi zawsze działały wobec siebie od niepamiętnych czasów – z silnym podporządkowującym sobie słabszego – jest nowoczesnym odkryciem i nie była powszechnie akceptowana aż do późnych lat XX wieku. Ta zmiana myślenia jest oczywiście dobra, nawet jeśli retrospektywne oświadczenia, że jedni, którzy to robili, byli źli, podczas gdy inni nie byli, jest zarówno anachroniczne, jak pozbawione kontekstu i historycznego tła.


W końcu, idea, że świat byłby lepszym miejscem, gdyby Europejczycy nigdy nie dotarli do Ameryki – i gdyby nie stworzono republiki, która pomogła pozbyć się ze świata nazizmu i pokonać sowiecki komunizm – jest równie absurdalna, jak ahistoryczna.


Jest niemałą ironią, że wielu tych samych ludzi, którzy wierzą w otwarte granice Stanów Zjednoczonych i w to, że wszyscy nielegalni imigranci powinni otrzymać amnestię, wierzą także, że Rdzenni Amerykanie mieli w przeszłości prawo nie dopuścić do imigracji Europejczyków na w większości pusty kontynent.


Niemniej także ci, którzy są skłonni popierać propozycję, by wszyscy potomkowie imigrantów z Europy lub skądinąd pozbyli się ukradzionej własności Rdzennych Amerykanów, muszą zrozumieć kluczowy fakt o Bliskim Wschodzie: Żydzi – niezależnie od tego, czy ich rodziny pochodzą z Europy, czy też są częścią większości żydowskich Izraelczyków, którzy mają korzenie na Bliskim Wschodzie lub w Afryce Północnej – są rdzenni w ziemi Izraela. Wbrew intersekcjonalnym mitom syjonizm nie jest wyrazem kolonializmu ani imperializmu. Jest ruchem narodowo-wyzwoleńczym narodu żydowskiego. Izrael jest jak najdalszy od bycia “państwem apartheidu”, jak twierdzi lewica, jest jedyną demokracją w regionie.


Przyjęcie tych koncepcji jest trudne dla tych, którzy są zindoktrynowani ideami “przebudzonych” doktryn, definiujących Żydów jako zarówno białych, jak uprzywilejowanych, a więc należy ich dyskredytować i z nimi walczyć. Równie ważne jest to, by zrozumieli, że akceptowanie przez nich tych kłamstw umożliwia antysemityzm i uzasadnia przemoc – czy to ze strony palestyńskich terrorystów, takich jak Hamas i Hezbollah, czy tych, którzy atakują amerykańskie synagogi. Nie jest to nieszkodliwy, „przebudzony” mit, jest to kłamstwo o Żydach kradnących ziemię, które nie tylko umożliwia oszczerstwa; jest podstawą, na której spoczywa większość różnych form antysemickiej nienawiści, delegitymizacji i terroryzmu.


What those who accept the ‘stolen land’ myth don’t -understand

JNS Org., 21 stycznia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.