Rasa jest kontinuum. Płeć jest cholernie binarna


Richard Dawkins 2022-01-10

Zdjęcie: Wikimedia commons
Zdjęcie: Wikimedia commons

Dawno temu na farmie mojego ojca mieliśmy wyjątkowo zadziorną, swawolną, a nawet agresywną krowę o imieniu Arusha. Pasterz, narzekając któregoś dnia na jej agresywne zachowanie, powiedział: “Wydaje mi się, że Arusha jest jak skrzyżowanie byka z krową”.


Hm, tak!


Arusha przypomniała mi się niedawno, kiedy Josh Glancy prowadził ze mną wywiad dla „Sunday Times’a”. Wywiad miał być o mojej nowej książce, Flights of Fancy – o wszystkich sposobach, na jakie ptaki, nietoperze, pterozaury, owady i ludzie mogą przezwyciężać przyziemną siłę ciążenia. W dodatku jednak, może pod naciskiem redakcji, by dostarczyć przynęty do klikania, jakiej w żaden sposób nie mogą dostarczyć ptaki i nietoperze, Glancy wspomniał, że American Humanist Association publicznie się mnie wyparło. Po mianowaniu mnie Humanistą Roku w 1996, z mocą wsteczną odebrali mi ten honor w 2021 roku. Powód? Tweet zapraszający do dyskusji o zwyczaju „identyfikowania się jako”.



Rachel Dolezal
Rachel Dolezal

Jak powiedział w tym wywiadzie Glancy:

“W kwietniu Dawkins wywołał falę oburzenia, kiedy zastanawiał się, dlaczego samoidentyfikowanie się przez bariery rasowe jest o tyle trudniejsze niż przez barierę płci. Napisał: ‘W 2015 roku, Rachel Dolezal, białą przewodniczącą oddziału NAACP [The National Association for the Advancement of Colored People], szkalowano za identyfikowanie się jako Czarna. Niektórzy mężczyźni decydują się identyfikować jako kobiety, a niektóre kobiety decydują się identyfikować jako mężczyźni. Będziesz szkalowany, jeśli zaprzeczysz, że są dosłownie tym, z czym się identyfikują. Przedyskutuj’”.[1]



Życie wykładowcy w Oxfordzie wpoiło we mnie sokratejski zwyczaj poddawania pytań pod dyskusję, często na tematy nieco paradoksalne, zagadki, pozorne sprzeczności lub niekonsekwencje, które jak się wydawało, należy uporządkować. Kontynuowałem ten zwyczaj na Twitterze, często kończąc mój tweet słowem “Przedyskutuj”. To był jeden z takich tweetów. Tutaj są dwa inne typowe przykłady stawiania pytania, by wzbudzić dyskusję:


[Mrówki komunikują się przez powoli uwalniane związki chemiczne (feromony). Gdyby ich mózgi miały powiązania o szybkości światła, czy na poziomie mrowiska pojawiłaby się „rozproszona świadomość”, podczas gdy żaden osobnik nie miałby żadnej świadomości? Przedyskutuj, może z odniesieniem do Internetu.] 

[Mrówki komunikują się przez powoli uwalniane związki chemiczne (feromony). Gdyby ich mózgi miały powiązania o szybkości światła, czy na poziomie mrowiska pojawiłaby się „rozproszona świadomość”, podczas gdy żaden osobnik nie miałby żadnej świadomości? Przedyskutuj, może z odniesieniem do Internetu.]

 




[Przypuszczenie: „Musiał być moment w historii, kiedy los zrządził, że z dwojga rodzeństwa urodzonych z tej samej matki jedno zostało przodkiem wszystkich ludzi, a drugie przodkiem wszystkich wombatów”. Czy to przypuszczenie z konieczności jest prawdą? Przedyskutuj.]
[Przypuszczenie: „Musiał być moment w historii, kiedy los zrządził, że z dwojga rodzeństwa urodzonych z tej samej matki jedno zostało przodkiem wszystkich ludzi, a drugie przodkiem wszystkich wombatów”. Czy to przypuszczenie z konieczności jest prawdą? Przedyskutuj.]

Drugie pytanie, nawiasem mówiąc, ma ciekawą właściwość, a mianowicie, jedni ludzie uważają, że to przypuszczenie jest oczywiście i trywialnie prawdziwe, inni, że jest oczywiście i trywialnie fałszywe – binarna odwrotność “trywialnie oczywistej” opinii. Odpowiedź (dokładnie wyjaśniona w Opowieść przodka) brzmi, że przypuszczenie jest prawdziwe, ale w żadnym razie nie oczywiste.


Co jest oczywiste – i jest drugą naturą każdego nauczyciela godnego tej nazwy – to, że zapraszanie do dyskusji nad pytaniem, nie jest tym samym, co zajmowanie stanowiska w sprawie odpowiedzi. Niemniej Glancy poprosił mnie, bym zajął stanowisko, czyli wszedł w dyskusję, jaką rozpocząłem tweetem o Rachel Dolezal. Powiedziałem mu więc, tak:

Rasa jest jak najbardziej kontinuum. Większość Afro-Amerykanów jest mieszanej rasy, a więc tam rzeczywiście jest kontinuum. Ktoś, kto wygląda jak biały, może wręcz nazywać siebie czarnym i może mieć bardzo niewiele [afrykańskiego dziedzictwa]. Ludzie, których jeden z pradziadków jest rdzennym Amerykaninem, może nazywać siebie rdzennym Amerykaninem. Płeć, z drugiej strony, jest cholernie binarna. Na pierwszy rzut oka byłoby więc łatwiej identyfikować się z każdą rasą, jaką sobie człowiek wybierze. Jeśli jedno z twoich rodziców jest czarne, a drugie białe, możesz sądzić, że możesz wybrać sobie identyfikację.

“Sunday Times” skondensował moje słowa w tytule, który przyjąłem do tego artykułu: Rasa jest kontinuum. Płeć jest cholernie binarna. W odróżnieniu od mojego przypuszczenia o wombatach, to jest dziecinnie oczywiste. Kiedy krzyżują się samica i samiec, każdy potomek jest albo samicą, albo samcem, niezmiernie rzadko hermafrodytą lub osobą interpłciową jakiegokolwiek rodzaju.[2] Arusha rzeczywiście była krową, a nie w połowie bykiem. Jednak jej mieszane ubarwienie nasunęło nam podejrzenie, że ta “czystej rasy krowa jersey” w rzeczywistości była w połowie Ayrshire — wynik pomyłki przy sztucznym zapłodnieniu. Kiedy krzyżuje się dwoje ludzi różnych ras, ich potomstwo jest mieszanej rasy i to pokazuje się na wiele sposobów, włącznie z kolorem skóry. Po pokoleniach mieszanych małżeństw, poczynając od wykorzystywania zniewolonych kobiet i dziewcząt, Afro-Amerykanie stanowią bogate spektrum, tak że poszczególni ludzie, kiedy mają zaznaczyć rubrykę „rasa lub pochodzenie etniczne” na oficjalnych formularzach, mogą zasadnie uważać, że wybór „identyfikuję się jako” należy do nich.


Meghan (née Markle), Księżna Sussex
Meghan (née Markle), Księżna Sussex

Księżna Sussex identyfikuje się jako “mieszanej rasy”, ale w prasie często piszą o niej jako czarnej. Barack Obama widzi siebie (i tak jest powszechnie opisywany) jako czarny, chociaż przy jednym białym rodzicu mógłby równie dobrze zaznaczać rubrykę białego. „Reguła jednej kropli”, kiedyś zapisana w prawie niektórych segregacjonistycznych stanów, stwierdzała, że jedna kropla afrykańskiej „krwi” wystarczała, by osoba liczyła się jako czarna  - czyniąc w ten sposób czarność kulturowym odpowiednikiem genetycznej dominacji. Nigdy nie działało to odwrotnie i nadal ma wielki wpływ na amerykański dyskurs – podczas gdy “Afro-Amerykanie” obejmują pełną gamę od tych o czysto afrykańskim pochodzeniu do tych, którzy mają może jednego afrykańskiego pra-pra-pradziadka. Gdyby rasa nie była kontinuum, krytycy Rachel Dolezal powinni byli zauważyć, że nie jest ona „naprawdę” czarna, po prostu przez spojrzenie na nią. Właśnie dlatego, że czarni Amerykanie stanowią kontinuum, nie było to oczywiste. Z drugiej strony, z nielicznymi wyjątkami, można niezachwianie zidentyfikować płeć osoby jednym spojrzeniem, szczególnie, kiedy zdejmą ubranie. Płeć jest cholernie binarna.  


Jeśli postanowię identyfikować się jako hipopotam, słusznie powiesz, że zachowuję się absurdalnie. To twierdzenie jest zbyt śmiesznie sprzeczne z rzeczywistością. Jest tylko marginalnie śmieszniejsze niż arystotelesowska kazuistyka Kościoła w identyfikowaniu “substancji” krwi z winem i ciała z chlebem, podczas gdy swoimi “postaciami” bezpiecznie pozostają płynem z zawartością alkoholu i wafelkiem. Nie miał jednak nic wspólnego ze śmiesznością wybór Jamesa Morrisa identyfikowania się jako kobieta i jego wyczerpująca i kosztowna tranzycja do Jan Morris. Jej wyjaśnienie w Conundrum tego, jak zawsze czuła się kobietą uwięzioną w męskim ciele, jest elokwentne i wzruszające. Brzmi boleśnie prawdziwie i zasługuje na nasze głębokie współczucie. Słusznie używamy żeńskich zaimków zwracając się do niej i w społecznych sytuacjach traktujemy ją jak kobietę. Powinniśmy robić to samo wobec innych w jej sytuacji, uczciwych i przyzwoitych ludzi, którzy całe życie zmagali się z niepokojącym zaburzeniem znanym jako dysforia płciowa.


Tranzycja płciowa jest męczącą i żmudną rewolucją – fizjologiczną, anatomiczną, społeczną, osobistą i rodzinną – której nie należy podejmować lekkomyślnie. Wątpię, by Jan Morris miała wiele cierpliwości do mężczyzny, który po prostu narzuca na siebie sukienkę i oznajmia: “Teraz jestem kobietą”. Dla dr Morris była to dziesięcioletnia odyseja. Długa terapia hormonami, radykalne operacje chirurgiczne, przystosowanie się do społecznych konwencji i osobistych stosunków – ci, którzy się tego podejmują, zasługują na nasz głęboki szacunek już z tego powodu. A dlaczego jest to tak uciążliwe i drastyczne, odważne, warte takiego szacunku? Właśnie dlatego, że płeć jest tak cholernie binarna! Zmiana płci to wielka sprawa. Zmiana rasy, z jaką się identyfikujesz, to bagatelka w porównaniu z tym, właśnie dlatego, że rasa jest ciągłym spektrum, stworzonym przez powszechne małżeństwa mieszane przez wiele pokoleń.  

Zmiana “rasy” powinna być jeszcze łatwiejsza, jeśli przyjmujesz modną doktrynę, że rasa jest “społecznym konstruktem”, bez żadnej biologicznej rzeczywistości. Nie tak łatwo jest z płcią, najłagodniej mówiąc. Nawet najbardziej prawomyślny socjolog może mieć kłopot z argumentowaniem, że penis jest społecznym konstruktem. Teoretycy gender obchodzą irytujący problem rzeczywistości przez zadekretowanie, że jesteś tym, kim się czujesz, niezależnie od biologii. Jeśli czujesz się kobietą, jesteś kobietą, także kiedy masz penisa. Idąc za tą myślą wydawałoby się, że jeśli uczucia są rzeczywiście wszystkim, co się liczy, to twierdzenie Rachel Dolezal, że czuje się czarna, powinno zasługiwać choćby na odrobinę życzliwej dyskusji, jeśli nie na natychmiastową akceptację.


Zmieńmy temat na coś znacznie bardziej interesującego. Binarna natura płci niemal wręczyła Charlesowi Darwinowi klucz do odkrycia genetycznych praw, obecnie poprawnie przypisywanego Gregorowi Mendlowi. To, co nazywamy “neodarwinizmem” (patrz poniżej) nie musiałoby czekać do dwudziestego wieku i byłoby tylko zwykłym “darwinizmem” – tak blisko doszedł ten wielki przyrodnik. A zaprowadziła go tam binarna natura płci.


Darwina dręczył anonimowy artykuł z 1867 roku w “North British Review, którego autorem później okazał się być Fleeming Jenkin, szkocki inżynier, który przez przypadek pracował nad budową transatlantyckiego kabla z innym czołowym krytykiem Darwina, Lordem Kelvinem, znanym fizykiem. Argument Jenkina był sformułowany w tak obrzydliwie rasistowskich terminach, które były w owym czasie częścią intelektualnego słownika salonów, że przeformułuję je na bardziej neutralne słownictwo, by uniknąć odwrócenia uwagi. Nowy genetyczny typ (dzisiaj nazywamy to mutantem) nie mógł być na długą metę faworyzowany przez dobór naturalny, pisał Jenkin, ponieważ zostałby zalany. Niezależnie od tego, jak korzystny na początku, w miarę mijania pokoleń zostałby rozcieńczony do nicości. Darwina przekonał ten argument i wielka szkoda, że nie dożył czasu, kiedy pokazano błąd tego rozumowania. Jenkin i Darwin, i wszyscy inni w owym czasie błędnie zakładali, że dziedzictwo “zlewało” się i że dzieci były rodzajem płynnej mieszanki matki i ojca: były pośrednie, jak zmieszane farby. Jeśli zmieszasz czarną farbę z białą, otrzymasz szarą i żadna ilość mieszania szarej z szarą nie przywróci pierwotnej czarnej i białej. Dlatego, brzmiał ten błędny argument, dobór nie może faworyzować nowej mutacji, żeby zdominowała populację. Zostanie rozwodniony do nieistnienia w miarę upływu pokoleń.  


Nawiasem mówiąc, już w owym czasie powinno się było zauważyć, że argument Jenkina jest oczywiście błędny. Gdyby miał rację, wszyscy wyglądalibyśmy znacznie bardziej jednolicie niż pokolenie naszych dziadków – jak mieszana farba, a potem zmieszana raz jeszcze. Jenkin powinien był zrozumieć, że argumentuje nie tylko przeciwko Darwinowi, ale przeciwko widocznej rzeczywistości.  


Zaakceptowanie tej krytyki przez Darwina i jego wycofanie się ze swoich przekonań jest jedną z kilku przyczyn, dla których późniejsze wydania O powstawaniu gatunków są gorsze niż pierwsze wydanie. Darwin na ogół miał rację za pierwszym razem. Jenkin mylił się, ponieważ idea „zlewającego się dziedzictwa” jest fałszywa. Dziedziczenie jest mendlowskie, co jest antytezą zlewania się. Geny (jak są teraz nazywane) są niezależnymi czynnikami dziedziczenia. Dziedziczność jest cyfrowa, a nie analogowa. Mieszanie farby jest głęboko błędną analogią. Prawda jest bardziej podobna do mieszania czarnych i białych koralików. Koraliki nie zleją się w szarą masę, zachowają swoją czarną i białą tożsamość. Każdy gen od ojca lub matki albo zostaje przekazany każdemu dziecku jako odrębne, niezależne jednostki, albo nie. W miarę upływu pokoleń gen (w postaci kopii) albo zwiększa, albo zmniejsza swoją częstotliwość. Farba nie ma częstotliwości.  


Chociaż Mendel opublikował swoją pracę za życia Darwina, Darwin jej nigdy nie czytał (jego niemiecki nie był zbyt dobry) i nie ma żadnego dowodu, że sam Mendel lub ktokolwiek inny zrozumiał jej wielkie znaczenie dla teorii ewolucji aż dopiero po śmierci zarówno Darwina, jak Mendla. Pracę Mendla odkryto ponownie na początku dwudziestego wieku.


Ronald Fisher
Ronald Fisher

Hardy oraz Weinberg  natychmiast i niezależnie od siebie wykazali matematycznie błąd zlewania się. A znaczenie tego dla ewolucji jest wyraźnie wyłożone w rozdziale pierwszym The Genetical Theory of Natural Selection Sir Ronalda Fishera, największego chyba darwinisty od czasów Darwina. Fisher i inni wypracowali to, co wspomniałem powyżej: neodarwinizm. Zgodnie z neodarwinizmem ewolucja jest zmianą częstotliwości odrębnych, niezależnych genów w puli genowej populacji.  


Intrygująco, Fisher cytuje list Darwina do T. H. Huxley’a z 1857 roku, pokazujący, że doszedł blisko do odkrycia takiego dziedziczenia, a co najmniej do zauważenia błędu “zlewającego się dziedzictwa":

Ostatnio mam skłonność do spekulowania, bardzo prymitywnie i niejasno, że rozmnażanie przez rzeczywiste zapłodnienie okaże się rodzajem mieszanki, a nie prawdziwym zlaniem się dwóch odrębnych osobników, lub raczej niezliczonych osobników, bowiem każdy rodzic ma swoich rodziców i przodków. W żaden inny sposób nie umiem zrozumieć tego, że skrzyżowane formy w tak dużym wymiarze wracają do form przodków. To wszystko, oczywiście, jest nieskończenie niedopracowane.

Nawet Fisher jednak nie całkiem zdawał sobie sprawę z tego, jak blisko doszedł Darwin do niezależnego odkrycia mendlowskiego dziedziczenia, wręcz pracując z groszkiem, jak robił to Mendel. W liście z 1866 roku do A. R. Wallace’a, współodkrywcy doboru naturalnego, Darwin pisze:

Mój drogi Wallace …


Nie sądzę, byś zrozumiał, co mam na myśli przez nie zlewanie się pewnych odmian… przykład wyjaśni. Skrzyżowałem groszek pachnący Painted Lady z Purple, a są to odmiany o bardzo różnych barwach i otrzymałem, nawet z tego samego strąka, doskonałe obie odmiany, ale żadnej pośredniej. Myślę, że coś w tym rodzaju musi dziać się z twoimi motylami & z trzema postaciami Lythrum [krwawnica pospolita]; choć te wypadki robią wrażenie tak cudownych, nie wiem, czy w rzeczywistości są bardziej cudowne niż to, że każda kobieta na świecie wydaje wyraźnie męskie i żeńskie potomstwo …


Wierz mi, bardzo ci oddany


Ch. Darwin

Podkreślenie pogrubioną czcionką jest moje. To był sposób Darwina na powiedzenie, że płeć jest cholernie binarna. Był na progu uogólnienia tego na mendlowską tezę, że samo dziedziczenie jest cholernie binarne. Żaden gen nie jest mieszanką ojcowskiego genu z matczynym. Każdy gen albo maszeruje do następnego pokolenia, albo nie. Geny nigdy nie mieszają się ze sobą jak farba. Ani też nie robi tego płeć i to niemal dało Darwinowi wskazówkę do rozwiązania zagadki.


Powodem, że dziedziczenie często wydaje się zlewaniem – powodem, dla którego wydajemy się mieszanką ojca i matki, jak również powodem, dla którego małżeństwa między rasami prowadzą do kontinuum form pośrednich – są poligeny. Choć każdy gen jest niezależny, wiele genów daje własny, mały wkład w, na przykład, kolor skóry. I wszystkie te małe efekty kumulują się w coś, co wygląda na stan pośredni. Nie jest to naprawdę jak mieszanie farb, ale na to wygląda, jeśli wystarczająco dużo niezależnych poligenów sumuje swoje niewielkie efekty. Jeśli w ten sposób mieszasz koraliki, także tak to wygląda, pod warunkiem, że koraliki są malutkie, liczne i patrzysz na nie z odległości.   


W każdym razie tym, co jest tutaj ważne, jest to, że odrębne, niezależne, mendlowskie, “wszystko lub nic”, niezlewające się czynniki dziedziczenia gapiły się Darwinowi, Jenkinowi i wszystkim innym prosto w twarz. Gapiły się im w twarz od początku w postaci niezlewającego się dziedziczenia płci. Płeć jest cholernie binarna. Samiec versus samica jest jedną z zaskakująco niewielu dychotomii, która słusznie może umknąć potępieniu przez to, co nazwałem “Tyranią nieciągłego umysłu”.


Przedyskutuj.


Przypisy


1. Wiem o tym, że Rebecca Tuvel była szkalowana za przedstawienie do dyskusji tego właśnie tematu, robiąc to, co mają robić akademiccy filozofowie, a mianowicie, myśląc. Jestem także aż nadto świadomy misternie stworzonego pola minowego ewoluujących neologizmów i mnożących się zaimków, wokół których nauczyciele akademiccy na niektórych wydziałach humanistycznych muszą chodzić na palcach. Jako że nigdy nie poruszałem się zręcznie na palcach, zadowalam się zgłoszeniem mojej świadomości, krocząc do przodu na całych stopach jako naukowiec o dobrych intencjach i wielbiciel angielskiego języka. Użytecznej mapy pełnego min toru przeszkód dostarcza godna podziwu Kathleen Stock w Material Girls: Why Reality Matters for Feminism

2. Często powtarza się liczbę podaną przez Anne Fausto-Sterling, 1,7 procent interpłciowych osób. Jest rozdmuchana z bardziej realistycznego 0,018 procenta przez wątpliwe wliczenie zespołu Klinefeltera, zespołu Turnera i wrodzonego przerostu nadnerczy o późnym początku. Czy weźmiemy 1,7 czy 0,018 procent, jest to nadal mikroskopijne, kiedy włożymy w środek rozkładu częstotliwości, gdzie przytłaczają to dwa olbrzymie szczyty po obu stronach. Rozkład jest przytłaczająco bimodalny i płeć przytłaczająco binarna.  


Race Is a Spectrum. Sex Is Pretty Damn Binary

Areo, 5 stycznia 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Richard Dawkins

 

Wybitny brytyjski biolog ewolucyjny, emerytowany profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), Opowieść przodka (The Ancestor’s Tale, 2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), Najwspanialsze widowisko świata (The Greatest Show on Earth, 2009). Autor wspaniałego cyklu wykładów o ewolucji dla młodzieży Dorastać we wszechświecie (są polskie napisy).