Dlaczego “różnorodność” musi prowadzić do antysemityzmu?


Jonathan S. Tobin 2022-01-05


Jedną z obsesji nowoczesnego miejsca pracy, jak również kampusów uniwersyteckich, jest potrzeba osiągnięcia i promowania różnorodności. W teorii różnorodność jest szlachetnym celem. Wszyscy zyskujemy na kontaktach z różnymi ludźmi z różnych środowisk. I, choć dyskryminacja rasowa, która była powszechna w amerykańskim społeczeństwie zaledwie 60 lat temu, nie jest już nawet mglistym wspomnieniem dla nikogo, kto nie zbliża się do wieku emerytalnego, starania o zapewnienie, że rasowe, etniczne i religijne mniejszości mają równą szansę na zatrudnienie lub przyjęcie na studia, są w zasadzie godne pochwały.

Dzisiaj jednak różnorodność jest nie tyle ideą, ile przemysłem. Na przykład, przeciętny uniwersytet w Stanach Zjednoczonych zatrudnia około 45 ludzi, których zadaniem jest promowanie tego, o czym potocznie określa się jako agenda DEI — diversity [różnorodność], equity [równość] i inclusions [włączenie]. Fakt, że wymaga to tak wielu zatrudnionych w czasie, kiedy instytucje wyższego kształcenia muszą dokonywać cięć, wiele mówi o szaleństwie tego przemysłu. To samo dotyczy organizacji zajmujących się sztuką, które ledwie dyszą z powodu pandemii, ale nadal tworzą stanowiska dla wysoko wynagradzanych urzędników różnorodności.

 

Jednak, jak chociażby wskazuje na to użycie słowa “equity” zamiast equality, które odnosi się do wyrównania wyników, zamiast zapewnienia, żeby wszyscy mieli uczciwą szansę, ci zatrudnieni urzędnicy mają cele, które różnią się od zwalczania dyskryminacji lub zachęcania do praktyk zakorzenionych w zasadzie równych możliwości. Zamiast tego, jest to bastion “przebudzonej” ideologii, która interpretuje “różnorodność” jako promowanie interesów pewnych chronionych grup, które są uznane za pokrzywdzone lub ofiary niezależnie od okoliczności indywidualnych osób.  


Równie ważne jest to, że ta ideologia jest kategorycznie przeciwna różnorodności idei, a tych, którzy są przeciwni lewicowej polityce i sposobowi, w jaki aktywiści próbują upolityczniać wszystko, traktuje jak pariasów. Sprzeciwienie się modnemu, lewicowemu stanowisku lub przyznanie do choćby sceptycyzmu w sprawie potrzeby wpychania kwestii rasy do każdego tematu, jak też definiowania wszystkiego, kim jesteśmy i co robimy w poprawnych kategoriach, oznacza ryzyko anulowania w niektórych przedsiębiorstwach i w całym świecie akademickim.   

 

Wszystko to nie jest tajemnicą i dlatego ludzie, którzy pracują w instytucjach wyższej edukacji lub w pewnych działach, takich jak sztuka, media głównego nurtu, popularna rozrywka i większość wydawnictw, którzy nie akceptują lewicowego katechizmu lub wręcz są konserwatystami, a nawet głosują na Republikanów, muszą utrzymywać swoje poglądy w tajemnicy, bo inaczej odetną sobie wszelkie nadzieje na awans lub choćby akceptację.                                                   

Zamiast jednak ograniczenia tych niepokojów do ludzi wyznających heretyckie, konserwatywne zasady, w sposób nieunikniony rządy “przebudzonych” stanowią problem dla Żydów. I w tym kontekście badacze z The Heritage Foundation przeprowadzili nowe badanie poglądów ludzi zatrudnionych w przemyśle różnorodności na Izrael i Żydów.  

 

To, co odkryli, było alarmujące, ale nie zaskakujące. Zbadanie opinii personelu DEI na 65 amerykańskich uniwersytetach ujawniło, że mieli nieproporcjonalnie negatywne postawy wobec Izraela i kwestii żydowskich. Choć badacze piszą, że złe opinie o Izraelu niekoniecznie oznaczają antysemityzm, związek między nimi jest wyraźny.  


Badacze zastosowali metodę, do jakiej nie jesteśmy przyzwyczajeni przy badaniach statystycznych. Zamiast wywiadów z respondentami, badacze przyjrzeli się ich kontom na Twitterze. Choć może to brzmieć nieortodoksyjnie lub wręcz pobrzmiewać brakiem akademickiego rygoru, w rzeczywistości ma to sens. To, co ludzie mówią ankieterom przez telefon, a także podczas pogłębionych wywiadów, jest często kwestią tego, jak chcą wyglądać w oczach innych, nie zaś tego, co rzeczywiście myślą lub w co wierzą.


Na dobre jednak lub złe – a wiemy, że na ogół na złe, bowiem media społecznościowe stały się motorem popychającym naszą polityczną i społeczną kulturę do rynsztoka – ci, którzy tweetują, zazwyczaj piszą, co myślą i robią to w nieprzefiltrowany sposób, w jaki nigdy nie zrobiliby w kontakcie z drugą, żywą osobą. W ten sposób, mimo całej podstępności, daje równie dobry – jeśli nie lepszy obraz opinii publicznej, jak wiele tradycyjnych metod.


Po zbadaniu kont Twittera 741 urzędników różnorodności badacze odkryli, że tweetowali oni bardzo często o Izraelu. Kiedy porównali ich zainteresowanie Chinami, krajem, który ma 1,4 miliarda mieszkańców w porównaniu do 9 milionów w Izraelu i który ma nieporównanie większy wpływ na gospodarkę Ameryki, okazało się, że armia strażników różnorodności tweetowała trzykrotnie więcej o Izraelu. Choć Izrael jest częstym tematem w wiadomościach, włącznie z walką z Hamasem w maju, nie jest tak, jakby Chiny były w ostatnim roku nieobecne w wiadomościach. To one przecież są źródłem pandemii koronawirusa. Niedawno Pekin próbował zniszczyć ostatnie resztki demokracji w Hong Kongu i otwarcie grozi inwazją na Tajwan. Jest także sprawa trwającego ludobójstwa dokonywanego na Ujgurach przez reżim komunistyczny. Jednak przeciętnego uniwersyteckiego strażnika różnorodności nadal bardziej interesował Izrael. I aż 96 procent ich tweetów o Izraelu było krytycznych, podczas gdy 62 procent komentarzy o największej tyranii świata było pozytywnych.


Wśród komentarzy o Izraelu, jak można się było spodziewać, pełno jest oskarżeń o “apartheid” lub “osadniczy kolonializm” — określenia, które w świecie “przebudzonych” odnoszą się do wszystkich Żydów tam mieszkających, a nie tylko do tych z Zachodniego Brzegu [tj. Judei i Samarii]. Wskazują one również na przekonanie, że żydowskie państwo nie ma prawa istnieć. Są tam jeszcze inne oszczercze oskarżenia, jak oskarżenie o popełnianie przez Izrael “ludobójstwa” palestyńskich Arabów (których populacja rosła wykładniczo w ciągu stulecia, w którym zwalczali powrót Żydów do ich starodawnej ojczyzny) lub „czystki etnicznej”. Niektórzy używali zwrotu “od rzeki do morza” – wyrażenie, które jest synonimem zniszczenia Izraela.


Krytyka polityki Izraela nie jest antysemityzmem. Nie jest jednak przesadą powiedzenie, że ci, którzy uważają, że jedyne żydowskie państwo na planecie, to o jedno za dużo, lub którzy wierzą, że tylko Żydom należy odebrać prawo do samostanowienia lub samoobrony, lub którzy szerzą fałszywe oskarżenia w celu delegitymizacji Izraela i uciszenia lub zbojkotowania stronników Żydów, angażują się w antysemityzm.


Kiedy więc przyjrzymy się poglądom reprezentatywnej próby urzędników różnorodności na amerykańskich uniwersytetach, którzy są na Twitterze, widzimy, że wielu z nich jest antysemicka lub, co najmniej, skłonna do wyrażania opinii, które są nie do pogodzenia ze sprzeciwem wobec nienawiści do Żydów.


Ponadto, jak piszą autorzy badania w artykule opublikowanym w “Newsweeku”, łatwo znaleźć przykłady urzędników różnorodności aktywnie zaangażowanych w antysemityzm. Urzędniczka różnorodności w Yale Law School powiedziała studentom, że “nie uznaje, że możliwy jest antysemityzm wobec białych ludzi”. Grupa doradcza komisji różnorodności w Stanford University przeprowadziła szkolenie, podczas którego członkowie personelu zapewniali, że ponieważ “Żydzi, w odróżnieniu od innych grup mniejszościowych, posiadają przywileje i władzę, Żydzi i ofiary nienawiści do Żydów nie zasługują ani nie potrzebują uwagi komisji DEI”.

 

To pokazuje, że nieproporcjonalnie duża liczba osób, którzy pracują w tej branży, jest pod wpływem intersekcjonalności – która błędnie traktuje palestyńską wojnę o zniszczenie Izraela jako sprawę będącą w jakiś sposób równoważną z walką o prawa obywatelskie w Stanach Zjednoczonych – że traktują ataki na żydowskie państwo i na Żydów jako moralnie uzasadnione i wręcz chwalebne. Przemysłowi różnorodności do tego stopnia brak różnorodności idei, że z obojętnością, jeśli nie z aprobatą traktują odmawianie Żydom praw lub jawne, antysemickie podżeganie.


Ten trend nie ogranicza się też tylko do urzędników różnorodności w świecie akademickim. W 2018 roku ujawniono,  że mianowany przez Google do kierowania strategią i badaniami różnorodności Kamau Bobb wypisywał na Twitterze antysemickie tyrady. Został “przeniesiony na inne stanowisko”. ale nie wyrzucony z pracy w tej najpotężniejszej chyba i najbardziej na świecie wpływowej firmie.   

 

Choć jest to tylko jedna część dużego obrazu, gdzie “przebudzona” ideologia przekształca nasze społeczeństwo na gorsze, nie należy nie doceniać roli urzędników różnorodności we wprowadzaniu antysemityzmu do głównego nurtu. Ani nie powinniśmy ignorować tego czynnika, kiedy staramy się zrozumieć, dlaczego nasilają się antysemickie incydenty na amerykańskich kampusach uniwersyteckich, najczęściej w ramach starań o szkalowanie Izraela lub zamknięcie ust żydowskim studentom.  


Nie jest tylko ironią fakt, że grupa ludzi, rzekomo oddanych włączaniu wszystkich mniejszości, wydaje się sądzić, że wrażliwość na żydowskie uczucia lub też sprzeciw wobec antysemityzmu jest zbędna. Jest to niepokojąca oznaka tego, jak bardzo toksyczna stała się lewicowa ideologia i dlaczego opór przeciwko „przebudzeniu” ma szczególne znaczenie dla tych, którzy troszczą się o bezpieczeństwo Żydów.


Why does ‘diversity’ have to lead to anti-Semitism

JSN Org. 29 grudnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.