Znajdowanie prawdziwych ofiar terroru


Liat Collins 2021-12-17

Personel sił bezpieczeństwa odgradza teren po nożowniczym ataku w Jerozolimie 8 grudnia.(zdjęcie: Stephen Farrell/Reuters)

Personel sił bezpieczeństwa odgradza teren po nożowniczym ataku w Jerozolimie 8 grudnia.

(zdjęcie: Stephen Farrell/Reuters)



Niektóre dzieci są po prostu niegrzeczne. Robią rzeczy w drodze do szkoły, których nie powinny robić – kupują cukierki lub śmieciowe jedzenie, którego nie powinny jeść; w poważniejszych sprawach może nawet kradną w sklepach. Jednak 14-letnia dziewczynka z Jerozolimy nie zadowoliła się w tym tygodniu takimi drobnymi wykroczeniami. Zatrzymała się po drodze do szkoły, by pchnąć nożem Żydówkę. Nie byle jaką Żydówkę. Ta palestyńska nastolatka wybrała matkę z pięciorgiem dzieci, troje w wózku, i wbiła jej nóż w plecy zanim pobiegła do szkoły. No cóż, trzeba mieć dobrą wymówkę, jeśli spóźniasz się na lekcje.

“Co robiliście dzisiaj w szkole?” brzmi odwieczne pytanie rodziców na całym świecie. Sprawa nastoletniej terrorystki – bo jest ona terrorystką – dostarcza odpowiedzi. Program szkolny wyładowany jest nienawiścią i podżeganiem. W ostatnich tygodniach była seria tego, co nazywa się atakami “samotnych wilków”. Jednak ci napastnicy, choć bestialscy, nie działają nigdy samotnie. Działają w pewnym środowisku, podchwytując specjalne komunikaty. Z wszechobecnością mediów społecznościowych radykalizujące komunikaty są dosłownie na wyciągnięcie dłoni.   

 

Miliony nastolatków czują się nieszczęśliwe – to przychodzi niemal obowiązkowo razem z trądzikiem – ale na szczęście bardzo niewielu decyduje się chwycić za nóż, żeby go komuś wbić w ciało. Nie ma na to usprawiedliwienia. Ani, że bieda, ani że trudności w rodzinie.

 

A noszenie odzieży, która wyraźnie identyfikuje cię jako człowieka religijnego, nie jest prowokacją ani usprawiedliwieniem ataku. Ani też to, gdzie mieszkasz.

 

Zarówno napastniczka, jak i ofiara, Moriah Cohen, mieszkają w dzielnicy Jerozolimy, Szejk Dżarrah/Szimonm Hatzadik, gdzie są duże napięcia po wyroku sądu, że arabscy mieszkańcy, którzy odmawiają płacenia czynszu żydowskim właścicielom, zostaną eksmitowani, a rodziny, których ten wyrok dotyczy, odmówiły zaakceptowania jakiejkolwiek umowy, nawet minimalnego czynszu i długotrwałego kontraktu. 


Nóż użyty w zamachu na Starym Mieście w Jerozolimie, którym napastnik zranił dwóch strażników granicznych 17 listopada 2021 r. (zdjęcie: ISRAEL POLICE SPOKESPERSON'S UNIT)
Nóż użyty w zamachu na Starym Mieście w Jerozolimie, którym napastnik zranił dwóch strażników granicznych 17 listopada 2021 r. (zdjęcie: ISRAEL POLICE SPOKESPERSON'S UNIT)

Wydawca „Haaretz”, Amos Schocken, w reakcji na zapalenie pierwszej świeczki chanukowej w Hebronie przez prezydenta Isaaka Herzoga, w słowach wyraźnie “obwiniających ofiarę” mówił o 10-miesięcznej Szalhewet Pass, którą zabił 20 lat temu palestyński snajper, strzelając do niej, kiedy leżała w wózku przed domem swojej rodziny. “Szalhewet Pass została zabita z powodu nieodpowiedzialności jej rodziców, którzy uważali, że mogą wychowywać dzieci w strefie wojennej; a także z powodu ministerstwa spraw społecznych, które w każdym normalnym kraju usunęłoby dzieci ze strefy wojny” – tweetował Schocken.

 

Przypomniało mi to o reakcjach w czerwcu 2016 roku, kiedy pewni ludzie próbowali „wyjaśnić” zamordowanie Halleli Jaffa Ariel, zadźganej nożem w jej łóżku w jej domu w Kirjat Arba, za tak zwaną Zieloną Linią. Hallel, zabita przez przepełnionego nienawiścią palestyńskiego nastolatka, powinna była w tym miesiącu obchodzić swoje 19. urodziny. Jeśli możesz usprawiedliwiać zabicie śpiącej dziewczynki tym, gdzie jest jej sypialnia, masz tandetny kompas moralny.

 

Wydarzenie w środę było szokujące, choć na szczęście Moriah Cohen odniosła “tylko” umiarkowanie poważne rany, ale było częścią serii podobnych zamachów. Wśród nich: 17 listopada 16-letni Arab palestyński zranił nożem dwóch policjantów Straży Granicznej zanim został zastrzelony przez uzbrojonego cywila. W poniedziałek 16-letni Arab palestyński staranował pojazdem personel bezpieczeństwa przy przejściu Te’enim, zanim został zastrzelony. A zamordowanie Eli Kaya w zeszłym miesiącu w drodze do Ściany Zachodniej nie tyle przychodzi na myśl, ile trudno przestać o nim myśleć.   

 

Atak w sobotę wieczorem w pobliżu Bramy Damasceńskiej także wywarł szczególne wrażenie, tym razem przez wywołanie instynktownej reakcji na sposób działania. W tym wypadku dwóch policjantów straży granicznej, mężczyzna i kobieta, strzelili i zabili terrorystę, 25-letniego Mohammeda Szawkata Salameha. Wideo, które rozeszło się błyskawicznie, pokazuje Salameha wbijającego nóż w 21-letniego ultraortodoksyjnego Żyda, Awrahama Elimelecha zanim próbował zaatakować członków sił bezpieczeństwa. Policjanci najpierw zneutralizowali Salameha, a potem widać jednego z nich, jak strzela znowu, kiedy terrorysta wykonał ruch już leżąc na ziemi.

 

Szybko pojawiły się sztampowe i fałszywe porównania do sprawy Elora Azarii. W sprawie Azarii w Hebronie w 2016 roku żołnierz, który później został skazany na więzienie, strzelił do obezwładnionego terrorysty, który dokonał zamachu terrorystycznego 10 minut wcześniej.  

 

Należy przypomnieć zupełnie inną sprawę, szaleństwo nożownicze w jerozolimskiej dzielnicy Baka w 1990 roku, kiedy nastoletni palestyński terrorysta pozostawił krwawy szlak trzech zabitych i wielu rannych. Bohaterski policjant, który nie był w tym momencie na służbie, Charley Chelouche, strzelił mu w nogi, ale terrorysta nie był w pełni zneutralizowany i udało mu się skoczyć i zabić Chelouche’a. To symbolizuje, co może zdarzyć się, kiedy siły bezpieczeństwa nie strzelają, by zabić, kiedy sytuacja tego wymaga.

 

Trudnością jest ocena sytuacji w rzeczywistym czasie. Policjanci, żołnierze i uzbrojeni cywile na miejscu terrorystycznego ataku mają ułamki sekund, w których muszą podejmować decyzje dosłownie rozstrzygające o życiu i śmierci: czy strzelać, by zabić i nie dopuścić, by napastnik dokonał dalszych ataków, czy próbować zneutralizować napastnika bez zabijania go, ryzykując, że jest on nadal uzbrojony i niebezpieczny, może ma inną broń lub nosi pas samobójczy

 

Siły bezpieczeństwa nie analizują sceny na filmie w zwolnionym tempie, który oglądają kilkakrotnie. Muszą natychmiast ocenić zagrożenie dla niewinnych przechodniów i dla siebie. Utrzymanie terrorysty przy życiu może być albo decyzją, z którą łatwiej żyć, albo fatalnym błędem. Nawiasem mówiąc, jedną z korzyści pozostawienia terrorystów przy życiu po zamachu jest umożliwienie służbom bezpieczeństwa przesłuchanie ich i potencjalne zniweczenie planów komórek terrorystycznych.

 

Reguły otwierania ognia są bardzo jasne. To sytuacje, w jakich ludzie znajdują się podczas ataku – kiedy przechodzą przez jezdnię w drodze do pracy, odprowadzają dziecko do przedszkola, czekają na autobus – które są skomplikowane.

 

Działanie policjantów straży granicznej w sobotę nie było skandaliczne, skandaliczna była automatyczna tłumku reagującego “Najpierw uderz w Izrael”. To obejmuje ministra regionalnej współpracy, Esawiego Freja, członka rządzącej koalicji z ramienia Meretz, który tweetował, że zabicie terrorysty było „czynem obojętności wobec ludzkiego życia”. Posłowie do Knesetu z ramienia Wspólnej Listy, Aida Touma-Sliman i Ofer Cassif, oskarżyli policjantów o dokonanie “egzekucji”, a Cassif posunął się tak daleko, że nazwał to „jawną zbrodnią wojenną”.

 

Cassifowi wtórował sam szef Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, z czego można byłoby śmiać się, gdyby sytuacja była śmieszna.

 

W jednym tweecie za drugim zamieniano terrorystę w ofiarę. Wyglądało tak, jakby Salameh był niewinnym człowiekiem nagle zastrzelonym przez siły bezpieczeństwa, nie zaś terrorystą, który próbował zabić kogoś, kogo jedyną „zbrodnią” było to, że jest Żydem. W jakiś sposób przeoczono fakt, że to terrorysta wybrał się na miasto z zamiarem zabijania, a nie tych dwoje policjantów straży granicznej.   

 

Nie powinno tu być żadnych wątpliwości: ofiarą nie jest martwy terrorysta, który był wcześniej więźniem skazanym za podżeganie. Ofiarą był młody mężczyzna, który został ugodzony nożem w szyję. Policjanci nie byli zabójcami z zimną krwią, ale członkami sił bezpieczeństwa, którzy ratowali życie ludzkie.   

 

Palestyńscy napastnicy są w różnym wieku – od dzieci, nawet jeszcze nie nastolatków, do powyżej sześćdziesiątki  - i pochodzą z różnych warstw społecznych, są biedni, bogaci, analfabeci, wysoko wykształceni. 

 

Jeśli ci młodzi napastnicy są ofiarami czegokolwiek, to kultu męczeństwa. Wychowuje się ich do patrzenia na odbieranie życia i zostawanie “szahidem” jako na sposób zdobycia wysokiego statusu społecznego. Tak jest w Jerozolimie, Berlinie, Paryżu, Londynie, Barcelonie i wszędzie indziej, gdzie uderza terroryzm dżihadu. Radykalizacja jest prawdziwym zagrożeniem. To powinna być lekcja dla nas wszystkich.

 

Finding the true victims of terror

Jerusalem Post, 9 grudnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.