Pierwszy krytyk bożego dzieła (II)


Lucjan Ferus 2021-12-05

Książka, którą każde dziecko powinno dostać.
Książka, którą każde dziecko powinno dostać.

Pewnego razu, kiedy Bóg spacerował po rajskim ogrodzie podczas powiewu wiatru (Rdz 3,8), podbiegł do niego Satanael, trzymając przed sobą wijącego się na wszystkie strony węża. Nie witając się nawet ze Stwórcą, spytał obcesowo:

- Co to jest, Panie?! – mówiąc to, podsunął niemal pod boskie oblicze wzorzystego gada. Bóg ze stoickim spokojem, odparł: - To?,.. wąż, zwykły wąż,.. na dodatek całkowicie niegroźny.


- Tak?! Zwykły wąż?! Całkowicie niegroźny?!...A wiesz Panie co ten „zwykły i niegroźny” wąż robił?! Namawiał niewiastę do zjedzenia zakazanego owocu, ot co! – zawołał.

 

- Taak?.. Co ty powiesz? – Bóg skwitował tę jego rewelację sceptyczną miną, nie przerywając swego porannego spaceru.

- A tak! Nie wierzysz mi Panie? – spytał anioł i znienacka ścisnął mocno ogon węża, który aż zasyczał z bólu i zawołał: - Pogięło cię, czy co?! Chcesz traszkę ze mnie zrobić albo jakąś za przeproszeniem salamandrę?!

 

Satanael nad wyraz zadowolony z podstępu, dzięki któremu wąż zdradził się przed Bogiem ze swojej, niezwykłej jak na gada umiejętności posługiwania się mową ludzką, oczekiwał na pochwałę od Stwórcy za wykazaną czujność i przyłapanie na gorącym uczynku w jego dziele dywersanta. Dlatego bardzo niemile zdziwiły go jego słowa:

- Puść go... – rzekł cicho Bóg, a widząc zdumioną minę anioła, powtórzył głośniej:

- Masz natychmiast go wypuścić, rozumiesz?! – więc Satanael wzruszywszy ramionami, pochyla się i kładzie gada na bujnej trawie, a ten bez słowa podziękowania znika w niej tak szybko, jakby się zapadł pod ziemię.

 

Anioł przygląda się z niedowierzaniem Stwórcy i otrzepując ręce, mówi:

- Jak uważasz Panie,.. ja tylko zwróciłem twoją uwagę na ten podejrzany fenomen natury – podkreślając ostatnie słowa uszczypliwym tonem, a widząc, że Bóg nie zamierza tłumaczyć się, dodaje znacząco: - W razie czego, żeby nie było na mnie..-

 

Stwórca jednakże, jakby nie przywiązując do tego incydentu żadnej wagi, odwraca się bez słowa i kontynuuje przerwany spacer. Przez następne dwa dni nic szczególnego nie działo się w rajskim ogrodzie, jego mieszkańcy cieszyli się urokami życia, każdy na swój sposób. Ale gdzieś tak pod koniec trzeciego dnia, Satanael zauważył dziwną rzecz; Bóg podczas wieczornego spaceru zachowywał się – oględnie mówiąc – dość dziwnie. Co rusz to pochylał się zaglądając pod ozdobne krzewy, patrzył z uwagą pod swoje stopy, jakby czegoś wypatrywał w gęstej trawie i w ogóle rozglądał się na wszystkie strony bardziej niż zwykle.

 

- Czyżbyś Panie grzybów szukał? – zażartował sobie anioł, gdyż on jeden domyślał się powodu tego dziwnego zachowania Stwórcy. Bóg najpierw udał, że nie dosłyszał tego szyderczego pytania, ale w końcu jakby mimochodem, sam zagadnął anioła:

- Luciferusie,.. nie widziałeś może gdzieś przez przypadek tego węża, którego przyniosłeś, żeby mi go hmm,.. pokazać? -

- Tego mówiącego węża? – spytał anioł z naciskiem, patrząc uważnie na Stwórcę. Ten odchrząknął i nie patrząc na rozmówcę, odparł: -W rzeczy samej,.. o tego mi właśnie chodzi.

 

Satanael był przygotowany na to pytanie, więc odpowiedź musiała zabrzmieć przekonująco:   - Nie Panie, nie widziałem go! Chyba mnie unika jak sądzę,.. a co z nim? Stało się coś może? – spytał jakby od niechcenia, starając się aby wypadło to naturalnie. Stwórca spojrzał na niego uważniej, a potem machnął ręką, bagatelizując swoje zainteresowanie.

- Ee,.. nic! Tak tylko pytam. Na pewno się znajdzie..- dokończył ciszej, jakby do siebie, odwracając się na pięcie, a widząc, że anioł przygląda mu się podejrzliwie, zaprzestał poszukiwań, ostentacyjnie kontynuując spacer z podniesioną głową.

 

Satanael także odwrócił się i odszedł, starannie ukrywając wyraz satysfakcji i szeroki uśmiech zadowolenia, na swym nieludzko pięknym obliczu. Tak się bowiem złożyło, iż mówiący wąż zniknął przy jego wydatnej „pomocy”. Anioł widząc, że Stwórca nie ma najmniejszego zamiaru przeszkodzić niecnym zamiarom podstępnego gada, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Zaczaił się przy zakazanym dla ludzi drzewie, domyślając się, że prędzej czy później, wąż tam przybędzie by dokończyć swego dzieła.

 

Kiedy więc wślizgiwał się on po pniu na drzewo, anioł błyskawicznie złapał go jedną ręką w połowie długości, a drugą ścisnął mu pysk, aby krzykiem nie zaalarmował wszystkich mieszkańców ogrodu. Potem wzbił się z nim w górę i odfrunął na znaczną odległość. Po drodze parokrotnie zmieniał kierunek, zatoczywszy parę okręgów nawet, aby uniemożliwić gadowi ewentualny powrót. Następnie zniżywszy się nad ziemię, cisnął go w bujną roślinność, wołając za nim: - A tylko spróbuj mi wrócić, to ci nogi z dupy powyrywam! – i przez nikogo nie zauważony, wrócił przed świtem do ogrodu Eden.

 

Satanael wcale nie wstydził się swego postępku. Po tym jak Bóg nie zareagował na jego ostrzeżenie, unaoczniające podstępne zamiary tego dziwnego węża, anioł nabrał podejrzeń i utwierdził się w przekonaniu, iż miał rację, podejrzewając Stwórcę o jakąś nieczystą grę w stosunku do swych stworzeń – ludzi.

- A jednak Bóg coś kombinuje! To pewne! – pomyślał w tym momencie, zastanawiając się jednocześnie jak zmienił się jego stosunek do tych ostatnich bożych kreatur. Na początku był o nich zazdrosny i miał żal do Boga, iż uznał ich – a nie aniołów – za koronę całego swego stworzenia. Był do nich tak uprzedzony, że nawet ich wygląd wydawał mu się dziwaczny.

 

Kiedy jednak zauważył, że zachowanie Boga jest wielce podejrzane w kontekście jego nieskończonych możliwości, zaczął odczuwać jakąś dziwną więź z nimi i coś w rodzaju sympatii. Postanowił zatem pomóc im w tej nierównej rozgrywce ze Stwórcą, w miarę swoich anielskich możliwości. Ciekawy był jak teraz zachowa się Bóg. Nie musiał nawet długo czekać aby się o tym przekonać. Bóg zachował się w sposób, w jaki przystało zachować się graczowi najwyższej klasy.

 

Nie szukał już więcej zaginionego węża, ani nie pytał o niego anioła, lecz pewnego dnia stało się to, czego Satanael się obawiał i do czego miał nadzieję nie dopuścić swoim – jak mniemał – sprytnym działaniem. Jak się bowiem okazało ten z pozoru „zwykły i całkowicie niegroźny” wąż był bardziej przebiegły od wszystkich zwierząt żyjących na ziemi. Ba! Był bardziej przebiegły od ludzi nawet! I co gorsze, że wykorzystał tę wrodzoną cechę, która dawała mu przewagę nad wszystkimi i skusiłludzi do zerwania i zjedzenia zakazanego owocu, przedstawiając im perfidnie pomyślane argumenty.

 

- Jak to było możliwe?! – zachodził w głowę anioł – przecież tak daleko od ogrodu go wyrzuciłem! Jakim cudem udało mu się wrócić tak szybko?!.. Jak w ogóle udało mu się wrócić?! – zastanawiał się, zaskoczony tym faktem w najwyższym stopniu. Najprościej byłoby oczywiście spytać o to samego Boga, ale wtedy musiałby przyznać się do tego co zrobił. Anioł wolał nie ryzykować i nie narażać się na gniew Stwórcy. Musiał jednak „robić dobrą minę do złej gry”, więc kiedy spotkał Boga, załamał ręce ze zgrozą.

 

- A nie mówiłem?! – zawołał dramatycznym tonem – zwykły wąż, tak?! I całkiem niegroźny? – ironizował, bacząc aby nie przedobrzyć.

- Mam nadzieję, że nie ukarzesz Panie ludzi za czyn, do którego podstępnie namówiło ich twoje własne stworzenie?! Popełniony na dodatek w nieświadomości, bo dopiero po zjedzeniu zakazanego owocu ludzie dowiedzieli się czym jest zło,.. wcześniej go nie znali!

 

Lecz jak wiemy z Biblii, Stwórca miał „nieco” inne poczucie sprawiedliwości, a pojęcie miłosierdzia w stosunku do swych stworzeń wydawało się u niego zupełnie obce. Przynajmniej wtedy. Ukarał więc ludzi bezlitośnie i bez zbędnych skrupułów. Gdyby tylko ich! Lecz on w swojej gorliwości karania „zadbał” także o ich przyszłe pokolenia. Wyganiając z raju protoplastów ludzkości mających grzeszną naturę, skazał ich niejako na rozmnażanie z ułomną naturą, jaką ponoć nabyli w czasie „upadku” – wiedząc doskonale jakie będą tego skutki w przyszłości. Odtąd wszyscy ludzie mieli być śmiertelni.

 

Satanael, który był obecny podczas karania ludzi, stał na uboczu, przysłuchując się Bogu z otwartymi ustami, tłumaczącemu tym dwom biednym istotom, drżącym ze strachu i wstydu, na czym polega ich wielka wina i kara. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

- Nie ma co! Wspaniała przyszłość szykuje się dla tych bożych stworzeń! W poniżeniu, bólu i strachu, oraz jałowym trudzie i harówce w pocie czoła. A potem marny i żałosny koniec, nie pozbawiony cierpienia, zapewne! – rozważał w myślach, przyglądając się rozgrywającej się przed nim scenie.

 

- I tak zachowuje się Bóg, który ma ponoć nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości?! I jest na dodatek nieskończenie miłosierny?...To jakaś parodia chyba,.. albo żart jakiś?...Do wszystkich diabłów! Pewnie, że to musi być żart jaki Stwórca zrobił swemu stworzeniu, by dłużej zapamiętali tę inicjację! Że też wcześniej na to nie wpadłem! Ale z niego kawalarz,.. no, no,.. kto by to pomyślał?! – I anioł w tym momencie wybucha niepohamowanym śmiechem, całkiem w tej sytuacji  niestosownym.

 

Ludzie zwracają ku niemu zdziwione twarze, Stwórca swe groźne oblicze, a on nie mogąc powstrzymać się, chichocze bez opamiętania. Wreszcie zwraca się do Boga:

- Ale ci się Panie udało nastraszyć ludzi! No niech mnie!.. Miałeś taką groźną minę, że nawet ja się dałem na to nabrać!.. Cóż za wspaniałe poczucie humoru! Na najwyższym poziomie, jak na Boga przystało, zresztą!.. Przyjmij Panie wyrazy mojego najwyższego uznania – mówiąc to, anioł podchodzi do Stwórcy, ujmuje jego prawicę choć ten się broni zaskoczony i ściska ją wylewnie.

 

Bóg przygląda mu się w milczeniu z nieodgadnioną miną, więc Satanael dodaje:

- Jednak skończ już Panie z tymi żartami i powiedz ludziom, że im wybaczasz bo działali w nieświadomości przecież, na dodatek skuszeni podstępnie przez twoje własne stworzenie! Gdyż inaczej jeszcze by gotowi uwierzyć w tę okrutną i bezsensowną karę, ale co gorsze mogą uwierzyć, że taki jest ich Stwórca; mściwy, bezlitosny, niesprawiedliwy, małostkowy, nie przewidujący i ograniczony pod innymi względami. A taki nie jesteś Panie, prawda?-

 

- Cóż za głupie insynuacje! – obruszył się Bóg – Pewno, że taki nie jestem! – mówi stanowczo, a ludzie słysząc to oddychają z ulgą.

- No, to kamień spadł mi z serca! – woła anioł i dla pewności pyta Stwórcę:

- A więc okażesz im Panie swe nieskończone miłosierdzie i przebaczysz im to, drobne w istocie  nieposłuszeństwo?   

Lecz ku jego najwyższemu zdumieniu, Bóg odpowiada podniesionym głosem:

- Nie ma mowy! Nie posłuchali mojego zakazu, więc muszą zostać ukarani! Choćby dla przykładu, aby ich potomkowie nie myśleli, że stworzenie może bezkarnie przeciwstawić się swemu Stwórcy!

 

- I nie ma znaczenia dla ciebie Panie, że skłoniło ich do tego twoje własne – aczkolwiek bardzo dziwne – stworzenie; mówiący wąż, przedstawiając im bardzo perfidnie pomyślany argument?! Taki, któremu notabene nie oparłaby się żadna rozumna istota? Powiedział im, że po zjedzeniu zakazanego owocu, otworzą się im oczy i staną się bliżsi swemu Stwórcy w umiejętności odróżniania dobra od zła. Kto by tego nie chciał?! Czy to nie ma żadnego znaczenia dla ciebie Panie, jako ich Stwórcy? – spytał anioł, podchodząc bliżej do Boga i wpatrując się uważnie w jego oblicze, jakby tam chciał znaleźć pozawerbalną odpowiedź.

 

Jednakże Stwórca wzruszył ramionami i odburknął: - A co to ma do rzeczy?! Liczy się, że nie posłuchali mojego zakazu! Wszystko inne nie ma najmniejszego znaczenia! –

- Więc tak wygląda twoja sprawiedliwość, Panie?! Żadne okoliczności łagodzące twoją karę nie wchodzą w rachubę? Ich posłuszeństwojest dla ciebie sprawą ambicjonalną, jak widzę?!.. Zatem nie jesteś Panie sprawiedliwy, a już na pewno nie miłosierny.. – Satanael nie skończył, gdyż Bóg zawołał z groźną miną:

- No, no! Wypraszam sobie taką tendencyjną ocenę! Bacz gdzie jesteś i do kogo mówisz! Bo przy okazji mogę i ciebie ukarać, jeśli będziesz sobie na zbyt wiele pozwalał! Uważaj więc! 

 

Anioł pochylił głowę, ale nie mógł się oprzeć by nie wypowiedzieć Bogu:

- Tendencyjna ocena?! To jest tendencyjna ocena, tak? A ten dziwny epizod z mówiącym wężem? Jak on mógł tak szybko... – przerwał i zasłonił usta dłonią. Bóg przyjrzał mu się podejrzliwie i spytał: - A konkretnie co masz na myśli? Możesz lepiej sprecyzować ten niepoważny zarzut? Słucham, słucham.. 

 

Satanael miał oczywiście na myśli epizod z powtórnym pojawieniem się węża  po tym, kiedy go wyekspediował daleko poza teren ogrodu. Jego nagłe pojawienie się i doprowadzenie do końca swego podstępnego działania, najwyraźniej świadczyło, że Bóg musiał brać udział w tej zaplanowanej z góry akcji. Gdyby jednak anioł chciał przedstawić Bogu ten oczywisty dowód na jego nieczystą grę w stosunku do ludzi, musiałby przyznać się także do swojego w niej udziału. Wolał jednak nie przekonywać się jak Bóg zareagowałby na to wyznanie. Dlatego musiał inaczej wybrnąć z tej patowej sytuacji:

                                                      

- Chodzi mi o to po prostu, że główną winę za to co się stało ponosi ten mówiący wąż, a nie ludzie. Skąd on się wziął w tej oazie doskonałości, jaką ponoć jest rajski ogród? Jakim cudem posiadł on umiejętność posługiwania się ludzką mową? Po co w ogóle stworzyłeś Panie takie przebiegłe, podstępne  i niebezpieczne – z powodu tych cech – stworzenie? Dlaczego pozwoliłeś aby znalazło się ono akurat w tym miejscu i czasie, i zrealizowało swój perfidny plan? Czy to wszystko razem wzięte, nie jest zbyt podejrzane?! – zakończył anioł, nie spuszczając wzroku z boskiego oblicza.

 

- O co ci chodzi w końcu? Przecież ukarałem węża także, czyż nie? I to nawet wcześniej niż ludzi! Czy to nie jest oznaką mojej sprawiedliwości? No, przyznaj tak sam...

Bóg najwyraźniej nie miał zamiaru tłumaczyć się ze wszystkich zarzutów. Tego już było za wiele Satanaelowi. Nie zważając na konsekwencje, zawołał wzburzony w najwyższym stopniu: - Jaja sobie robisz Panie, czy co?! Takie bajki to możesz dzieciom opowiadać, ale nie mnie! Jaką to „sprawiedliwość” masz na myśli?!

 

To, że wszystkie następne pokolenia tych dwojga ludzi – wskazał wyciągniętą dłonią na stojącą obok parę, nie świadomą powagi sytuacji – będą się rodziły ze skażoną grzechem naturą, uważasz za sprawiedliwe?! A co oni będą mieli wspólnego z winą swych prarodziców, prócz tego, że urodzą się ludźmi? Będą ukarani zanim się urodzą,..i to jest według ciebie Panie takie sprawiedliwe?!.. Ale gdyby to tylko o to chodziło! Największa niesprawiedliwość z twojej strony jest w tym przede wszystkim, że ty Panie – jako istota mająca absolutne, czyli niczym nie ograniczone możliwości i wiedząca wszystko wcześniejcokolwiek ma się wydarzyć w twoim dziele – nie musisz wcale karać swoich stworzeń!

 

Przy twoich możliwościach przecież, nicnie może zaistnieć bez twojej wiedzy i woli, w dziele, którego jesteś jedynym Stwórcą, czyż nie? Nawet teraz ta sytuacja nie jest nieodwracalna; możesz w każdej chwili cofnąć czas do momentu zanim ludzie zjedli ten nieszczęsny owoc zakazany i zapobiec tej nieprzewidzianej jakoby ingerencji węża! Czyż to nie jest prostsze, lepiej świadczące o tobie Panie i bardziej sprawiedliwe rozwiązanie, niż to, które będzie kontynuacją rzeczywistości obłożonej twoją karą, ciążącą wielkim brzemieniem nad rodzajem ludzkim?!

 

Bóg spojrzał groźnie na Satanaela.

- Co ja słyszę?! Otwarta krytyka, tak?! Ba! Krytykanctwo nawet! Nie podoba ci się moja koncepcja mojego dzieła?!– położył wyraźny nacisk na ostatnie słowa, dając aniołowi do zrozumienia, że swoją nieodpowiedzialną krytyką, wkracza w kompetencje Stwórcy. Przez chwilę patrzył na niego spod groźnie zmarszczonych brwi, by w końcu powiedzieć:

 

- Musisz zatem wybrać; albo jesteś ze mną, albo przeciwko mnie! Albo trzymasz z ludźmi, albo z ich Stwórcą. Albo godzisz się ze wszystkim co wynika z mojej woli i nie masz co do tego żadnychzastrzeżeń, albo dam ci przywilej krytykowania mego dzieła,.. lecz od tego momentu będziesz już moim przeciwnikiem, a nie moim alter ego. Twoje dotychczasowe imię Satanael, zostanie zmienione na Szatan, co będzie odzwierciedlać twój stosunek do mnie. Czy chcesz tego?! Zastanów się dobrze, póki nie jest za późno,.. a wy ,..

 

Bóg zwraca się do ludzi stojących nadal w pobliżu i przyglądających się w milczeniu zaistniałej i chyba niezrozumiałej dla nich sytuacji:

- Macie się stąd zabierać natychmiast! Kiedy jutro będę spacerował ścieżkami ogrodu, w czasie powiewu wiatru – was ma tu już nie być, czy to jasne?! – ludzie pochylają głowy, pochlipując z cicha – Przedtem jednak zajrzyjcie do mnie, to sporządzę dla was ubiory ze skór i przyodzieję was na drogę. Kobieta i mężczyzna nie przestając pociągać nosami, kiwają głowami na znak zgody, więc Bóg odwraca się na pięcie i nie zaszczyciwszy nawet jednym spojrzeniem anioła, znika po chwili między bujną roślinnością rajskiego ogrodu.

 

Ludzie w milczeniu podchodzą do Satanaela i nieśmiało podają mu ręce, jakby chcieli tym gestem podziękować mu za wstawiennictwo u Stwórcy i ich obronę, choć zapewne niewiele z niej zrozumieli. Anioł patrzy teraz z bliska w ich oczy nabiegłe łzami, zastanawiając się jednocześnie na ile są oni świadomi sytuacji, w której się znaleźli. Czuje jak coś ściska go za gardło, więc przytula ich oboje do swej szerokiej, opierzonej piersi, a potem odwraca się i szybko odchodzi, nie oglądając się za siebie. Nie chce aby ludzie dostrzegli łzy również i w jego oczach. Od tego znamiennego i pamiętnego dnia minął jakiś czas...

 

2005 r. – 2021 r.                     ---- KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ ----