Co przemawia przeciw otworzeniu amerykańskiego konsulatu w Jerozolimie


Liat Collins 2021-11-25

Demonstracja w zeszłym miesiącu przed budynkiem byłego konsulatu w centrum Jerozolimy przeciwko jego ponownemu otwarciu.(zdjęcie: YONATAN SINDEL/FLASH90)

Demonstracja w zeszłym miesiącu przed budynkiem byłego konsulatu w centrum Jerozolimy przeciwko jego ponownemu otwarciu.

(zdjęcie: YONATAN SINDEL/FLASH90)



To było wzruszające przeżycie. Kiedy ambasada USA przeniosła się z Tel Awiwu do Jerozolimy w 2018 roku, świętowaliśmy na całego. Było wszystko, od kawalkad motocykli do pełnych patosu przemówień. Witaliśmy nową epokę, która tak długo nie nadchodziła.

 

Amerykański “Jerusalem Embassy Act”, ustawę wymagającą przeniesienia ambasady do Jerozolimy – stolicy Izraela - uchwalono w 1995 roku, ale kolejni prezydenci USA co sześć miesięcy podpisywali odroczenie wprowadzenia tej decyzji w życie. Administracja prezydenta Baracka Obamy nie chciała nawet widzieć obok siebie słów „Jerozolima i Izrael”. 


I wtedy pojawił się Donald Trump. W swoim niedyplomatycznym, niekonwencjonalnym stylu odmówił dalszego odsuwania sprawy i napis “Ambasada USA” pojawił się na budynku konsulatu w jerozolimskiej dzielnicy Arnona. To jest, na jednym z konsulatów.   

 

Osobliwością (nawet jak na izraelskie standardy) był także drugi konsulat USA w pięknym, kamiennym budynku na ulicy Agrona w środku Jerozolimy. 

 

Ile konsulatów potrzebuje jeden kraj w jednym mieście? To nie było jednak myślenie pod hasłem: im więcej, tym lepiej. Po Porozumieniach z Oslo konsulat na ulicy Agrona służył głównie Palestyńczykom. Nie tylko istniały dwa konsulaty, ale miały one obsługiwać dwie różne populacje. Nawet obchody 4 lipca odbywały się osobno: jedne dla Żydów i drugie dla Arabów.    


Kryzys czy stary obyczaj? Konsulat generalny USA na ulicy Agrona w Jerozolimie. (zdjęcie: YONATAN SINDEL/FLASH90)
Kryzys czy stary obyczaj? Konsulat generalny USA na ulicy Agrona w Jerozolimie. (zdjęcie: YONATAN SINDEL/FLASH90)

Jak często powtarza poseł z ramienia Likudu i były burmistrz Jerozolimy, Nir Barkat, konsulat USA na ulicy Agrona służył w praktyce jako de facto ambasada w Izraelu dla Autonomii Palestyńskiej.  

 

Trump w 2019 roku skonsolidował wszystkie dyplomatyczne i konsularne usługi w nowootwartej ambasadzie i stworzył Jednostkę ds. Palestyńskich, która miała załatwiać kontakty z Palestyńczykami.

 

Jako że chodzi o Jerozolimę, historia konsulatu USA jest skomplikowana i rozciąga się daleko wstecz. No dobrze, nie tak daleko jak na miasto, które Król Dawid uczynił stolicą ponad 3000 lat temu, ale sięga roku 1844. Tego roku Stany Zjednoczone otworzyły konsulat na Starym Mieście. Konsulat przeprowadził się w 1912 roku ze Starego Miasta do tego, co potem uzyskało nazwę ulicy Agrona. W tym czasie Jerozolima była nadal pod rządami osmańskimi. Wielka Brytania wygnała Osmanów w 1917 roku, a Izrael zdobył niepodległość w 1948 roku. (Niepodległość oznacza również prawo do ustalenia własnej stolicy, przynajmniej jest to akceptowane jako prawo dla wszystkich innych krajów poza państwem żydowskim.)

 

Stare Miasto i to, co znane jest jako “wschodnia Jerozolima” dostało się pod panowanie Jordanii podczas wojny o niepodległość w 1948 roku i zostało ponownie połączone z resztą miasta 19 lat później, kiedy Jordanii i światu arabskiemu nie udało się zniszczyć Izraela podczas wojny sześciodniowej. Nigdy, na żadnym etapie historii, nie było palestyńskiego państwa, a Jerozolima nigdy nie była stolicą żadnego innego państwa poza Izraelem.


Nigdy nie było kwestionowania adresu ulicy Agrona (chyba że kwestionujesz samo prawo Izraela do istnienia). Nawiasem mówiąc, ta ulica nosi nazwisko zmarłego burmistrza Jerozolimy, Gershona Agrona, który wcześniej założył tę gazetę [„Jerusalem Post” – M.K.] jako „Palestine Post”, w czasach, kiedy Żydów uważano za Palestyńczyków, a Palestyńczycy nazywali siebie Arabami. Jest tu zatem miejsce na mętlik w głowie, ale nie ma miejsca w jednym kraju na dwie dyplomatyczne misje w tym samym mieście.

 

Jerozolima jest stolicą Izraela i duszą narodu żydowskiego. W tym mieście jest parlament, Sąd Najwyższy, rezydencja premiera i rezydencja prezydenta.  

 

Parlament i główne urzędy Autonomii Palestyńskiej są natomiast ulokowane w Ramallah.

 

Biuro USA oferujące konsularne usługi w Ramallah byłoby bardziej dostępne dla Palestyńczyków żyjących na terytoriach Autonomii Palestyńskiej i oferowałoby im większy stopień uznania przez USA. (Chociaż zapewnienie bezpieczeństwa personelowi USA na kontrolowanym przez Palestyńczyków obszarze byłoby zdecydowanie trudniejsze.)

 

Podobno prezydent USA, Joe Biden, dał obietnicę wyborczą ponownego otwarcia konsulatu generalnego na ulicy Agrona i teraz bardzo chce spełnić tę swoją obietnicę. Docierają informacje, że były konsulat USA na Nablus Road, który w 2010 roku połączono z kompleksem Arnona, może również odżyć dla zachowania symetrii.   

 

Istniało ciche porozumienie, że USA nie będą naciskać w tej sprawie do czasu, kiedy eklektyczny rząd Naftalego Bennetta i Jaira Lapida uchwali budżet, do uchwalenia którego potrzebny był głos każdego posła koalicji, by zapobiec automatycznemu rozwiązaniu Knesetu.   

 

Ale teraz jest już budżet i rząd ma dyplomatyczny ból głowy.

 

Nie jest przypadkiem, że budżet uchwalono we wczesnych godzinach w poprzedni piątek, a w sobotę wieczorem zarówno Bennett, jak Lapid podkreślali, że sprzeciwiają się ponownemu otwarciu konsulatu. 

 

“Moim stanowiskiem, które przedstawiłem sam Amerykanom, co zrobił również minister spraw zagranicznych, Lapid, jest, że nie ma w Jerozolimie miejsca dla amerykańskiego konsulatu, który służy Palestyńczykom – oświadczył Bennett na konferencji prasowej. – Jerozolima jest stolicą wyłącznie Izraela”.

 

Bennett i Lapid bardzo chcą poprawić stosunki z Demokratami po epoce Trumpa i Netanjahu – a Biden wydaje się zdecydowany na wymazanie wszystkich śladów poprzedniego mieszkańca Białego Domu – ale zarówno premier, jak alternatywny premier rozumieją, jak wygląda sytuacja.  

 

Izraelczycy są podzieleni na punkcie wielu spraw. Podzielenie Jerozolimy nie jest jedną z nich. Istnieje powszechna zgoda, że ponowne otwarcie konsulatu USA w Jerozolimie nie będzie dobre dla nikogo. Ponieważ ambasada USA mieści się obecnie w Jerozolimie, bezprecedensowe otwarcie konsulatu w tym samym mieście kwestionowałoby suwerenność Izraela nad własną stolicą. Zamiast tego, by więcej krajów otwierało ambasady w Jerozolimie, mógłby powstać ruch na rzecz otwierania w izraelskiej stolicy konsulatów i misji handlowych dla Palestyńczyków.  

 

Czego by ten krok z całą pewnością nie dokonał, to postępu w dyplomatycznym procesie, jak naiwnie może mieć nadzieję Biden. Jeśli Palestyńczycy otrzymają konsulat w centrum Jerozolimy w zamian za swoje nieprzejednanie, nie będą mieli żadnych bodźców, by wrócić z dobrą wolą do stołu negocjacyjnego. Wręcz przeciwnie. 

 

Porozumienia Abrahamowe pokazały, że pokój między Izraelem, a Arabami można osiągnąć dla wzajemnych korzyści. Jednak w następstwie nagłego wycofania się Bidena z Afganistanu i szybkiego przejęcia kraju przez talibów, tak sojusznicy, jak wrogowie USA ściśle monitorują to, jak Ameryka zamierza traktować swoich przyjaciół na Bliskim Wschodzie i w innych częściach świata.

 

Zgodnie z Konwencją Wiedeńską z 1963 roku, której sygnatariuszami są zarówno Izrael, jak USA, nie można otworzyć konsulatu bez zgody państwa-gospodarza. Jednostronne otwarcie konsulatu byłoby sprzeczne z konwencją, zwyczajem i zdrowym rozsądkiem. 

 

Konsulat generalny jest symbolem. Upieranie się przy ponownym otwarciu konsulatu USA dla Palestyńczyków w „zachodniej Jerozolimie” – na obszarze, który nigdy nie był kwestionowany albo dyskutowany jako teren, który mógłby znaleźć się pod palestyńską kontrolą w jakimkolwiek dyplomatycznym procesie pokojowym – podnosi pytanie: „Jaka byłaby misja tej misji?”. To posuniecie nie tylko napisałoby na nowo Jerusalem Embassy Act i Konwencję Wiedeńska, napisałoby wręcz na nowo historię.

 

Jerozolima jest najświętszym miastem judaizmu i przedmiotem modlitw, marzeń i psalmów od czasu, kiedy Król Dawid uczynił z niej swoją stolicę. Żydzi na całym świecie zwracają się w kierunku Jerozolimy podczas modlitw. Muzułmanie i chrześcijanie także przykładają się do jej żywotności i specjalnej natury. Przejdź się po mieście, idź do biur rządowych, szpitali, miejsc rozrywki – ludzie z wszystkich trzech wyznań żyją tu i pracują obok siebie. Otwarcie konsulatu otwarłoby puszkę Pandory, która uszkodziłaby naturę zjednoczonej Jerozolimy. 

 

To nie jest dyplomatyczne, ale to trzeba powiedzieć: nie ma niczego, co mogłoby przemawiać za posiadaniem przez USA konsulatu dla Palestyńczyków w Jerozolimie. Są tylko argumenty przeciw. Taki konsul, w takim konsulacie, nie będzie ambasadorem dobrej woli.

 

The cons of reopening the US consulate

Jerusalem Post, 11 listopada 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Od redakcji „Listów z naszego sadu”


Publikując ten tekst w tłumaczeniu na język polski warto przypomnieć, że to Watykan protestował przeciwko oddawaniu Jerozolimy Żydom. Watykan nie uznawał Izraela do 1993 roku. Dopiero Jan Paweł II przełamał opory kurii rzymskiej i w grudniu 1993 roku podpisano umowę między Stolica Apostolską a Izraelem o nawiązaniu oficjalnych stosunków dyplomatycznych. W maju 1994 doszło do wymiany ambasadorów, ale Watykan nadal oponował przeciwko uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela. Jerusalem Embassy Act był bezpośrednią konsekwencją zmiany stanowiska Watykanu. Odraczanie realizacji tej ustawy było efektem mieszanki antysemityzmu zakorzenionego w amerykańskim establishmencie i tchórzostwa. Dopiero Donald Trump odważył się powiedzieć, że pora przestać bawić się w ciuciubabkę i przestać udawać, że tej ustawy nie było i że stolica Izraela jest w Tel Awiwie (chociaż Tel Awiw nigdy nie był stolicą tego kraju).     



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.