Bardzo ważna książka o “Trans”


Bruce Bawer 2021-10-23


Niewiele norm zmieniło się tak szybko, tak dramatycznie i przy tak małym udziale zwykłych obywateli, jak status dysforii płci w świadomości społecznej. Jak pisze Helen Joyce w swojej nowej książce Trans: When Ideology Meets Reality, dwadzieścia lat temu sam pomysł, że mężczyzna, który nie brał estrogenu ani nie przeszedł operacji, może identyfikować się jako kobieta i oczekiwać, że inni potwierdzą tę jego tożsamość „prawie wszyscy uważaliby to za obłęd”. Dziś jednak „ta sama koncepcja transpłciowości podbiła medycynę, prawo, porządek publiczny i media”.

Jak się ta nieprawdopodobna zmiana mogła dokonać? Przede wszystkim - pisze Helen Joyce - „z pewnością nie byłaby możliwa bez Internetu, nie tylko dlatego, że media społecznościowe umożliwiły rozpowszechnianie tej idei, ale” – i to jest dla mnie genialną obserwacją – „również dlatego, że wiele osób spędza teraz więcej czasu w wirtualnych światach niż w tym prawdziwym”. Chodzi o to, że kiedy dorastasz, grając kilka godzin dziennie w głęboko wciągające gry wideo i wybierając awatary, które mogą wcale nie pasować do twojego prawdziwego wyglądu, łatwiej niż pokolenie temu zaakceptować, że jesteś tym, co wybiera twój umysł i że twoje ciało ma wątły związek z twoją faktyczną tożsamością.       


Równie istotne jest tutaj to, że żyjemy nie tylko w epoce komputerów, ale w epoce postmodernizmu, który odrzuca obiektywność, logikę i rozum oraz uprzywilejowuje to, co subiektywne. Jeśli Robert myśli, że jest kobietą, to bardzo dobrze: jest kobietą, bo taka jest „jego prawda”. Podobnie jak wiele innych intelektualnych mód w tych postmodernistycznych czasach, ideologia trans wymaga podporządkowania obiektywnej rzeczywistości subiektywnym „prawdom”. Nawiasem mówiąc, wymaga również, aby subiektywne wrażenia większości (tej mówiącej: „przepraszam, ale dla mnie Robert jest oczywiście mężczyzną, a nie kobietą”) podporządkowane zostało „prawdom subiektywnym” niewielkiej, ale uprzywilejowanej mniejszości.


Coraz częściej ten szacunek dla „prawd subiektywnych” dotyczy nawet dzieci. Od lat 80. liczne badania „małych chłopców”, którzy twierdzą, że są dziewczynami, konsekwentnie pokazują dokładnie to samo: że prawie wszyscy wyrastają na gejów – a nie na osoby z dysforią płciową. Jednak w dzisiejszych czasach cieszący się szacunkiem „eksperci” bez wahania kierują takich chłopców na „leczenie” estrogenami i chirurgię zmieniającą płeć. Jedną z takich „ekspertek” jest Diane Ehrensaft, dyrektorka ds. zdrowia psychicznego w Centrum ds. Płci Dzieci i Młodzieży na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco, która twierdzi, że „niemowlak może wskazać rodzicom tożsamość trans za pomocą niewerbalnych informacji” o płci. Co więcej, tacy „eksperci” są wspierani przez organizacje zawodowe, takie jak Amerykańska Akademia Pediatrii (AAP), która wbrew wszelkim dowodom utrzymuje, że „afirmacja płci jest jedynym etycznym sposobem leczenia dzieci z dysforią płciową”. 


Być może nawet bardziej wpływowi niż „eksperci” tacy jak Ehrensaft i organizacje takie jak AAP, są jednak ludzie odgrywający kluczową rolę w decyzjach o zmianie płci: mianowicie rodzice, którzy są oklaskiwani przez media i aktywistów LGBT za odważne wspieranie przemiany swoich dzieci, (a im wcześniej zaczynają działania, tym głośniejszy jest aplauz). Jesteśmy zachęcani do postrzegania tych rodziców jako postępowych bohaterów. W rzeczywistości, jak wyjaśnia Joyce, powodem, dla którego wielu rodziców tak żarliwie popiera twierdzenia swoich dzieci o tożsamości trans, jest to, że „nie mogą znieść niezgodności płci lub homoseksualizmu”. 


Dziewczynka wdaje się w bójki, chłopiec bawi się lalkami - raz za razem rodzice przerażeni takimi odstępstwami od stereotypu pędzą do kliniki, błagając, żeby ktoś złapał za skalpel. Badania brytyjskiej kliniki transgender Tavistock pokazują, iż znaczny procent rodziców pacjentów tej kliniki preferuje, by ich dzieci były trans i heteronormatywne, czyli raczej cis niż gay.  


Tak więc szkolni psycholodzy, psychiatrzy, endokrynolodzy i chirurdzy gładko przeprowadzając dzieci przez proces przejściowy, nie potwierdzają „tożsamości trans” tych dzieci, ale raczej ulegają homofobii rodziców – odcinają genitalia małemu Billy'emu, by mieć pewność, że nigdy nie wyrośnie na geja. Jak pisze Joyce, pracownicy Tavistock żartowali, że wkrótce „nie będzie już gejów”, biorąc pod uwagę to, że wszystkich potencjalnych homoseksualistów pędzi się na rzeź, organizowaną pod hasłem trans.


Warto zauważyć, że podobną antygejowską postawę takich rodziców podzielają władze Pakistanu, gdzie homoseksualizm może być karany śmiercią – ale gdzie homoseksualiści, jeśli chcą, mogą poddać się operacji zmiany płci na koszt podatnika. Sztandarowy artykuł propagandy transpłciowej głosi, że osoby transpłciowe są ostatnim obiektem uprzedzeń. Jest jednak odwrotnie, w najbardziej zacofanych krajach heteroseksualiści trans są bardziej preferowani niż homoseksualiści.    


Nic więc dziwnego, że, jak pisze Joyce, niektórzy wtajemniczeni opisują zmianę płci jako „postmodernistyczną terapię płciowej konwersji gejów”. Jak na ironię, podczas gdy weterani praw gejów (obecnie praw LGBT) nadal zaciekle sprzeciwiają się „terapii nawrócenia” homoseksualistów na heteroseksualistów (za którymi do niedawna opowiadały się niektóre kościoły ewangelickie), cieszą się dziś ideą, że nastolatkom, które myślą, że „są w niewłaściwym ciele” można podać hormony i przeprowadzić operację – choć w większości przypadków efektem tego zabiegu będzie zniszczenie narządów płciowych osób homoseksualnych. Krótko mówiąc, tak, to jest „postmodernistyczna terapia gejów przez konwersję płci”. Jedyną różnicą między tą wersją terapii, a jej starszą wersją jest to, że ta nowa polega na niszczeniu idealnie zdrowych części ciała. 


W zeszłym roku, w swojej znakomitej książce Irreversible Damage Abigail Shrier zadała pytanie, dlaczego twierdzenia o dysforii płci, niegdyś tak rzadko spotykanej, są teraz tak rozpowszechnione i dlaczego większość tych, którzy je wysuwają, to już nie mężczyźni, ale kobiety – zazwyczaj nastolatki i dwudziestolatki? Joyce zwraca uwagę, że wiara tych młodych kobiet w to, że są mężczyznami, jest ostatnią z wielu „epidemii psychicznych”, które uderzały w tę kohortę na przestrzeni pokoleń – od „napadów omdlenia, niekontrolowanego śmiechu lub płaczu oraz wybuchów paraliżu lub drgawek” w wiktoriańskich szkołach i klasztorach dla dziewcząt, do fali samookaleczeń i anoreksji jaką obserwujemy w ostatnich czasach.


Joyce przygląda się również przestępcom, którzy zmienili płeć męską na żeńską i którzy zostali umieszczeni w więzieniach dla kobiet – jest to obecnie w wielu krajach rutynowa praktyka. Głównym powodem takiego umieszczenia jest współczucie: istnieje obawa, że osoby te będą narażone na niebezpieczeństwo w więzieniach dla mężczyzn. Ale co z bezpieczeństwem innych kobiet? Wielu morderców i gwałcicieli, którzy podają się za kobiety jest wysyłanych do więzień dla kobiet, gdzie niektóre więźniarki mieszkają ze swoimi małymi dziećmiw warunkach, które mniej przypominają zaostrzony reżim więzienny, a bardziej areszt domowy w mieszkaniu z ogrodem. Co zatem z bezpieczeństwem tych kobiet i ich dzieci? Jak w wielu innych sytuacjach w dzisiejszych czasach, dobro jednej lub dwóch osób trans jest konsekwentnie przedkładane nad dobro wszystkich innych osób, które mogą być narażone. Dzieje się tak, mimo iż wiadomo, że wielu więźniów płci męskiej udaje, że są trans, aby „ułatwić sobie polowanie na ofiary”.


Joyce przytacza przypadek więźnia, który wielokrotnie zmieniał swoją płeć – i oczekiwał, że jego zakwaterowanie będzie odpowiednio dostosowane. Urzędniczka więzienna, która była zdumiona tą farsą, zastanawiała się – i to również wydaje mi się bardzo istotne – „dlaczego mamy wierzyć ludziom na słowo? Nie robimy tego w żadnej innej sprawie”. (Moje podkreślenie B.B.) Jest tu jeszcze inny ważny fakt, że lwia część przestępców seksualnych to mężczyźni. Krótko mówiąc, kiedy mężczyzna przechodzi przemianę seksualną, nie eliminuje tego wszystkiego, co sprawia, że mężczyźni znacznie częściej niż kobiety popełniają przestępstwa na tle seksualnym. Co z kolei podkreśla potrzebę umieszczania osób urodzonych jako mężczyźni w innych więzieniach niż osób urodzonych jako kobiety, koniec kropka.


Joyce zajmuje się również problemem transpłciowych sportowców, który zaczyna się od wyroku sądu z 1977 r., który pozwolił okuliście Richardowi Raskinowi grać zawodowo w tenisa jako kobieta pod pseudonimem Renee Richards. Joyce cytuje wyrok, który był moim zdaniem wręcz idiotyczny. „Kiedy osoba, taka jak powód, odnoszący sukcesy lekarz, mąż i ojciec, uważa za konieczne dla własnego zdrowia psychicznego, aby poddać się korekcie płci” - napisał sędzia Sądu Najwyższego Nowego Jorku Alfred M. Ascione - „nieuzasadnione obawy i nieporozumienia oskarżenia muszą ustąpić miejsca przytłaczającym dowodom medycznym, że ta osoba jest teraz kobietą. ” Co to za rozumowanie? Kto może powiedzieć, że obawy związane z przepisywaniem reguł kobiecego sportu są „bezpodstawnymi obawami i nieporozumieniami”? Jaka logika skłoniła krytyków tak zasadniczej zmiany reguł sportowych do odrzucenia wcześniejszych obaw? „Przytłaczające dowody medyczne”, które przytaczał Ascione? Na pewno nie chromosomy XY Raskina.


Wydaje się, że werdykt sędziego Ascione opierał się nie na żadnej naukowej prawdzie i logice, ale na sympatii dla Raskina. A w ostatnich latach, kiedy samozwańczy chłopcy i mężczyźni trans zaczęli masowo jako kobiety brać udział w różnych dyscyplinach sportowych, zwolennicy ich włączenia konsekwentnie używali argumentów emocjonalnych, podczas gdy ich przeciwnicy argumentowali na podstawie faktów biologii i logiki. Kiedy to pytanie było formalnie omawiane na warsztatach World Rugby, eksperci, którzy sprzeciwiali się dopuszczeniu sportowców, którzy zmienili płeć, do współzawodnictwa jako kobiety, „skorzystali z badań i statystyk oraz analizowali sytuację na boisku. Zwolennicy przedstawiali anegdoty, odwoływali się do emocji i rozważali konsekwencje tylko dla kobiet trans”. W tej dyskusji zwyciężyły biologiczne fakty i logika; ale World Rugby, niestety, jest wyjątkiem w tej kwestii; w innych międzynarodowych organizacjach sportowych w takich dyskusjach zwyciężają zwolennicy dopuszczenia kobiet trans do konkurencji z kobietami. 


Być może najważniejszy argument Joyce jest również jej najprostszy. Jeśli przyjmiemy transideologię tout court – przyjmując w całości niezwykłe twierdzenie, że kiedy biologiczny mężczyzna deklaruje, że jest kobietą, nie tylko staje się kobietą w tym samym momencie, jak woda cudownie zamieniająca się w wino, ale także wstecznie staje się kobietą od chwili narodzin – jak zatem definiujemy słowo kobieta? Nie możemy powiedzieć, że kobieta jest kimś z chromosomami XX, kimś, kto miesiączkuje, lub kimś, kto może urodzić dziecko. Nie, musimy zgodzić się z aktywistami, że ktokolwiek kto twierdzi, że jest kobietą, jest kobietą. W efekcie zostajemy ze słowem pozbawione obiektywnego znaczenia – słowem, którego nie można zdefiniować inaczej niż za pomocą tego samego słowa: „Kobieta to każdy, kto twierdzi, że jest kobietą”. Jak to pisze Helen Joyce: „Kiedy mówisz każda żaba to żaba, albo każde drzewo to drzewo, nadal nie wiesz ani co to jest żaba, ani co to jest drzewo.


Transgenderyzm, jak nam się w kółko powtarza, jest ruchem na rzecz praw obywatelskich. Joyce nie zgadza się z tym twierdzeniem. Podczas gdy „małżeństwa osób tej samej płci, prawa kobiet i koniec rasowej segregacji… rozszerzają prawa uprzywilejowanej grupy na wszystkich”, osoby trans żądają, by „w każdych okolicznościach traktować ich jak członków płci, z którą się identyfikują, a nie płci, do której biologicznie należą” – to nie ma nic wspólnego z prawami człowieka. W rzeczywistości„wymóg, aby wszyscy akceptowali subiektywne przekonania osób trans jako obiektywną rzeczywistość”, powoduje, że ideologia trans „staje się rodzajem nowej religii państwowej, wraz z przepisami dotyczącymi bluźnierstwa”. 


W książce Trans kryje się o wiele więcej ważnych argumentów, poczynając od prawdziwej historii stojącej za filmem The Danish Girl z 2015 roku  o artyście Einarze Wegenerze (1882-1931), który po przejściu jednej z pierwszych operacji zmiany płci legalnie stał się kobietą o imieniu Lily Elbe – do szczegółów o trans miliarderce Jennifer (James) Pritzker i innych bogatych ludziach, którzy przekazali fortuny takim grupom jak ACLU, Human Rights Campaign, GLAAD i Planned Parenthood, aby promować tę toksyczną ideologięKrótko mówiąc, Helen Joyce napisała arcydzieło zdrowego rozsądku na temat, który jest naładowany logicznymi sprzecznościami. Jej proza jest niezwykle przejrzysta, jej rozumowanie przekonujące. (Oprócz tego, że jest wieloletnią dziennikarką The Economist, jest również matematyczką.) Pisząc precyzyjną i elegancką prozą, Joyce podchodzi do tematu beznamiętnie i z imponującym spokojem. Jednak w dzisiejszych czasach, kiedy pracownicy służby zdrowia czują się zmuszeni do mówienia „ludzie, które miesiączkują” zamiast „kobiety”, zdroworozsądkowe podejście Joyce sprawia, że jej książka jest orzeźwiająca. Zmierza się z dobrze finansowanym tsunami propagandy, przeinaczania i jawnych kłamstw – wszystko to ma na celu przekonanie dzieci i nastolatków oraz całego społeczeństwa nie tylko, że tożsamość transpłciowa jest fajna, ale że ideologia trans jest tak samo sprawdzona naukowo, jak prawo grawitacji. Oczywiście potrzeba czegoś więcej niż książki Helen Joyce, by przezwyciężyć wreszcie to zinstytucjonalizowane szaleństwo. Ale ta książka to ważny krok we właściwym kierunku.


The Definitive Book on “Trans”

Front Page, 12 października 2021

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski



Amerykański pisarz, niektórzy uważają go za konserwatystę. Ciekawy przypadek konserwatysty. Studiował literaturę angielską, zaczynał swoją karierę jako krytyk literacki i poeta. Pierwsza jego książka, która wzbudziła zainteresowanie szerszej publiczności, to A Place at the Table: The Gay Individual in American Society (Miejsce przy stole. Gej w amerykańskim społeczeństwie). Inna Stealing Jesus. How Fundamentalism Betrays Christianity (Kradnąc Jezusa. Jak fundamentalizm zdradza chrześcijaństwo), to opowieść o protestanckich fundamentalistach, jego najgłośniejsza książka While Europe Slept (Kiedy Europa spała) traktuje o zagrożeniu Europy przez fundamentalizm islamski. Jego konserwatyzm, to konserwatyzm człowieka, który odmawia oddawania pokłonów tyranom, upiera się przy tolerancji i jednostkowej wolności i sprzeciwia się stadnemu myśleniu. Jest to z pewnością konserwatyzm, który zasługuje na uwagę.  Niedawno ukazała się w Polsce jego książka pod tytułem Kiedy Europa spała. (Bruce Bawer jest gejem i walczy o prawa gejów.)