Dyskusja o antysemityzmie wymaga uczciwości


Jonathan S. Tobin 2021-09-17

Ludzie przed synagogą Tree of Life*Or L’Simcha w dzielnicy Squirrel Hill w Pittsburghu oddają hołd 11 żydowskim ofiarom masowej strzelaniny, która miała miejsce tydzień wcześniej, 4 listopada 2018. Zdjęcie: Wikimedia Commons.
Ludzie przed synagogą Tree of Life*Or L’Simcha w dzielnicy Squirrel Hill w Pittsburghu oddają hołd 11 żydowskim ofiarom masowej strzelaniny, która miała miejsce tydzień wcześniej, 4 listopada 2018. Zdjęcie: Wikimedia Commons.

Brak reakcji na kłamstwo prezydenta Bidena o jego wizycie w synagodze w Pittsburghu po masowej strzelaninie, przypomina, że kiedy dyskurs o nienawiści do Żydów splamiony jest stronniczością, Żydzi są przegranymi.  

 

Parę lat temu po wygłoszeniu pogadanki, otrzymałem pytanie, które uderzyło mnie jako całkowicie dziwaczne. Zapytano mnie, dlaczego ówczesny prezydent, Donald Trump, nigdy nie wyraził współczucia ani nie złożył kondolencji po masowej strzelaninie, która miała miejsce w synagodze Tree of Life*Or L’Simcha w Pittsburghu w październiku 2018 roku? Moje zdumienie nasiliło się na widok wielu głów na sali potakujących w zgodzie z zadanym pytaniem.


W odpowiedzi wyjaśniłem, że cokolwiek sądzą na temat prezydenta Trumpa, w rzeczywistości wystosował formalne wyrazy kondolencji po tej zbrodni – z największą liczbą ofiar śmiertelnych w historii amerykańskich Żydów. Biały nacjonalista, antysemita, 46-letni bandyta, wdarł się do synagogi w żydowskiej dzielnicy Squirrel Hill podczas porannego nabożeństwa w szabat i zabił 11 modlących się (w większości ludzi w starszym wieku) oraz ranił sześć innych osób.


Co więcej, w kilka dni po tej tragedii Trump odwiedził synagogę razem ze swoją żoną Melanią, córką Ivanką i zięciem oraz doradcą, Jaredem Kushnerem, jak również sekretarzem skarbu, Stevenem Mnuchinem. Podczas gdy byli gorąco witani przez rabina synagogi Tree of Life, Jeffreya Myersa, przywitał ich także masowy protest, który ściągnął kilka tysięcy ludzi nie tylko po to, by wyrazić przerażenie z powodu morderstw, ale by obwinić o nie Trumpa – niektórzy uczestnicy tego protestu przynieśli plakaty porównujące prezydenta do Adolfa Hitlera i nazistów.

 

Nie było tak bardzo zaskakujące, że cały ten dramat najwyraźniej zniknął z pamięci wielu ludzi. Znaczna część organizacji żydowskich pomogła w tworzeniu przekłamań o zachowaniu Trumpa z oskarżeniami o antysemityzm lub o torowanie drogi antysemitom. Choć jego zamiłowanie do podburzających wypowiedzi i tweetów powiązało go ze skrajną retoryką, podczas całej prezydentury konsekwentnie sprzeciwiał się antysemityzmowi, włącznie z zastosowaniem bezprecedensowej polityki przeciwko propagowaniu nienawiści do Żydów na campusach uniwersyteckich oraz cechowało go zdecydowane poparcie Izraela.


Nic z tego jednak — ani też jego zachowanie po strzelaninie w Pittsburghu — nie miało znaczenia dla amerykańskich Żydów, którzy uznawali, że osoba, której polityka i styl bycia były dla nich tak odrażające, musi także być antysemitą. Uwierzyli w fałszywe twierdzenia, że na wiecu “Unite the Right” na rok przed sierpniem 2017 roku powiedział, że neonaziści, którzy wykrzykiwali antyżydowskie hasła w Charlottesville, byli  “bardzo porządnymi ludźmi”, i uważali za oczywiste, że należy widzieć w nim człowieka, który ułatwił drogę mordercy, mimo że morderca w tyradach wypisywanych w internecie potępiał Trumpa za to, że jest sojusznikiem Żydów.

 

To wszystko przypomniało mi się, kiedy czytałem sprawozdanie z dorocznej rozmowy prezydenta Joego Bidena z reformowanymi rabinami przed Rosz Haszana.

 

Przez poprzednie cztery lata lewicowe grupy żydowskie bojkotowały podobne rozmowy z Trumpem. Nie było jednak żadnego takiego bojkotu Bidena ze strony przedstawicieli ruchu, który jest tak wyraźnie zgodny z polityka Partii Demokratycznej i który był bardzo chętny do pogodnej wymiany pozdrowień i błahych pytań.


Niemniej podczas tej rozmowy Biden powiedział coś, co powinno było doprowadzić jego słuchaczy do zdecydowanej reakcji.


Wyrażając niepokój o narastający antysemityzm, powiedział: “Pamiętam czas spędzony w – no wiecie, jazdę do – wiecie, synagogi Tree of Life Synagogue, rozmowę z – właśnie – to jest właśnie zdumiewające, że te rzeczy dzieją się – dzieją się w Ameryce”.


Biden nigdy jednak nie był na miejscu morderstwa. Potwierdzono to, kiedy reporter zapytał o to Boba Faige, dyrektora synagogi. Faige potwierdził, że słowa Bidena były kłamstwem. Później Biały Dom próbował ratować sytuację, kiedy rzeczniczka Białego Domu powiedziała, że Biden w rzeczywistości chciał powiedzieć, że rozmawiał z rabinem Myersem przez telefon w 2019 roku. Nawet jednak przyjazne źródło, takie jak CNN zauważyło; „Rozmowa telefoniczna nie jest tym samym. A jeśli chciał poprawić swoje słowa o ‘spędzaniu czasu w’ i ‘jeździe do’ synagogi przez dodanie o ‘rozmowie z’ kimś, mógł to jasno powiedzieć”. 

 

Oczywiście nie zrobił tego. I tu ten brak reakcji ze strony rabinów i wiodących grup żydowskich, które były najbardziej zaangażowane w próbę pociągania Trumpa do odpowiedzialności za jego uniki, mówi niezmiernie dużo o tym, do jakiego stopnia partyjna stronniczość rządzi żydowskim dyskursem o antysemityzmie.  


Biden miał zawsze przyjazne stosunki ze społecznością żydowską. Jest jednak równie dobrze znany ze swojej tendencji do konfabulacji. Ma długą historię przesadnej i podburzającej retoryki (jego twierdzenie z 2012 roku, że Republikanie wpakują czarnych “z powrotem w kajdany”), plagiatorstwa (jak posłużenie się życiorysem Neala Kinnocka i jego standardowym przemówieniem, i przedstawienie tego jako własne, mimo że Biden nie jest ani pierwszą osobą w swojej rodzinie, która ukończyła uniwersytet, ani nie jest potomkiem górników). Opowiadał inne nieprawdziwe historie o swoich osiągnięciach uniwersyteckich, był jeszcze inny wypadek, kiedy przywłaszczył sobie pracę kogoś innego i sprawa jego zaangażowania w ruch praw obywatelskich. Ani nie są to sprawy z odległej przeszłości, jak pokazał zaskakująco szczery artykuł w „New York Times” o kłamstwach i dezinformacji Bidena w sprawie jego wycofania się z Afganistanu.

 

Odpowiedź na to ze strony zwolenników Bidena jest oczywista: A Trump? Mają rację. Trump miał to, co najłagodniej można określić jako wątłe stosunki z prawdą i nigdy nie wahał się  przed odrzuceniem jej, jeśli mógł wyostrzyć tym przytyk pod adresem przeciwnika, lub jeśli przeszkadzała w przechwałce, która postawiłaby go w lepszym świetle. Ponieważ jednak jednym z głównych argumentów Bidena było to, że przywróci uczciwość i prawość do Białego Domu, jego fałszywe twierdzenie o Pitttsburghu wraz z innymi sytuacjami, kiedy mijał się z prawdą, podważa tę wątpliwą narrację.     


Nie chodzi tu jednak o to, kto wygrywa ten wyścig na dno między dwoma mężczyznami, którzy – niezależnie od reputacji – nigdy nie byli wzorami uczciwości.


Chodzi raczej o to, że traktowanie Trumpa i Bidena przez zorganizowaną społeczność żydowską i tych, których zadaniem jest monitorowanie nienawiści, jak Anti-Defamation League, jest nie tylko pełne hipokryzji; ma wyraźny i negatywny wpływ na zdolność społeczności żydowskiej do walki z antysemityzmem.


Jest jasne, że wobec Trumpa stosowano inne standardy. Nigdy nie chwalił i często potępiał ekstremizm, niemniej twierdzono, że jego styl w jakiś sposób zachęca do antysemityzmu, nieustannie atakowali go za umożliwianie nienawiści. W odróżnieniu od tego, nie tylko brak pociągania Bidena do odpowiedzialności za jego skandalicznie fałszywe twierdzenie o jego wizycie w Pittsburgu, ale nie ma żadnych nacisków na niego w sprawie jego bardzo realnych związków z jawnymi antysemitami.  


Chodzi mi tu o grupę lewicowych izraelożerców, znaną jako “Squad”, której dwie członkinie - Ilhan Omar (D-Minn.) i Rashida Tlaib (D-Mich.) szerzą antysemickie stereotypy i oszczerstwa. I, jak widzieliśmy wiosną, taką retorykę można z łatwością uznać za pomoc w wywoływaniu antyżydowskiej przemocy, jaka pojawiła się na naszych ulicach po ostatnich walkach w maju między Izraelem a Hamasem. Od tego czasu szczególnie Tlaib jest winna szerzenia teorii spiskowych o Żydach i o zwolennikach Izraela jako o tych, którzy są odpowiedzialni za cierpienia Afro-Amerykanów.  

 

Co powiedział o tym wieloletni przyjaciel społeczności żydowskiej, Joe Biden? Nic. Ani też jego słuchacze podczas rozmowy przed Rosz Haszana nie zapytali go o to lub o jego poparcie dla Tlaib, którą chwalił jako “bojowniczkę”.

 

Do czasu, kiedy Biden będzie gotowy potępić tych antysemitów, którzy są jego politycznymi sojusznikami, nie zasługuje na pochwały za przeciwstawianie się nienawiści, nie mówiąc już o puszczaniu mimo uszu jawnego kłamstwa o Pittsburghu. I jak długo żydowski dyskurs na ten temat jest tak splamiony nieuczciwością wynikającą z politycznej stronniczości, wspólne wysiłki przeciwstawienia się nienawiści nie mogą się powieść.


In addressing anti-Semitism, honesty matters

JSN.Org., 5 września 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz