Nawet antysemici kochają martwych Żydów


Andrzej Koraszewski 2021-09-06

Ujęci żywcem powstańcy z Warszwskiego Getta, maj 1943. Kobieta po prawej stronie to Hasia Szylgold-Szpiro. (Zdjęcie; Wikipedia)

Ujęci żywcem powstańcy z Warszwskiego Getta, maj 1943. Kobieta po prawej stronie to Hasia Szylgold-Szpiro. (Zdjęcie; Wikipedia)



Przyjaciel informuje mnie, że przestaje pisać, bo wszyscy piszą, a tak niewielu czyta, więc może lepiej zasilić szeregi czytających. Czytelnik zawiadamia mnie, że nie rozumie po co piszę, przecież nikt tych moich wypocin nie czyta, bo hasbara nikogo nie interesuje. (Co oczywiście przypomina opowieść o Kreteńczyku twierdzącym, że wszyscy Kreteńczycy kłamią. Ten czytelnik uważnie czyta, chociaż bardzo go to denerwuje.)   


Przyjaciółka, była muzułmanka, twierdzi w tytule swojego  najnowszego artykułu, że Izrael to najlepsza rzecz, jaka mogła spotkać muzułmanów. Ciekaw byłem jak to rozwinie, bo dla większości czytelników ten tytuł to w najlepszym przypadku prowokacja.


Autorka pisze, że dogmatem współczesnej krytyki politycznej jest twierdzenie, że powstanie Izraela dokonało się kosztem arabskich muzułmanów, że nieustannie słyszymy wrzaski o państwie apartheidu, o kolonialistach, o dyskryminacji Palestyńczyków, o ludobójstwie Palestyńczyków i zabijaniu małych palestyńskich dzieci.

„Dla większości samotne przeciwstawianie się temu ogromowi kłamstw jest przerażającą perspektywą -  pisze Anjuli Pandavar, dodając – Jeśli miałaś wewnętrzną siłę, żeby przeciwstawić się kłamstwom, które ci mówili o islamie, to masz siłę, żeby przeciwstawić się kłamstwom mówionym o Izraelu.” 

Przeciwstawianie się kłamstwom i związanym z nimi nieludzkim czynom niesie różne zagrożenia. Czasem to zaledwie lekceważenie i jakieś obrzydliwe listy, czasem zagrożenie życia, a czasem zagrożenie nie tylko własnego życia, ale i życia bliskich. Głośnie przyznanie się, że przestałeś wierzyć w Allaha może skończyć się śmiercią, czasem z rąk własnych rodziców. Czytanie o tym w Polsce bardzo oddala taką opowieść i czyni ją niemal nieprawdopodobną. Wymagające heroizmu przeciwstawianie się nieludzkim ideom i nieludzkim czynom zdarzało się również znacznie bliżej. Czytam na Facebooku opowieść, której nie znałem.    


Le Chambon-sur-Lignon, wioska we Francji leżąca tuż przy granicy z Szwajcarią. Podczas wojny wioska miała około pięć tysięcy mieszkańców, którzy uratowali ponad pięć tysięcy Żydów. Mieszkają tam głównie protestanci, potomkowie hugenotów. Kiedy zaczęły się wywózki francuskich Żydów tamtejszy pastor André Trocmé wraz ze swoją żoną wezwali wiernych do udzielania pomocy „ludziom księgi”. Miejscowa ludność nie tylko pielęgnuje pamięć prześladowań hugenotów przez katolików, po 400 latach nadal pielęgnowała górskie kryjówki i tunele pozwalające przedostać się na szwajcarską stronę (bo nigdy nic nie wiadomo). Mieszkańcy byli niezwykle solidarni, ale władze gminne zażądały od pastora przerwanie tego pomagania Żydom, bo naraża całą wioskę. Pastor odpowiedział, że on nie wie co to są Żydzi, że zna tylko ludzi. Znalazł się również donosiciel, ale rewizje nie przyniosły rezultatu. Aresztowano pastora, ale miejscowi ludzie uważali, że muszą być nadal ludźmi. Przypomniano tę historię, ponieważ niedawno zmarł ostatni z ocalonych przez mieszkańców tej wsi. Dziś w Polsce przeciwstawianie się kłamstwu nie zagraża życiu, ani donosem do Gestapo, zagraża skrzywieniem się niektórych znajomych i mocniejszymi reakcjami nieznajomych.


Wróćmy jednak do pytania, dlaczego była muzułmanka sądzi, że Izrael to najlepsza rzecz jaka mogła przydarzyć się Arabom?

Human Development Reports Organizacji Narodów Zjednoczonych od wielu lat pokazują tragicznie niski poziom edukacji, opieki zdrowotnej, jakości życia i przewidywanej długości życia w krajach muzułmańskich – pisze Anjuli Pandavar -  jednak starannie unika się w tych raportach mówienia o powodach tego zjawiska. W dzisiejszym świecie ten lękliwy szacunek dla islamu jest egzystencjalnym zagrożeniem dla reszty świata. Korelacja między islamem i biedą jest szczególnie uderzająca w przypadku “Palestyńczyków”. Wystarczy zebrać w jednym miejscu dane i wskazać, co one pokazują.

Dane nie pozostawiają wątpliwości, izraelscy Arabowie są zamożniejsi, lepiej wykształceni, zdrowsi i mają więcej swobód politycznych niż Arabowie w jakimkolwiek kraju arabskim. Czy są tego świadomi?  Kiedy pod koniec prezydentury Trumpa przez moment wisiała w powietrzu możliwość aneksji przez Izrael części Judei i Samarii i przekazania Autonomii Palestyńskiej kilku arabskich miast leżących w Izraelu, reakcje mieszkańców tych miast nie pozostawiały wątpliwości. Chętnych na życie pod rządami palestyńskich rodaków nie było widać. Równocześnie dane pokazują wzrost radykalizmu izraelskich Arabów. W latach 70. połowa izraelskich Arabów kwestionowała prawo Izraela do istnienia, na przełomie stuleci wzrosło to dwóch trzecich, dziś taki pogląd wyraża cztery piąte izraelskich Arabów.       


Propaganda arabskich przywódców prowadzona od lat 20. ubiegłego wieku jest skuteczna. Jak się okazuje lepsze życie nie przeważa radości nienawidzenia, ale patrząc na niektóre inne kraje arabskie pojawia się tam świadomość, że religijny fanatyzm zabija ich szanse rozwoju. To nie Palestyńczycy, ale Izrael pokazuje drogę innym Arabom. To nie Izrael jest nie do zaakceptowania, ale islam, który jest sprzeczny z humanizmem i z cywilizacją, pisze ta eks-muzułmanka.


Obawiam się, że Anjuli pokłada zbyt wielką nadzieję w tym, że rozsądek zwycięży nad radością nienawidzenia. Właśnie ukazała się książka amerykańskiej pisarki  Dary Horn o świecie, który uczy tylko o martwych Żydach. To zbiór jej esejów o świecie, w którym pracownika muzeum Anny Frank prosi się, żeby nie przychodził do pracy w jarmułce, bo może to urażać uczucia odwiedzających.      


Autorka pisze, że pomyliła zainteresowanie tragedią Żydów w przeszłości z szacunkiem dla żyjących. Żydzi są jednak nadal kanarkiem w kopalni, poziom antysemityzmu w USA nieustannie rośnie, pielęgnacja pamięci o Holokauście i troska o cmentarze nie przeszkadza nienawiści i pielęgnowaniu odwiecznej nienawiści.


Czytając wywiad z tą amerykańską autorką, uświadamiam sobie niedawno przypomniany przez innego amerykańskiego autora epizod z historii współczesnej, kiedy dwadzieścia lat temu, po zamachach na WTC prezydent Stanów Zjednoczonych wypowiadając globalną walkę terroryzmowi świadomie i z premedytacją wyłączył z niej terrorystyczne ataki na Żydów. Włączenie do tej globalnej walki z terroryzmem terroryzmu przeciwko Żydom komplikowałoby życie, mogłoby zniechęcić potencjalnych muzułmańskich sprzymierzeńców, popsuć walkę o pokój i prawa człowieka. Temu wyłączeniu terroryzmu przeciwko Żydom z programu globalnej walki z terroryzmem towarzyszyły rytualne zapewnienia o przyjaźni, sojuszu i konieczności zapewnienia bezpieczeństwa Izraela, ale nie można przecież ludzi pozbawiać prawa do zabijania Żydów.  


Powtarzanie kłamstw o Izraelu zupełnie nie przeszkadza celebrowaniu pamięci o martwych Żydach, zgoła przeciwnie, bombastyczne ceremonie bardzo dobrze służą zasłanianiu rzeczywistych działań. Ochota na dawanie wiary w każde kłamstwo o potomkach tych, których pomordowano, nie tylko nie słabnie, rośnie z każdym dniem, wzmacniając silne przekonanie o własnej nieustającej dobroci i szlachetności.


Izrael to najlepsza rzecz, jaka się mogła Żydom przytrafić, co nie oznacza, że obchody pamięci pomordowanych nie będą na świecie coraz częściej organizowane przez zwolenników hasła „Od rzeki do morza…” ochoczo przekazujących nasze podatkowe pieniądze na nagrody za terroryzm przeciwko Żydom.