Ojciec święty, święty Paweł i teologia zastąpienia 


Andrzej Koraszewski 2021-08-30


Tyle razy powtarzano, że to nie karabin lub rewolwer zabija, ale człowiek, który strzela. Słusznie, ale człowiek, który strzela, zazwyczaj słyszy głosy mówiące mu, że ma strzelać, że zabija wrogów ojczyzny, albo wrogów Boga, albo jedno i drugie więc zabijając służy Bogu i ojczyźnie. Słowa, które zabijają, mogą początkowo brzmieć niewinnie, mogą być sporem o dziwne, abstrakcyjne idee.


Abstrakcyjne idee, czasem podsuwają myśl, że nie wszyscy ludzie są tak naprawdę ludźmi.  Żeby człowiek przypadkiem nie zabijał człowieka, wroga trzeba pozbawić najpierw człowieczeństwa, trzeba z niego uczynić antybliźniego. W całej pisanej historii nienawiść do Żydów jest naczelnym przykładem uświęconego przez religię zamieniania bliźniego w antybliźniego.    


11 sierpnia 2021 papież Franciszek wygłosił homilię. Świeckie media jej nie zauważyły, zwrócił na nią uwagę izraelski rabin zajmujący się międzywyznaniowym dialogiem.


Jak się dowiadujemy, papież Franciszek rozważał pogląd świętego Pawła, że Tora nie daje życia. Powiedział papież Franciszek AD 2021, że [Tora] „Nie oferuje spełnienia obietnicy, ponieważ nie jest w stanie jej wypełnić… Ci, którzy szukają życia, muszą patrzeć na obietnicę i jej wypełnienie w Chrystusie”.


Ateista może w tym miejscu parsknąć śmiechem, chyba, że uświadomi sobie do czego prowadzi głęboka wiara. Możemy się zastanawiać, czy to stwierdzenie, że Tora nie daje życia, stało się kamieniem węgielnym teologii zastąpienia, tezy, że Bóg zerwał umowę z ludem Izraela i od teraz nowym Izraelem są chrześcijanie? Cała nadzieja  [na życie] jest w Chrystusie, a ci Żydzi, to sami państwo rozumieją.


Kościół katolicki próbował uciec od tego dziedzictwa ogłaszając w 1965 roku deklarację watykańską Nostra aetate, próbując równocześnie jakoś zmienić swój stosunek do judaizmu. Interesująca sprawa, bo judaizm nie tylko nie poszedł za głosem świętego Pawła i nie przeszedł na chrześcijaństwo, ale w kilka wieków później odmówił również propozycji świętego Mahometa i nie dołączył do wiary mahometańskiej. Nic dziwnego, że po ogłoszeniu deklaracji Nostra aetate nasilił się międzywyznaniowy dialog chrześcijańsko-muzułmański z naciskami, żeby Watykan nie bluźnił Bogu i nie zaczął przypadkiem traktować Żydów jak ludzi.


Nie wiem, czy są jakieś udostępnione dokumenty z tego dialogu, wiemy że 30 lat później Watykan przełamał swoją awersję i nawet nawiązał stosunki dyplomatyczne z Tel Awiwem (stanowczo odmawiając uznania, że stolicą Izraela jest Jerozolima). Teologia zastąpienia nie umarła ani w Stolicy Piotrowej, ani w sercach chrześcijańskich kapłanów. Nic dziwnego, że izraelski rabin zareagował, pisząc bardzo delikatnie, że „Jest to w rzeczywistości nieodłączna część »nauki pogardy« wobec Żydów i judaizmu, o której myśleliśmy, że została całkowicie odrzucona przez Kościół”.


Zbiegiem okoliczności dostałem właśnie od stałej czytelniczki „Listów z naszego sadu” małą książeczkę wydaną staraniem Stowarzyszenia Służba Szalom w Oświęcimiu pod tytułem „Kiedy krzyż stał się mieczem”. Autor, mieszka w Izraelu, jest Amerykaninem i chrześcijaninem, a sprawa stosunku jego religii do judaizmu i Żydów jest od dziesiątków lat centralną kwestią w jego życiu. To już drugie wydanie polskiego tłumaczenia książeczki, po którą zapewne samodzielnie bym nie sięgnął. Merrill Bolender, jak wielu sympatycznych chrześcijan, dla których historia chrześcijańskiego antyjudaizmu to historia zbrodni (a współczesny antysemityzm, zarówno ten lewicowy, jak i ten bardziej tradycyjny, prawicowy, jest obrzydliwością), w przedmowie do swojej książki broni świętego Pawła przed zarzutem wkopania w fundament swojego Kościoła  kamienia węgielnego antyjudaizmu. Cytuje słowa z Listu do Rzymian (11,17-21):

„Jeśli zaś niektóre gałęzie zostały odłamane, a ty, będąc gałązką z dzikiego drzewa oliwnego, zostałeś na ich miejsce wszczepiony, i stałeś się uczestnikiem korzenia i tłuszczu oliwnego, to nie wynoś się nad gałęzie, a jeśli się chełpisz, to pamiętaj, że to nie ty dźwigasz korzeń, lecz korzeń ciebie. Powiesz tedy: Odłamane zostały gałęzie, abym ja był wszczepiony. Słusznie! Odłamane zostały z powodu niewiary, ty zaś trwasz dzięki wierze; wzbijaj się w pychę, ale się strzeż. Jeśli bowiem Bóg nie oszczędził gałęzi naturalnych, nie oszczędzi i ciebie”.  (Pogrubienie moje – A.K.)

Zdaniem Bolendera to stwierdzenie uniewinnia Pawła z wszelkich zarzutów, a chrześcijański antyjudaizm zaczął się później, bowiem „Kościół składający się w przeważającej części z osób pochodzenia pogańskiego zlekceważył  wszystkie ostrzeżenia Pawła, odtrącając Żydów jako odbiorców przyszłego odnowienia, które Bóg wcześniej obiecał.” A jednak kluczem są tu słowa: „odtrącając z powodu niewiary, ty zaś trwasz dzięki wierze…”. Tożsamość jest budowana na przeciwieństwie. Tora nie daje życia. Nie tak dawno w dobrzyńskim kościele  staruszek ksiądz wymachiwał siekierą mówiąc, że martwe gałęzie muszą być odrąbane.


Merrill Bolender pisze:

„Chrześcijaństwo powstało jako sekta judaizmu z żydowskim zbawicielem. Jak mogła się rozwinąć taka nienawiść wobec Izraela? Krzyż – symbol Bożej miłości – w dosłownym sensie stał się mieczem, symbolem nienawiści.”

Amerykański chrześcijanin pisze, że większość nawet dobrze wykształconych chrześcijan nie zna długiej historii podżegania do tej nienawiści, że te mroczne karty zostały wyrwane z historii Kościoła i schowane pod dywan, że większość nie zdaje sobie sprawy z tego, iż Kościół przez wieki nauczał nienawiści, a stwierdzenie, że „Kościół założył podwaliny, na których naziści zbudowali swoją doktrynę, nie jest żadną przesadą.”     


Autor zapewnia, że teologia zastąpienia zaczęła się później, że nie miała nic wspólnego z Pawłem, że winni są późniejsi przywódcy Kościoła wywodzący się z innych ludów, którzy z nienawiści do Żydów uczynili mechanizm jednoczący chrześcijańską tożsamość. Istotnie nienawiść jest silniejszym mechanizmem wzmacniania tożsamości niż cokolwiek innego. Przekonanie, że Tora „Nie oferuje spełnienia obietnicy, ponieważ nie jest w stanie jej wypełnić… Ci, którzy szukają życia, muszą patrzeć na obietnicę i jej wypełnienie w Chrystusie” jest takie „niewinne”, że jest tylko wyrazem ufności do swojej wiary, może być mylące. Prowadzi bowiem do wniosku, że jeśli odrzuciłeś Chrystusa (czy Mahometa), to rodzisz się martwy i skazany na potępienie (zasługujesz na pogardę, a najlepiej cię zabić, żebyś nie szerzył zepsucia na Ziemi). Ten wniosek nie  musi być głośno wypowiadany, okazuje się dla wielu oczywisty.      


W pobliżu daty, kiedy papież Franciszek mówił w Watykanie o swoim głębokim przekonaniu, że tylko wiara w Chrystusa daje życie, z jakiegoś powodu zajrzałem na stronę Facebooka Kampanii Solidarności z Palestyną. Na samej górze znalazłem radosną informację, że „Ponad 33% młodych amerykańskich Żydów oraz 25% wszystkich amerykańskich Żydów uważa, że Izrael jest państwem apartheidu!”. Czytelnik otrzymał koronny dowód, że jeśli amerykańscy młodzi Żydzi tak uważają, to to musi być prawda, niczego więcej nie trzeba sprawdzać.


Napisałem w komentarzu, że Żydzi w diasporze to ciekawy problem, zaczyna się od pierwszego chrześcijańskiego antysemity świętego Pawła. (Nie zamierzałem przypominać długiej historii uczestnictwa Żydów w chrześcijańskiej i muzułmańskiej orgii prześladowania Żydów, ani o wyczynach żydowskich komunistycznych prześladowców Żydów, ani wreszcie o współczesnych „krytykach Izraela” powielających kłamstwa pod hasłem „ja jako Żyd”.)


Na mój krótki wpis odpowiedział p. Jacek Olewski pisząc:

„Paweł z Tarsu był daleki od jakiegokolwiek antysemityzmu: "Pytam więc: Czy Bóg odrzucił swój lud? Bynajmniej. Przecież i ja jestem Izraelitą, z potomstwa Abrahama", "sam gotów byłem modlić się o to, by być odłączony od Chrystusa za braci moich, krewnych moich według ciała, Izraelitów, do których należy synostwo i chwała, i przymierza, i nadanie Prawa, i służba Boża, i obietnice... " (List do Rzymian).

Ciekawe, bo również  Merrill Bolender przywołuje ten cytat, chociaż nieco obszerniej, ale w tym samym celu, dla oddalenia winy za chrześcijański antyjudaizm od głównego założyciela chrześcijaństwa. Mój polemista z Kampanii Solidarności z Palestyną poszedł dalej, napisał również, że  „Teksty, które wprowadziły Pana w błąd, w sprawie rzekomego antysemityzmu Pawła z Tarsu, są właśnie niewiele lepsze od Mein Kampf”.


Rozumiem wzburzenie. Ateizm połączony z humanizmem nie szuka życia ani w Torze, ani w Nowym Testamencie, ani w Koranie, ani w Manifeście komunistycznym (wystarcza wiedza o DNA).  Kiedyś napisałem w dyskusji z pewnym muzułmaninem, że dziesiątki wyznań muzułmańskich łączy właściwie tylko jedno – nienawiść do Żydów (wyjątkiem są ahmadijja, ale im odmawia się prawa nazywania się muzułmanami). Mój rozmówca obraził się i przerwał dyskusję. Polski pisarz Piotr Kalwas opisuje rozmowę z egipskim profesorem, który z rozpaczą mówił, że jedyną książką, która weszła powszechnie do muzułmańskiej kultury jest Mein Kampf (no tak, na drugim miejscu są Protokoły mędrców Syjonu).


Z apologetą świętego Pawła spotkaliśmy się na stronie, której poprawny nagłówek powinien głosić Kampania Polaków solidarnych z tymi i tylko tymi Palestyńczykami, którzy deklarują gotowość mordowania Żydów do końca świata. Tak, uczestnicy tej kampanii udają współczucie dla Palestyńczyków, ale nie znajdziesz u nich współczucia dla Palestyńczyków mordowanych przez Palestyńczyków i innych Arabów, nie znajdziesz współczucia dla Palestyńczyków zabijanych przez rakiety Hamasu, nie znajdziesz Palestyńczyków pokazujących absurdalność zarzutów pod adresem Izraela o apartheid, nie znajdziesz informacji o palestyńskich szkołach uczących nienawiści, ani o prześladowaniu kobiet, o torturowaniu palestyńskich dziennikarzy, ani wreszcie o nieustannym podżeganiu do morderczej nienawiści do Żydów. Wspólnota ponad podziałami dotyczy tylko jednego.


Papież Franciszek prawdopodobnie nie  miał na myśli niczego złego, mówił o swoim głębokim przekonaniu, że obietnica życia (wiecznego) jest tylko w Chrystusie. Izraelski rabin zaniepokoił się, ponieważ wie, jaki z takiego przekonania płynie wniosek.


Jak  donosił portal „Warszawa, nasze miasto” 28 sierpnia 2021 ulicami Warszawy przeszedł pochód pod hasłem „Marsz dla Jezusa. On odmieni twoje życie”. Nie sądzę, żeby wielu uczestników tego marszu słyszało o homilii Franciszka z 11 sierpnia. Podejrzewam jednak, że wniosek ze słów, które zaniepokoiły izraelskiego rabina, znają wszyscy lub prawie wszyscy.