Arabowie świętują upadek islamistów w Tunezji


Khaled Abu Toameh 2021-08-17

Usunięcie od władzy islamistycznej partii Tunezji, Ennahda, powitali z aprobatą nie tylko Tunezyjczycy, ale wielu Arabów, którzy oskarżają islamistów, szczególnie organizację Bractwo Muzułmańskie, o szerzenie chaosu i niestabilności w świecie arabskim. Na zdjęciu: speaker Zgromadzenia Reprezentantów i przewodniczący partii Ennahda, Rached Ghannouchi. (Zdjęcie: Wikipedia)
Usunięcie od władzy islamistycznej partii Tunezji, Ennahda, powitali z aprobatą nie tylko Tunezyjczycy, ale wielu Arabów, którzy oskarżają islamistów, szczególnie organizację Bractwo Muzułmańskie, o szerzenie chaosu i niestabilności w świecie arabskim. Na zdjęciu: speaker Zgromadzenia Reprezentantów i przewodniczący partii Ennahda, Rached Ghannouchi. (Zdjęcie: Wikipedia)

Usunięcie od władzy islamistycznej partii Tunezji, Ennahda, powitali z aprobatą nie tylko Tunezyjczycy, ale wielu Arabów, którzy oskarżają islamistów, szczególnie organizację Bractwo Muzułmańskie, o szerzenie chaosu i niestabilności w świecie arabskim.


Partię Ennahda inspirowało egipskie Bractwo Muzułmańskie i ideologia ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, założyciela Islamskiej Republiki Iranu i przywódcy irańskiej rewolucji z 1979 roku.


Kryzys w Tunezji wybuchł 25 lipca po zdymisjonowaniu przez prezydenta Kaisa Saieda premiera Hichema Mechichiego i zawieszeniu działalności Zgromadzenia Reprezentantów Narodu, którego spiker, Rached Ghannouchi, jest przywódcą partii Ennahda. Prezydent podjął tę decyzję w reakcji na serię protestów przeciwko partii Ennahda, ekonomicznym trudnościom i gwałtownemu wzrostowi zachorowń na COVID-19 w Tunezji.


Tunezja jest trzecim krajem arabskim, po Egipcie i Sudanie, który mówi, że ma dość rządów islamistów. Z wyjątkiem Kataru większość krajów arabskich od dawna uważa Bractwo Muzułmańskie i inne islamistyczne grupy za główne zagrożenie bezpieczeństwa, stabilności i pokoju.


Palestyńczycy, z drugiej strony, wydają się być jedynymi Arabami, którzy nadal wierzą w Bractwo Muzułmańskie i stowarzyszone z nim grupy, szczególnie Hamas, grupę terrorystyczną, która rządzi Strefą Gazy od lipca 2007 roku.


Większość Palestyńczyków głosowała na Hamas w wyborach parlamentarnych 2006 roku. Niedawne sondaże opinii publicznej pokazały, że wielu Palestyńczyków nadal popiera Hamas mimo jego represyjnej i niekompetentnej polityki w Strefie Gazy. Palestyńczycy, niestety, nie nauczyli się niczego ze złych doświadczeń, jakie Egipcjanie i Tunezyjczycy mają z Bractwem Muzułmańskim.  


Przez pozbycie się islamistów Egipcjanie, Tunezyjczycy i Sudańczycy mówią, że chcą polepszyć swoje życie i zabezpieczyć lepszą przyszłość dla swoich krajów i swoich dzieci. Przez trzymanie się Hamasu Palestyńczycy mówią, że nie mają zamiaru polepszenia swoich warunków życia przez tworzenie miejsc pracy i silnej gospodarki.


"To, co zdarzyło się w Tunezji, było nieuniknionym rezultatem lat, podczas których tunezyjski naród pozostawał pod rządami Bractwa Muzułmańskiego – komentował autor z Emiratów,  Saif Al-Dareei. – Rządy Bractwa Muzułmańskiego, reprezentowane przez tunezyjską partię Ennahda i jej przywódcę, Raszeda Ghannouchiego, próbował zdobyć dla siebie korzyści polityczne bez zwracania uwagi na potrzeby tunezyjskiego narodu”.


Al-Dareei podkreślił, że Tunezyjczycy, podobnie jak Egipcjanie “zbuntowali się przeciwko takiej samej, pełnej obsesji polityce” Bractwa Muzułmańskiego, której zwolennicy popierają chaos w świecie arabskim. „Era terrorystycznego Bractwa Muzułmańskiego minęła” - napisał  Al-Dareei.

"Jest powszechna wola usunięcia partii Ennahda, która doszła do władzy po fałszywą przykrywką demokracji, praw i konstytucji, i planowała usunięcie prezydenta i zneutralizowanie jego władzy”.  

Al-Dareei wezwał do "zjednoczonego i silnego poparcia Tunezji, jej prezydenta i jej narodu”. To poparcie, napisał, "już okazało wiele krajów arabskich, albo przez powstrzymanie się od ingerencji w sprawy Tunezji, albo przez poparcie tunezyjskich przywódców w dążeniu do zreformowania warunków życia Tunezyjczyków i ich prawa do przyzwoitego i bezpiecznego życia”.


Znany saudyjski dziennikarz, Abdul Rahman Al-Rashed, powiedział, że nie zdziwił go upadek islamistów w Tunezji. „Byli oni kojarzeni z chaosem i zabójstwami politycznymi, kiedy już byli w rządzie” - napisał Al-Rashed .

"Nadzwyczajne kroki, jakie podjął prezydent, ratują kraj przed upadkiem. W rzeczywistości, tym, co robi, ratuje władze Tunezji, ratuje Tunezję, kraj, przed chaosem, który się tam rozpoczął”.

Al-Rashed powiedział, że to, co zdarzyło się w Tunezji, odzwierciedla “walkę [z Bractwem Muzułmańskim] o Bliski Wschód”. Notując, że Egipt i Sudan pozbyły się islamskich władców w, odpowiednio, 2013 i 2019 roku, wskazał, że Tunezji zabrało dłużej usunięcie "grupy religijnej, która ma faszystowski program polityczny”.  


Sawsan Al-Sza'er, jeden z najbardziej wpływowych dziennikarzy i intelektualistów Bahrajnu, wyraził ulgę z powodu usunięcia islamistów w Tunezji i powiedział, że powinno to służyć jako przypomnienie dla wszystkich Arabów, że islamistyczne partie – tak samo szyickie, jak sunnickie – nie dbają o nic poza zdobyciem władzy.


"Wszystkie te partie działają na rzecz tego samego celu: rozmontowania państwa, by utorować drogę dla wcielenia ludzi do [muzułmańskiego] narodu" - twierdził Al-Sza'er .

"Arabowie odkryli, że te partie nie mają projektu państwa, programu rozwoju ani wizji przyszłości; jedyny projekt, jaki mają, to osiągnięcie pozycji decydentów i zdobycie władzy. Religijne partie nie uznają suwerennych granic, państwowej konstytucji, praw i regulacji. We wszystkich krajach arabskich, w jakich te partie doszły do pozycji decydentów, pomijały wszystkie konstytucyjne i polityczne ramy i nie widziały w tym niczego złego, ponieważ należą do [muzułmańskiego] narodu, a nie do państwa”.

Według Al-Sza'era, islamiści chcą odrzeć państwa arabskie nie tylko z ich narodowych tożsamości, ale także poddać je obcym siłom, głównie Iranowi.


"Tunezja otrząsnęła się z kurzu Bractwa Muzułmańskiego i położyła kres ich panowaniu, zapobiegając chaosowi i zawierusze w swoim kraju - powiedziała Amal Abdullah Al-Haddabi, autorka ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. – Tunezyjczycy, podobnie jak inni Arabowie, bardzo cierpieli pod rządami Bractwa Muzułmańskiego”.


Al-Haddabi wskazała, że przez minione dziesięć lat kolejne rządy tunezyjskie, które były zdominowane przez islamistów, nie potrafiły zdobyć jakichkolwiek osiągnięć dla ludności:  

"Wręcz przeciwnie, kraj doznawał nieustannego spadku na wszystkich poziomach i wkroczył w bezprecedensowy kryzys, który sięgnął szczytu w ciągu ostatnich dwóch lat z nieumiejętnością zarządzania pandemią COVID-19, co frustrowało Tunezyjczyków… Na poziomie ekonomicznym, bezrobocie urosło do 18%, według oficjalnych statystyk, a tunezyjska gospodarka skurczyła się w 2020 roku o 9%, w czasie, kiedy rząd pod kontrolą partii Ennahda nie był w stanie zająć się żadnym z rzeczywistych problemów”.

Na politycznym poziomie, dodała, islamiści zajmowali się niekończącymi się i jałowymi sporami z partiami politycznymi i państwowymi instytucjami w celu zachowania kontroli nad rządem, „wpędzając Tunezję w ciągłe kryzysy polityczne przez całe minione dziesięć lat”.


Według Al-Haddabi, tunezyjski prezydent był zmuszony do działania, kiedy zrozumiał, że kraj jest na drodze do chaosu i zniszczenia pod rządami Bractwa Muzułmańskiego.


"Podjął ten krok, by ratować swój kraj i jego ludność przed łapami Bractwa Muzułmańskiego, ich spiskami i mroczną polityką” - podkreśliła.

"To, co stało się w Tunezji, jest podobne do tego, co stało się w Egipcie w 2013 roku, kiedy egipski naród podniósł się przeciwko rządom Bractwa Muzułmańskiego i obalił ich po odkryciu ich wywrotowego projektu, potwierdzając raz jeszcze porażkę islamistów w zarządzaniu sprawami państwa. To, co zdarzyło się w Tunezji, jest bardzo ważne, chociaż jest bardzo spóźnione. Będzie miało ważne skutki dla całego ruchu Bractwa Muzułmańskiego w arabskim regionie, ponieważ potwierdza, że Arabowie nie mogą dłużej tolerować tej grupy i jej polityki”.

Saudyjski pisarz i dziennikarz, Abdel Aziz Chamis wyraził nadzieję, że to, co zdarzyło się w Tunezji, rozszerzy się na inne kraje arabskie. Wzywając Arabów, by wyciągnęli naukę z nieudanego doświadczenia islamistów w Tunezji Chamis wyliczył powody, dla których partia Ennahda poniosła porażkę:

"Ennahda nie potrafiła przedstawić alternatywnych programów do tych, które przyjął [obalony tunezyjski prezydent Zine El Abdinie] Ben Ali, przeciwko któremu zbuntował się naród w grudniu 2010 roku… Poniosła porażkę, bo nie była w stanie znaleźć realnych rozwiązań dla problemów Tunezji i ponieważ nie troszczyła się o służenie ludziom i poprawienie ich warunków życiowych”.

Chamis powiedział, że partia Ennahda zawiodła także dlatego, że nie potrafiła przekształcić się w polityczną partię w “nowoczesnym sensie tego słowa”. Partia, dodał, "nie była w stanie odejść z szeregów Bractwa Muzułmańskiego”.  


Innym powodem, dla którego tunezyjscy islamiści ponieśli porażkę, napisał Chamis, było to, że “nie wierzyli w demokrację w jej prawdziwym znaczeniu, włącznie z wolnością mediów, niezależnością sądownictwa i prawami ekonomicznymi i społecznymi”.


Islamiści, powiedział, "żyli w niebezpiecznym stania zaprzeczania i pogardy wobec rzeczywistości i to jest kolejnym przejawem porażki”. Chamis podkreślił także, że niektóre z zamachów terrorystycznych i zabójstw politycznych w Tunezji dokonały grupy związane z partią Ennahdah.


Wyraźnie, wielu Arabów jest zadowolonych, że rządy islamistów w Tunezji wreszcie skończyły się. Radość w krajach arabskich z powodu obalenia partii Ennahdah wysyła wyraźny komunikat reszcie świata przeciwko przyjmowaniu lub ugłaskiwaniu islamistów. Niestety, jest to komunikat, który nadal ignoruje wielu Palestyńczyków i przywódców na Zachodzie, którzy kontynuują poparcie dla Hamasu i wspieranych przez Iran islamistycznych grup, starających się zlikwidować Izrael i trzymać Palestyńczyków pogrążonych w nędzy i nieszczęściu.  


Arabs Celebrate Downfall od Tunisia’s Islamists

Gatestone Institute, 10 sierpnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Khaled Abu Toameh - urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, palestyński dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w "The Jerusalem Post", "Wall Street Journal", "Sunday Times", "U.S. News", "World Report", "World Tribune", "Daily Express" i palestyńskim dzienniku "Al-Fajr". Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.