Odpowiedź senatorowi Bernie Sandersowi


David Harris 2021-05-20

Senator Bernie Sanders.
Senator Bernie Sanders.

W “New York Times” (14 maja) senator USA, Bernie Sanders, napisał esej zatytułowany The U.S. Must Support an Evenhanded Approach in the Middle East (i, co niezwykłe, 24 godziny później zmieniono tytuł na: The U.S. Must Stop Being an Apologist for the Netanyahu Government”).

Jakikolwiek byłby tytuł, główna myśl uwag senatora pozostaje ta sama. Biorąc pod uwagę moment czasowy, oznacza to prawdopodobnie apel do Stanów Zjednoczonych o przesunięcie środkowej linii boiska w najnowszej rundzie wywołanego przez Hamas konfliktu z Izraelem. Przepraszam, co to jest zrównoważone podejście?

Czy chodzi o zrównoważenie między agresorem a ofiarą?

Między podpalaczem i strażakiem?

Między tyranią i demokracją?

Między marionetką Iranu a krajem, który Iran chce unicestwić?  

Między grupą uznaną za organizację terrorystyczną już przez administrację Clintona a wiernym sojusznikiem Ameryki?  

Między grupą, która skanduje “Śmierć Ameryce” a krajem, który zbudował pomnik dla ofiar 9/11?

Między jedną z najbardziej wstecznych grup na ziemi a jednym z najbardziej postępowych krajów świata?  

Między grupą, która odmawia praw kobietom, LGBTQ i mniejszościom, a krajem, który chroni tych praw?

Między grupą, która otwarcie dąży do unicestwienia Izraela, a krajem, który nie pozwala na to?  

Między ugrupowaniem, który używa swoich cywilów jako ludzkiej tarczy i krajem, który ochrania tarczą swoich cywilów?     


Między grupą, która trwoni cenne fundusze na budowanie tuneli pod granicą i produkcję śmiercionośnych pocisków, a krajem, który przeznacza cenne fundusze na budowę obrony przeciwko tunelom i systemów obrony przed pociskami?  

Nie, tu nie powinno chodzić o “zrównoważenie”. Jeśli chodzi o amerykańskie wartości i interesy, jest aż nazbyt jasne, gdzie one leżą.

Czy senator o tym wie, czy nie, takie amerykańskie zrównoważenie od dawna jest celem nieustępliwych wrogów Izraela.

Ich cel jest prosty: wbić klin między Waszyngton a Jerozolimę. Podważyć kluczowy filar międzynarodowego poparcia dla Izraela. Zakończyć specjalne stosunki USA-Izrael.

Według tego rozumowania, to znacznie osłabiłoby Izrael, ponieważ nie ma innego oczywistego kandydata na globalnej scenie – ani w niezmiernie ważnej Radzie Bezpieczeństwa ONZ – by zapełnić próżnię po Ameryce.

Oczywiście, miałoby to zgubne konsekwencje.

Byłby to afront wobec tego, kim jesteśmy jako naród i jakie są nasze podstawowe interesy. Jak pisałem, fundamentalna dychotomia między Hamasem a Izraelem nie mogłaby być silniejsza z amerykańskiej perspektywy.

Jest to zamykanie oczu na historię i na rzeczywistość. W 2005 roku Gaza miała szansę, po raz pierwszy w swojej historii, na własne rządy. Izrael, dla którego spokojny rozwój Gazy był niezmiernie ważny, nie może być obwiniany za siłowy zamach stanu Hamasu w 2007 roku i tragiczny kurs, jaki przyjął w kolejnych 14 latach.

I byłaby to porażka dla większej sprawy pokoju.

Izrael, który jest z grubsza biorąc wielkości Vermontu (gdzie mieszka Sanders, ale bez uprzejmych sąsiadów), osiągnął porozumienia pokojowe w regionie, ponieważ miał pełne poparcie USA. Mógł więc pozwolić sobie na podejmowanie bezprecedensowego ryzyka w kwestiach terytorialnych, jak w traktacie z Egiptem w 1979 roku, jak również osiągać porozumienia, takie jak cztery umowy o normalizacji stosunków w zeszłym roku, dla których Waszyngton, raz jeszcze, był kluczowy. 

Powiedzmy jasno: głównym beneficjentem “zrównoważenia” byłby Iran i inne ekstremistyczne siły w regionie, a to powinno być ostatnią rzeczą, jaką może chcieć Waszyngton.

W ostatecznym rachunku jednak chodzi o nie dające się ugasić pragnienie pokoju – rzeczywistego, trwałego pokoju.

Tutaj, senator Sanders nie ma poważnej odpowiedzi na to, jak do tego dojść poza wygłaszaniem mnóstwa ciężko “przebudzonych”, jednostronnych i podżegających wezwań skierowanych do swojej bazy.

Pierwsi przywódcy Izraela, których inspirowała wizja oświeconego socjalizmu, doszli w kwestii możliwości osiągnięcia pokoju do nieuniknionego wniosku w miesiącach przed odrodzeniem narodu w 1948 roku.

Zaledwie trzy lata po traumie Holocaustu pokój, niestety, nie miał nadejść szybko i łatwo, mimo wyciągniętej ręki ze strony Izraela od pierwszego dnia.  

Jeśli pokój miał kiedykolwiek nadejść, Izrael musiał najpierw przeżyć militarną kampanię, której celem było unicestwienie go – pięć armii arabskich zaatakowało 15 maja 1948 roku, pierwszego pełnego dnia niepodległości Izraela – a potem musiał dowodzić raz za razem, że aby przetrwać musi walczyć.

Tylko kiedy sąsiedzi zrozumieją, że Izrael jest tam na stałe – i, można dodać, że Żydzi są istotnie rdzennymi mieszkańcami Bliskiego Wschodu, a nie intruzami – będzie można zasadzić ziarna możliwego pokoju.  

A to, niestety, znaczy, że konieczny jest wizerunek siły, kiedy jest to potrzebne i to siły sprawowanej tak odpowiedzialnie, jak to tylko możliwe, coś, nad czym senator Sanders wydaje się ubolewać.

W doskonałym świecie nie byłoby to potrzebne. Właściwie to hebrajski prorok, Izajasz, należał do pierwszych, którzy sformułowali wizję idealnego świata: „Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny”.   

Ta wizja nie jest tylko wygodnym przedmiotem rozmów. Jest to żydowski kod genetyczny, jak w żydowskiej modlitwie o pokój, śpiewanej przy każdym nabożeństwie, “Oseh shalom bimromav…

Podobnie rewolucyjna koncepcja “B’tselem Elohim” — wszyscy ludzie są stworzeni na obraz Boga – jest również częścią tego genetycznego kodu. To znaczy, że opłakujemy, a nie świętujemy, utratę niewinnego życia, czy to w Gazie, czy gdzie indziej.

Ale Bliski Wschód, niestety, nie jest Nową Anglią Sandersa. Słaby nie przeżywa. Naiwny nie prosperuje. Bezsilny nie ma szans na pokój. Te pieśni, modlitwy i gawędy przy ognisku aż nazbyt często trafiają w próżnię.

Byłem w Izraelu może 100 razy. Nigdy, ani razu nie spotkałem izraelskiego żołnierza lub weterana, który mówiłby ze złośliwą radością o wojnie, o zwycięstwach lub o ofiarach drugiej strony. Ani nie spotkałem ani jednego Izraelczyka, który nie pragnąłby i tęsknił do pokoju.  

W odróżnieniu od Egiptu, Hamas nie dokonał fundamentalnej zmiany swojego myślenia od podżegacza wojennego do zwolennika pokoju. Jest to brutalny, teokratyczny reżim, który dąży do rozszerzenia swojej władzy i którego celem jest usuniecie Izraela i zastąpienie go kalifatem.

Jaka jest więc podstawa dialogu? Warunki zniknięcia Izraela?

Oczywiście, pokój zawiera się z wrogami, a nie z przyjaciółmi. Jednak, albo jedna strona poddaje się i podnosi białą flagę, albo następuje radykalna zmiana w myśleniu, jak to było z egipskim prezydentem Anwarem Sadatem.

Ani jedno, ani drugie nie zdarzyło się jak dotąd.

Izrael nie ma więc wyboru i musi żyć z Hamasem na swojej granicy, starać się najlepiej jak potrafi zniechęcać go do odpalania salw rakiet i do terrorystycznych ataków, pokazywać jasno, że walka nie jest z ludnością Gazy, ale z jej przywódcami i mieć nadzieję, że któregoś dnia obecny reżim zostanie zastąpiony przez inny, bardziej zainteresowany przyszłością. Jeśli to się stanie, region faktycznie może zrobić krok w kierunku pokoju.


Responding to Senator Bernie Sanders

Times of Israel, 16 maja 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

David Harris

Dyrektor wykonawczy American Jewish Committee (AJC),