Kiedy rakiety Hamasu uderzają w izraelskie domy, zapomnij o niuansach


Jonathan S. Tobin 2021-05-16

Uszkodzone domy w izraelskim mieście Petach Tikwa, w które uderzyły rakiety wystrzelone przez Hamas z Gazy na Izrael, 13 maja 2021. Zdjęcie Flash90.
Uszkodzone domy w izraelskim mieście Petach Tikwa, w które uderzyły rakiety wystrzelone przez Hamas z Gazy na Izrael, 13 maja 2021. Zdjęcie Flash90.

Nie ma dwóch równoprawnych opinii o tym konflikcie. Jeśli obchodzą cię Żydzi i Arabowie, to tych, którzy kłamią o apartheidzie i atakują cywilów, trzeba pokonać, a nie nagradzać.


Minęło niemal siedem lat od wojny z Gazą latem 2014 roku, ale dyskusja wokół obecnych walk toczących się między Izraelem a Hamasem wygląda, jak gdyby odbywała się według tego samego scenariusza. Tak samo jak wtedy podnosi się wiele głosów w obronie Izraela. Inni mówią, że popierają Palestyńczyków. Najbardziej jednak wpływowe głosy w mediach i popkulturze mówią nam, że mamy odrzucić narracje lub wersje historii każdej ze stron. Chcą, byśmy podjęli zniuansowaną dyskusję o konflikcie.  


Prawdą jest, że trzeba ubolewać nad ludzkim cierpieniem – niezależnie od tożsamości ofiary. Jest także prawdą, że stuletni konflikt między Żydami i Arabami jest skomplikowany i aż nazbyt często źle rozumiany. I, jak we wszystkich wojnach, po obu stronach są niewinne ofiary.


Choć przyznajemy, że to prawda, istnieją granice tego, co globalna perspektywa, w której notuje się grzechy obu stron, może nam powiedzieć, co rzeczywiście się dzieje. Instynktowną reakcją tych, którzy mówią, że obie strony są siebie warte, jest przekonanie, że wszystkie wojny są wyłącznie szaleństwem, w którym obie wojujące strony należy w równym stopniu potępić.


U podstaw starań promowania zabawy w „niuanse” w sprawie konfliktu między Izraelem a Hamasem jest jednak coś fundamentalnie nieuczciwego.

 

Są tacy, jak Jodi Rudoren, redaktorka “The Forward” (która poprzednio produkowała  wypaczone relacje “New York Timesa” z walk między Izraelem a Hamasem w 2012 i 2014 roku), którzy mówią nam, byśmy zapomnieli o historii konfliktu, ponieważ jest to niekończący się spór, który tylko przeszkadza obu stronom w pójściu naprzód i zawarciu pokoju.

 

Do pewnego stopnia to podejście stosuje Trevor Noah, prezenter znacznie ważniejszego forum, “The Daily Show,” upolitycznionego, komediowego programu telewizyjnego, z którego, niestety, wielu młodych widzów czerpie większość wiadomości dnia. Noah, urodzony w Południowej Afryce artysta komediowy, który pozuje w amerykańskiej telewizji na rozdawcę głębokich obserwacji, w równym stopniu lekceważy przeszłość, ponieważ – w jego wypaczonej wersji historii – jest to tylko niekończący się spór, w którym nikt nie ma racji.

 

W tego rodzaju komentarzach nie tyle chodzi o doprowadzenie do lepszego zrozumienia, ile o przedstawianie Palestyńczyków jako godnych współczucia słabszych, których prześladują Izraelczycy, rutynowo przedstawiani jako bezwzględni prześladowcy. Podpiera się to, jak to było w 2014 roku, statystyką. W chwili kiedy to piszę, siedmiu Izraelczyków zginęło od masowego ostrzału rakietami i pociskami prowadzonego przez Hamas i inne grupy terrorystyczne w Strefie Gazy na żydowskie miasta, miasteczka i wsie. Jako kontrast – około 100 Palestyńczyków zginęło w Gazie w wyniku uderzeń Izraelskich Sił Obronnych na pozycje Hamasu.


Wielu, ale nie wszyscy, zabici Palestyńczycy byli funkcjonariuszami Hamasu, odpowiedzialnymi za ataki na Izrael. Inni zostali zabici przez rakiety Hamasu, które spadły za wcześnie i uderzyły we własną ludność. Ważne jednak jest to, że arabscy cywile nie byli i nie są celem IDF. Część z nich zginęła, jak to się zdarzało w przeszłości, ponieważ mimo heroicznych wysiłków Izraelczyków, by ostrzec cywilów i umożliwić im ucieczkę ze stanowisk Hamasu i uderzać tylko w prawomocne militarne cele, terroryści używają cywilnych Palestyńczyków jako ludzkiej tarczy.

 

Podobnie jak wielu, którzy twierdzą, że stosują zniuansowane podejście, Noah oczekuje, że Izrael okaże większą powściągliwość. Według tego powszechnego argumentu reakcja żydowskiego państwa jest nieproporcjonalna, ponieważ w walkach ginie więcej Palestyńczyków niż Izraelczyków.


Mowa o proporcjonalnej reakcji jest zakłamana. Czy krytycy Izraela rzeczywiście byliby zadowoleni, gdyby Izrael odpowiadał na ataki Hamasu w podobny sposób, po prostu strzelając w kierunku palestyńskich centrów populacyjnych? Oczywiście, że nie.


Jeśli ginie większa liczba Palestyńczyków, to dlatego, że ich islamscy władcy uważają to za optymalny wynik, który pomaga im oczerniać Izrael. Gdyby dbali o ratowanie życia, budowaliby schrony dla swoich mieszkańców. Gaza, która ma najbardziej chyba na świecie wyszukany i rozległy system tuneli, ma schrony, ale one nie są dla ludzi. Są w nich rakiety, którymi ostrzeliwują Izrael, i są dla tych, którzy je odpalają.


Czy ci, którzy wysuwają takie argumenty, byliby szczęśliwsi, gdyby ginęło więcej Izraelczyków? Może. Ale niechęć znacznej części społeczności międzynarodowej, włącznie z tymi, którzy utrzymują, że reprezentują organizacje “praw człowieka”, do pociągnięcia Hamasu do odpowiedzialności, dobrze pokazuje, co jest złowrogiego w dyskursie o tym konflikcie.


Nie ma też żadne rzeczywistej moralnej równoważności w argumentach, które rzekomo były pretekstem decyzji Hamasu, by zasypać Izrael ponad 2000 rakiet i pocisków w tym tygodniu.


Mimo wypaczonych relacji o sprawie sądowej dotyczącej praw własności w Szejk Dżarrah w Jerozolimie, Żydzi nie kradli palestyńskiej ziemi. Twierdzenia o skandalicznym zachowaniu izraelskim na Wzgórzu Świątynnym są równie fałszywe, ponieważ tamtejsze meczety zamieniono na magazyny pocisków i fajerwerków użytych przeciwko policji, która starała się przywrócić porządek podczas rozruchów i prób zakłócenia żydowskich modlitw przy Ścianie Zachodniej.

 

Ani też nie ma miejsca na “bezstronne” argumenty o dziesięcioleciach palestyńskiego odrzucania propozycji pokojowych ani w sprawie tego, co nastąpiło, kiedy Hamas postanowił przelicytować dyktatora Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa i jego partię Fatahu, którzy wezwali do rozruchów w mieście, przez wystąpienia jako mocniejszy „obrońca” Jerozolimy i zaatakowanie Izraela gradem rakiet skierowanych na izraelskie miasta i wsie.


Częścią problemu jest także to, że ludzie po prostu rozkładają ręce w obliczu stopnia skomplikowania tego konfliktu i cierpień, jakie powoduje. Uznają wypowiadanie sądów o dwóch stronach konfliktu za rodzaj udzielania usprawiedliwienia wojny, zamiast moralnej reakcji na obronę niedoskonałej, niemniej funkcjonującej demokracji, przed agresją  terrorystycznych grup.


Niestety, wielu ludzi patrzy na Izrael przez soczewkę antysemickich postaw o Żydach i niechęci do prawa posiadania przez nich państwa. Dla ludzi na szybko rosnącym lewym skrzydle Partii Demokratycznej Izrael jest uciskającym państwem kolonialnym, które narzuca „apartheid” na niewinnych Palestyńczyków. Tę narrację słyszeliśmy o konflikcie w czwartek wieczorem, kiedy 11 lewicowych członków Kongresu przez godzinę mieszało Izrael z błotem i przedstawiało Palestyńczyków jako niewinne ofiary ciemiężącej siły.

 

Należy się uznanie dziewięciu innym Demokratom, którzy wcześniej wstali, żeby bronić Izraela i potępić Hamas.


Problemem tutaj nie jest tylko fakt, że lewicowy “Oddział” Demokratów urósł liczebnie. Ci, którzy mieszają Izrael z błotem, zdobyli wpływy, bo ich idee są obecnie modne. Ideologia intersekcjonalizmu, której nauczają, a w której państwo Izrael jest fałszywie oznakowane jako wyraz “białego przywileju” i “rasizmu” została formalnie zaakceptowana przez jej przyjęcie przez ruch Black Lives Matter oraz idee krytycznej teorii rasy, które leżą u podstaw jednego i drugiego.


To ustawia w niemożliwej pozycji ludzi, którzy twierdzą, że popierają Izrael przy równoczesnym poparciu dla tej ideologii, ponieważ to właśnie intersekcjonalność pozwala tym, którzy usprawiedliwiają rolę Hamasu – grupy, która przysięgła zniszczenie jedynego państwa żydowskiego na planecie – na udawanie, że bronią sprawiedliwości, a nie morderców.


Ci, którzy reagują na obecny konflikt pogardą dla obu stron i poszukiwaniem bezstronnej pozycji, czynią więcej szkody niż pożytku.


Kiedy islamistyczni terroryści zarzucają Izrael gradem rakiet i pocisków, nie wystarczy mówić o skomplikowaniu ani modlić się o pokój. Jedyną moralną rzeczą w obliczu oszczerstw rzucanych na Izrael jest potępienie kłamstw o apartheidzie i potępienie terroryzmu, a nie mówienie o powściągliwości obu stron.  


Jeśli obchodzi cię sprawiedliwość i życie Żydów i Arabów, jak również teoretyczna nadzieja na zakończenie konfliktu, musisz popierać starania pokonania Hamasu – nie ugłaskania lub nagrodzenia go, co może stać się, jeśli międzynarodowe naciski wymuszą zawieszenie broni zanim jego potencjał powodowania dalszych szkód zostanie wystarczająco zredukowany.


Do momentu, w którym Hamas zostanie praktycznie rozbrojony, cała mowa o niuansach po prostu pomaga tym, którzy umyślnie rozlewają krew tak Żydów, jak i Arabów, by wspierać własną agendę zakorzenioną w nienawiści. Ci, którzy nie potrafią tego pojąć, lub ci, którzy czepiają się ideologicznych tez o przywileju, by uzasadnić swoje stanowisko, nie wyrażają współczucia ani nawet neutralności. Pomagają w mordowaniu.


When Hamas fires missiles at Israeli homes, forget-nuance

JNS.Org, 14 maja 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.