Wstęga nienawiści Möbiusa


Peter Savodnik 2021-03-17


Można współczuć starym, którzy stworzyli tego raka. Chcieli tylko ugłaskać młodych. Nie mieli pojęcia, że rozbebeszają te instytucje, które powierzono ich ochronie przed dziećmi-idiotami. Starzy, tak zwane postępowe elity (tak zwane, ponieważ brakowało im jakiegokolwiek poczucia noblesse oblige), przeraźliwie bali się, że mogą znaleźć się po „złej stronie historii”. Chcieli, by młodzi – nowi radykałowie – lubili ich, obserwowali w mediach społecznościowych. Chcieli trzymać się władzy, a byli płytcy, pozbawieni kręgosłupa. Oślepieni.

Nowych radykałów, z których najgłośniejsze były bogate dzieci z wielkich miast, wiązały trzy pobudzające siły: antyrasizm, antysemityzm i opozycja wobec jakiekolwiek debaty o nowym radykalizmie, co znalazło swój wyraz w ich wrogości wobec wolności słowa. Te trzy wątki nie były oddzielone. Były splecione razem i nie dawało się ich rozplątać. Stanowiły wstęgę nienawiści Möbiusa.


Ich antyrasizm wobec tych, którzy nie poddali się nowomowie, był zwyczajnym rasizmem. Wiarą w genetyczne zło białych ludzi. Radykałowie nie tak to ujęli. Schrystianizowali swoją nienawiść. Zamienili białość w grzech pierworodny i opasali się kordonem przed oskarżeniami o nienawiść przez przedefiniowani jej; twierdzili, że można nienawidzić tylko z góry do dołu: silny może być rasistą; bezsilny nie może. Czarni antyrasiści po prostu „zwrócili krytyczną uwagę” na uciskanie ich przez białych ludzi. Biali antyrasiści okazywali skruchę.  


Ich antysemityzm był apoteozą ich antyrasizmu. Odział się, jak to jest dzisiaj konieczne, w antysyjonizm, co było niezwykłe, ponieważ na pierwszy rzut oka robiło wrażenie, że jest całkowicie niezwiązane z tematem. Co Izrael miał wspólnego z Georgem Floydem, równością lub „białą supremacją”? Nie było to jednak niezwiązane z tematem. To był logiczny  wynik długiej i niewygasłej nienawiści. W minionych czasach, oczywiście, nie-Żydzi mieli pełną swobodę prowadzenia wojny z Żydami. Jednak z nastaniem nowoczesności, na początku XVII wieku i z rozkwitem Oświecenia w XVIII wieku ten rodzaj jawnej nienawiści do Żydów stał się trudny do przełknięcia, co wymusiło zmianę pod koniec XIX wieku z nienawiści motywowanej  religią do nienawiści rasowej. Problemem z Żydami nie było to, do jakiego Boga się modlili ani też ich rzekomo zdeprawowane rytuały. (Dawno minęły dni oskarżania Hebrajczyków o robienie macy z krwi chrześcijańskich dzieci.) Problem z Żydami był biologiczny, co było bardzo nowoczesnym sposobem patrzenia na świat. #IFuckingLoveScience! Antysemityzm motywowany rasowo lub naukowo, nie był właściwie nienawiścią do Żydów. Nie był dobrowolnie wybraną nienawiścią. Było to godne pożałowania odkrycie, że ci ludzie, ci biedni, bladzi nibyludzie ze sztetli z ich zacofanymi, nieprzeniknionymi tradycjami, nie byli w pełni ludźmi. Stanowili gorszą rasę i, niestety, nic na to nie można było poradzić. Potem jednak – diabli nadali! - Cyklon-B, i już nie można było dłużej tak łatwo wykluczać ich jako gorszej rasy. Przez kilka lat nieżydowski świat jakby jakoś podziwiał Żydów. Kiedy błąkali się i byli wycieńczeni. Potem jednak rzeka nienawiści znalazła nowe ujście. Izrael, założony w 1948 roku przekształcił się w racjonalizację dla nowego antysemityzmu. Dzisiaj, dobry progresista nie nienawidzi Żydów jako Żydów lub jako przedstawicieli gorszej rasy, ale jako kolonizatorów ludzi kolorowych. Jako przedstawicieli kolejnego apartheidu. Ten Żyd jest reifikowaną wersją Żyda z wyobrażenia białego nacjonalisty: zamiast potajemnego narzucania swojej woli na modłę Mędrców Syjonu, uciska otwarcie w mundurze IDF z automatycznym karabinem wycelowanym w głowę Palestyńczyka. Jest wszechmocny, ale jego moc nie stoi w opozycji do białości, tak jak to rozumieją biali nacjonaliści, tylko wręcz ucieleśnia białość. Antysemityzm oglądany przez soczewkę nowego radykalizmu jest w rzeczywistości antykolonializmem, a antykolonializm jest w rzeczywistości antyrasizmem w jego najbardziej wydestylowanej postaci. Co znaczy, że nie może być antysemityzmem i jeśli mówisz, że jest, to jesteś anty-antyrasistą. A to jest najgorszą rzeczą, jaką ktokolwiek może być.


Nic z tego nie podlega dyskusji. Nowy radykalizm ma intelektualny blichtr — krytyczną teorię rasy, lewicowy  identytaryzm — ale to jest tylko połysk, którego celem było nadanie nieuzasadnionej powagi, naukowości, całemu projektowi. Były intrygujące aspekty tej naukowości – na przykład, krytyka Derricka Bella Ruchu Praw Obywatelskich i sposoby, na jakie ta krytyka zazębia się z rozumieniem władzy przez Foucaulta. Nowy radykalizm nie ograniczał się jednak do kampusów. Przeniknął, w różnym stopniu do większości wielkich, amerykańskich instytucji, włącznie z Partią Demokratyczną,  federalną i stanowymi biurokracjami, tradycyjnymi mediami, Hollywood, Doliną Krzemową i setkami pozornie staromodnych przedsiębiorstw międzynarodowych, i zastygł w zestaw wierzeń religijnych – w dogmat. Nie była to filozoficzna debata, obóz lub szkoła myśli. Było to jak korporacyjne myślenie zbiorowe i miało własny żargon i rytuał, i oczywiście, obracało się wokół garści podstawowych przekonań. Wśród nich było założenie, że systemowy rasizm jest wszechobecny i że podtrzymuje go wyjątkowo nikczemna “białość”, i że nie ma znaczenia, jak poprawna lub moralna może być każda konkretna biała osoba, ponieważ wszyscy biali ludzie odnoszą korzyści z tego samego rasistowskiego systemu, któremu, jak twierdzą, sprzeciwiają się, ale właściwie nie chcą go zdemontować. Obrońcy Prawdy musieli wyczuć, że ten dogmat nie może trwać wiecznie. Jest poddany nieustannej obserwacji. Tak jest nawet w stosunkowo niewolnych społeczeństwach, a szczególnie w kraju takim jak Stany Zjednoczone.  Dla ograniczenia tej obserwacji Przebudzeni powiedzieli nam, że obserwujący są rasistami i powtarzali to coraz częściej i coraz bardziej ogłuszającymi głosami w swoich mediach społecznościowych. Kim innym mogły być te wyrzutki? Z pewnością nie można być wyznawcą wiary, jeśli kwestionuje się, nie mówiąc już o odrzuceniu, którejkolwiek z centralnych zasad tej wiary. Ci, którzy kwestionowali oskarżenia o rasizm rzucane na kwestionujących, dowiadywali się, że wolność słowa jest białym przywilejem, czymś, o co mogą troszczyć się tylko beneficjenci systemowego rasizmu. Mówiono im, że oni także są rasistami. Wkrótce nikt nie chciał być kojarzony z kwestionującymi wiarę ani z kwestionującymi krytyków kwestionujących. Wkrótce nikt nie chciał mówić ani pisać niczego, co można było uważać za rasistowskie, lub zbliżone do rasizmu lub tylko niewystarczająco antyrasistowskie. Jak naprawdę możemy wiedzieć, co miliony ludzi myślą o kolorze skóry innych ludzi? Czy różne wyniki z konieczności są dowodem systemowego rasizmu? Dyskurs wtopił się w mocne, nudne płótno malarskie dobra i zła. Niuans był rasistowski. Wszystko poza parametrami nowego radykalizmu było rasistowskie. Niewielu wykraczało poza te parametry. To byłoby złe dla reputacji.


W ten sposób podtrzymywała się i podtrzymuje wieloaspektowa nienawiść – nienawiść do liberalizmu, pluralizmu, kapitalizmu, wiedzy, sztuki, innowacji. Ta nienawiść od lat krążyła po dziedzińcach uniwersyteckich, ale obecnie ma przerzuty, dotarła w medialną przestrzeń, na rynki, opanowała wielkie miasta, biura i wewnętrzne sanktuaria tego, co kiedyś nazywano Establishmentem.


Starzy, kurczowo trzymając się władzy, nie mają odwagi i hartu ducha poprzednich klas strażniczych, by stawić opór. Nie chodzi tylko o to, że boją się młodych. Nie wiedzą, kim mają być ani jaka jest ich rola, a jaka nie jest. Można wyczuć, że oderwali się od przeszłości i że uważają, iż nie mają żadnych zobowiązań wobec przyszłości. Denerwują się o swoje sieci społeczne. Brakuje im powagi i rezerwy, człowiek życzyłby sobie, by mieli więcej godności. Są prostakami, a ich prostactwo czyni z nich małych, nieudolnych i małostkowych ludzi.


Końcowa myśl: Przebudzeni rzadko, jeśli kiedykolwiek, bronią szczegółów swoich przestępstw przeciwko przyzwoitości i sprawiedliwości. Socjalizują je. Przedstawiają swoją tłuszczę i oszczerców jako niezbędne salwy w historycznej walce przeciwko niesprawiedliwości. Robią to, ponieważ nie daje się uzasadnić dyskryminacji kogokolwiek na podstawie jego niezmiennych cech i oni to wiedzą, i wie to każdy, kto pozostaje obok w milczeniu. A robią to, ponieważ są radykałami. Nihilistami. Ich celem jest niszczenie. Starzy, ludzie, których zadaniem było zapewnienie, że ta niedorzeczność nigdy nie zwycięży, są bezużyteczni. Potrzeba nam nowych starych – nowych nudnych, zrzędliwych, marudnych ludzi przesiąkniętych mądrością i perspektywą, tych, którzy byli wcześniej, tych, którzy nie potrafią poruszać się na Twitterze, tych, którzy nie mają pojęcia, co to znaczy „sygnalizować” lub „odczytać salę”, którzy powiedzą to, co musi zostać powiedziane, a mianowicie: „Starczy – nie tak się zachowujemy”.  

 

A Mobius Strip of hate

6 marca 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Peter Savodnik

Amerykański dziennikarz, współpracował z Vanity Fair, publikował w „Guardianie”, „New York Times”, “The Atlantic” i innych. Jest autorem głośnej książki The Interloper: Lee Harvey Oswald Inside the Soviet Union opublikowanej w 2013.
Twitter: @petersavodnik