Amerykański pisarz ogląda Europę


Andrzej Koraszewski 2021-02-04


Bruce Bawer urodził się w 1956 roku. Jego ojciec był Amerykaninem polskiego pochodzenia, któremu rodzice dali na imię Tadeusz Kazimierz, próbując tymi imionami polskich bohaterów amerykańskiej rewolucji zbudować pomost między starą i nową tożsamością. Dziadek Bawera wyemigrował do Stanów jeszcze przed pierwszą wojną światową, babka w trakcie wojny, poznali się już w wolnym świecie. Badając drzewo genealogiczne rodziny ze strony matki Bawer znalazł imigrantów z Anglii, Walii, Szkocji, Francji i Holandii. Urodził się w Nowym Jorku i długo sądził, że tam również umrze, był przekonany, że Europa to takie miejsce, z którego się ucieka. Dlaczego w końcu przeniósł się na stałe do Europy i dlaczego boi się o jej przyszłość?

Niektórzy uważają go za konserwatystę. Ciekawy przypadek konserwatysty. Studiował literaturę angielską, zaczynał swoją karierę jako krytyk literacki i poeta. Pierwsza jego książka, która wzbudziła zainteresowanie szerszej publiczności, to A Place at the Table: The Gay Individual in American Society (Miejsce przy stole. Gej w amerykańskim społeczeństwie). Inna Stealing Jesus. How Fundamentalism Betrays Christianity (Kradnąc Jezusa. Jak fundamentalizm zdradza chrześcijaństwo), to opowieść o protestanckich fundamentalistach, jego najgłośniejsza książka While Europe Slept (Kiedy Europa spała) traktuje o zagrożeniu Europy przez fundamentalizm islamski. Jego konserwatyzm, to konserwatyzm człowieka, który odmawia oddawania pokłonów tyranom, upiera się przy tolerancji i jednostkowej wolności i sprzeciwia się stadnemu myśleniu. Jest to z pewnością konserwatyzm, który zasługuje na uwagę.         


Polskie tłumaczenie Kiedy Europa spała zostało właśnie wydane nakładem wydawnictwa „Stapis” w tłumaczeniu Tadeusza Skrzyszowskiego. Pierwsze wydanie ukazało się w Stanach Zjednoczonych w 2006 roku i szybko zostało przełożone na kilkanaście języków. Polski czytelnik otrzymuje tę książkę z dużym opóźnieniem i może wyraźniej zobaczyć jak bardzo koleje lata potwierdzały obserwacje i wnioski Bruce’a Bawera.


Ta książka ukazuje się w tym samym czasie co nowe, krytyczne, wydanie polskiego tłumaczenia Mein Kampf. Tłumacz książki Adolfa Hitlera, profesor Cezary Król  w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” mówił, że ta książka jest przewodnikiem, jak zbudować państwo totalitarne, że Hitler ostatecznie zrobił to wszystko, co zapowiadał. Dziennikarz zapytał profesora Króla, czy „znając dziś konsekwencje tego, co zawarte jest w książce Hitlera, nie sposób nie pomyśleć, czy my dziś nie lekceważymy jakichś podobnych, oczywiście przy uwzględnieniu różnic historycznych, sygnałów”. Profesor Cezary Król odpowiedział:

„Tu i ówdzie obserwujemy działania polegające na demontażu systemu demokratycznego i warto się zastanowić, czy nie przypominają tego, co w formie embrionalnej czy zawoalowanej znalazło się w „Mein Kampf”. Warto być czujnym, do tego powinna skłaniać uważna lektura edycji krytycznej tej książki.”

To szalenie interesujące, bo ani dziennikarz, ani współczesny krytyczny tłumacz tej książki nie zadają sobie pytania o historię powojennych (bezkrytycznych) wydań Mein Kampf. Być może nawet nie wiedzą, że wielomilionowe nakłady książki Adolfa Hitlera ukazywały się i nadal ukazują się po arabsku, w farsi i po turecku, że w 1967 roku Mein Kampf znajdowano w plecakach poległych żołnierzy egipskich, że dziś Mein Kampf można zobaczyć w oknach wystawowych niemal każdej księgarni w Damaszku, w Bejrucie, Istambule czy w Teheranie.


W Turcji bezkrytyczne wydanie Mein Kampf sprzedaje się jak ciepłe bułeczki.



Egipski intelektualista wypłakiwał się do Piotra Ibrahima Kalwasa, że książka Hitlera jest jedyną pozycją z kultury europejskiej, która odcisnęła niezatarte piętno na kulturze arabskiej. Pierwszy perski przekład Mein Kampf opublikowano w Teheranie w 1938 roku z wielką pochwałą koncepcji głoszącej wyższość rasy aryjskiej nad innymi. Dziś nowszy przekład na język farsi można nabyć dość tanio w Iranie, ale w Europie kosztuje już całe 60 euro. 


Być może ta popularność książki Adolfa Hitlera pozwala zrozumieć, dlaczego oddziały Strażników Rewolucji Islamskiej pozdrawiają się rzymskim salutem. Ten sam salut widzimy na zdjęciach bojowców Hezbollahu, partyzantów Huti, Hamasu, ale również policji tureckiej, czy palestyńskiego Fatahu.         


Bruce Bawer nie pisze o tym europejskim dziedzictwie w islamskim fundamentalizmie. Obserwuje jak ten fundamentalizm odciska się na postawach i zachowaniach przybyszów z świata islamu i jak zaczyna niszczyć od środka kulturę polityczną opartą na wartościach oświecenia.


Czy jest możliwe, że nie tylko odwracamy głowę od tego zagrożenia, ale, że pojawiła się tendencja niszczenia każdego, kto odważa się je dostrzegać i pokazywać mechanizm jego działania?       


Opowieść amerykańskiego pisarza zaczyna się w 1997 roku, kiedy przenosi się ze swoim partnerem z Nowego Jorku do Amsterdamu, gdzie para gejów nie robi na nikim najmniejszego wrażenia. To miasto wydawało mu się oazą przyszłości, miejscem, gdzie  homofobia była nieobecna, gdzie ludzie nie gonili tak wściekle za sukcesem jak Amerykanie, a słowo sekularyzm oznacza zniknięcie religii zarówno ze sceny politycznej, jak i z publicznego dyskursu. Bawer podziwiał flegmę i pogodę ducha Holendrów, przeciwstawiając ją agresji mieszkańców Nowego Jorku, a jednak to w Amsterdamie po raz pierwszy w życiu nożownik zażądał od niego pieniędzy i odszedł zdumiony, kiedy Bawer odruchowo warknął, żeby zjeżdżał. Przyglądał się nowemu dla niego światu, zauważając, że imigranci przyjeżdżali do Ameryki, żeby zostać Amerykanami, widział, że tu imigranci z muzułmańskiego świata przyjeżdżali, żeby skorzystać z dobrodziejstw demokracji, ale odrzucali samą ideę demokracji, zamykali się w swoich gettach i odrzucali tych, którzy chcieli się integrować. Nie tylko odrzucali, prześladowali, a czasem zabijali własne córki i grozili śmiercią każdemu, kto porzucał islam.


Bruce’a Bawera, przybysza z innego świata, zdumiewało, że widzi coś, czego jakby Holendrzy nie widzieli, od czego odwracali oczy, co nie trafiało na łamy gazet i czego unikano w rozmowach. Pojawiły się dzielnice, których należało unikać, ale przecież reszta świata była normalna. Polityczna poprawność kazała o pewnych rzeczach milczeć, ich poruszanie w rozmowach było nietaktem.          


Wyrafinowani intelektualiści są celebrytami, dyktatorami intelektualnej mody, nieodmiennie całkowicie ignorującej rzeczywistość. Należy się pokazywać z właściwymi ideami i patrzeć z pogardą na wszystkich innych. W 1999 roku Bruce Bawer przenosi się ze swoim partnerem do Oslo. Holandia jest pępkiem Europy, Norwegia to jej peryferie. A jednak okazuje się, że te kraje są do siebie dziwnie podobne. W obydwu ludzie noszą dokładnie te same klapki na oczach i są przerażeni na każdą propozycję ich zdjęcia. Kiedy muzułmański imigrant atakuje na ulicy przechodnia, policja radzi, żeby machnąć ręką, kiedy imam w meczecie wzywa do nienawiści, dziennikarze wolą sprawę zignorować, kiedy w szkole muzułmańskie dzieci prześladują dzieci miejscowe, rodzice są proszeni, żeby „nie prowokować”.


Bruce Bawer zauważa, że europejska różnorodność prasy jest iluzją, że główne gazety zgodnie ignorują jedne tematy i eksponują inne. Ze zdumieniem ogląda prasę francuską, niemiecką, skandynawską i widzi dziennikarstwo robione na jedno kopyto. Na przełomie tysiącleci sprawa muzułmańskiej imigracji stawała się coraz bardziej widoczna.

Chociaż imigracja i integracja stawały się głównym punktem spornym w Europie, to kiedy pierwszy raz przybyłem do Oslo, nie stanowiły nawet przedmiotu dyskusji. W tej kwestii „jedyna idea” głoszona przez państwo „jednej idei” była  jasna: „muzułmanie w Europie to kolorowy, wzbogacający nas nabytek”.

Dwadzieścia lat temu Bawer zauważał, że fiksacja na kolorze skóry była drwiną z idei Martina Kinga Lutra, abyśmy dostrzegali człowieka, a nie kolor jego skóry. Opinie dziennikarzy i polityków na temat imigrantów ocierały się o groteskę. Brak zdolności rozróżniania ludzi, ich poglądów i zachowań oraz wręcz potępianie tych imigrantów, którzy głosili pochwałę wartości kraju swoich gospodarzy. Dostrzeganie problemów groziło natychmiastowym oskarżeniem o rasizm. 


Książka Bruce’a Bawera jest opowieścią wędrowca, osobistych obserwacji, nieustannych porównań, czasem bardziej, czasem mniej przekonujących generalizacji. Wcześnie zauważał, że Europa spała.


11 września 2001 roku siedząc przy swoim biurku w Oslo zajrzał do wiadomości. W chwilę później oglądał uderzenie drugiego samolotu w wieżę WTC.

„Dla mnie, podobnie jak dla milionów innych, następnych kilka godzin było czasem całkowitej przemiany.


Nigdy wcześniej nie czułem się bardziej Amerykaninem. Jednocześnie czułem naglącą potrzebę jedności między dwoma kontynentami, które nazywałem domem.  Zwolennicy radykalnego islamu, którzy zdobyli przyczółki w miejskich centrach Europy Zachodniej, teraz zaatakowali moje miasto rodzinne – metropolię, która – bardziej niż inne - jest dla świata symbolem  wszystkiego, co Zachód sobą reprezentuje, a czym fundamentalistyczni muzułmanie pogardzają.”

Dla niego, w ciągu kilku minut świat stał się mniejszy, a Nowy Jork i Oslo stały się jednością. Europa i Ameryka tworzyły razem Zachód, bastion demokracji i po raz kolejny stanęły przed wspólnym wrogiem. Tymczasem ludzie nie chcieli tego zauważyć. Woleli twierdzić, że to atak na amerykański imperializm, niektórzy nawet upatrywali w terrorystach sojuszników do walki z Ameryką. Naiwność i tchórzostwo walczyły z sobą o lepsze. Z jednej strony nie chciano widzieć, że po drugiej stronie jest najbardziej antydemokratyczna siła we współczesnym świecie -  traktujący dosłownie Koran religijny fanatyzm, podbudowany przyniesionym z Europy dziedzictwem Mein Kampf i Protokołów mędrców Syjonu. Bawer patrzył ze zdumieniem jak Skandynawowie powtarzają bezmyślnie, że „Żydzi są dzisiejszymi nazistami”. Zauważa, że od 2000 roku antysemityzm zaczyna przybierać rozmiary epidemii we Francji. Palenie synagog, atakowanie szkół i sklepów, napadanie na dzieci i strzelanie do autobusów szkolnych. Na muzułmańskich demonstracjach słychać okrzyki „śmierć Żydom”. Zastanawia się, skąd się wzięło to rozpowszechnienie antysemityzmu w Europie, nie wiedząc jeszcze, jak szybko ta fala dotrze do Ameryki.       

Bruce Bauer nazywa pierwsze lata naszego tysiąclecia ”momentem weimarskim Europy”. Zastanawia się, czy ruch liberalny zdoła się przeciwstawić antydemokratycznej fali, zarówno przychodzącej z zewnątrz, jak i wzbierającej od środka. Gdzie są ci liberałowie odmawiający maszerowania z oszalałą lewicą i równie oszalałą prawicą? Okazują się samotnikami, których głos ginie we wrzawie werbli.


Po zamordowaniu holenderskiego reżysera Theo van Ghoga obserwuje ze zdumieniem oskarżanie zamordowanej ofiary i Ayaan Hirsi Ali, której morderca zagroził śmiercią. Zaledwie dwa miesiące wcześniej muzułmańscy fanatycy zaatakowali szkołę w Biesłanie. Każdy atak tego koszmarnego fanatyzmu muzułmańskiego tłumaczony był inaczej, teraz winny był Putin i jego stosunek do Czeczenii. Wszystko się zgadzało oprócz jednego, że ten muzułmański fanatyzm miał swoje źródło w ideologii. W ideologii nauczanej w meczetach i podsycanej przez politycznych przywódców w Ankarze, Teheranie, Bagdadzie. Ci przywódcy często walczyli między sobą, ale używali tego samego narzędzia – radykalizacji młodych ludzi pod hasłem „islam zdobędzie świat”. Dania, która próbowała wprowadzić bardziej wyważoną politykę imigracyjną, została w 2004 roku oskarżona przez Radę Europy o naruszanie praw człowieka. W 2004 roku sprawa polityki imigracyjnej była już wyraźnie tematem numer jeden w wyborach w różnych krajach, podnosząc gorączkę, ale jeszcze bardziej tłumiąc jakikolwiek racjonalizm w dyskusjach na ten temat. Lewica walczyła z prawicą, gubiąc po drodze rzeczywisty problem. Krytyka chrześcijaństwa była oczywistym prawem, ale nazwanie islamu podłym i fałszywym prowadziło w wielu krajach europejskich do aresztowania. Prezentacja chłodnych analiz pokazujących fakty radykalizacji i przestępstw imigrantów kończyła się zwolnieniem z pracy.


Na ostatnich stronach swojej książki Bawer pisze, że w całej zachodniej Europie władze tłumiły wolność słowa, wielu artystów, pisarzy, dziennikarzy zaczęło stosować ostrą autocenzurę, rozpoczęło się polowanie  na czarownice obejmujące imigrantów z muzułmańskiego świata pokazujących istotę nieludzkiej fanatycznej ideologii. Życie miało być wygodne, bezpieczne i obfitujące w nagrody, więc przymknęli oczy na niebezpieczeństwo, które miało ich zniszczyć.


Ta książka odczytywana w 15 lat po jej pierwszym wydaniu skłania do ponurych myśli. Oczekiwanie na jakiś zwrot w kierunku racjonalizmu wydaje się dziś naiwnością. Wydaje się, że politycy nie chcą usłyszeć wołania imigrantów z muzułmańskiego świata, którzy sami byli kiedyś zradykalizowani i zdołali się wyrwać z przeklętego kręgu. Jednym z wielu takich imigrantów jest pochodzący z Egiptu amerykański lekarz internista Tawfik Hamid, autor książki opisującej jak działa radykalny islam, który niedawno zaproponował prostą miarę zradykalizowania, test badający głębię przepaści między ideologią islamskiego fundamentalizmu a demokracją. Hamid pisze:

„W oparciu o własne doświadczenie byłego islamskiego radykała, który wstąpił do grupy Dżammaa Islameia w Egipcie pod koniec lat 1970., stworzyłem praktyczne miary, by zdefiniować islamski radykalizm. Nazywam to Radical Islam Support Test (RIST):

  • Apostaci: czy popierasz zabijanie ich? Czy porzucenie wiary islamu powinno być karane śmiercią?
  • Barbarzyńskie traktowanie kobiet: czy bicie kobiet jest w jakichkolwiek sytuacjach  do zaakceptowania, a jeśli nie, czy odrzucasz nakazy prawa islamskiego, które sankcjonują bicie kobiet? Czy akceptujesz także kamienowanie kobiet za popełnienie cudzołóstwa?
  • Nazywanie Żydów świniami i małpami: czy wierzysz, że Żydzi są w jakikolwiek sposób podludźmi, a jeśli nie, czy odrzucasz koraniczną interpretację, która twierdzi (Koran 5:60), że są?
  • Ogłaszanie świętej wojny: czy popierasz ogłaszanie świętej wojny przeciwko nie-muzułmanom, by podporządkować ich islamowi? Czy wierzysz, że jest słuszne i rozsądne oferowanie nie-muzułmanom trzech opcji – nawrócenia, płacenia podatku dżizja lub śmierci?  
  • Niewolnictwo: czy popierasz branie do niewoli niemuzułmańskich kobiet i odbywanie z nimi stosunków seksualnych jak z konkubinami? Jeśli nie, czy odrzucasz te interpretacje islamskiego prawa rządzącego ma malakat aymanukum ("kogo posiadasz"), które uzasadniają takie postępowanie?
  • Walka z Żydami: Czy popierasz wieczną wojnę przeciwko Żydom, by ich eksterminować, a jeśli nie, czy muzułmanie podżegający do takiej wojny powinni być karani?
  • Zabijanie gejów: czy wierzysz, że jest akceptowalne zabijanie homoseksualistów, a jeśli nie, czy odrzucasz te edykty prawa szariatu, które twierdzą, że jest to dozwolone?

Można także dołączyć inne miary islamskiego radykalizmu, takie jak akceptacja małżeństw z dziećmi, uważanie życia muzułmanów za cenniejsze niż nie-muzułmanów i akceptowanie siły lub przemocy, by narzucić islamskie wartości religijne na innych.”

Nie wiem, co trzeba, ani co można zrobić, aby odwrócić bieg rzeki, wiem, że najgorsze, co możemy zrobić, to nadal zamykać oczy i udawać, że nic się nie dzieje.