Oskarżenie Izraela o “apartheid” przez B’Tselem ukrywa jego złowrogą agendę


Seth J. Frantzman 2021-01-17


Izraelska grupa praw człowieka, B’Tselem, znalazła się w ubiegłym tygodniu na czołówkach gazet na całym świecie z powodu ich twierdzenia, że Izrael jest reżimem “apartheidu”. Nie jest to nowe oskarżenie.   


To, że właśnie izraelska grupa użyła tego języka, zwróciło szczególną uwagę.


Tym, co wyróżniało wypowiedź B’Tselem, był fakt, że nie miała ona nic wspólnego z rozwiązaniem w postaci dwóch państw. Orędowali za znacznie bardziej złowrogą agendą.


W swoim raporcie grupa stwierdziła, że Żydzi i Palestyńczycy żyją “między rzeką Jordan a Morzem Śródziemnym pod jednym rządem”. Jako jedyna siła i władza, twierdziła B’Tselem, Izrael umieszcza jeden naród ponad innym – innymi słowy „apartheid”.


“Nie można przeżyć ani jednego dnia w Izraelu-Palestynie bez poczucia, że to miejsce jest nieustannie manipulowane, by uprzywilejować jeden naród i tylko jeden naród” – utrzymywał na łamach brytyjskiego „Guardiana” Hagai el-Ad, dyrektor wykonawczy B’Tselem.


To jest oszustwo. W rzeczywistości obszar między rzeką Jordan a Morzem Śródziemnym składa się z trzech różnych jednostek politycznych: Izraela, Autonomii Palestyńskiej i rządzonej przez Hamas Gazy.


Jak mogą Żydzi być uprzywilejowani w Gazie, która jest Judenrein, i gdzie rządzi antysemicka grupa terrorystyczna? Czy Żydzi są uprzywilejowani w Ramallah, pod rządami ludzi, którzy głoszą rewizjonizm Holocaustu i odmawiają narodowi żydowskiemu historycznych związków z ziemią Izraela?  


Wydumanie tego nonsesownego oszczerstwa “apartheidu” jest próbą wciśnięcia milionów Palestyńczyków do jednego państwa, które nigdy nie istniało i w którym nie chcą oni żyć. Pasuje to jednak do agendy tych, którzy pragną szkalować Izrael. Jeśli przedstawiasz ten obszar jako będący pod jedną władzą, jak Afryka Południowa, to Izrael zawsze jest u władzy, a Palestyńczykom odmawia się ich praw. Zatem – istnieje apartheid.  


Jako sposób dalszego umocnienia tego twierdzenia B’Tselem oskarżyła Izrael o to, że prawo “narodowego państwa” dało Żydom dodatkowe przywileje. Nawet gdyby było to prawdą, to wiele krajów wynosi jedną grupę ponad drugą, od Malezji do Pakistanu i Turcji. Gdyby to była forma apartheidu, to połowa świata byłaby reżimami apartheidu.


W rzeczywistości państwo żydowskie od dziesięcioleci stara się uwolnić od rządzenia Palestyńczykami. W latach dziewięćdziesiątych przekazało im kontrolę nad znacznymi częściami terytoriów i jednostronnie wycofało się z Gazy po drugiej intifadzie.


W rzeczywistości, jeśli jest tam rząd apartheidu, który rządzi na podstawie zinstytucjonalizowanej dyskryminacji, to jest nim rządzona przez Hamas Gaza, rzeczywista, religijna, suprematyczna etnokracja. W odróżnieniu od tego Izrael jest jednym z najbardziej zróżnicowanych krajów świata, z Arabami jako członkami Knesetu.


Prawdziwym problemem jest to, że te oskarżenia są częścią szerszej agendy. Koncepcji, że Izrael istnieje jako jedno państwo, obejmujące Gazę i Zachodni Brzeg, coraz częściej używają antyizraelscy aktywiści na Zachodzie, którzy starają się promować to jako rozwiązanie. Ich celem jest zmuszenie Izraelczyków i Palestyńczyków do stworzenia jednego państwa, co obie strony dawno już odrzuciły.


Dr Sara Yael Hirschhorn, autorka City on a Hilltop, napisała niedawno, że “B'Tselem powinna być uczciwa w sprawie tego, że jej celem jest rozwiązanie w postaci jednego państwa między rzeką a morzem i wymazanie żydowskiego charakteru państwa Izrael”.  


Kiedy lewicowy dziennikarz, Peter Beinart, argumentował w ubiegłym roku na rzecz “rozwiązania w postaci jednego państwa”, nie przeprowadził żadnych konsultacji z Palestyńczykami. W lipcu 2020 roku Beinart razem z innymi znanymi progresistami brał udział w panelu debatującym o “możliwości dwunarodowego państwa ‘Izrael-Palestyna’ jako alternatywnej drogi w przyszłości”.


Żaden Palestyńczyk nie brał udziału w tym czysto żydowskim panelu. Jako ironia na marginesie dyskusji o “apartheidzie”, często jest widoczny apartheid w lewicowych panelach dyskutujących takie sprawy: Palestyńczycy są systematycznie wykluczani przez izraelożerczą, radykalną lewicę i nie mogą wyrazić swoich opinii.


Dowody pokazują, że Palestyńczycy nie chcą głosować w izraelskich wyborach, niezależnie od tego, ile razy aktywiści twierdzą, że wyklucza się ich z głosowania. Chcą głosować na własnych przedstawicieli. Tylko dwa procent Palestyńczyków z wschodniej Jerozolimy oddaje głos w wyborach do władz miejskich Jerozolimy. I nie ma żadnych dowodów na to, że ludność w Gazie chce być rządzona przez Izrael i głosować na członków Knesetu.


Faktem jest, że mimo twierdzeń B’Tselem, nie jest tak, że jeden rząd rządzi wszystkimi między rzeką a morzem. Izraelczycy i Palestyńczycy wcale nie chcą żyć w jednym państwie. Mogą mieć problemy z rozwodem – i władza wojskowa Izraela na Zachodnim Brzegu może być niedoskonała – ale Izraelczycy i Palestyńczycy połączą się, by sprzeciwić się próbom narzucenia im jednego państwa.  


W istocie, poparcie lewicy dla jednego państwa jest pozostałością kolonialnej ery brytyjskiego mandatu, który rządził całym obszarem. Dyskusje o tym są paternalistyczne, rzadko obejmują mówiących po hebrajsku Izraelczyków lub mówiących po arabsku Palestyńczyków. Niemal nikt, od Gazy do Ramallah, od Hajfy do Aszdod, rzeczywiście nie chce być zmuszony do życia razem po latach działania na rzecz rozdzielenia się. A już szczególnie przez zachodnich liberałów.

 

B’Tselem’s Israel ‘apartheid’ accusation masks its own sinister agenda

Jewish Chronicle, 14 stycznia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Seth J. Frantzman


Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na  Hebrew University w Jerozolimie.