Książka, której jeszcze nie możesz przeczytać


Anjuli Pandavar 2020-12-01


Od redakcji „Listów z naszego sadu”


Brytyjska pisarka, Anjuli Pandavar urodziła się w Republice Południowej Afryki, w rodzinie muzułmańskiej. Ostatecznie porzuciła wiarę na studiach, ale religia nie zamierzała porzucać jej. Islam domaga się kary śmierci dla apostatów. Możesz uciec w inny świat, udawać, że cię nie ma. Możesz również uznać, że nie zgadzasz się na barbarzyństwo, ani na zagrożenie własnego życia, ani  na zagrożenie innych. Możesz również próbować walczyć. Za pozwoleniem Autorki publikujemy tu fragment wstępu do nowej książki Anjuli Pandavar, książki która jeszcze nie została opublikowana. The Muslim’s Inner Struggle & The Apostate nie jest tylko kolejną pozycją wśród wielu publikacji byłych muzułmanów, jest potężnym manifestem przeciw najbardziej barbarzyńskiej religii w dzisiejszym świecie.


                                                          ***               

Części tej książki z pewnością podchwycą bigoci wszelkiego rodzaju, włącznie z nazistami. Nie jest to powód, by jej nie pisać. Rzadko kiedy prawda nie była nadużywana lub wykorzystywana do szkodliwych celów. Wiedza, że ogień można kontrolować, doprowadziła do najrozmaitszego rodzaju koszmarów, ale czy ktokolwiek na poważnie twierdziłby, że wiedza o ogniu powinna być zabroniona, ponieważ ktoś może spalić miasto? Mamy podpalenia, piromanów, pożogi i wojny, niemniej nadal tu jesteśmy, cywilizacja – nie do pomyślenia bez wiedzy o ogniu – dotarła do wszystkich zakątków ziemi. Zasadna obawa, że prawdę mogą wykorzystać do swoich celów wielbiciele totalitaryzmu, nie może doprowadzić nas do ustanawiania wiedzy zakazanej, bo wtedy sami zostaniemy zwolennikami totalitaryzmu. Przy perwersyjnym wykorzystywaniu prawdy problemem nie jest prawda ale perwersja. Środków zaradczych trzeba zatem szukać wobec tego perwersyjnego wykorzystywania, nie zaś wobec samej prawdy.  

 

Będą tacy, którzy nie przeczytają tej książki, z góry odrzucając jej treści. To ich prawo. Jest równym  prawem innych przeczytanie tego, co mam do powiedzenia. Nie jest moim zamiarem wprowadzanie kogokolwiek w błąd. Takie zachowanie zostawiam prozelitom i propagandystom. Jeśli trudna prawda może cię urazić, to ta książka nie jest dla ciebie. Dla tych, którzy odważą się przeczytać te strony, nagrodą będzie dodatkowa wiedza.

*

“Wszyscy jesteśmy teraz muzułmanami” – takie hasło zdobiło wiele transparentów. Jest “Światowy Dzień Hidżabu”, rzekomo po to, by “pomóc muzułmankom poczuć się na Zachodzie jak u siebie w domu”. Nadal istnieją zachodni politycy, także ku  mojemu zdumieniu w Niemczech, którzy wołają: „Musimy zrobić więcej, by pomóc muzułmanom zintegrować się”. Żaden z ludzi wyrażających takie poglądy nie ma najmniejszego pojęcia, jak wiele będą musieli zrobić, zanim muzułmanie zostaną zintegrowani, ani jak wiele będą musieli zrobić zanim muzułmańskie kobiety poczują się jak u siebie w domu. Jeśli kiedykolwiek na poważnie postawią to pytanie, znajdą tylko jedną odpowiedź: nie wcześniej niż kiedy spełni się hasło - wszyscy jesteśmy teraz muzułmanami.

 

To jest książka o upartym urojeniu, które prowadzi cywilizację do ruiny. Jego głównym filarem jest teza, że wszyscy ludzie są  odrębnymi jednostkami i że wszystkie religie pragną dobra dla ludzkości.  Jednym z jego szczegółowych wyrazów jest to, że muzułmanie są autonomicznymi jednostkami, tak samo jak ludzie wolni, i że islam jest religią, jak każda inna religia. Jest to urojenie tak mocno u wielu ludzi wdrukowane, że nawet rozum i niezbite obserwacje empiryczne muszą przed nim ustąpić. Samo myślenie o tej kwestii staje się złem, kwestionowanie tych założeń uznawane jest za podłość, muzułmanie stają się ofiarami, a islam religią pokoju.

 

To jest książka, w której krytykuję nie tylko islam jako religię, ale – co jest kluczowe – także muzułmanów jako ludzi, jak też tych ludzi, którzy twierdzą, że nigdy nie wolno krytykować muzułmanów jako ludzi. Jest to już bardzo spóźniona krytyka, przynajmniej w świecie anglosaskim. Szukałam wiedzy także w Chinach i zgadzam się z Al-Kindi, że:

“Nie powinniśmy być zażenowaniu w docenianiu prawdy i braniu jej zewsząd, skąd pochodzi, nawet jeśli pochodzi od odległych ras i narodów innych niż my. Nic nie powinno być droższego dla poszukiwacza prawdy niż sama prawda, i nie ma pogorszenia prawdy ani dezaprobaty dla tego, który mówi prawdę lub przekazuje ją”.

Źródłem prawdy, wobec którego wielu żywi obecnie wyjątkową pogardę, są nasze zmysły. Jest dość niezwykłe w dzisiejszych czasach usłyszeć kogoś, jak mówi: “Widziałem to na własne oczy” lub “Słyszałem to na własne uszy”, jak to zrobił mieszkający w Kanadzie szejk Bilal Philips, żeby podkreślić empiryczną prawdę o młodych ludziach opuszczających islam. Świadectwa naszych oczu i uszu nie są dłużej dopuszczalne; nie stanowią prawdy. Szejk Philips jest religijnym człowiekiem, który zamieszkuje wszechświat prawd objawionych: objawionych przez jego Allaha, otrzymanych przez jego proroka. Niemniej przyznanie, że Philips jest zdolny do “doceniania prawdy i brania jej zewsząd “, w tym wypadku jego empirycznej obserwacji, nie jest śpiewaniem hymnów pochwalnych dla empiryzmu. Chodzi tylko o pokazanie jak pogardliwie odnosi się wielu do zaobserwowanych dowodów.

 

Fakt, że w ogóle trzeba zajmować się taką kwestią, oznacza, że powróciliśmy do świata zakazanej wiedzy, tego rodzaju świata, z jakiego pochodzi islam, w którym świetnie czuje się i do odtworzenia którego jego wyznawcy nieustannie dążą. Im więcej jest muzułmanów w wolnym społeczeństwie, tym więcej islamu jest w wolnym społeczeństwie i tym więcej wiedzy to społeczeństwo zakazuje. Zakazanie jakiegokolwiek tematu dyskusji oznacza normalizację kultury zakazanej i dozwolonej wiedzy. Wyróżnianie “mowy nienawiści” jako specjalnej kategorii mowy oznacza zgodę na pojęcia zabronionej i limitowanej mowy. Tak zwana “mowa nienawiści” nie jest niczym innym jak zabronioną mową, której dodano sentymentalną otoczkę. Kontrolowanie mowy jest kontrolowaniem myśli, czy prezentuje się to jako “mowa nienawiści”, bluźnierstwo, „dekolonizacja” wiedzy, czy też po prostu jako „niepoprawna myśl”.

 

Kontrola jakiejkolwiek myśli, mowy i wiedzy jest kontrolą każdej myśli, mowy i wiedzy. Początkowo ludzie nadal będą sprawdzać, czy wolno powiedzieć to lub tamto, ale jest to tak uciążliwe, że wkrótce przestaną sprawdzać i raczej nie powiedzą w ogóle niczego, żeby tylko zachować bezpieczeństwo. Uciszenie można radykalnie przyspieszyć przez użycie pełnej przemocy tłuszczy lub jej bardziej cywilizowanej alternatywy: zagrożenia możliwości zarobkowania. Jak jednak wiem z wszystkich totalitaryzmów, nawet nie mówienie w ogóle niczego wkrótce jest traktowane jako sprzeciw, a więc dozwolona mowa zamienia się w obowiązkową mowę.  

 

Wielu Niemców i Austriaków gorzko zapłaciło za odmowę powiedzenia “Heil Hitler!” W Pakistanie zwykłe unikanie bluźnierstwa nie wystarcza. Cokolwiek innego niż entuzjastyczna aprobata dla praw o bluźnierstwie jest bluźnierstwem. O tym mówi Winston Smith w Roku 1984. Zdelegalizowanie obrażania islamskiego proroka wkrótce zamieni się w wymóg wypowiadania formuły “pokój z nim” za każdym razem, kiedy wspomniane jest imię Mahometa. Zaczyna się to jako “sygnalizowanie cnoty” przez mówienie i pisanie “Prorok” (przez duże P) przed każdym wymienieniem imienia Mahometa, a kończy dobrowolnym przyjęciem roli zimmi. Już oczekuje się, że biali ludzie będą negować siebie wobec czarnych ludzi w urojonej wierze, że takie zachowanie jest odkupieniem zła wyrządzonego przez ich od dawna nieżyjących przodków. Nie wystarcza już krzyczeć “Czarne życie się liczy!”. Brak potępienia okrzyku “Każde życie się liczy!” jest zaproszeniem do oskarżeń o rasizm.


Jest dziwaczne, kiedy ktoś, kto twierdzi, że jest wolnomyślicielem, upiera się także, że muzułmanów jako ludzi nigdy nie wolno krytykować. Konsekwencje zaakceptowania w naszej kulturze tej samookaleczającej sprzeczności są dalekosiężne. Na przykład, w artykule w Newsweeku Marcus Tanner trzykrotnie nawiązuje do masowego mordu dokonanego przez muzułmanów na członkach redakcji „Charlie Hebdo” w Paryżu w 2015 roku. Można wybaczyć czytelnikom Tannera, jeśli nie będą wiedzieć, kto był sprawcą, ponieważ Tanner nie widział, że mordercami byli muzułmanie i nie słyszał ich okrzyków  “Allahu-akbar!” Artykuł Tanera jest po prostu zaprzeczeniem, że muzułmanie mieli z tym cokolwiek wspólnego.

 

Taka pogarda dla łatwo dających się zaobserwować dowodów wyraźnie zemściła się pięć lat później,  kiedy muzułmanin obciął głowę nauczycielowi na ulicy Paryża w październiku 2020 roku. Oburzony świat nadal nie mógł sobie pozwolić na zobaczenie, że mordercą był muzułmanin, ale morderstwo było tak przerażające, że nie mógł także zmusić się do zaprzeczenia, że morderca był muzułmaninem. W tych czasach mizerna prawda jest postępem, nierównym, sprzecznym i niepewnym, ale postępem. Powinniśmy być wdzięczni.    

 

Kłamstwa nie mogą ostać się na zawsze, niezależnie od tego, jak wszechstronny system je podpiera. Z samej swej natury kłamstwo wymaga zdemaskowania.  “Nie ma pogorszenia prawdy ani dezaprobaty dla tego, który mówi prawdę lub przekazuje ją” - powiedział Al-Kindi dwanaście stuleci temu. Kieruję się tą zasadą. Nie ma znaczenia, kto mówi prawdę lub jaką ma reputację ani jak powszechnie może być pogardzany, ja “docenię i wezmę” ją od niego. Czy źródłem jest Karta Hamasu, Magna Carta, Charlemagne, Karol Marks, Groucho Marx, Oscar the Grouch, Oscar Schindler, Christopher Schindler, Christopher Hitchens, The Hitchhiker’s Guide to the Galaxy, Galaxy-Eyes, czy moje oczy, nie będę lękliwa w docenianiu prawdy i braniu jej skądkolwiek przychodzi.  

 

Eseje w tej książce oferują moją perspektywę na islam i na bycie muzułmaninem czy muzułmanką, jaką byłam przez pierwsze dwadzieścia dwa lata mojego życia. Islam nie jest jedynym totalitaryzmem, jaki znam, bo dorastałam za czasów Apartheidu w RPA i spędziłam siedem lat mojego dorosłego życia w Chinach. Jak mogę nie widzieć, że totalitaryzm jest w przyspieszonym trybie budowany na Zachodzie z jego podstawowymi częściami składowymi “krytycznej teorii”, politycznej poprawności, multikulturowości i polityki tożsamości tak starannie i głęboko zakorzenionymi, że całe pokolenie młodych ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie kontrolują własnych umysłów, a wręcz czują się dumni z siebie, że są tym stanie.  

 

Czytelnik, który akceptuje, że piszę w dobrej wierze, prawdopodobnie odkryje, że zdecydowana debata ze mną daje więcej niż odejście, ignorowanie lub odrzucanie a priori moich poglądów. Czasami wyrażam się bardzo mocno. Nie po to, by kogokolwiek obrażać, ale dlatego, że uważam, iż powaga problemu jest na ogół niedoceniana lub wręcz pomijana. Takie mocne wyrażenia są także w celu naprawienia zgubnej erozji, jakiej ostatnio poddany jest język angielski przez ataki “krytycznej teorii”, politycznej poprawności, polityki tożsamości i multikulturowości, które mogę tylko określić mianem lingwistycznego wandalizmu.

 

Wpływ tego wandalizmu na język angielski jest dalekosiężny. Rozważmy, na przykład, słowo “ekstremizm”: “Wyznawanie skrajnych politycznych lub religijnych poglądów; fanatyzm”. Żaden problem, poza tym, kiedy w wypaczony sposób stosowane jest wobec muzułmanów. Na spectrum religii świata islam jest tak skrajny, jak to możliwe, czyniąc z tych, którzy wyznają islam wyznawcami skrajnej religii, niezależnie od tego, jak ją praktykują. Ale zgodnie z tym, jak słowo “ekstremizm” zostało wypaczone, tylko ci muzułmanie, którzy dokonują czynów terrorystycznych, masowych morderstw i masowych gwałtów, albo biorą seksualne niewolnice, są ekstremistami.

 

Muzułmanie, którzy tylko biją swoje żony, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko wycinają łechtaczki swoich córek i zszywają im wargi sromowe, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko wydają swoje nieletnie córki za dorosłych nieznajomych, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko chcą narzucić barbarzyński system prawny, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko odmawiają podania ręki członkom płci przeciwnej, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko chcieliby widzieć apostatów zabitych i homoseksualistów zrzucanych na śmierć z dachów wysokich budynków, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy jedynie wierzą, że życie muzułmanina jest więcej warte niż życie niewiernego, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko czują, że nie muszą niczego wyjaśniać, kiedy jeden z nich obcina głowę nauczycielowi lub starszej kobiecie modlącej się w kościele, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy jedynie myślą o Bogu przez cały czas, kiedy nie śpią, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko wysyłają swoje małe dzieci na indoktrynację, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko nauczają Koranu, nie są ekstremistami. Muzułmańscy rodzice, którzy tylko zmuszają swoje córki w szoku, by wróciły do maltretujących je mężów, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy mordują swoje córki za to, że są nazbyt „zachodnie”, nie są ekstremistami. Muzułmanie, którzy tylko oznajmiają: “Nie muszę przestrzegać praw tego kraju”, nie są ekstremistami.  Wszyscy ci „umiarkowani” muzułmanie są bardzo wrażliwi i musimy bardzo uważać, by ich nigdy nie obrazić, bo inaczej „wepchniemy ich w ekstremizm”.  I tak, przez wypaczenie naszego języka, dołączyliśmy do sprawy Allaha.  

 

Wpływ zaprzęgnięcia słowa “ekstremista” w służbę złowrogich celów politycznych, wypacza nasze oceny etyczne daleko poza cyniczne względy praktyczne popierania “naszych umiarkowanych muzułmańskich sojuszników” przeciwko “ekstremistom”.  Kiedy chodzi o muzułmanów, naszym kryterium oceny dobrego człowieka jest taki człowiek, który nie dokonuje czynów terrorystycznych, masowych morderstw lub masowych gwałtów i nie bierze seksualnych niewolnic. Po wyznaczeniu tej etycznie potwornej miary dla muzułmanów, szybko staje się ona naszą etyczną miarą. Jeszcze gorzej jest ze słowami takimi jak „przemoc” i „kolonializm”.


Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska