Lekcja zdalna i pytanie dodatkowe


Marcin Kruk 2020-11-26


Lekcje zdalne mają swoje plusy i minusy, i jak można sądzić ze sporadycznych ostatnio kontaktów z kolegami, w środowisku nauczycielskim panuje silne przekonanie o zdecydowanej dominacji minusów nad plusami. Jakby na sprawę nie patrzeć, nowy wspaniały świat jest piekielnie irytujący. Obawiam się, że uczniowie, którzy najbardziej potrzebują naszej pomocy, są w tym systemie najbardziej poszkodowani, bo nie ma jak do nich dotrzeć. Zdawać by się mogło, że ta narzucona przez pandemię rewolucja wyłącznie wzmocni tradycyjny podział na uczniów aktywnych i motywowanych w domu do nauki, uczniów jakich takich i tych zagubionych, którzy z każdym rokiem nauki bardziej szkoły nienawidzą, zazwyczaj z wzajemnością, bo nauczyciel też człowiek i trudno mu darzyć wroga sympatią.

Owszem, zauważa się pewne przesunięcia. Niektórzy z normalnie aktywnych uczniów jakby utracili swój zapał, ale niektórych bawią te nowe formy. Stracony rok w edukacji młodych Polaków? Może nie całkiem, ale w dużym stopniu. Koleżanka, która pracuje w szkole społecznej, twierdzi, że u  nich to idzie całkiem nieźle. Ciekawe. Zapewne inna współpraca z rodzicami, lepszy sprzęt, lepsza organizacja. Jak zwykle wirus impotencji najmocniej uderzy tam, gdzie problemy są najpoważniejsze. Nasze dzieciaki straciły rok nauki, a kolejni ministrowie edukacji powiększyli koszmar pandemii.


Jak wyjaśnić zdalnie podstawowe prawa dziedziczenia? Od czego zacząć? Może od zdania – odziedziczyliście złe szkoły po niemądrych przodkach. Dziedziczymy różne paskudne rzeczy i wygrzebać się z tego dziedzictwa trudno. Co ja im mogę powiedzieć, żeby ich przytrzymać przy tych laptopach? Powie człowiek coś nie tak, a taki kamerkę wyłączy i idzie zobaczyć, co jest w lodówce. Powiesz słowo fenotyp, a dorastający małpiszon zacznie wszystkie allele recesywne na pomoc wzywać.


Oczywiście mógłbym się uczciwie przyznać, że mam z nimi kłopot, tylko że jak jakiś rodzic usłyszy, to może źle zrozumieć i będzie problem. A znowu sami uczniowie nic tylko zastanawiają się, po co im ta wiedza? Dziewczynki to nawet częściej uświadamiają sobie, że jest konieczna w celu osiągnięcia dobrego stopnia, ale chłopakom jakby mniej zależało. Jak ich przekonać, że się przydaje, a nawet, że może się przydać już dziś, a nie w jakiejś dalekiej niewiadomej przyszłości?


No bo taki fenotyp. Czy oni zdają sobie sprawę jak bardzo to słowo może być użyteczne? Mówisz do brata albo siostry – zabieraj swój fenotyp z tego pokoju, ale już! Albo piszesz do dziewczyny: twój fenotyp mnie zachwyca. Albo nowe przykazanie: Nie wstrząsaj fenotypem bliźniego swego, bo mu wszystkie allele w recesję wpadną.  


Tak, słowo fenotyp może być fenomenalnie przydatne już dziś. Bo też fenotyp to taki album rodzinny jak z Harrego Pottera. Wszystko w nim żywe. Ciocia pochyla się nad twoim bratem i mówi, o jaki Wojtuś podobny do dziadka Bronka. A ty wiesz, że fenotyp to zbieranina różnych cech i skłonności po przodkach, z której ulepione zostało nasze ja. Co człowiek to troszkę inny fenotyp. Albo co fenotyp to inny człowiek. Czy to znaczy, że mamy taki a nie inny fenotyp od poczęcia do bardziej lub mniej naturalnej śmierci? A co ze środowiskiem? Czy możemy zastanawiać się na wpływem ministrów edukacji na fenotypy nauczycieli? Pewnie zastanawiacie się, jak szkoła zmienia fenotypy uczniów i czy aby na lepsze. Geny na kolor włosów, kolor oczu, kształt nosa nie reagują na środowisko, ale z genami popychającymi nas do różnych zachowań, lub dającymi nam różne talenty to inna bajka. W jednym środowisku są jak szlachetna roślina zatłuczona chwastami, a w innym kwitną. Kto wie, ilu z was ma talent do matematyki i nigdy się o nim nie dowiaduje. W dawnym, stanowym społeczeństwie nawet nie domyślano się, ile wspaniałych talentów się marnuje. O kobietach panowie mówili, że nie mają głowy do  nauki, a dziś panowie mają konkurencję. I to jaką! Okazuje się, że dziewczyny nie tylko mają głowę do nauki, ale bywają bardziej uparte.


No tak, ale ja mam inny problem, muszę ciągle sprawdzać, czy wszyscy mają włączone kamerki, bo niektórych do konsoli ciągnie i ich fenotyp podpowiada im, że mogą jednym kliknięciem odciąć mi podgląd, inni mają nagłe problemy techniczne z mikrofonem kiedy o coś pytam i nie warto dochodzić, po kim odziedziczyli skłonność do krętactwa, bo ta siedzi w naszych genach od setek pokoleń.


Więc jak to jest z tymi podstawowymi prawami dziedziczenia? Warto się o nich dowiedzieć, czy to jakieś głupie pomysły tylko po to, żeby męczyć tym polskie dzieci? Możecie również obejrzeć pięć wykładów Dawkinsa „Dorastać we wszechświecie” (znajdziecie je łatwo wbijając ten tytuł w Google.) Tym, którzy obejrzą i będzie im się to podobać, dam lepszy stopień. A skąd będę wiedział, że się podobał? Chętnym po obejrzeniu zadam trzy pytania, dla tych, którym się te wykłady spodobają, bardzo łatwe.


Zrobiłem mały wykład o fenotypie i czwórka uczniów zareagowała wspaniale. Kto wie, czy to osiągnięcie, czy wielka porażka. Trudno powiedzieć.


Kasia zapytała potem o społeczeństwo stanowe, bo starszy brat poszedł do stanu kapłańskiego, a ona jest w stanie rozpaczy. Pisała na priv, bo nie chciała, żeby inni widzieli. Bywa, że rodzeństwo jest bardzo różne i nigdy do końca nie wiemy, ile tych różnic jest z powodu odmiennych genów, a ile z powodu odmiennych reakcji na środowisko. Te dzieciaki dostały teraz solidną porcję odtrutki na stan kapłański. Genotypy tak łatwo się nie zmieniają, ale o tym opowiem im później.


Czy są jakiekolwiek plusy w tym zdalnym nauczaniu? Nie jestem pewien i nie wiem, czy to ważne. Ważne, żeby przez to przejść i nie zgubić ich więcej niż w normalnych czasach.                                         



Marcin Kruk
Autor książki: Grzeszyć inteligencją https://www.stapis.com.pl/?product=grzeszyc-inteligencja-opowiadania-dla-obdarzonych-laska-krytycznego-rozumu-marcin-kruk ;;