Wybory 2020 były okropne


Caroline Glick 2020-11-16

(Zrzut z ekranu z wideo)
(Zrzut z ekranu z wideo)

Od redakcji „:Listów z naszego sadu”


Po raz kolejny publikujemy tekst, który obrazi religijne uczucia antytrumpistów. Mały sens ma przypominanie, że z wielu powodów nie głosowaliśmy na Donalda Trumpa (po pierwsze nie jesteśmy amerykańskimi obywatelami…), nie warto chyba pisać, że nie zachwycamy się jego aparycją, dykcją, elokwencją, ani ogólnie osobowością. Nasz osobisty stosunek do amerykańskiego prezydenta nie ma tu najmniejszego znaczenia. Mamy zbyt małe kompetencje, by oceniać jego politykę wewnętrzną, natomiast patrzymy z dużym zainteresowaniem na jego politykę zagraniczną. Publikujemy artykuł amerykańsko-izraelskiej publicystki, która pisze o kryzysie amerykańskiej demokracji i o tym, że w konsekwencji (jak zwykle) pierwszymi ofiarami będą Żydzi i jak zwykle nie będą to ostatnie ofiary. Raz jeszcze pokazujemy tu głos, którego nie pokażą inni.


***

Niezależnie od tego, kto ostatecznie wygra prezydenckie wybory, Żydzi w Ameryce są wielkimi przegranymi. Jak od dawna tłumaczy profesor Ruth Wisse z Harvardu, Żydzi są  barometrem demokracji. Nienawiść do Żydów wzrasta w społeczeństwach, których demokratyczne instytucje i wartości są w kryzysie. Na ogół w zdrowych, działających demokracjach poziom nienawiści do Żydów jest niski.   


Jeśli nie dowiedzieliśmy się niczego innego z amerykańskiej kampanii wyborczej, dowiedzieliśmy się, że amerykańska demokracja jest w kryzysie.


Media są pierwszą siłą odpowiedzialną za ten kryzys. Przez ostatnie cztery lata wszystkie główne stacje telewizyjne i krajowe gazety w USA poświęciły się nie informowaniu o zdarzeniach, ale definiowaniu granic akceptowalnego dyskursu publicznego. Firmy Big Tech –w szczególności Facebook, Google i Twitter, po zdobyciu sił, o jakich KGB mogło tylko marzyć – służą jako strażnicy tych granic.


Cel wszystkich korporacji medialnych był ten sam: obalenie wyniku wyborów 2016 roku. Dla tego celu przez cztery długie lata media demonizowały prezydenta Donalda Trumpa i jego zwolenników. Panowało wspólne przekonanie, że przez poddanie społeczeństwa nieustannej indoktrynacji, by ludzie nienawidzili Trumpa i jego zwolenników, Trump zniknie z Białego Domu, albo przez specjalne, długie dochodzenia prawne, impeachment albo przez porażkę przy urnach wyborczych.

 

Przez ostatnie cztery lata niemal wszystkie artykuły o Trumpie i jego zwolennikach były negatywne. W rezultacie, podczas gdy większość Amerykanów nigdy nie słyszała, że Trump stworzył i wprowadził całkowicie nową doktrynę polityki zagranicznej, która odniosła większy sukces niż jakakolwiek inna polityka od końca zimnej wojny, wszyscy Amerykanie wiedzą, że media oczekują od nich, że uwierzą, iż Trump jest rasistą. Wiedzą, że media oczekują, iż Amerykanie będą nienawidzili Trumpa i jego zwolenników, i podziwiali jego przeciwników, od Nancy Pelosi po Black Lives Matter (BLM).


Big Tech
, ze swej strony, jasno pokazały, że zwolennicy Trumpa wyrażają swoje poparcie dla Pomarańczowego Człowieka na własne ryzyko. Mogą być poddani doxingowi lub ostracyzmowi, można im odmówić platform lub mogą zostać wyrzuceni z pracy, jeśli ich poglądy – które wykraczają poza akceptowane granice publicznego dyskursu, jakie wyznaczają media – ukażą się online.


Ta olbrzymia, wieloletnia kampania indoktrynacji i egzekwowania przestrzegania wyznaczonych granic, ma mieszane wyniki. Z jednej strony, wyniki wyborów pokazały, że potentatom medialnym i miliarderom mediów społecznościowych zupełnie nie udało się przekonać publiczności, by nienawidziła Trumpa i jego zwolenników. W zeszłym tygodniu Trump zdobył więcej głosów niż zdobył ich w 2016 roku. Radykalnie rozszerzył poparcie wśród Latynosów i czarnych. 


Z drugiej strony, sondaże pokazują, jak media i Big Tech zmieniły amerykańskie społeczeństwo. Prawdopodobnie istnieją dwie przyczyny, dla których sondaże myliły się jeszcze bardziej w 2020 roku niż w 2016. Po pierwsze, firmy sondażowe same działały wewnątrz bańki medialnej. Ludzie tacy jak Nate Silver wiedzą, że ludzi takich jak Jeff Zucker i Jeff Bezos nie interesuje, co myśli społeczeństwo. Są nastawieni na mówienie społeczeństwu, co ma myśleć. Pytania ankietowe i dobór próbek robiły to właśnie przez prognozowanie pożądanych wyników.


Po drugie, zwolennicy Trumpa wiedzą, że media nie tylko nie chcą wiedzieć, co oni myślą. Ukarzą zwolenników Trumpa, jeśli powiedzą to, co myślą. Więc kłamią. To, co prezes  Trafalgar Group, Robert Cahaly, opisuje jako “efekt płochliwego wyborcy Trumpa” zostało wyraźnie wyrażone w różnicy między sondażami a podliczonymi głosami. Po co mówić anonimowej osobie, która dzwoni do ciebie, że zamierzasz głosować na Trumpa? Nie wiesz, kim on jest i co zrobi z tą informacją. Albo więc odkładasz słuchawkę, albo mówisz, że głosujesz na Bidena.   


Od dnia wyborów sytuacja się tylko pogorszyła. Ciżba w progresywnych mediach społecznościowych wzywa do bojkotu firm prawniczych, które reprezentują Donalda Trumpa w jego sprawach o domniemane wielkie oszustwa wyborcze w stanach, w których nadal toczy się walka. Mają nadzieję, że bez kompetentnych prawników Trump przegra bitwę sądową. Politycy i aktywiści polityczni wraz z Jakem Tapperem z CNN i Jen Rubin z MSNBC, otwarcie grożą, że zniszczą możliwości zarobkowania pracownikom administracji Trumpa i zwolennikom Trumpa, którzy kwestionują koronację Bidena dokonaną przez media.  Cenzorowanie Trumpa i jego zwolenników na Twitterze z dnia na dzień staje się coraz bardziej agresywne.


Istnieją wszelkie powody, by zakładać, że niezależnie od tego, czy 20 stycznia, jak jest najbardziej prawdopodobne, odbędzie się inauguracja Bidena, czy nie, ta mściwość, nienawiść i cenzura będą nadal mieć przerzuty w nadchodzących miesiącach i latach.  


Konsekwencje tej tyranii mediów i Big Tech są katastrofalne dla zdrowia amerykańskiej demokracji. Amerykanie wiedzą, że oczekuje się od nich, iż będą zachowywali się jak obywatele totalitarnego reżimu w Związku Radzieckim. Media powiedzą im, co im wolno powiedzieć, a media społeczne dopilnują przestrzegania tych nakazów.   


I, tak jak mieszkańcy ZSRR, Amerykanie nie przestali myśleć. Po prostu przestali mówić, co myślą. 


Jako myślący ludzie Amerykanie szukają wyjaśnień. A ponieważ zwolennicy Trumpa nie mogą otrzymać wyjaśnień od mediów o tym, co stało się z ich krajem, naturalnie przyciągają ich alternatywne głosy. Większość z nich znajduje wyjaśnienia w konserwatywnych mediach. W miarę jednak jak wzrasta agresywność mediów i Big Tech, wielu przyciągną teorie spiskowe. Atrakcją teorii spisowych jest to, że twierdzą, iż wyjaśniają wszystko.


To jest problem dla Żydów.


Premier Benjamin Netanjahu podczas wspólnej konferencji prasowej z wiceprezydentem Joe Bidenem w Jerozolimie, 9 marca 2016. (Amit Shabi/POOL)
Premier Benjamin Netanjahu podczas wspólnej konferencji prasowej z wiceprezydentem Joe Bidenem w Jerozolimie, 9 marca 2016. (Amit Shabi/POOL)

Antysemityzm jest wzorcem wszystkich teorii spiskowych. Antysemickie teorie spiskowe zmieniają się z czasem, ale ich atrakcyjność pozostaje ta sama od dni Egiptu za czasów faraonów do dnia dzisiejszego. Żydzi są małą, odrębną grupą ludzi. Są stosunkowo słabi i nieagresywni i nie mają automatycznych sojuszników. Antysemici mogą atakować ich ze stosunkowo dużą bezkarnością. Co najważniejsze, można zbudować całą intelektualną pętlę myślową, która wyjaśnia naturalne i nadnaturalne zjawiska przez powiedzenie, że stoją za nimi Żydzi.


Podczas czterech lat Trumpa w Białym Domu były zamachy i próby zamachów na Żydów dokonywane przez zwolenników białej supremacji, zaindoktrynowanych antysemickimi teoriami spiskowymi w Internecie. Im bardziej wyborcy Trumpa są wypychani z dyskursu i demonizowani, i im mniej ufają wiadomościom, jakie widzą w telewizji i na czołówkach gazet, tym większe prawdopodobieństwo, że zwrócą się do teorii spiskowych. A z równą pewnością jak to, że po dniu następuje noc, więcej Amerykanów będzie przekonanych, że Żydzi są odpowiedzialni za wszystko, co jest złe w Ameryce.   


To zaś doprowadza nas do obozu Bidena. Prowadzący kampanię Bidena oznajmili, że pierwszego dnia po  objęciu przez Bidena urzędu, anuluje on prezydencki dekret Trumpa zakazujący szkolenia opartego na „krytycznej teorii rasy” w rządzie federalnym. Być może bardziej niż jakakolwiek inna zapowiedź polityczna powinno to wywołać dreszcz przerażenia amerykańskich Żydów. W 2019 roku Żydzi byli obiektem zamachów i prób zamachów dokonywanych przez zwolenników czarnej supremacji, zanurzonych w antysemityzmie zrodzonym z krytycznej teorii rasy i podobnych bzdur.


Krytyczna teoria rasy przypisuje podstawową wrogość i wrodzony rasizm wszystkim białym ludziom. Podczas szkoleń na temat krytycznej teorii rasy na rozmaitych seminariach zmusza się ludzi do wyparcia się swojego rzekomego „białego przywileju”, przekonując, że w ten sposób Stany Zjednoczone, zrodzone w grzechu pierworodnym niewolnictwa, staną się mniej grzeszne i nikczemne.


Progresiści, dla których krytyczna teoria rasy jest artykułem wiary, widzą politykę jako grę o sumie zerowej. A to stanowi problem. Wiedzą, że nie będą w stanie ujarzmić wszystkich. Zresztą, większość progresistów jest biała. Dla realizacji swojego politycznego celu zreorganizowania amerykańskiego społeczeństwa według krytycznej teorii rasy potrzebują  zastępców dla białych. Tak samo jak Obama demonizował “jeden procent”, by realizować swój program ekonomiczny, który szkodził wszystkim zatrudnionym i oszczędzającym, dzisiejsi progresiści potrzebują jakiegoś „jednego procenta”, by realizować swoje rasowe programy rządzenia.


Tu wchodzą Żydzi. Ponieważ progresiści już ustalili, że Żydzi są “biali”, Żydzi są znakomitą nemezis dla progresistów. Nie ma zbyt wielu Żydów. Żydzi są zbyt słabi w partii Demokratycznej, by móc progresistów ukarać za ich zachowanie. Wielu Żydów chce być częścią ruchu progresistów i można na nich polegać, że chętnie posłużą jako listek figowy. A wreszcie Żydów dość łatwo zidentyfikować i wytykać palcami.


Wytykanie palcami i oczernianie Żydów przez BLM w ich oryginalnej karcie i wielokrotne atakowanie przez uczestników zamieszek BML żydowskich biznesów i synagog dla rabunku i dewastacji, pokazuje dokładnie, w jakim kierunku idzie ten ruch.


Krytyczna teoria rasy dominuje dyskurs na kampusach. Dzisiaj od Berkeley do Columbii i wszędzie pomiędzy nimi jedyną akceptowalną formą dyskryminacji jest dyskryminacja żydowskich studentów, którzy ośmielają się popierać lub tylko niewystarczająco potępiają żydowskie państwo Izraela. To także pokazuje, dokąd zmierza ten ruch.  


Porzucenie przez media uczciwego dziennikarstwa i ich nienawiść do połowy amerykańskiego społeczeństwa, jak również przyjęcie przez Demokratów totalitarnej teorii rasy i idei amerykańskiego świeckiego grzechu za ich organizującą zasadę, odrywają Amerykę od jej demokratycznych, pluralistycznych kotwic. Amerykańskie społeczeństwo posuwa się w kierunku post-demokratycznej rzeczywistości. Jeśli nie podejmie się działań, by przywrócić te kotwice, amerykańskie społeczeństwo jako całość będzie cierpieć. Ale amerykańscy Żydzi ucierpią pierwsi.


The 2020 Election Has Been Terrible for the Jews

Newsweek, 11 listopada 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Caroline Glick 

Znana dziennikarka izraelska, pracuje w „Jerusalem Post”. Urodzona w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończyła studia z nauk społecznych. Emigrowała do Izraela w 1991 roku, wstępując natychmiast do IDF, w 1996 roku zakończyła karierę w wojsku w stopniu kapitana. Występuje często w izraelskiej telewizji, jest również zapraszana przez różne stacje telewizyjne w USA.