Pamiętając premiera Rabina w 25. rocznicę jego zamordowania


Liat Collins 2020-10-25


Rok 2020 nie jest jakimkolwiek rokiem – nigdzie na świecie. W obliczu politycznej polaryzacji pogorszonej reperkusjami pandemii koronawirusa Izrael szykuje się do obchodów 25. rocznicy zamordowania premiera Icchaka Rabina.

 

Każdy Izraelczyk powyżej czterdziestu lat pamięta dokładnie, gdzie był, kiedy usłyszał, że  Rabin został zastrzelony 4 listopada 1995 roku. Kiedy Eitan Haber, doradca medialny Rabina, zmarł na początku tego miesiąca, większość z nas natychmiast przypomniała sobie jego zaszokowany głos, oznajmiający, że Rabin został „zamordowany przez zabójcę w Tel Awiwie”.  


Gdyby Rabin zmarł z przyczyn naturalnych, media dokonałyby przeglądu jego osiągnięć wraz z wyborem archiwalnych zdjęć i to byłoby wszystko. Zdjęcia pokazywałyby Rabina jako szefa sztabu podczas wojny sześciodniowej; premiera, który pomógł IDF pozbierać się po wojnie Jom Kipur; przywódcę, który rozkazał przeprowadzenie Operacji Entebbe i który podpisał Umowy z Oslo z Palestyńczykami i znacznie popularniejszy traktat pokojowy z Jordanią.

 

Ale Rabin nie umarł z przyczyn naturalnych. Umarł straszliwą śmiercią – zamordowany przez Żyda, który fundamentalnie zmienił Izrael.

 

Protestujący zebrani w pobliżu rezydencji premiera na rogu jerozolimskich ulic Smoleńskiego i Balfoura często narzekają, że Benjamin Netanjahu zamienił to miejsce w fortecę. Mają rację.   Częściowo jest tak prawdopodobnie po to, by odciąć się od głośnych demonstracji, ale jest to także na żądanie agencji bezpieczeństwa, które nie mogą pozwolić na ryzyko kolejnego zamachu, jaki kiedyś wydawał się niewyobrażalny. 

 

Jako parlamentarna reporterka “Jerusalem Post” często widywałam Rabina. W owych dniach, kiedy naiwnie wierzyliśmy, że żaden izraelski premier nigdy nie może zostać zamordowany, dziennikarze mogli podchodzić bardzo blisko, a więc często widziałam jego charakterystyczny półuśmiech i zbywający gest ręką, i słyszałam jego kostyczne dowcipy.

 

Byłam obecna na skromnej ceremonii w jego gabinecie w piątek rano we wrześniu 1993 roku, kiedy podpisał Pierwszą Umowę z Oslo, uznającą OWP. Użył zwykłego długopisu i wydawał się niechętny i smutny.

 

Widziałam Rabina z rodziną, kiedy zabrał żonę i wnuki na wyprawę do Petry w Jordanii w 1995 roku, zatrzymując się, żeby zrobić zdjęcia, a Leah [żona Rabina] marudziła, by pił wodę. Później byłam świadkiem, jak Rabin i król Jordanii Hussein spacerowali razem po ogrodach Pałacu Zimowego w Akabie, gdzie wyglądali jak para starych przyjaciół.

 

Moim ulubionym wspomnieniem jest wycieczka w 1993 roku do obozu nielegalnych imigrantów z okresu mandatowego w Atlit, gdzie Rabin opowiadał o swoich przeżyciach jako zastępcy dowódcy Palmachu i nocnej operacji, podczas której pomagali w ucieczce ponad 200 imigrantów.  

 

Ludzie Palmachu musieli dostarczyć nowoprzybyłych na górę Karmel, do bezpiecznego kibucu Beit Oren i Rabin wziął na barana dwulatka idąc najszybciej jak mógł.

 

“W połowie drogi pomyślałem, że naprawdę bardzo się pocę – opowiadał Rabin. – Wtedy zrozumiałem, że ciepła, mokra strużka, która płynie mi po plecach, była dziełem dzieciaka. To jest jednak tylko jedna z rzeczy, jakie musiałem robić, by służyć krajowi” – dodał z tym swoim półuśmiechem.

 

(To oczywiście, jest lepsza opowieść niż wspominanie ostrzelania Altaleny – statku przywożącego broń dla IZL we wczesnych latach istnienia państwa. Po śmierci Rabina jednak, zrozpaczony spiker Knesetu, Dow Szilanski, który przybył jako imigrant na tym statku, powiedział mi, że wybaczył Rabinowi, kiedy ten miał dość odwagi, by złożyć wizytę rodzinie Szilanskiego podczas sziwa, żałoby po synu zabitym podczas pełnienia służby wojskowej.)

 

Pisałam o tych wspomnieniach już wcześniej. Nie zmieniły się. W tym roku jednak, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy przypomnienia, że Rabin ani nie był świętym, ani diabłem.

 

Gdyby nie zginął w taki sposób, prawdopodobnie nadal słyszelibyśmy od czasu do czasu  jego przemówienie w Knesecie, w którym porównywał mieszkańców Wzgórz Golan, sprzeciwiających wycofaniu się, do [obracanych wiatrem] “kręcących się śmigieł”. To byłby powtarzany fragment zamiast oznajmienia Eitana Habera o morderstwie.

 

Dzisiaj wydaje się dziwne wspomnienie, że ostatnia kadencja Rabina jako premiera odznaczała się sporami o opuszczenie Golanu. Pamiętam nawet mieszkańców żydowskich społeczności w Gazie, którzy wybrali się w podróż solidarnościową na Wzgórza Golan, gdzie wydawało się, że ludziom grozi rychła utrata ich domów.  

 

Dzisiaj wiemy, jak katastrofalne byłoby oddanie Wzgórz Golan reżimowi Assada w Syrii. W ten sam sposób, w jaki nawet ci, którzy najbardziej żarliwie popierali wycofanie się Ariela Szarona z Gazy, widzą niebezpieczeństwo coraz bardziej nasilających się ataków rakietowych i tuneli terroru, jak ten odkryty kilka dni temu.

 

Kusi zabawa w “co by było, gdyby?”: Co byłoby, gdyby Rabin nie został zamordowany? Nie można tego wiedzieć, ale nie sądzę, że pozostałby u władzy. Choć lewica często twierdzi, że zamordowanie Rabina zabiło proces pokojowy, ten proces był najeżony minami, które dosłownie wybuchały wokół nas, zanim go zastrzelono. Lewica skupia się na podżeganiu (z którego część dokonywali prowokatorzy z Szin Bet, tacy jak Awiszai Rawiw), które poprzedzało morderstwo, ale palestyńskie samobójcze  zamachy bombowe, które towarzyszyły procesowi Oslo, były równie wielką częścią tła.

 

Podobnie, nie sposób wiedzieć, czy Rabin kontynuowałby drogą, na którą pchał go Szimon Peres, czy też dokonałby odwrotu. W końcu to Rabin zajął twarde stanowisko podczas pierwszej intifady i deportował setki terrorystów Hamasu do Libanu.

 

Na tych działaniach postanowiła niedawno skupić się demokratyczna kongresmenka, Alexandria Ocasio-Cortez, w czasie, kiedy ta rocznica zbiega się z szczytem gorączki wyborczej w USA. AOC (skrót, pod jakim jest znana) wycofała się z imprezy upamiętniającej Rabina, organizowanej przez Americans for Peace Now, po burzy w mediach społecznościowych ze strony zwolenników Palestyńczyków. Najwyraźniej nie chciała być kojarzona z izraelskim przywódcą, mimo że zdobył on pokojową Nagrodę Nobla – wraz z Jaserem Arafatem i Szimonem Peresem – za swoją rolę w Umowach z Oslo.  

 

Fakt, że Peace Now nie jest wystarczająco liberalny dla AOC, nie wróży dobrze nikomu z nas.

 

Nawiasem mówiąc, w tym tygodniu izraelskie społeczeństwo podzieliło się w sprawie leczenia w szpitalu Hadassah w Jerozolimie sekretarza generalnego OWP Saeba Erkata. 65-letni Erekat po przeszczepie płuc został szczególnie silnie dotknięty przez COVID-19 i – podobnie jak wielu funkcjonariuszy OWP i Hamasu – postanowił dla siebie samego zawiesić kampanię bojkotu i antynormalizacji, by dostać opiekę medyczną w izraelskim szpitalu.  

 

Jedni mówili, że Izrael zajął jedyne moralnie słuszne stanowisko przez zgodę na leczenie go, inni mówili, że państwo żydowskie nie ma żadnego obowiązku dbania o kogoś, kto nie dalej jak w maju powiedział w Russia Today TV: “OWP nie zrodziła się, by poprawić warunki życiowe Palestyńczyków. My – OWP – zrodziliśmy się, by przywrócić suwerenną Palestynę z wschodnią Jerozolimą jako stolicą”. (Tłumaczenie MEMRI.)

 

Po 25 latach pozostają blizny po zamordowaniu Rabina – co jest dowodem głębokich ran. A w 2020 roku polaryzacja i rozłam są ewidentne nie tylko wokół rocznicy jego śmierci. W momencie jednak, kiedy sytuacja wydawała się rozpaczliwa, w tym tygodniu pojawił się promyk nadziei tam, gdzie był najbardziej potrzebny.  

 

Zastępca spikera Knesetu, Mosze Arbel (Szas) zainicjował “Kartę wzajemnego szacunku”, napisaną wraz z ministrem Michaelem Bitonem (Niebiesko-Biali) i podpisaną jak dotąd przez około 70 członków Knesetu. 


O tej porze roku przypominamy, że słowa mogą zabijać. Ale słowa mogą także uzdrawiać. Celem tej Karty, według Arbela, jest “ochrona wzajemnego szacunku mimo ważkich różnic zdań. Jej celem jest pozwolenie nam na walkę o nasze zasady w sposób, który nie tworzy nienawiści lub podziałów”. To są słowa, które warto wziąć do serca w każdym czasie.

 

Remembering Rabin, as the 25th anniversary of his assassination approaches

Jerusalem Post, 24 października 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.