Groźba państw sierocych dla porządku świata

 


Amir Taheri 2020-09-24

W Libanie, państwo rządzone przez zdyskredytowane elity wydaje się być na krawędzi rozpadu ze wspieraną przez Iran zbrojną grupą gotową do przejęcia panowania, tak jak talibowie ze wsparciem Pakistanu zrobili to w Afganistanie. Na zdjęciu: członkowie Hezbollahu oddający nazistowski salut.
W Libanie, państwo rządzone przez zdyskredytowane elity wydaje się być na krawędzi rozpadu ze wspieraną przez Iran zbrojną grupą gotową do przejęcia panowania, tak jak talibowie ze wsparciem Pakistanu zrobili to w Afganistanie. Na zdjęciu: członkowie Hezbollahu oddający nazistowski salut.

Zamachy 11 września 2001 uważano za pobudkę dla świata ukołysanego do słodkiej drzemki przez “Koniec historii”. Niemal dwadzieścia lat temu podwójny atak na Nowy Jork i Waszyngton pokazał nowe zagrożenie światowego porządku - groźbę niepaństwowych grup przechwytujących terytorium, by użyć go jako bazy dla realizacji swoich ideologicznych celów przez terror i wojnę.

Choć były tam pewne nowe cechy, atak na Stany Zjednoczone przypominał model używany przez inne ideologiczne ruchy operujące na małą i dużą skalę. W pewnym sensie zarówno Związek Radziecki, jak nazistowskie Niemcy budowały na modelu, który odrzucał koncepcję państw narodowych, jaką zdefiniowały traktaty westfalskie w XVII wieku. Trzecia Rzesza i ZSRR nie mogły zachowywać się jak normalne państwa narodowe zatroskane o normalne interesy państw narodowych, takie jak bezpieczeństwo, handel, dostęp do rynków i zasobów, wymiana kulturalna i prestiż. Ich głównym interesem było “eksportowanie” ideologii, jeśli to konieczne – poprzez działania wojenne. 


Lenin, założyciel Związku Radzieckiego, uważał Rosję za “bazę dla światowej rewolucji proletariackiej”. Był nawet gotowy zaakceptować stratę europejskich włości Rosji w traktacie brzeskim w celu zabezpieczenia „bazy”, jaką zdobył w Piotrogrodzie i Moskwie. W książce Państwo a rewolucja Lenin argumentował, że państwo ma sens tylko jako wehikuł rewolucji w imieniu proletariatu. Także dla Hitlera Niemcy były bardziej abstrakcyjnym pojęciem niż otaczającą rzeczywistością, bazą do podboju świata w imię "Herrenvolku" (rasy panów).


Ta sama koncepcja dostarczyła ideologicznego motywu grupie, która planowała i wykonała ataki 9/11 na Stany Zjednoczone. Ich celem nie było przechwycenie terytorium USA, ale promowanie swojej ideologii. Grupa, która zaplanowała te ataki, pierwotnie miała bazę w Afganistanie. Zmuszeni do opuszczenia Afganistanu, przenieśli się do Sudanu, gdzie przyjmowano ich przez kilka lat. Następnie, wypchnięci z Sudanu, przenieśli się ponownie do Afganistanu. W obu wypadkach traktowali Afganistan i Sudan jako zaledwie kawałki ziemi, z której “eksportowali” swoją ideologię.


Używanie kawałka ziemi jako ideologicznej bazy, nie zaś jako zalążka państwa w normalnym sensie tego słowa, jest modelem dla wielu ponadnarodowych grup na całym globie.  


Najważniejszego przykładu dostarczyło zwycięstwo fedainów islamu w Iranie w 1979 roku. W dziesiątkach przemówień przywódca rewolucji, ajatollah Ruhallah Chomeini, mówił wyraźnie, że nie wiążą go narodowe granice. Chciał Iranu dla swojej rewolucji, nie odwrotnie. Celem było – i pozostało dla jego spadkobierców – podbicie całego świata, (zaczynając od krajów islamskich), dla swojej ideologii.


Lenin stworzył Komintern do "eksportowania" swojej rewolucji. Hitler od lat 1930. miał swoje organy do “koordynowania” z faszystowskimi partiami w ponad dziesięciu krajach w Europie, w Ameryce Południowej, a nawet w Iranie. Chomeini założył biuro do eksportu swojej rewolucji, na którego czele stał Hujjat al-Islam Hadi Chsrowszahian, podczas gdy inny Hujjat al-Islam, Hadi Ghaffari, stworzył Hezbollah, który z kolei założył oddziały w 17 krajach, z głównymi siłami w Libanie, Iraku i Jemenie.  


Fakt, że ideologia, a nie terytorium jest kluczowym czynnikiem dla większości podobnych grup, pokazuje doświadczenie marksistowskiej partyzantki w Ameryce Łacińskiej i w Afryce w okresie od lat 1960. do końca poprzedniego stulecia. W pewnym momencie partyzanci z Ameryki Łacińskiej walczyli nawet w Zufar (Omanie), Etiopii i Somalii.


Przez ostatnich dwadzieścia lat jednak ten model był głównie używany przez grupy używające bądź nadużywające islamu jako ideologii. Wypłoszeni z Afganistanu talibowie przenieśli się na dzikie tereny w Pakistanie w Dolinie Swat i Beludżystanie oraz na wiejskie obszary we wschodnim Iranie.


Wygnana z Afganistanu Al-Kaida także przeniosła się do Pakistanu, a potem stworzyła odgałęzienia w Iraku. W powiązaniu z pokrewnymi grupami Al-Kaida nawet potrafiła założyć „Państwo Islamskie” na części terytoriów Iraku i Syrii.  Dla pokazania, że liczy się ideologia, nie zaś lokalizacja, ta grupa stworzyła później odgałęzienia w północnej i zachodniej Afryce, szczególnie w Libii i Sahelu. Grupa znana jako Boko Haram miała podobną trajektorię. Rozpoczęła się w Nigerii, ale obecnie rozprzestrzeniła się do wielu zachodnioafrykańskich krajów, z oddziałami nawet w Czadzie i Republice Środkowoafrykańskiej.


Niezależnie od oczywistych różnic w systemach wiary, przekonań i dyskursu, wszystkie napędzane ideologią ruchy, od Lenina przez Hitlera do Chomeiniego i Abu-Bakr al-Baghdadiego, mają na celu stworzenie człowieka ideologicznego, z jedną ideologią, rzekomo dla spełnienia dzieła natury lub opatrzności.  


Na długo przed Chomeinim, Mułłą Omarem i Osamą bin Ladenem, islamistyczna rewolta dowodzona przez Achunda ze Swat w Pasztunistanie i przez Mułłę Hassana w Somalii dostarczyła modelu używania terytorium jako odskoczni dla ideologii.


W tym kontekście nie jest zaskakujące, że oficjalne media w Iranie przedstawiają obecny kryzys w Libanie jako walkę między rewolucją Chomeiniego, z jednej strony, a “aroganckimi” mocarstwami pod przewodem Stanów Zjednoczonych, z drugiej.


W gazecie “Kayhan”, która, jak się twierdzi, odzwierciedla poglądy najwyższych decydentów w Teheranie, opisuje się Liban jako “bunkier na linii frontu” chomeinistycznej rewolucji z lokalną gałęzią Hezbollahu jako jednostką frontową. Ta analiza jest perwersją ról tak religii, jak państwa.


Faktem jest, że Liban nie jest tylko kolejnym kawałkiem ziemi do użycia jako odskoczni dla ideologicznych podbojów.


Z pewnością ma pewne cechy wspólne z krajami, które wpadły w ręce ideologicznych maniaków innego rodzaju. Lenin przejął władzę w państwie rosyjskim, które zostało osierocone po upadku państwa carów. Hitler odziedziczył państwo sierotę po upadłej Republice Weimarskiej. Chomeini doszedł do władzy, kiedy Szach pozostawił Iran jako osierocone państwo.


Afganistan po upadku komunistycznego reżimu, Irak po Saddamie Husajnie i Libia po Muamarze al-Kadafim są innymi przykładami osieroconych państw, które tworzą próżnię zapełnianą przez ideologiczne grupy terroru.


Na pierwszy rzut oka może wyglądać, że ten sam los zagraża Libanowi. Państwo rządzone przez zdyskredytowane elity wydaje się być na krawędzi rozpadu ze zbrojną grupą wspieraną przez Iran gotową do przejęcia panowania, tak jak talibowie ze wsparciem Pakistanu zrobili to w Afganistanie.


Na szczęście jeszcze nie wszystkie opcje są zamknięte przed Libanem.


Jest mowa o międzynarodowej “kurateli” pod przewodnictwem Francji, co moim zdaniem jest niewykonalną opcją. Jest także mowa o bardziej bezpośrednim zwierzchnictwie Iranu, czego podjęcie się w sytuacji Teheranu, tonącego we własnych problemach, byłoby szaleństwem. Trzecią opcją jest powrót suwerenności do narodu libańskiego. To znaczy pomoc osieroconej rodzinie przejęcia panowanie nad własnym losem.


The Threat of Orphan States to World Order

Gatestone Institute, 13 września 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Amir Taheri

Pochodzący z Iranu dziennikarz amerykański, znany publicysta, którego artykuły publikowane są często w ”International Herald Tribune”, ”New York Times”, ”Washington Post”, komentuje w CNN, wielokrotnie  przeprowadzał wywiady z głowami państw (Nixon, Frod, Clinton, Gorbaczow, Sadat, Kohl i inni)  jest również  prezesem Gatestone Institute).