Maska jako symbol statusu społecznego


Andrzej Koraszewski 2020-08-16

Wystąpienie posłanki Klaudii Jachiry w Sejmie 14 sierpnia 2020 (zrzut z ekranu)
Wystąpienie posłanki Klaudii Jachiry w Sejmie 14 sierpnia 2020 (zrzut z ekranu)

Była taka moda w socjologii na badanie symboli statusu społecznego. Napisano kilkaset ciekawych prac, badano z zapałem, gdzie i co biega za symbol statusu, ale w końcu badacze znużyli się, dochodząc do wniosku, że nie ma się czym dłużej podniecać, trzeba szukać nowych rajcownych tematów. Oczywiście pogoń za symbolami statusu pozostała niezbywalną częścią ludzkiej natury (chociaż badania nad symbolami statusu nie są już tak wysoko oceniane w statusie socjologa). U nas w Dobrzyniu młodzi ludzie patrzą z zawiścią na posiadacza wysokiej jakości hulajnogi, co budzi moje zdumienie, bo nie sądziłem, że hulajnogi kiedykolwiek powrócą do kategorii symboli statusu społecznego.

O symbolach statusu wiadomo, że muszą być kosztowne, żeby byle pętak nie mógł sobie na nie pozwolić, co w czasach podróbek staje się coraz kłopotliwsze, ponieważ podróbki są coraz trudniejsze do odróżnienia od oryginałów i w związku z tym byle kto udaje, że zapłacił Bóg wie ile.


Pamiętam jak w latach 70. mała szwedzka firma zrobiła fortunę afiszując się, że produkują najdroższy papier firmowy na świecie. Odpowiednie znaki wodne i inne zabezpieczenia podobno uniemożliwiały fałszerstwo, więc zamawiając papier firmowy w tym przedsiębiorstwie przedstawiało się uczciwy dowód na to, że stać nas na wyrzucanie pieniędzy w błoto.       


Do nudnych symboli statusu współczesnych Krezusów należą superjachty, wspaniałe posiadłości, samochody. To jednak dowodzi kompletnego braku wyobraźni. Do najlepszych tradycji pogoni za symbolami statusu nawiązał anonimowy chiński miliarder z Szanghaju, który w związku z pandemią chińskiego wirusa zażyczył sobie najdroższej maseczki na świecie. Wyzwanie zostało podjęte przez izraelską firmę jubilerską Yvel, której właściciele, Orna oraz Izaak Levy osobiście zaprojektowali maseczkę wycenioną wstępnie na półtora miliona dolarów amerykańskich. Na jej produkcję potrzeba będzie 250 gram złota oraz 3 608 diamentów. Oczywiście zaangażowano specjalistów znających się na produkcji maseczek antywirusowych, więc maseczka będzie miała zapewniony najwyższy standard filtrowania przepuszczanego powietrza (N-99).


Izraelska firma jest przekonana, że główny warunek, aby to była najdroższa maseczka na świecie, będzie stosunkowo najłatwiejszy do spełnienia, jak również, że zdążą dostarczyć maseczkę w przewidywanym terminie, czyli do 31 grudnia 2020r. 


Socjologia symboli statusu społecznego pokazuje, że w takich sytuacjach nic nie jest pewne. Oferta jest kusząca i może się pojawić kolejny śmiałek, który rzuci rękawicę i zaoferuje dostarczenie jeszcze droższej maseczki.


Może się tu również pojawić inny problem, a mianowicie, że Chińska Partia Komunistyczna wezwie anonimowego miliardera z Szanghaju na dywanik, powie mu „przesadziliście, towarzyszu” i wezwie do natychmiastowej samokrytyki. W takiej sytuacji maseczka może gwałtownie stracić na wartości, gdyż znalezienie nowego nabywcy może okazać się trudne.


Odległe to sprawy, tymczasem posłowie Sejmu Rzeczpospolitej, korzystając z okazji setnej rocznicy cudu nad Wisłą, postanowili zawalczyć o podniesienie swojego statusu w stosownej chwili po wyborach prezydenckich i w dużej odległości czasowej od wyborów parlamentarnych. Decyzja w tej sprawie zapadła w duchu ponadpartyjnej zgody i porozumienia ponad podziałami, jakiego nie widzieliśmy od lat.


Przykrym zgrzytem w dyskusji przed tą decyzja było wystąpienie Klaudii Jachiry, która doszła do wniosku, że ta podwyżka nawet by się społeczeństwu opłaciła, gdyby oznaczała, że politycy rządzącej partii zrezygnują z nieuczciwości. Prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu, Ryszard Terlecki, podniósł swój status, stwierdzając, że nie przerywał posłance, bo na głupotę nie ma rady. Następnie zgromadzeni przytłaczającą większością uchwalili, że należy im się więcej.


Były premier, Donald Tusk wezwał opozycję do opamiętania się, ale to wezwanie było cokolwiek spóźnione, jako że sejmowa walka o poselskie symbole statusu była już ukończona.


Posłanka Barbara Nowacka (była polityczka Unii Pracy, była kandydatka na posłankę do Europarlamentu  z listy Zjednoczonej Lewicy, a obecnie posłanka do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej) na swojej stronie Facebooka pisze, że obawia się hejtu i populizmu ze strony  ludzi nie rozumiejących, iż politycy muszą porządnie zarabiać, bo inaczej będą podatni na korupcję.    


Żeby było ciekawiej, pod tym wpisem Barbara Nowacka zamieściła zdjęcie zmarłego w sobotę Henryka Wujca, człowieka, który przez całe swoje życie sprawiał wrażenie, jakby uważał, że jedynym symbolem statusu, o który warto się starać, jest uczciwość. Taki symbol statusu jest jednak dla naszych opozycyjnych polityków zdecydowanie zbyt kosztowny.


Twierdzenie, że po tym głosowaniu spadła jakaś maska, może być przesadzone. Pewnie jednak będziemy świadkami poszukiwań nowych maseczek politycznej przyzwoitości naszych przedstawicieli.